Niemiecki atak ma problemy i nie trzeba nikogo do tej tezy przekonywać. Po zakończeniu kariery reprezentacyjnej przez Miroslava Klose przez wiele długich miesięcy trwały poszukiwania jego następcy. W kontekście ewentualnego powołania przewijała się giełda nazwisk. Ostatecznie stanęło na Mario Gomezie, który, dzięki kapitalnym występom w Turcji, zapracował na powołanie na Euro. Gomez doznał jednak kontuzji, co oznacza, że Niemcy mogą powtórzyć wyczyn Hiszpanii z 2012 i zdobyć tytuł z „fałszywą” dziewiątką w składzie.
Słówko o ataku Niemiec
Sam Gomez w wywiadach tryskał optymizmem i dobrym humorem. Po nieudanym epizodzie we Florencji, który był także naznaczony poważnymi problemami zdrowotnymi, w Turcji piłkarsko zmartwychwstał. Zdobył z Besiktasem mistrzostwo kraju, a sam został królem strzelców rozgrywek. Dodatkowo jego wypowiedzi, w których mówił, że tak dobrze nie czuł się nigdy wcześniej, na pewno wzmogły apetyty wielu kibiców.
Wszystko wskazywało na to, że Joachim Loew znalazł idealnego kandydata na pozycję, na której panowała ogromna wyrwa. W marcu Gomez zagrał w wyjściowym składzie z Anglią (zdobył jedną z bramek, a Anglicy ostatecznie wygrali 3:2). Z Włochami przesiedział cały mecz na ławce (na szpicy był ustawiony Mario Goetze, który zaliczył chyba najlepsze zawody w tym roku), ale potem wyszedł w pierwszej jedenastce na pamiętny „mecz na wodzie” ze Słowacją (zdobył gola z rzutu karnego).
Usiadł jednak tylko na ławce w ostatnim sprawdzianie przed wylotem do Francji – z Węgrami w Gelsenkirchen, a potem w dwóch pierwszych meczach turnieju. Kto zajął jego miejsce? Zagadka chyba nie jest trudna do rozwiązania. „Pupilek” Joachima Loewa – Mario Goetze.
Goetze jako „fałszywa” dziewiątka , czyli pomysł-niewypał
Wielu upatrywało w tym drugiego dna. I nie chodzi nawet o wspomniany wcześniej mecz z Italią w Monachium (dodajmy, że Goetze strzelił w nim jedną z bramek, jego zespół wygrał 4:1, a sam dostał „Kickera” bardzo dobrą notę – 2,0), ale o fakt, że Joachim Loew trochę na siłę szukał wolnej pozycji, na której mógłby wystawić swojego „ulubieńca”, którego powoływał bez względu na fakt, że był w słabej formie (na pierwszej stronie „Kickera” pojawił się tytuł, który idealnie opisywał poczynania selekcjonera: Ten, który ufa).
Goetze szansy na czempionacie Europy nie wykorzystał. Był bezproduktywny, miał ogromne problemy z wygrywaniem pojedynków z obrońcami (trafił m.in. na polski mur w osobach Glika i Pazdana), był, podobnie jak i cała ofensywa, krytykowany (choć jemu dostawało się najmocniej), a cierpkie słowa padały nie tylko z ust dziennikarzy i ekspertów, ale nawet swoich kolegów z zespołu (po meczu z Polską Boateng powiedział, że nie wygrywaliśmy pojedynków 1 na 1 i powinniśmy być zadowoleni z bezbramkowego remisu).
Nie wygrywaliśmy pojedynków 1 na 1 i powinniśmy być zadowoleni z bezbramkowego remisu. Jerome Boateng po meczu z Polską
Na ratunek Gomez
Z Irlandią Północną na szpicy pojawił się Mario Gomez. Debiut w wyjściowej jedenastce okrasił golem, potem dołożył trafienie w 1/8 finału ze Słowacją. Niemiecka machina z meczu na mecz zaczęła się rozkręcać i przybliżać do złotego snu. Nie został on jeszcze przerwany, bo dziś Niemcy zagrają z Francją, ale o końcowy triumf będzie trudniej.
Mario Gomez is Germany's joint-top scorer in EURO history, alongside Jürgen Klinsmann (five goals). #GER #EURO2016 pic.twitter.com/4JjQ08d4M9
— UEFA EURO 2024 (@EURO2024) July 2, 2016
Między innymi dlatego, że urazu uda doznał Gomez. Urazu, jak się okazało, wykluczającego byłego króla strzelców Bundesligi z występów do końca turnieju. Po ogłoszeniu tej informacji ruszyła lawina spekulacji, kto wcieli się w jego rolę. Jedno było pewne. W szerokim składzie nie ma już żadnego klasycznego napastnika, więc od razu nasuwają się analogie do mistrzów Europy sprzed czterech lat – Hiszpanów.
Być jak Hiszpania
Wtedy mówiło się, że jest to w pewnym stopniu nowość w trendach futbolu. Od tego czasu system ten stał się powszechniejszy i nie budzi już takiego zdziwienia. Wykorzystywał go potem m.in. Bayern Monachium, czy reprezentacja Niemiec, w której na mundialu 2014 w czterech meczach na szpicy zagrał Thomas Mueller.
Już nawet ten fakt może nam uzmysłowić to, że Niemcy mogą pójść śladami Hiszpanii i wygrać Euro, grając w części spotkań bez klasycznej dziewiątki. Aby do tego doszło, potrzebne jest ustawienie, które z największym prawdopodobieństwem będzie ten sukces gwarantowało.
I nie będzie to wcale tak wałkowana przez początek Euro koncepcja z Goetze na szpicy. Nie chodzi tylko o jego słabą formę, za którą oberwał od Loewa, ponieważ dwa ostatnie mecze spędził na ławce, ale przede wszystkim o styl gry, który Niemcy na Euro preferują i z którego najprawdopodobniej również skorzystają podczas czwartkowego meczu z Francją.
Spodziewam się, mając na uwadze problemy gospodarzy na bokach obrony, że bardzo mocno będą eksploatowani skrzydłowi, którzy będą chcieli raz za razem nękać Francję dośrodkowaniami z bocznych sektorów boiska. Wówczas w polu karnym najbardziej przydałby się wysoki i potrafiący walczyć twardo z obrońcami zawodnik (bo, że będziemy świadkami twardych pojedynków między parą Rami – Kościelny, a Niemcami, nie mamy żadnych wątpliwości). Do tej charakterystyki idealnie pasuje Thomas Mueller.
3 – Players with the most touches in the opposite box at #EURO2016
Müller (#GER) – 39
Nani (#POR) – 33
Ronaldo (#POR) – 24Invasion.
— OptaFranz (@OptaFranz) July 6, 2016
Zawodnik Bayernu może nie jest podczas Euro w szczytowej formie, ciągle czeka na przełamanie w mistrzostwach Europy (choć on sam twierdzi, że w jego głowie są przede wszystkim sukcesy drużynowe i na tym się skupia), ale może też być bardzo przydatny (znacznie bardziej niż Goetze, który na 99% miałby problemy z wygrywaniem starć z defensorami) na ok. 30 metrze od swojej bramki. Argumenty te przemawiają, że to może być antidotum na problemy zdrowotne Mario Gomeza.
Zakończymy banalnie. Niemcy mają możliwości, aby pójść śladami Hiszpanii i wygrać turniej bez klasycznego napastnika. Potrzeba jednak do tego, prócz dobrego rozpoznania rywala, także dobrego rozpoznania swojej drużyny i znajomości jej potencjału. Czy Joachim Loew wyciągnął wnioski z poprzednich meczów i wie, gdzie jego podopieczni mają rezerwy? Czy podobnie jak del Bosque wygra turniej z pomocnikiem na szpicy? Najbliższe dni na te wszystkie pytania odpowiedzą.