Myślisz: Mistrzostwo dla Man Utd? Pomyśl jeszcze raz


21 sierpnia 2015 Myślisz: Mistrzostwo dla Man Utd? Pomyśl jeszcze raz

Manchester United to klub o jasnej dla wszystkich angielskich fanów piłki specyfice: muszą wygrywać. Dwudziestokrotny mistrz Anglii po odejściu legendarnego sir Aleksa Fergusona przeżywa jednak chude lata. Po powrocie do Ligi Mistrzów pod wodzą Louisa van Gaala wielu myśli, że „Czerwone Diabły” na powrót włączą się do walki o tytuł. Rozentuzjazmowanym mówię: pomyślcie jeszcze raz.


Udostępnij na Udostępnij na

Podopieczni holenderskiego ekscentryka po dwóch kolejkach angielskiej Premier League współdzielą pierwsze miejsce w tabeli z kompletem punktów. Ich gra jednak nie zachwyciła. Co jednak zrozumiałe, po dwóch zwycięstwach na inaugurację czerwoną część Manchesteru zdominowała narracja w duchu osławionego: „takimi meczami zdobywa się mistrzostwo”.

Mogę się jednak już dziś założyć, że Manchester tej ligi nie wygra. Wygłaszanie opinii o tym, że może się tak stać, równoznaczne jest dla mnie z obrażaniem i tak podkopywanej przez miłośników Primera Division, „najlepszej ligi świata”. Byłby to przecież najsłabszy mistrz Anglii od… ostatniego mistrzostwa Manchesteru.

Wiele się od tego czasu pozmieniało i dziś „Czerwone Diabły” – wbrew obiegowej opinii – nie grają już o te same cele. Ekipa z Old Trafford to w angielskim TOP4 ekipa odstająca na każdym polu.

Co też się stało takiego, że Manchester United nagle urósł do miana kandydata do zdobycia tytułu mistrza Anglii? Przecież nie chodzi tylko o to, że „Czerwone Diabły” z roku na rok pną się w tabeli o trzy miejsca. Pod Davidem Moyesem siódmi, dzięki Louisowi van Gaalowi czwarci, więc rok później… szczyt tabeli. Matematyka jednak w piłkę nożną nie gra. Futbolówkę kopią za to piłkarze. A tych w ostatnich latach na Old Trafford przybyło.

Ach, transfery! Czasem można odnieść wrażenie, że letnie okienko transferowe bardziej emocjonuje kibiców piłki nożnej niż samo oglądanie angielskiej ekstraklasy. Manchester United miał rzekomo dokonać inteligentnych transferów, które mają przywrócić „Teatrowi Marzeń” dawny blask. Tymczasem jednak osławiony Ed Woodward do koszyka nadal woli wkładać hurtowe ilości domowych żarówek niż kilka dobrych halogenów.

Na rynku transferowym tylko trzy kluby mogą sobie pozwolić na ściągnięcie każdego zawodnika z listy życzeń: Real, Barcelona i Bayern. Z racji na wyłożoną trofeami historię Manchester United wymienia się w gronie tej elity, ale przynależność do niej to dla klubu z Old Trafford utopia. Niedawne porażki (Pedro, Otamendi) pokazują, że nawet klub z historią, odpowiednimi środkami i perspektywą gry w Lidze Mistrzów może ponosić klęski na rynku transferowym.

Transfery Manchester
Transfery Eda Woodwarda (źr: własne)

Tego typu klubom pozostają dwa rozwiązania: wepchnąć w transfer tyle kasy, by doszedł do skutku, i ściągnąć „co się da” albo cierpliwie czekać na okazję, stabilnie budując wyjściową jedenastkę. Obserwując strategię dwudziestokrotnego mistrza Anglii, nietrudno wskazać, którą drogą podąża Ed Woodward. Niedawne transfery Manchesteru to w żadnym wypadku zakupy na skalę mistrzostwa Anglii ani też faktyczne wzmocnienia składu w miejscach, które najbardziej tego wymagały.

Przeczuwając odejście Davida de Gei, w jego miejsce ściąga się Sergio Romero, co jest materiałem na dedykowany serial komediowy. Do zespołu dołączyło dwóch kolejnych środkowych pomocników: Morgan Schneiderlin i Bastian Schweinsteiger. Podczas gdy pierwszy z nich to materiał na jeden z lepszych zakupów okienka, drugi musiał chyba być kwestią fanaberii van Gaala. Szczególnie patrząc na to, jak „Basti” radził sobie przed rokiem w Monachium i ilu wcale nie gorszych zawodników może w klubie grać na jego pozycji.

Środkowi pomocnicy Manchester United
Środkowi pomocnicy Manchester United (źr: www.manutd.com)

Tym samym Ed Woodward wydał 40 milionów euro na wzmocnienie środka pola, nie dodając w nim za grosz tego, czego w poprzednim sezonie brakowało: kreatywności. Schneiderlin, Schweinsteiger, a nade wszystko Carrick potrafią utrzymać piłkę, brakuje kogoś, kto przekaże ją napastnikom. Sam Juan Mata sobie z tym nie poradzi.

Mata wykres
Spadek efektywności Juana Maty po transferze do Man Utd (źr: własne)

Od kiedy Mourinho zdecydował się na szokującą sprzedaż do rywali, Hiszpan jest cieniem dwukrotnego Piłkarza Roku wg kibiców „The Blues”. Jedną z lepszych „10” w Anglii rzuca się po wszystkich pozycjach w ofensywnym tercecie, a jego partnerzy w ataku nie mogą czerpać ze skrywanej gdzieś umiejętności kreowania okazji podbramkowych.

Te kreować może ogłaszany z wielką pompą Memphis Depay. Holendra porównuje się do ulubionego aktora „Teatru Marzeń” – Cristiano Ronaldo. Jego statystyki z ojczystych rozgrywek podnoszą brew w wyrazie zdumienia, choć trzeba od obietnicy, jaką za sobą niosą, odjąć czas na aklimatyzację. Z drugiej strony, nie ma komu tych sytuacji stwarzać. W tym momencie w klubie nie ma ani jednego napastnika, który mógłby nawiązać równorzędny pojedynek strzelecki z rywalami do tytułu.

Rooney forma
Jak prezentuje się Rooney na tle innych rywali z TOP4? (źr: własne & flickr.com)

Na szpicę wróci więc zapewne Wayne Rooney. Anglik nie jest już jednak tak szybki jak kiedyś i zauważalnie odzwyczajony od tej roli po latach cofania się w głąb pola. Louis van Gaal oczywiście broni swojego snajpera przed głosami krytyki. Mimo to trudno nie zgodzić się m.in. z Barneyem Ronayem z „The Guardian”, który wskazuje, że: „Wraz z utratą dynamiki swoich ruchów Rooney został zredukowany do piłkarza bez efektu miotającego się między rywalami”.

W maju tego roku Paul Scholes mówił o najlepszym strzelcu „Synów Albionu”, że ten szczyt kariery pozostawił już za sobą i będziemy obserwowali jedynie zjazd Rooneya. – W ciągu trzech lat spodziewam się jego decyzji o emeryturze – mówił ikoniczny pomocnik „Czerwonych Diabłów”. W sukurs idą mu statystyki. W relatywnie niezłej minionej kampanii w wykonaniu Manchesteru United „Wazza” zaliczył najwięcej minut od lat, ale za to jego średnie strzałów i kluczowych podań były najniższe w tym czasie.

Problemu nie stanowi jednak jedynie ofensywa. Szybkie spojrzenie na skład defensywy „Czerwonych Diabłów” i kolejnego eksperta mówiącego, że „tytuł zdobędzie Manchester United”, sprawia, że łzy same napływają do oczu. Mimo że zamiana Rafalea na Matteo Darmiana zdaje się być najlepszym „dealem”, jakiego dokonał Ed Woodward, brak wzmocnień dla środka obrony to kryminał. Niestety, po tym jak agent Sergio Ramosa wykorzystał nazwę klubu dla gierek kontraktowych, a Nicolas Otamendi wybrał rywali zza miedzy, „Czerwone Diabły” zostały z niczym.

O obliczu formacji, która według jednej z bardziej oklepanych piłkarskich klisz wygrywa trofea, decydować więc będą Chris Smalling, Phil Jones i manchesterski Dariusz Dudka – Daley Blind. Zastępować będą ich ulubieńcy wszystkich prześmiewczych twitterowych kont: Paddy McNair i Tyler Blackett.

W porównaniu z innymi „kandydatami do tytułu” kadrowo Man Utd wypada więc dość blado. W Manchesterze nie ma ani jednego zawodnika, o którym można powiedzieć, że jest najlepszy na swojej pozycji w lidze. Zresztą, spójrzcie sami:

Porównanie jedenastek
Porównanie wyjściowych jedenastek zeszłorocznego TOP4 angielskiej Premier League (źr:www.sharemytactics.com)

Zdobycie mistrzostwa przy ewidentnej przewadze rywali obstawiać można było, gdy klubowi przewodził sir Alex Ferguson. Dziś tam go już nie ma i Louis van Gaal – chociaż bardzo by chciał – ani trochę nim nie jest. Pierwszy sezon Holendra na czele diabelskiej drużyny zdominował bełkot o wyimaginowanej „filozofii” i miotanie się między różnymi pomysłami na ustawienie zespołu. Ekscentryka z pewnością polubiły angielskie media, których ostatnie strony uwielbiają kreatywność i szczerość jego wypowiedzi.

Te raczej nie przypadły do gustu Robinowi van Persiemu, który z ulubieńca szkoleniowca przeszedł drogę do zesłania do Stambułu. Po ledwie roku z klubem rozstali się Falcao – co raczej nikogo nie dziwi – i Angel di Maria – najdroższy zawodnik w historii Premier League, który w Manchesterze nie mógł się odnaleźć. Swojego miejsca w drużynie nie ma już David de Gea, który według Holendra skupiony jest bardziej na swoim transferze do Realu niż na bronieniu dostępu do bramki.

Nadchodzący sezon to czas testu dla Louisa van Gaala. Okres przygotowawczy zdawał się zdradzać objawy ustabilizowania planu na funkcjonowanie zespołu z Old Trafford. Pierwsze efekty są może mierne, ale przynajmniej przynoszą punkty. A te trzeba zbierać, bo walka o czwarte miejsce zwane „małym mistrzostwem Anglii” co roku stoi na ostrzu noża.

[interaction id=”55d72ab78db51952142813f4″]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze