Udała się rehabilitacja za porażkę z Lechem piłkarzom Wisły Kraków. W Sosnowcu „Biała Gwiazda” wygrała z Piastem Gliwice 2:1.
– Niezależne od porażki Wisły w Poznaniu, oni są wciąż tak samo groźni. Ten, kto oglądał tamten mecz, wie, że wynik mógł być różny. Wisła jest bardzo silna, to mistrzowie kraju, oczywiście teraz też walczą o tytuł, więc będzie ciężko. Krakowianie na pewno są podrażnieni porażką z Wronek, więc będą chcieli się zrehabilitować – powiedział przed meczem trener Piasta, Dariusz Fornalak.
– Miniony tydzień pozwolił nam na dojście do równowagi po meczu z Lechem. Mieliśmy także możliwość na poprawę kilku elementów gry, które zawiodły we Wronkach. Przede wszystkim poprawiliśmy organizację gry, bo w meczu z Lechem było za dużo chaosu w pewnych momentach. Dziś chcemy zagrać tak, by kontrolować mecz od początku do końca – stwierdził w wywiadzie przedmeczowym, Maciej Skorża.
O pierwszej połowie meczu można napisać chyba tylko tyle, że poza akcjami Wisły nie działo się w niej nic ciekawego. W szóstej minucie dobrą akcję przeprowadził Łobodziński, podał do Maleckiego, który stracił piłkę, ale dopadł do niej Brożek i płaskim strzałem po ziemi zmusił bramkarza Piasta do interwencji. W 13. minucie Piotr Brożek kapitalnym podaniem obsłużył Małeckiego. Młody napastnik Wisły wpadł w pole karne, ale jego podanie dobrze przeciął w ostatniej chwili jeden z obrońców gości. W 22. minucie doskonałym 40-metrowym podaniem popisał się Głowacki. Piłkę przejął Paweł Brożek i popędził w kierunku bramki Piasta, ale jego strzał z szesnastu metrów był niecelny. Jednak już chwilę później napastnik „Białej Gwiazdy”mógł cieszyć się ze zdobytego gola. Bardzo dobrym podaniem na wolne pole wypuścił go Patryk Małecki, Brożek przyjął piłkę w polu karnym, popatrzył jak ustawiony jest bramkarz mocnym strzałem pokonał golkipera Piasta. Po stracie gola Piast zdecydowanie stracił wiarę w możliwość odniesienia korzystnego rezultatu. „Piastunki” dały się zepchnąć do głębokiej defensywy i zupełnie nie miały pomysłu na choćby zbliżenie się do bramki strzeżonej przez Cebanu. Na osiem minut przed końcem pierwszej połowy w doskonałej sytuacji znalazł się po podaniu Jirsaka Małecki, ale strzelił minimalnie obok bramki. Pierwsza połowa to zdecydowana przewaga Wisły i brak pomysłu na grę ze strony Piasta. Na uwagę zwracał dobry występ Wojciecha Łobodzińskiego, który wiele razy dobrze wrzucił piłkę w pole karne. Pomocnik Wisły kilka razy również popisał się udanymi zwodami.
W drugiej części spotkania dużo lepiej prezentował się Piast. Goście poprawili grę defensywną, a ataki również wyglądały lepiej. Dobra gra przełożyła się na strzelona bramkę. W 54. minucie bardzo dobrym podaniem popisał się Olszar, a piłkę przejął Biskup, który w sytuacji sam na sam pokonał z łatwością Cebanu. W 63. minucie rzutu karnego domagali się gracze Wisły, ale sędzia ani myślał podyktować jedenastki po rzekomym faulu Wilczka na Diazie. Cztery minuty później ładnym zagraniem z przewrotki popisał się wspomniany Diaz. Do piłki na siódmym metrze od bramki Kwapisza doszedł Małecki, ale fatalnie przestrzelił. W 75. minucie ten sam zawodnik wykonywał rzut rożny. Po dobrej wrzutce do piłki dopadł Marcelo i z pierwszej piłki uderzył nie do obrony i było 2:1 dla Wisły. Chwilę później strzał Ćwieląga obronił Kwapisz. W 87. minucie ponownie celu chybił Małecki, który strzelił wysoko nad bramką z piętnastu metrów. Do końca meczu wynik już się nie zmienił i Wisła, nie bez problemów, pokonała Piasta Gliwice 2:1.
– Bramka dla Piasta nas podrażniła. Z przebiegu meczu można powiedzieć, że ten gol im się nie należał, bo mieli bardzo mało dobrych sytuacji do strzelenia bramki. My powinniśmy załatwić wszystko w pierwszej połowie wykorzystując lepiej swoje okazje – powiedział chwilę po meczu Wojciech Łobodziński.
Komentarz: Wisła zagrała dobry mecz. Przeprowadziła kilka naprawdę dobrych akcji, ale była nieskuteczna. Szczególnie zganiłbym tutaj Patryka Maleckiego, który zdecydowanie powinien kończyć ten mecz z golem na koncie. Dobry występ Łobodzińskiego. Szkoda, że zmienił go Ćwieląg, bo gra Wisły na prawej stronie na pewno nie była już tak skuteczna i ofensywna, jak wcześniej. Krakowianie powinni popracować chyba nad koncentracją, bo gdyby drugą połowę rozpoczęli w należytym skupieniu i odpowiednio skoncentrowani, to Piast gola pewnie by nie zdobył. Tak czy inaczej, rehabilitacja za mecz z Lechem Wiśle się udała.
Ludzie złoci. Tak trudno zapamiętać, że Piotr z Wisły
Kraków to ĆWIELONG a nie ĆWIELĄG? Kto jak kto, ale
dziennikarze powinni o tym wiedzieć!