Schalke pokonało kryzys. Tak możemy chyba już powiedzieć, bo po pięciu kolejnych porażkach ligowych w trzech następnych odniosło dwa zwycięstwa i remis. Dziś ofiarą Schalke zostało Mainz, które przegrało na wyjeździe aż 0:3. Nie będziemy analizować tego spotkania minuta po minucie, ale skupimy się trochę na jednej postaci, która dziś udowodniła, że jej forma rośnie, a ona sama nie zapomniała, jak gra się w piłkę. Przed Wami – Max Meyer.
Dla urodzonego w Oberhausen pomocnika Mainz jest przeciwnikiem na swój sposób wyjątkowym. Właśnie w spotkaniu z tym rywalem w lutym 2013 roku debiutował w Bundeslidze. Jego związek z ligą niemiecką rozkwitł już od pierwszego spotkania, ponieważ w debiucie zaliczył asystę przy bramce Michela Bastosa, która dała remis. To było ponad trzy lata temu, a dowodem na to, że to kawał czasu, są składy i osoby pracujące wówczas w obu klubach. W Mainz na ławce siedział Thomas Tuchel, w obronie grał m.in. znany z polskich boisk Junior Diaz, za środek pomocy odpowiadał obecny gracz Bayeru, Julian Baumgartlinger, a za strzelanie bramek – Adam Szalai. W Schalke z kolei grali wtedy jeszcze m.in. Fuchs, Matip, Farfan, Draxler czy Raffael.
Dla Maxa Meyera Mainz jest przeciwnikiem na swój sposób wyjątkowym. Właśnie w spotkaniu z tym rywalem w lutym 2013 roku debiutował w Bundeslidze.
W niedzielę Max Meyer został jednym z bohaterów meczu, choć jeszcze kilka tygodni temu przeżywał chyba najgorszy okres za czasów gry w seniorskiej piłce. Grał mało, a jak już grał, w niczym nie przypominał tego człowieka, którym fani Bundesligi wielokrotnie się zachwycali i którego (zresztą bardzo słusznie) uważali za jeden z największych talentów w futbolu niemieckim. Jedynym pozytywem były dwa mecze w reprezentacji Niemiec i debiutancki gol z Finlandią (spotkanie pożegnalne Bastiana Schweinsteigera z zespołem narodowym).
Nadzieją na lepsze jutro było czwartkowe spotkanie z Krasnodarem, w którym Max Meyer zagrał dobrze. W potyczce z moguncjanami udowodnił, że nie był to jakiś nadzwyczajny i tylko jednorazowy wyskok formy. Jak już wcześniej napisaliśmy, został jednym z głównych aktorów widowiska, które skończyło się dla Schalke bardzo pomyślnie. Zdobył bramkę (swoją pierwszą przeciwko Mainz), ale miał w sobie też ogromne pokłady ambicji i był bardzo głodny gry. Raz za razem pojedynkował się z rywalami, pokazywał się do gry, pojawiał się w wolnych strefach boiska. Nie zapominał także o pracy w defensywie i dziś potrafił także przerywać akcje zespołu z Moguncji na swojej połowie.
https://www.youtube.com/watch?v=Okcg1wTtwr0
Max Meyer wtopił się dziś w tło kolegów, którzy w końcu zagrali tak, jak oczekują tego od nich kibice. Schalke było dziś ambitne, waleczne, poukładane, dobrze grające taktycznie i potrafiące o sekundę wcześniej rozczytywać zamiary rywala. Rokuje to dobrze na kolejne tygodnie i jesteśmy przekonani, że jeżeli Max Meyer ciągle będzie grał z taką magią, dobre wyniki uczestnika Ligi Europy się utrzymają, a miejsce w tabeli ligowej będzie coraz wyższe.