Michniewicz wybrał. Poznaliśmy ostateczną kadrę na mundial 2022


Czesław Michniewicz dokonał ostatecznych wyborów na mistrzostwa świata 2022! Oto lista tych, którzy dostali od selekcjonera bilet do Kataru

10 listopada 2022 Michniewicz wybrał. Poznaliśmy ostateczną kadrę na mundial 2022

Dokładnie 29.03.2022 Polska zapewniła sobie udział na mistrzostwach świata, które startują już za niespełna dwa tygodnie. Decydujący o naszych losach mecz ze Szwedami był pierwszym oficjalnym spotkaniem Czesława Michniewicza w naszej reprezentacji. Od tamtego czasu dużo się pozmieniało. Kilku zawodników zaistniało, a niektórzy niestety zniknęli z radaru byłego trenera Legii Warszawa ze względu na kontuzje bądź gorszą formę. Kto jedzie na mundial w Katarze? Dziś dostaliśmy od selekcjonera ostateczną odpowiedź.


Udostępnij na Udostępnij na

Czesław Michniewicz przyzwyczaił nas do zaskakujących decyzji, więc takich też można było się spodziewać przy wyborze ostatecznej kadrze na Mundial. Nie zabrakło miejsca również dla stałych bywalców i absolutnych pewniaków. Ze wszystkich 47 nazwisk, które znalazły się w tej szerokiej kadrze, trener był zmuszony, aby wyselekcjonować 26. Oto lista piłkarzy, którzy lecą do Kataru na mistrzostwa świata…

Od lat ta sama „jedynka”

Wojciech Szczęsny

Co jak co, ale na pozycji bramkarza pewniak do gry w pierwszym składzie może być tylko jeden… Wojciech Szczęsny! Bramkarz Juventusu od lat jest ostoją naszej kadry, więc w tej kwestii pewne jest i było, iż nic się nie zmieni. Łukasza Fabiańskiego już w reprezentacji nie ma, więc główny konkurent wypadł z obiegu. W tej chwili to Szczęsny jest na szczycie hierarchii i nic tego nie powinno zmienić. Tym bardziej, że w końcu ustabilizował formę w piłce zarówno klubowej, jak i reprezentacyjnej.

O ile kiedyś można było mieć do niego zarzuty o pojedyncze błędy, o tyle w ostatnim czasie udowodnił swoją wartość. Jest powołanie i jest ono w pełni zasłużone. Zdrowy, dobrze dysponowany Wojtek Szczęsny to gwarancja czystych kont i wielu kluczowych interwencji.

Łukasz Skorupski

Pewniak do bycia zmiennikiem Wojciecha Szczęsnego na mundialu. Po erze rywalizacji na linii Szczęsny–Fabiański tego drugiego zastąpił jego imiennik – Łukasz Skorupski. Choć jedzie w pozycji przegranego w walce o pierwszy skład, w dotychczasowych meczach naszej kadry prezentował się niemal wzorowo. Mecz z Holandią to prawdziwa laurka dla jego niebagatelnych umiejętności. Historia pokazała, że miejsce nr 1 na bramce może się zwolnić. Oczywiście niczego złego Wojtkowi nie życząc, Skorupski musi zachować czujność. W każdej chwili musi być przygotowany, by wejść w buty starszego kolegi. Bramkarz Bolognii pokazał jednak, że nie musimy bać się o ewentualną zmianę. Będzie dobrze.

Bartłomiej Drągowski

Spekulacje na temat bramkarzy, a właściwie ich liczby, w ostatnim czasie spędzały sen kibiców. Wszystko spowodowane ostatnimi wypowiedziami Czesława Michniewicza, w których niejako sugerował, że weźmie czwórkę golkiperów, czym zajmie jedno dodatkowe miejsce dla zawodnika z pola. Ostatecznie selekcjoner reprezentacji Polski zdecydował się, że desygnuje na tę pozycję trzech piłkarzy. Bilet do Kataru dostali więc Wojciech Szczęsny, Łukasz Skorupski i… Bartłomiej Drągowski!

Rywalizacja o to miejsce toczyła się w głównej mierze pomiędzy nim a Kamilem Grabarą. Ostatecznie dostał szansę ten starszy. O ile rok temu mógłby mieć duży problem w kwestii powołania, o tyle w tym nie ma wątpliwości. Bartłomiej Drągowski zmienił klub na Spezię, w której gra regularnie, prezentując przy tym bardzo dobry poziom.

Za dużo niewiadomych w obronie

Kamil Glik

Obrońca Benevento Calcio był ostatnio niepodważalnym punktem naszej reprezentacji. Wojownikiem, bez którego nasza defensywa nie prezentowała jakiegokolwiek dopuszczalnego poziomu. Przecież Polacy nie tak dawno oburzali się decyzją Paula Sousy o odsunięciu go od polskiej reprezentacji. Dziś takie ustalenie zapewne nie budziłoby aż takich nasilonych emocji. A nawet gdyby, pewnie raczej pozytywne. Pierwszą niewiadomą w naszej defensywie jest bowiem postać Kamila Glika. Z pewnością 34-latek nie prezentuje tak wysokiego poziomu, jak w poprzednich latach.

Nie wolno jednak odmówić mu woli walki, wpływu na innych piłkarzy i doświadczenia, które może zaprocentować na turnieju. Tutaj rodzi się właśnie główny dylemat. Mamy w reprezentacji obrońców z mocnymi charakterami, jednak żaden z nich nie dorósł jeszcze do statusu byłego zawodnika AS Monaco czy Torino. Dopóki więc nikt nie dojrzeje, a Glik dalej będzie do dyspozycji, mimo wszystkich mankamentów zawodnik ten powinien być powoływany. Z takiego założenia wyszedł zapewne Czesław Michniewicz.

Jakub Kiwior

Zawodnik był absolutnym pewniakiem do wyjazdu na mistrzostwa świata. Ten 22-latek zalicza właśnie swój najlepszy sezon w karierze. Wszystko w jego życiu zmierza ku temu, aby przeniósł się w niedalekiej przyszłości do dużo lepszego klubu niż Spezia, w której wyrobił sobie w pół roku status gwiazdy i lidera linii defensywnej. Zresztą niedawno spekulowano o AS Roma czy AC Milan. W samej reprezentacji po przebiciu się do niej grał wszystkie spotkania od deski do deski i tu też nie można do niego mieć zbytnich zastrzeżeń. Emanuje pewnością siebie i jest jednym z pewniejszych punktów kadry Czesława Michniewicza.

Jan Bednarek

Czesław Michniewicz mówił na początku swojej pracy w reprezentacji Polski, że nie będzie powoływał zawodników, którzy nie grają regularnie w swoich klubach. W takiej sytuacji znalazł się w tym sezonie Jan Bednarek. Środkowy obrońca zaczynał kampanię 2022/2023 w Southampton, w którym zagrał w dwóch pierwszych kolejkach. Później jeszcze jedno spotkanie w Carabao Cup. Niestety na tym zaprzestał, gdyż w kolejnych meczach były już trener Southampton, Ralph Hasenhuttl, w pełni stracił do niego zaufanie. Tym bardziej, że sam piłkarz naciskał na zmianę pracodawcy. Doczekał się jej, ale nie otrzymał z pewnością tego, co chciał.

Na ławce siedzi do dzisiaj, a jeśli gra, nie prezentuje się najlepiej. W sumie jak cała Aston Villa, do której powędrował. Światełkiem w tunelu jest przyjście Unaia Emereego. To już jednak dobra rzecz na przyszłość. Przed nami mistrzostwa świata, a tu już pewniakiem nie będzie. Zresztą nigdy specjalnie nie był. Z Kamilem Glikiem potrafił przez chwilę tworzyć zgrany duet. Zawsze to on był jednak tą postacią drugoplanową, której często zdarzały się błędy i niedociągnięcia. Czy selekcjoner słusznie go powołał? Chyba jednak nie. Nie gra, w reprezentacji niczego specjalnego nigdy nie pokazał, a kilku lepszych kandydatów się nie dostało.

Mateusz Wieteska

Wielu pewnie powie, że jest to powołanie, ponieważ trener znał się wcześniej z zawodnikiem. Początkowe powołania Wieteski do kadry faktycznie nie były słuszne, stąd u wielu osób odzywa się automatycznie poczucie niesprawiedliwości. Ale czy prawidłowo? Dziś na pewno na grę w Katarze zasługuje jak mało kto. Mateusz Wieteska był obrońcą wyszydzanym przez kibiców. Całość zmieniła się jednak po przejściu do Ligue 1.

Teraz 25-latek gra w każdym meczu rewelacji ligi francuskiej. Poza pojedynczymi meczami na początku jego przygody w kraju aktualnych mistrzów świata do formy Mateusza nie ma żadnych zarzutów. Fakty są takie, że z obecną dyspozycją były gracz Legii Warszawa może myśleć nawet o pierwszym składzie w reprezentacji. Tym bardziej, jeżeli pod lupę weźmiemy temat wielu niewiadomych. Wieteska zasługuje na granie, i tyle w temacie. Formą przerasta większość defensorów z naszej kadry.

Artur Jędrzejczyk

Największe zaskoczenie w powołaniach? Na pewno. Czesław Michniewicz zdecydował się na środkowego obrońcę Legii Warszawa kosztem takiego Dawidowicza czy Bochniewicza. Czy to dobrze? Trudno powiedzieć. Na papierze jego nazwisko nie budzi szczególnego wrażenia. „Jędza” wraca po trzech latach do kadry. Dał się w niej poznać jako walczak i dość uniwersalny zawodnik. Czy dziś jest w stanie dać tyle samo jakości, co wtedy? Odpowiedź jest prosta i oczywista – nie.

Dynamika już nie ta, umiejętności mimo wszystko też zmalały. Bez wątpienia nie jest to ten sam zawodnik, który grał w podstawie naszej reprezentacji na pamiętnym Euro 2016. Dziś jest powoływany jako piłkarz raczej rezerwowy. Trudno wyobrazić sobie 35-latka w starciu z takim Lionelem Messim czy Hirvingiem Lozano. Były kapitan Legii Warszawa jest obecnie zawodnikiem gorszym o przynajmniej dwie bądź i nawet trzy półki względem przeszłości. Stanowi cenną wartość mentalną, jest ciekawą opcją „Atmosferovicia” czy ratunkiem w przypadku gorszych chwil „Biało-czerwonych”. Jednak nic poza tym. Taki wcześniej wspominany Bochniewicz jest lepszym piłkarzem, a nie pojechał.

Robert Gumny

Kolejny, który zaliczył pewnego rodzaju progres w tym zestawieniu. Robert Gumny, bo właśnie o nim mowa, jest zawodnikiem, bez którego ta linia obrony byłaby jakby niepełna. Wielu internautów narzeka na jego powołanie, ale robią to właściwie tylko ci, którzy nie widzieli ostatnich kilku miesięcy w karierze byłego zawodnika Lecha Poznań. Na tyle dobrze ukształtował swoją pozycję w Augsburgu, że gra w każdym meczu. I to bardzo dobrze.

O ile początkowo miał problemy, o tyle dzisiaj z czystym sumieniem można powiedzieć, że na wyjazd do Kataru zasłużył. Celowo został umieszczony w gronie obrońców, gdyż właśnie na środkowej obronie gra przez dużą część trwającego sezonu. Niedawno 24-latek został przeprofilowany przez trenera Augsburga na bardzo wszechstronnego zawodnika. Enrico Massen dał mu grać i na wahadle, i na środku defensywy. W obydwu przypadkach piłkarz spisywał się bez większych zarzutów.

Boki budzą mieszane odczucia

Matty Cash

Cały sezon rozpoczął się dla Matty’ego Casha niezbyt korzystnie. Można nawet powiedzieć, że jest to najgorszy czas zawodnika z angielskimi korzeniami, odkąd trafił do Aston Villi. Oczywiście jest to w dużej mierze spowodowane tym, że cała jego drużyna zawodziła. To natomiast nie jest żadne usprawiedliwienie. On na tle tej całej grupy się nie wyróżniał. Ostatni mecz z Manchesterem United był przebłyskiem nadziei na lepsze jutro, co cieszy.

Tu jednak przypadek podobny jak u Bednarka – choć na pewno całościowo sytuacja dużo lepsza. Prawy wahadłowy ma bowiem bezdyskusyjne miejsce w pierwszej jedenastce „The Villans”. Nieważne, czy trenerem jest Emery, czy wcześniej Gerrard. Matty Cash musi wrócić do stałej formy, bo z nią na dobrym poziomie jest wartością dodaną. Mimo słabszej dyspozycji dalej trudno wyobrazić sobie kogoś innego na prawej stronie wahadła. Jest najlepszy ze wszystkich na tej pozycji. Michniewicz nikogo mocniejszego w swojej talii nie posiada.

Nicola Zalewski

Nicola Zalewski to jeden z największych talentów polskiej piłki, a także Serie A. Pracuje razem z Jose Mourinho, który może potwierdzić tę tezę. Legendarny trener ma bowiem do Nicoli duże zaufanie. Nawet gdy ten nie zaczyna meczów od pierwszego składu, zawsze jest tym pierwszym do wejścia. Lewy wahadłowy jest opcją zdecydowanie bardziej ofensywną niż defensywną. Zalewski dużo lepiej czuje się w ataku, więc możemy spodziewać się jego gry w przypadku natrafienia na rywala z mocniejszą linią defensywy. Wszystko po to, aby ją przebić.

Już pokazywał, że w polskiej reprezentacji mimo młodego wieku i stosunkowo małego doświadczenia jest w stanie idealnie wpasować się w układankę Czesława Michniewicza, który jest jego wielkim zwolennikiem. W sumie trudno nie być. Kolejny po Zielińskim Polak, który ma włoskie geny piłkarskie, ale polskie serce. Będzie wielkim piłkarzem w przyszłości. O ile już nie jest. Cechują go dynamika, niebagatelna technika i umiejętność podawania niebanalnych piłek. Na mundialu powinien zacząć w podstawowym składzie.

Bartosz Bereszyński

Bartosz Bereszyński budzi skrajne emocje wśród polskich kibiców. Wahadłowy / prawy obrońca Sampdorii w zasadzie nie zagrał ani jednego dobrego meczu w tym sezonie. W reprezentacji na przestrzeni lat można takie policzyć właściwie na palcach jednej ręki. Fakty są jednak takie, że nie mamy alternatywy, a Bereszyński wcale nie jest taką złą opcją (jeżeli oczywiście będzie jedynie zmiennikiem Matty’ego Casha). Nie przez przypadek umieściliśmy go w zestawieniu wahadłowych.

Wiele bowiem było przymiarek „Beresia” na pozycję środkowego obrońcy. Począwszy od końcówki pracy Adama Nawałki, przez Brzęczka i Sousę, aż do dzisiaj. Bereszyński nie jest słabym piłkarzem. W końcu gra w Serie A od lat. Musi więc prezentować jakiś poziom. Środek obrony zdecydowanie nie jest mu jednak pisany. Grając tam, jest czułym punktem naszej kadry.

Kamil Grosicki

Czy to powołanie w ogóle ma jakiekolwiek podstawy? Jakieś ma. W końcu Kamil Grosicki wrócił do regularnej gry i nareszcie pokazuje poziom, do jakiego przyzwyczaił nas w poprzednich latach. „Turbo Grosik” nie jest jednak już tym samym piłkarzem, co w przeszłości. Wydaje się, że 34-latkowi na przestrzeni lat pewne atrybuty, które działały za jego najlepszych czasów, po prostu zniknęły.

Fakty są takie, że Kamil Grosicki zostaje w dużej mierze powołany za nazwisko i zasługę dla reprezentacji. Bo o ile Grosicki nie jest w słabej formie, o tyle nie ma wątpliwości, że znalazłoby się kilku w lepszej dyspozycji, którzy mogliby zająć jego miejsce. Choćby pominięty, ostatnio świetnie prezentujący się w Fortunie Dusseldorf Michał Karbownik. A tak mamy piłkarza, który pewnie nawet nie zagra. A jeżeli już, to zaliczy końcowe minuty w spotkaniu z Arabią Saudyjską – pewnie nic więcej. Wieku się nie oszuka.

Michał Skóraś

Tu już wątpliwości nie było. To byłby wręcz skandal, gdyby Czesław Michniewicz pominął Michała Skórasia w ostatecznych powołaniach. Lechita jest piłkarzem, który w naszej polskiej lidze przez ostatnie miesiące wyróżniał się chyba najbardziej. Mało powiedziane, że zrobił progres względem poprzedniego sezonu. On poleciał swoją formą o lata świetlne do przodu i się nie zatrzymuje. Kwestią czasu jest transfer do zagranicznego klubu jak w przypadku Jakuba Kamińskiego. Jaką rolę będzie odgrywał w kadrze Skóraś?

Tu na większą liczbę minut możemy już liczyć. Jest on na tyle błyskotliwym piłkarzem, że może wejść i zrobić robotę w trudniejszych momentach. Powiew świeżości po lewej stronie boiska zdecydowanie się przyda.

Przemysław Frankowski

Kolejny piłkarz „must have”, którego powołał Czesław Michniewicz. Przemysław Frankwski był objawieniem poprzedniego sezonu Ligue 1, a gra w dobrze prosperującym klubie ligi francuskiej na bardzo, ale to bardzo wysokim poziomie. Nie było w ogóle żadnych wątpliwości, że były zawodnik Chicago Fire dostanie bilet do Kataru. Mało mamy aż tak jakościowych zawodników na ten moment. Do tego jest także uniwersalny. Może zagrać na obydwu wahadłach, a jak trzeba, dobrze potrafi grać również w środku pomocy. Choć tu mamy urodzaj, alternatywa też jest ciekawa. Zawodnik orkiestra, który naszej kadrze, choćby jako nagły impuls, jest niezbędny.

Jakub Kamiński

Jakub Kamiński jest świetnym przykładem na to, że do reprezentacji da się dostać „last minute”. O ile miał bowiem dobre wejście do Wolfsburga, o tyle za nic nie potrafił wywalczyć pierwszego składu. W najważniejszych meczach po prostu zawodził. Grał poniżej oczekiwań, ale… coś się zmieniło. Ostatnio został bowiem etatowym zawodnikiem składu „Wilków” z Bundesligi. Gra w każdym meczu i wyróżnia się na tle kolegów z zespołu.

Został nawet nominowany do nagrody najlepszego młodego piłkarza ligi niemieckiej za grę w październiku. Bardzo udaną zresztą. Choć w reprezentacji ma niewielkie doświadczenie, naprawdę trzeba chłopakowi ufać. Emanuje od niego pewność siebie, którą może pokazać na mistrzostwach świata. Strzelił już nawet jednego gola przeciwko Walii. Oby się nie zatrzymywał i dał nam dużo radości. Przyszłość, ale również teraźniejszość reprezentacji!

Bogactwo i urodzaj w pomocy

Grzegorz Krychowiak

Znalezienie się tego zawodnika na początku listy pomocników jest dość ironiczne. Jest to spowodowane tym, że „Krycha” to postać, która najbardziej polaryzuje polskie społeczeństwo. Kiedyś Lewandowski, później Zielński, następnie Puchacz… Kibice zawsze znajdą kogoś, kogo chcą wyrzucić z kadry (czasem mniej słusznie, a czasem bardziej). Kolejną ofiarą takiego ataku publicznego jest Grzegorz Krychowiak, którego kariera to jedna wielka sinusoida. Był na szczycie, gdy grał w Sevilli, upadł na dłuższy czas po przenosinach do PSG, a swoje miejsce na ziemi znalazł w Lokomotivie Moskwa, który opuścił na rzecz Krasnodaru.

Po wybuchu wojny w Ukrainie przeniósł się do AEK Ateny, a latem do Al-Shabab. Grał, ale liga arabska ma obecnie przerwę. Przerwę ma również Krychowiak. Właściwie w przypadku 32-latka trudno skomplementować wiele występów w reprezentacji. Jest zawodnikiem zbyt wolnym na dzisiejsze realia futbolu. Przed brakiem powołań broni go jedynie doświadczenie i brak sensownej alternatywy.

Sebastian Szymański

Dla Sebastiana Szymańskiego ostatni rok kariery to pasmo zawirowań. Z jednej strony przebijał się w Rosji i stawał się jedną z gwiazd tamtejszej piłki, a z drugiej ciągle ciążyła na nim presja jak najszybszej zmiany klubu. Wszystko na szczęście ustatkowało się w życiu byłego zawodnika Legii Warszawa po przenosinach do Feyenoordu. Przeprowadzka była konieczna, a lepszego kierunku chyba nie mógł sobie wymarzyć.

Szymański w niedługim czasie został jedną z ważniejszych postaci w zespole. Holenderscy kibice go pokochali, a i polscy też właściwie mieli do tego powody. Mimo niezbyt korzystnego czasu za trenera Paula Sousy, w reprezentacji Polski trzymał poziom i stał się jej nieodzowną częścią. Aktualnie jest pewniakiem do gry w pierwszym składzie.

Piotr Zieliński

Piotr Zieliński to zawodnik, który ma najlepsze wejście w sezon spośród wszystkich polskich zawodników. Co do tego nie ma wątpliwości. Pomocnik urósł w klubie do statusu niezaprzeczalnej gwiazdy, a na dodatek poprawił swoje notowania w reprezentacji, gdzie w przeszłości był krytykowany. Dziś zbiera dobre recenzje. SSC Napoli jest rewelacją tych rozgrywek, a on jest częścią tego kolektywu.

Gra w każdym meczu, a cechuje go niebagatelna technika, dobre strzały… i wszystko, co najlepsze. Jest na dziś pomocnikiem w swojej specyfikacji najlepszym. Dobrze, że w końcu udowodnił niedowiarkom, że stać go również na pociągnięcie polskiej kadry. Jest jednym z wygranych ostatniego zgrupowania. To teraz 28-latek jest w najlepszej formie w karierze. Świetnie się składa, że przed mistrzostwami świata.

Krystian Bielik

Powołanie tego zawodnika musi cieszyć szczególnie. To znak, że u niego już jest dobrze. A to regułą w jego karierze nie było. Krystiana Bielika, jak mało kogo w naszej reprezentacji, w rozwoju zahamowały kontuzje. Na początku tego sezonu również nie grał z tego samego powodu. Im dalej w las, tym jednak stawał się coraz istotniejszą postacią w Birmingham City.

Obecnie gra w każdym meczu swojego zespołu i jest kluczowym zawodnikiem klubu ze środka Championship. Dla reprezentacji jest idealną opcją jako defensywny pomocnik bądź ciekawą alternatywą na obronę, gdyby w tej tercji zaczęło brakować zawodników w dobrej formie. Krystian Bielik nie miewa tak naprawdę gorszych meczów. Gdy jest zdrowy, jest jednym z najlepszych punktów drużyny z Birmingham. Podobnie może być na mundialu. Angielscy kibice już go pokochali – czas na Polaków. Zapowiada się, że tak właśnie się stanie.

Szymon Żurkowski

Szymon Żurkowski to zawodnik, o którym niejednokrotnie w pozytywnym kontekście wypowiadał się – i pewnie dalej będzie to robił – Czesław Michniewicz. Każdy ma swojego Mączyńskiego, czyli żołnierza, który po prostu jest w kadrze bez względu na formę. Na papierze to powołanie się broni. W końcu Szymon Żurkowski jest bardzo wartościowym i wszechstronnym zawodnikiem. Wątpliwości może budzić trwający sezon.

W Empoli wszystko było dobrze, ale po powrocie do Fiorentiny zawodnik nie gra w ogóle. A szkoda… Pewnie brak ogrania będzie wpływał na jego formę, co widoczne było już przy ostatnim powołaniu. Oby się poprawiło – w dobrej dyspozycji Żurkowski jest piłkarzem wznoszącym naszą kadrę. O to jednak nie możemy być w dzisiejszych okolicznościach spokojni.

Damian Szymański

Pewnie na pytanie o najpiękniejszą chwilę w swojej karierze po skończonej przygodzie z piłką Damian Szymański przytoczy mecz Polski z Anglią sprzed roku. Pomocnik AEK Ateny wszedł wówczas na 22 minuty i zadecydował o końcowym wyniku. Zdobył bramkę na 1:1 w ostatniej akcji spotkania. Poza tym jego przygoda w reprezentacji opierała się w głównej mierze na końcowych minutach, w których miał za zadanie bronić wyniku z wyżej notowanym rywalem. Z tej roli zresztą całkiem nieźle się wywiązywał, więc został powołany.

Kolejnym powodem jest zapewne fakt, iż Jacek Góralski wypadł z obiegu selekcjonera z powodu kontuzji. Zawodnikiem najbardziej zbliżonym do niego profilem jest Damian Szymański, który przy bronieniu korzystnego rezultatu jest raczej pewniakiem do wejścia. Kolejny zawodnik z gatunku tych użytecznych.

W napadzie zapowiada się akurat nie najgorzej

Robert Lewandowski

Tak jak w zestawieniu pomocników zaczęliśmy prześmiewczo Grzegorzem Krychowiakiem, tak tu już na poważnie startujemy od największej i najlepszej armaty reprezentacji Polski. Czesław Michniewicz lubi zaskoczyć, ale tu wybór musiał paść na Roberta Lewandowskiego. W tym sezonie 19 występów, 18 goli i 4 asysty. Choć ostatni czas jest dla kapitana reprezentacji Polski trudny ze względu na odpadnięcie z Ligi Mistrzów i czerwoną kartkę w meczu z Osasuną, liczby nie kłamią. Całościowo pobyt Polaka na Camp Nou jest bardzo udany. Przynajmniej pod kątem indywidualnym, a to nas kibiców obchodzi najbardziej. Niezbędna postać do osiągania sukcesów – oto on.

Arkadiusz Milik

Kariera Arkadiusza Milika to historia tragiczna, jednak mająca i te szczęśliwe momenty. Przed mundialem na szczęście wszystko jest dobrze. Arek jest w świetnej formie, mimo że Juventus nie zawsze mu w tym pomaga. Piłkarz spadł do Ligi Europy, zaliczył kilka słabszych występów, ale w sumie to pozytywnie wszystkich zaskoczył. Wydawało się, że będzie wiecznym zmiennikiem Dusana Vlahovicia, a jednak często gra u jego boku. Spisuje się momentami nawet lepiej od Serba.

W reprezentacji taka postać jest niezbędna. Zawodnik ten jest w dobrej formie, a na dodatek ma ogranie z Lewandowskim jak mało kto. Choć obaj są dziś kompletnie innymi graczami, każdy z pewnością ma w pamięci ich współpracę za kadencji Adama Nawałki. Liczymy po cichu na powtórkę z rozrywki.

Karol Świderski

Pewny był Lewandowski, pewny był Milik. Trójką musiał być więc Karol Świderski, który w tej chwili stał się już stałym członkiem naszej reprezentacji. Nawet nie tylko ze względu na występy w MLS. Ale również za nie. Napastnik Charlotte jest bardzo chwalony w Stanach Zjednoczonych. Jedzie jednak głównie za sprawą genialnej formy w samej reprezentacji Polski. Nie jest to zawodnik, który gra każdy mecz przez 90 minut. Mało tego – w większości spotkań wchodzi z ławki, aby ratować wynik.

To mu się jednak jakimś cudem udaje. Ma tylko trzy bramki mniej od takiego Krzysztofa Piątka, który w reprezentacji rozegrał prawie dwa razy więcej minut. W sumie napastnik Charlotte zagrał łącznie dokładnie 746 minut, w których udało mu się zainkasować aż 8 trafień. Idealny dżoker nie ist…

Krzysztof Piątek

Główne dywagacje, jeżeli chodzi o dodatkowego napastnika, toczyły się pomiędzy Krzysztofem Piątkiem a Dawidem Kownackim, który ostatnio wrócił do formy. Piątek zaś jest cieniem samego siebie i najlepszy czas ma już zdecydowanie za sobą. W Salernitanie wcale się nie odbudował. Gra regularnie i to jest progres względem pobytu w Hercie Berlin. Grać a grać dobrze to jednak różnica. Trzy bramki w dziesięciu meczach to nie liczby godne pierwszego składu reprezentacji. Z powołanych jest na ten moment zdecydowanie najdalej składu. Brak mu wyróżniających się cech czy też optymalizacji formy. Nie zaliczy wielu minut na mundialu – o ile w ogóle będzie miał jakieś szanse.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze