Michał Pazdan został szefem defensywy Jagiellonii


Obrońca „Żółto-czerwonych” prezentuje wysoki poziom po powrocie do ligi

13 grudnia 2021 Michał Pazdan został szefem defensywy Jagiellonii
Michal Kosc / PressFocus

Michał Pazdan po średnio udanych tureckich wojażach wrócił do miejsca, z którego ruszył na podbój Europy. To właśnie w Jagiellonii były reprezentant Polski rozwinął się tyle, żeby zagrać w pucharach, a także w reprezentacji. Po powrocie do ekstraklasy Pazdan w końcu wrócił na swój solidny poziom.


Udostępnij na Udostępnij na

Z Lechią Gdańsk Jagiellonia rozegrała swój jeden z lepszych meczów w tej rundzie. Białostoczanie swoim wyrafinowaniem wypunktowali Lechię i zdobyli trzy punkty. Kluczową postacią klubu z Białegostoku był w tym meczu właśnie Pazdan. Można było odnieść wrażenie, że obrońca Jagiellonii był w każdym miejscu, z którego mogło nadejść zagrożenie dla bramki gości.

Michał Pazdan brakującym elementem

Powrót do Jagiellonii miał być swojego rodzaju nowym otwarciem. Zarówno dla klubu, jak i dla samego Michała Pazdana. Na Podlasiu marzą o powrocie do ligowej czołówki. O ile strefę medalową traktuje się tam mimo wszystko jako marzenie na ten moment nieosiągalne, to powrót do pierwszej ósemki jest dla „Jagi” koniecznością. Wracający z Turcji Pazdan miał zostać brakującym elementem dziurawej jak dotąd defensywy.

Od początku sezonu Pazdan opuścił zaledwie cztery mecze PKO BP Ekstraklasy na osiemnaście rozegranych. Znamienne jest, że żadnego z tych czterech meczów Jagiellonia nie wygrała. W żadnym też „Żółto-czerwoni” nie zachowali czystego konta. Mecz z Lechią Gdańsk był popisem umiejętności byłego obrońcy Górnika Zabrze czy Legii Warszawa. Można powiedzieć, że to właśnie dzięki Pazdanowi „Jaga” wywiozła z Gdańska komplet punktów.

Zawodnik Jagiellonii był w każdym sektorze boiska, w którym mogło powstać ewentualne zagrożenie ze strony Lechii Gdańsk. Pazdan wygrał sześć z siedmiu pojedynków, skutecznie neutralizując poczynania rywali. Dodatkowo obrońca Jagiellonii zaliczył dziesięć odbiorów i zablokował jeden strzał. Celność podań Pazdana wynosiła w tym meczu 89% i był to jeden z najwyższych wyników w całym zespole Jagiellonii.

Pragmatyzm triumfował w Gdańsku

Na pomeczowej konferencji prasowej trener Jagiellonii Ireneusz Mamrot również zwracał uwagę na bardzo dobry występ defensywy swojej drużyny. – Dokonaliśmy sporego wyczynu, w Gdańsku nikomu nie jest łatwo wygrać. Lechia przegrała u siebie po raz pierwszy w tym sezonie. W moim zespole dobrze funkcjonowały przede wszystkim dwie rzeczy – organizacja gry w defensywie oraz determinacja, która była na wysokim poziomie.

Nie sposób się z trenerem Mamrotem nie zgodzić. „Jaga” wyszła na murawę Polsat Plus Areny zdeterminowana i skupiona na jednym celu, jakim było zgarnięcie trzech punktów. Jagiellonia była przy tym zespołem pragmatycznym. Potrafiła wykorzystać swoje nieliczne sytuacje. W trudnych momentach, mówiąc potocznie, zabijała mecz, nie pozwalając Lechii na rozwinięcie skrzydeł.

Szkoleniowiec drużyny gospodarzy Tomasz Kaczmarek miał uzasadnione pretensje do swoich piłkarzy. – Dziś wyglądaliśmy jak przeciętny zespół, wszystko robiliśmy zbyt wolno, bez determinacji. Brakowało nam wiary i przekonania w to, że możemy wygrać. Mimo to nie powinniśmy przegrać. Tracimy zbyt proste bramki. Istotnie, obu straconych goli można było uniknąć. Jagiellonia pokazała jednak, że w najważniejszych momentach spotkania potrafi zachować zimną krew.

Na co stać „Jagę”?

Zwycięstwo w Gdańsku tchnęło w Jagiellonię nową energię. Zespół z Białegostoku zobaczył, że jest w stanie nie tylko rywalizować, lecz także wygrywać z drużynami z czołówki. – Już nie pierwszy rok śledzimy ligę i wiadomo, że poziom jest wyrównany, każdy może wygrać z każdym, zarówno w domu, jak i na wyjeździe. Wiemy, jaka jest ekstraklasa, nigdy do końca nie wiadomo, kto jest faworytem – mówił kapitan Jagiellonii Taras Romanczuk.

Potencjał piłkarski na Podlasiu jest z pewnością większy, niż wskazuje na to obecna pozycja Jagiellonii w tabeli ekstraklasy. Niewątpliwie dużą stratą dla Jagiellonii jest kontuzja Jesusa Imaza. Zastępujący go podczas meczu w Gdańsku Bartosz Bida pokazał jednak, że również może być wartością dodaną dla ofensywy Jagiellonii. Strzelony przez niego gol ustalający wynik meczu do złudzenia przypominał bramkę Ljuboi. Na tego typu urody trafienie czekaliśmy na polskich boiskach dziewięć lat.

Jagiellonia uwierzyła, że jest w stanie zdobyć punkty na każdym terenie. Mimo że runda jesienna już się kończy, to dobre wyniki w końcówce z pewnością będą zarówno dla piłkarzy, jak i dla sztabu Jagiellonii odpowiednią motywacją do solidnego przepracowania zimowego okresu przygotowawczego. Potwierdza to pomeczowa wypowiedź Romanczuka: – Mentalnie bardziej byliśmy dzisiaj zespołem. Widać było, że każdy za każdego zasuwa na boisko. Kiedy jeden zostawał z przodu, inny za niego wracał. Ogromne gratulacje dla sztabu za to, że poskładał nasz zespół po tych dwóch porażkach.

Grająca na tak wysokim poziomie determinacji i zaangażowania Jagiellonia jest w stanie nadrobić swoje ewentualne braki piłkarskie. Nie jest to jeszcze zespół na poziomie tego z pierwszej kadencji Ireneusza Mamrota, ale widać, że pod wodzą tego trenera „Jaga” notuje postępy. – Gratulacje także dla chłopaków za to, że zostawili sporo zdrowia na boisku. Weszliśmy dobrze w mecz, nie baliśmy się grać, jak to wyglądało w Warszawie czy przed tygodniem. Tak powinniśmy wchodzić w mecz, grać agresywnie i nie bać się. Wtedy będzie nam zdecydowanie łatwiej – zakończył Romanczuk.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze