Miedziowa gra Zagłębia, czyli futbol wielkiego chaosu


Zagłębie Lubin w ostatnich 10 spotkaniach zdobyło tylko siedem punktów i straciło aż 17 bramek. Również jego gra nie napawa optymizmem

10 kwietnia 2021 Miedziowa gra Zagłębia, czyli futbol wielkiego chaosu
Dawid Szafraniak

Drużyna prowadzona przez trenera Martina Sevelę nie dość, że w ostatnim czasie nie punktuje, to jeszcze gra znacznie poniżej oczekiwań kibiców. A przecież "Miedziowi” to zespół, który zawsze ma ambicje, aby być w gronie tych, którzy powalczą o europejskie puchary. Dlaczego tak jest, co zawodzi w ich grze? Postaramy odpowiedzieć na to w tym artykule. 


Udostępnij na Udostępnij na

Przede wszystkim niełatwo jest zdefiniować styl gry, jaki chce prezentować Zagłębie Lubin. To, co prezentują obecnie na boiskach ekstraklasy, charakteryzuje się przede wszystkim dużym chaosem. Sama gra jest bardzo chimeryczna. Zagłębie potrafi wygrać chociażby 3:0 z Jagiellonią po dobrym meczu tylko po to, aby w następnym spotkaniu przegrać 0:2 po słabym spotkaniu z Górnikiem.  

Obrona z dykty?

Jeśli mamy mówić o największym minusie „Miedziowych”, to zdecydowanie jest to formacja obronna. Obrona, w której skład wchodzą tacy zawodnicy jak Dordze Crnomarkovic czy Lorenco Simic, nie może być ostoją drużyny. Środkowi obrońcy Zagłębia popełniają mnóstwo prostych, niewymuszonych błędów pod własną bramką. Są to błędy w kryciu, braku doskoku do rywala, asekuracji – jednym słowem juniorskie błędy. Niemniej jednak za dużą liczbę straconych bramek i błędów w defensywie odpowiadają nie tylko oni. Winą trzeba obarczyć również defensywnych pomocników, którzy zostawiają w środku pola za dużo miejsca do rozegrania rywalowi czy też strzałów z dystansu. Kiepską sytuację w obronie uzupełniają jeszcze boczni obrońcy. Najczęściej po prawej stronie występuje Kacper Chodyna, który bardzo dużo daje Zagłębiu w akcjach ofensywnych, ale już mniej w defensywie. Z kolei lewa strona tej formacji wygląda stosunkowo najlepiej. Sasa Balić wydaje się najsolidniejszym zawodnikiem w obronie lubinian. Niemniej również i jemu zdarzają się błędy, proste błędy.

Tak w najmniejszym skrócie można podsumować grę Zagłębia Lubin w obronie. Proste błędy indywidualne skutkują utratą bramek, a co za tym idzie – cennych punktów.

Teoria wielkiego chaosu… – obrona Zagłębia Lubin   

Jakość, a właściwie jej brak w obronie Zagłębia najlepiej przedstawić na obrazkach. Wybraliśmy kilka akcji, które zakończyły się golem dla rywali zespołu Martina Seveli. Pokażemy błędy w defensywie, jakie popełniał zespół z Dolnego Śląska, i je omówimy.

Jak widzimy na wyżej załączonym obrazku, piłkarze Zagłębia Lubin zostawili kompletnie bez opieki Łukasza Zwolińskiego. Brakiem doskoku do rywala, zostawieniem dużej ilości miejsca w niebezpiecznej strefie Zagłębie samo wpędziło się w trudną sytuację, gdyż już od 6. minuty musiało odrabiać straty. Szczególnie w tej sytuacji nie popisali się Baszkirow oraz Filip Starzyński. Ten ostatni jeszcze próbował odebrać piłkę, ale nie był w stanie tego zrobić z silniejszym Zwolińskim. Niestety nie jest to jedyna taka sytuacja w tym, jak i innych spotkaniach, że piłkarze w pomarańczowych strojach zostawiają dużo miejsca rywalom.

Nie lepiej, jeśli chodzi o grę obronną lubinian, jest we własnym polu karnym. Pomimo posiadania w swoich szeregach wysokich i teoretycznie dobrze grających głową zawodników drużyna z Dolnego Śląska traci mnóstwo bramek po stałych fragmentach gry. Szczególnie po rzutach rożnych piłkarze w pomarańczowych strojach mają problemy. Doskonałym, ale niejedynym przykładem błędów zespołu jest bramka na 0:2 w ostatnim meczu z Lechią Gdańsk. Piłkarze Zagłębia kompletnie bez krycia pozostawili Mario Malocę, a ułamek sekundy wcześniej Flavio Paixao bez żadnych problemów wygrał pojedynek, choć trudno powiedzieć, że miał z kim walczyć w powietrzu, bo Jakub Żubrowski i Lorenco Simic nawet nie wyskoczyli do piłki. Czyli znów mamy do czynienia z błędami indywidualnymi.

W ataku małymi kroczkami do przodu

Gra ofensywna „Miedziowych” przez dużą część sezonu była ich piętą achillesową. Ich dorobek bramkowy opierał się głównie na bramkach zdobywanych po stałych fragmentach gry i golach obrońców. Wystarczy przytoczyć tylko statystykę, że wszyscy napastnicy zdobyli w tym sezonie tylko trzy bramki w niespełna 1900 minut. Daje to jedną bramkę napastnika średnio na 633 minuty. Jednym słowem – dramat. Niemniej jednak sytuacja ta powoli ulega poprawie, mianowicie od początku tej rundy na pozycji numer dziewięć występuje Karol Podliński. Oczywiście, 23-latek nie strzelił jeszcze bramki w ekstraklasie, ale z ogromną łatwością dochodzi do sytuacji strzeleckich. Przy lepszym celowniku mógłby mieć już na koncie co najmniej dwie, trzy bramki. Do tego były gracz Radomiaka jest dużo bardziej pożyteczny w grze ofensywnej niż chociażby Rok Sirk.

Oczywiście ofensywa to nie tylko napastnicy. Wśród graczy ofensywnych na pochwały, ale jednocześnie na nagany zasługuje Patryk Szysz. W ostatnich tygodniach były gracz Górnika Łęczna jest w naprawdę dobrej formie. W sześciu ostatnich meczach zdobył cztery bramki i zaliczył jedną asystę. Ale gdyby wykorzystywał jeszcze swoje inne sytuacje, mógłby mieć tych bramek więcej, a przede wszystkim Zagłębie mogłoby mieć więcej punktów. Jednak jeśli chcielibyśmy wyróżnić kogoś jeszcze, to mielibyśmy duży problem. Filip Starzyński jest chimeryczny, potrafi w jednym meczu kapitalnie dogrywać, strzelać i asystować tylko po to, aby w następnym być kompletnie niewidocznym. Miroslav Stoch jest zaś absolutnym rozczarowaniem transferowym. Zawodnik, który miał dawać jakość, nie daje nic. Szczerze mówiąc, gra tylko i wyłącznie za nazwisko.

W ataku prosta piłka

Na kilku konkretnych sytuacjach można zaobserwować, jak gra w ataku Zagłębie. A lubinianie grają tak, jak pozwoli im przeciwnik. Rzadko kiedy prowadzą grę, praktycznie w ogóle nie stosują ataku pozycyjnego. Raczej starają się grać szybko i dalekimi podaniami.

Jak widać na powyższym obrazku, Zagłębie często stosuje długie podanie. Wykorzystuje to, że rywale podchodzą wysoko, a linia obrony rywali ustawiona jest praktycznie na połowie boiska. Ogólnie rzecz biorąc, podopieczni trenera Seveli lubią i często grają długie, wysokie piłki. Szybko przenoszą ciężar gry w inną stronę boiska. W rozegraniu raczej stosują proste środki i nie bawią się w rozgrywanie piłki po ziemi. W tej sytuacji Drazić kapitalnym podaniem uruchamia Szysza, który wychodzi na sytuację sam na sam z bramkarzem.

Niemniej nie jest tak, że „Miedziowi” grają tylko długa piłką i nie potrafią wymienić kilku szybkich podań. Fajny z analitycznego punktu widzenia przykład mieliśmy w meczu z Górnikiem Zabrze. Lubinianie po rozegraniu piłki z autu na małej przestrzeni wymienili cztery szybkie podania. Najważniejsze z nich, czyli tzw. klepkę Szysza z Draziciem, widzimy na obrazku. Szybka wymiana podań skutkowała oddaniem groźnego strzału na bramkę zabrzan. Niestety, takie obrazki są raczej sporadyczne w grze Zagłębia Lubin.

Niezwykle ważne w ofensywnej grze są stałe fragmenty gry. Podczas wykonywania rzutów rożnych piłkarze Zagłębia Lubin bardzo często, praktycznie co mecz, stosują jeden sposób rozegrania. Mianowicie z rzutu rożnego Filip Starzyński dośrodkowuje piłkę w okolice 6. metra, gdzie futbolówkę na dalszy słupek przedłuża jeden z jego kolegów. A tam na zamknięciu najczęściej czeka Patryk Szysz, który nabiegając na piłkę, nie ma prawa się pomylić. Jest to wariant, po którym drużyna zdobyła bezpośrednio dwie bramki.

***

Podsumowując, Zagłębie Lubin gra w defensywie bardzo chaotycznie, obrońcy gubią się jak dzieci we mgle. Popełniają dużo błędów w kryciu czy ustawieniu, co skutkuje stratą aż 17 bramek w ostatnich 10 spotkaniach. W ataku jest trochę lepiej, ale rewelacji nie ma. Mocnym punktem są rzuty rożne w ofensywie, ale tak samo jak są mocne w ataku, tak samo są słabą częścią gry obronnej. Lubinianie w rozegraniu grają szybko, długą piłką. Dużo w tych akcjach jest przypadku i pomocy ze strony rywali. A więc czy gra Zagłębia Lubin to futbol wielkiego chaosu? Tak, więcej w tym chaosu niż myśli taktycznej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze