Oczy szczypały, mięśnie bolały, zęby zgrzytały. Reprezentacja Polski pokonała Wyspy Owcze 2:0 po dwóch trafieniach Roberta Lewandowskiego, lecz można odnieść wrażenie, że styl, w jakim tego dokonała, tylko pogorszył nastroje kibiców. Przeokrutne męczarnie z półamatorską drużyną nie przystoją zespołowi, który dziesięć miesięcy wcześniej wychodził z grupy mistrzostw świata. Najważniejsze w obecnej sytuacji są jednak trzy punkty i zbliżenie się do Czech oraz Albanii. Polska naturalnie wciąż jest w grze o bezpośredni awans na Euro 2024.
Mimo zwycięstwa, na reprezentację spadła lawina krytyki. Jest to uzasadnione, ponieważ przez większość spotkania „Biało-Czerwoni” walili głową w mur, próbując bez większego ładu i składu sforsować dzielnie broniących się Farerów.
Pierwsza połowa do zapomnienia. Polska bezradna
W ostatnim czasie poziom sportowy reprezentacji Polski stał się tematem drugorzędnym (chociaż klęska w Kiszyniowie to oczywiście był i wciąż jest palący temat). Wszystko za sprawą wywiadu Roberta Lewandowskiego, który zabrał głos w takich sprawach jak premia, wtopy Polskiego Związku Piłki Nożnej czy brak charakteru w drużynie. Gdy jednak wybrzmiał na Stadionie Narodowym pierwszy gwizdek sędziego, szybko opadło wrażenie, że polscy zawodnicy będą chcieli zmazać z pamięci kibica wszystkie te wydarzenia.
Oczywiście, podopieczni Fernando Santosa mieli optyczną przewagę (w okolicach 10. minuty mieli posiadanie piłki na poziomie 74%), lecz nie wynikało z tego żadne zagrożenie pod bramką Mattiasa Lamhaugena. Wartym odnotowania jest fakt, że pierwszy celny strzał zaliczyli goście w okolicach 18. minuty.
Dopiero kilka minut po tym wydarzeniu rozkręciła się Polska. Celną główką popisał się Arkadiusz Milik, kilka minut później Piotr Zieliński. Były to jednak strzały, które nie wymagały jakiegokolwiek wysiłku ze strony bramkarza Wysp Owczych. W międzyczasie Robert Lewandowski w jednej sytuacji próbował w polu karnym opanować piłkę i został przy tym trącony przez golkipera gości. Nie było mowy jednak o rzucie karnym.
Pierwsza połowa zakończyła się więc bezbramkowym remisem, w której sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Przykrym odzwierciedleniem takiego stanu rzeczy była postawa Grzegorza Krychowiaka, który wyglądał na tle tak słabego rywala koszmarnie. Szybko i bezmyślnie zarobiona żółta kartka, bardzo niecelne zagrania do przodu i niewielka pożyteczność w defensywie. Symbolem jego postawy jest sytuacja z 45. minuty. Nabił on wówczas piłką samego siebie przy próbie zagrania w pole karne rywala.
Krychowiak. On to zrobił🤯
— wroclawskiejedzenie (@PGladczak) September 7, 2023
Spróbujcie na luzie dokonać czegoś podobnego.#POLFAR pic.twitter.com/KTTML18Yyr
Robert Lewandowski zapewnił trzy punkty, lecz nie oczarował
Po przerwie obraz gry nie uległ mocnej zmianie, bo i ulec nie mógł. Widać było po reprezentantach Wysp Owczych, że mają coraz mniej sił. Zostawiali na boisku dużo wolnej przestrzeni, bronili się coraz bardziej rozpaczliwie. Parokrotnie kładli się na ziemię z powodu skurczu bądź innego bólu. Wartym odnotowania był fakt wejścia na boiska Pawła Wszołka w miejsce Michała Skórasia. Dziwną taktykę obrał tym samym na ten mecz Fernando Santos. W pierwszym składzie wyszedł Krychowiak, który miał być w tej kadrze już skreślony. Jako pierwszy zmiennik na boisku z kolei pojawił się dowołany w ostatniej chwili Wszołek, o którym selekcjoner wypowiedział się, że jest prawym obrońcą, więc go nie potrzebuje.
Po zmianie stron w reprezentantach Polski widać było większą determinację do objęcia prowadzenia. W 51. minucie Piotr Zieliński zagrał z rzutu rożnego na głowę Lewandowskiego, który mocnym strzałem głową mógł w końcu rozwiązać worek z bramkami. Piłka jednak odbiła się od poprzeczki.
W 65. minucie cały Stadion Narodowy oraz widzowie przed telewizorami byli przez kilka sekund przekonani, że padnie bramka. Lewandowski otrzymał bowiem podanie, które sprawiło, że w środkowej strefie boiska był przed nim tylko bramkarz. Rajd w stronę bramki skończył się jednak tym, że został on dogoniony przez pozostałych zawodników Wysp Owczych. Kapitan ostatecznie nie oddał w tej sytuacji nawet strzału.
Pięć minut później jednak męczarnie się skończyły. Ręką w polu karnym zagrał po odegraniu Piotra Zielińskiego Odmar Færø i arbiter musiał odgwizdać w tej sytuacji „jedenastkę”. Na dwa tempa, w swoim stylu, ale zawodnik Barcelony w końcu mógł cieszyć się z trafienia. Tym bardziej, jeśli przypomni się statystykę, że czekał on na gola na Stadionie Narodowym aż około dziesięć godzin. Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia.
Wynik spotkania został ustalony w 83. minucie. Świderski odegrał do „Lewego”, ten zatrzymał się i ułożył sobie piłkę, po czym technicznym strzałem pokonał Lamhaugena. Prawdopodobnie bramka ta nie padłaby, gdyby naprzeciwko kapitana stanęli obrońcy o wyższej klasie piłkarskiej, lecz nie jest to istotne. Ważne jest to, że Polska wygrała. W męczarniach ze słabym rywalem, ale wygrała.
Robert Lewandowski w reprezentacji Polski:
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) September 7, 2023
✅ 143 mecze,
✅ 81 goli.
__________#POLFRO 2:0 🇵🇱🇫🇴 pic.twitter.com/pYczrjts1a
Polska przed meczem o wszystko?
Mimo tego, ciężko być optymistą przed starciem w Albanii. Wszyscy z pewnością pamiętamy starcie w Tiranie w 2021 roku, kiedy selekcjonerem był jeszcze Paulo Sousa. Polska wygrała wówczas 1:0, lecz spotkanie to było niezwykle trudne, nie tylko ze względu na albańskich piłkarzy, ale i kibiców. Nie ma wątpliwości, że w niedzielę będzie podobnie.
Zwłaszcza, że Albania wciąż realnie liczy się w walce o bezpośredni awans na mistrzostwa Europy. Kiedy my mierzyliśmy się z Wyspami Owczymi, podopieczni Sylvinho zremisowali w Pradze z Czechami 1:1. Jest to dla nas dobry wynik, lecz pokazuje on, jak solidną ekipą są Czerwono-Czarni.
Remis naszych sąsiadów z Albanią sprawia, że na prowadzeniu w grupie E są właśnie Czesi z dorobkiem ośmiu punków. Za nimi plasują się Albańczycy, którzy uzbierali punkt mniej. Zwycięstwo nad Wyspami Owczymi oraz fakt, że Mołdawia pauzowała pozwoliło nam awansować na trzecią lokatę z sześcioma punktami na koncie. Ta sytuacja pokazuje, jak ważny mecz czeka nas w niedzielę.