Minusy pierwszej części sezonu w Primera Division


12 stycznia 2016 Minusy pierwszej części sezonu w Primera Division

Trwający sezon ligi hiszpańskiej jest na półmetku. W tym czasie pojawiło się wiele zdarzeń, które pozytywnie zaskoczyły kibiców, ale nie zabrakło również rozczarowań. Między innymi to właśnie dzięki nim rozgrywki ligowe stają się ciekawsze. Poniżej przedstawiamy pięć największych rozczarowań tego sezonu w Primera Division.


Udostępnij na Udostępnij na

Transferowe pudła Monchiego

To wielkie zaskoczenie, ruchy transferowe dokonywane przez dyrektora sportowego Sevilli, Monchiego, bardzo często uchodzą bowiem za strzały w dziesiątkę. W tym sezonie klub z Andaluzji odszedł nieco od dotychczasowej polityki transferowej, sprowadzając na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan zawodników, którym w poprzednim sezonie w klubach się nie wiodło, bo tak należy odnieść się do sprowadzenia Fernando Llorente oraz Ciro Immobilego.

Latem do zwycięzców Lig Europy trafiło dziesięciu nowych zawodników i trudno powiedzieć, by któryś z nich okazał się wzmocnieniem, jak w poprzednich latach miało to miejsce w przypadku Grzegorza Krychowiaka, Stephane’a M’bii czy Evera Banegi. Kilku z nich, jak np. Adilowi Ramiemu, przeszkodziły kontuzje.

Mąciciel Perez

Florentino Perez
Florentino Perez (fot. Thetalkativeepistle.com)

O tym, co dzieje się na Santiago Bernabeu, napisano w tym sezonie wiele. Odkąd z klubu odszedł Carlo Ancelotti, a jego miejsce zajął zwolniony już Rafa Benitez, klubem targają liczne problemy. Ile jest prawdy w doniesieniach o coraz to nowszych konfliktach między byłym szkoleniowcem a Cristiano Ronaldo, Sergio Ramosem, Isco czy Jamesem Rodriguezem, tak naprawdę nie wiadomo. Widać było jednak, że w drużynie brakuje chemii. Jakby tego było mało, swoje prywatne problemy ma również Karim Benzema.

Wydaje się, że problemy „Królewskich” tak naprawdę rozpoczęły się wraz ze zwolnieniem włoskiego szkoleniowca, który miał bardzo dobre stosunki z zawodnikami. Benitez to trener preferujący bardziej zdystansowane relacje i wydaje się, że to zdestabilizowało Real. W związku z tym po raz kolejny największym problemem okazały się decyzje Florentino Pereza.

Za wysokie progi na wyspiarskie nogi

Najpierw David Moyes zawiódł jako szkoleniowiec Realu Sociedad, a teraz Gary Neville jest na najlepszej drodze, by podążyć szlakiem wyznaczonym przez Szkota. Byłego trenera Manchesteru United z baskijskiego klubu zwolniono po jedenastu kolejkach, w których jego podopieczni wygrali zaledwie dwukrotnie. Czarę goryczy przelała porażka 0:2 z beniaminkiem z Las Palmas, ale nie sam wynik był tu istotny. Ekipa z San Sebastian nie wyglądała jak drużyna. Szkot nie potrafił temu zapobiec swoimi decyzjami i pozostawił klub dokładnie w takiej samej sytuacji, w której go przejmował.

Na ocenę Gary’ego Neville’a przyjdzie jeszcze czas, ale po pięciu kolejkach Primera Division można wyciągać wstępne wnioski. Pierwszym z nich jest fakt, że nad drużyną wisi ligowa klątwa. Valencia z Anglikiem u sterów wygrywa w Copa del Rey, ale w lidze nie potrafiła dokonać tego jeszcze ani razu. Remisy z Eibar i Getafe oraz dwie porażki z Villarrealem i Realem Sociedad to dla drużyny, która miała walczyć o miejsce gwarantujące udział w Lidze Mistrzów, zdecydowanie wynik poniżej oczekiwań. Zadaniem Neville’a była poprawa sytuacji w tabeli, jednak „Nietoperze” pomimo świetnego, ale zremisowanego meczu z Realem popadają w coraz większy marazm.

Bałagan na Mestalla

Do owego marazmu przyczyniły się dziwne decyzje podejmowane przez władze klubu z Mestalla. To, co zastał wspomniany już Gary Neville, jest wynikiem polityki transferowej, która zdominowała poczynania „Nietoperzy”. Gdy klub przejmował Peter Lim, spodziewano się, że nadeszły lepsze czasy dla klubu. Na to zanosiło się również po poprzednim sezonie, w którym Valencia zajęła czwarte miejsce i awansowała do Ligi Mistrzów, pokonując w eliminacjach AS Monaco.

Dopiero drugi rok z Limem u sterów i Nuno Espirito Santo na stanowisku trenera pokazał, że były to miłe złego początki. Już latem do klubu na siłę próbowano wepchać Rodrigo Caio ze stajni Jorge Mendesa. Wszystko to miało dziać się za zgodą portugalskiego szkoleniowca, ale też za plecami dyrektora sportowego, Rufete, i prezesa wykonawczego, Amadeo Salvo. Trener wycofał się z tej transakcji, ale zniewagi znieść nie mogła wspomniana dwójka i w efekcie zrezygnowała z pełnionych funkcji.

Jorge Mendes to przyjaciel Lima i jego najlepszy doradca. W związku z tym w klubie pojawiało się coraz więcej zawodników spod skrzydeł portugalskiego menedżera. Transfery te były o tyle ryzykowne, że na Mestalla trafili obiecujący, ale niedoświadczeni zawodnicy, czego efekty widać w postaci wyników całej drużyny. Wpływ na ten stan rzeczy miał również konflikt, który zrodził się między Nuno i jego podopiecznymi.

Snajperski problem Atletico

Atletico to lider, a wśród minusów pierwszej części sezonu znajduje się gra ofensywna drużyny Diego Simeone? Tak jest, bo klub ze stolicy Hiszpanii ma ogromne problemy ze strzelaniem bramek. Nie oznacza to, że „Rojiblancos” są nieskuteczni, bo gdyby tak było, to nie byliby na pierwszym miejscu po 19 kolejkach, ale z pewnością w tej drużynie drzemie większy potencjał.

Mając w ataku Jacksona Martineza, obiecującego Angela Correę i sprawdzonego już na hiszpańskich boiskach Luciano Vietto, spodziewano się znacznie więcej. Ten sezon pokazuje jednak, że w klubie nie znaleziono jeszcze zastępcy Diego Costy, czego dowodem jest fakt, że najskuteczniejszym zawodnikiem jest Antoine Griezmann z dziesięcioma bramkami na koncie, a tuż za nim Yannick Ferreira Carrasco ze skromną liczbą trzech bramek. Warto również dodać, że w 19 kolejkach Atletico tylko raz trzykrotnie pokonało bramkarza w jednym meczu, co miało miejsce dosyć dawno, bo w drugiej kolejce.

https://www.youtube.com/watch?v=cMsFAYEx1Wk

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze