Rozwód Mauricio Pochettino z Tottenhamem Hotspur coraz bliżej


Koniec związku Mauricio Pochettino z Tottenhamem Hotspur zbliża się wielkimi krokami? Słowo rozwód jeszcze nie padło, ale miłości od dawna już nie ma

8 października 2019 Rozwód Mauricio Pochettino z Tottenhamem Hotspur coraz bliżej
/www.rte.ie/

Objęcie posady menedżera Tottenhamu Hotspur przez Mauricio Pochettino okazało się dla „Spurs” olbrzymim skokiem jakościowym. Zespół z północnego Londynu na dobre zagościli w czołówce Premier League, budując także solidną pozycję w Europie. Mimo olbrzymiego progresu przez lata podopiecznym Argentyńczyka nie udało się sięgnąć po trofea. Brak sukcesów negatywnie podziałał na relację menedżera z właścicielem klubu. Rozwód wisi w powietrzu, a separacja jest widoczna gołym okiem.


Udostępnij na Udostępnij na

Nieoczekiwanie w pierwszej połowie poprzedniego sezonu skazywany na pożarcie przez brak transferów Tottenham Hotspur realnie walczył o mistrzostwo Anglii. Klub, który przed rozpoczęciem kampanii zszokował brakiem jakichkolwiek wzmocnień, od Liverpoolu i Manchesteru City dzielił dystans zaledwie paru punktów. Podopieczni Mauricio Pochettino prezentowali futbol ładny dla oka i skuteczny. Tym samym, broniąc deklaracji argentyńskiego menedżera, że brak transferów był wspólną i słuszną decyzją. Mimo że w grudniu szansa na tytuł wydawała się jak najbardziej realna, to Mauricio Pochettino tonował optymistyczne nastroje.

–Nadal uważam, że Liverpool i Manchester City są prawdziwymi pretendentami [do tytułu] i faworytami. Dopiero potem jesteśmy my, Chelsea, Arsenal, Manchester United. Wciąż jestem daleki od stwierdzenia, że jesteśmy prawdziwymi pretendentami. W futbolu chodzi oczywiście o konsekwencje. Jeśli będziemy grać tak jak graliśmy dziś wieczorem, myślę że tak, może będziemy walczyć o tytuł do końca kwietnia, ale to i tak długo – powiedział pod koniec grudnia po wygranym meczu z Evertonem w rozmowie z BBC Mauricio Pochettino.

Mauricio Pochettino nadrabia(ł) miną

W dalszej części sezonu Tottenham Hotspur nie prezentował jednak równie wysokiej dyspozycji, co w meczu z „The Toffees”. Do zakończenia pościgu za Liverpoolem i Manchesterem City doszło znacznie wcześniej niż przewidywał argentyński menedżer. Na przełomie stycznia i lutego po serii czterech zwycięstw zespół Mauricio Pochettino ewidentnie zaczął odczuwać kadrowe problemy. Brak jakościowych zmienników i zmęczenie walką na dwóch frontach, w Premier League i w Lidze Mistrzów, zaowocowały potężnym kryzysem. Seria niezadowalających rezultatów w angielskiej ekstraklasie sprawiła, że zamiast toczyć batalię o tytuł, „Spurs” zaczęli obawiać się o miejsce w czołowej czwórce tabeli.

Wypowiedzi argentyńskiego menedżera broniące decyzji o braku letnich wzmocnień okazały się ostatecznie robieniem dobrej miny do złej gry. Ubarwianiem rzeczywistości, która dla Tottenhamu Hotspur okazała się bardzo szara. W decydującym momencie ligowej kampanii „Spurs” zabrakło dwóch, trzech nowych klasowych zawodników. Graczy, którzy być może przeważyliby o sukcesie Tottenhamu Hotspur w walce o trofea, a na pewno pomogli. Zamiast nowych piłkarzy o wielkiej jakości Mauricio Pochettino był zmuszony do stawiania na zdolną młodzież. Łatanie braków w zespole nastolatkami początkowo przynosiło nadspodziewanie pozytywne efekty, lecz tylko na krótką metę. Mimo że argentyński menedżer publicznie nie narzekał na stan posiadania, to w porównaniu do Pepa Guardioli czy Jürgena Kloppa dysponował znacznie słabszą i mniej doświadczoną kadrą, co brutalnie zweryfikowała angielska ekstraklasa.

Wszelkie problemy i beznadziejne wyniki „Spurs” w Premier League skutecznie jednak zakryły, przynajmniej w mediach, dokonania Tottenhamu Hotspur w Lidze Mistrzów. Zespół Mauricio Pochettino sensacyjnie i w dramatycznych okolicznościach dotarł do finału rozgrywek, w którym uległ Liverpoolowi. Porażka w decydującym spotkaniu zakończyła europejską przygodę Tottenhamu Hotspur i pewną erę. Projekt argentyńskiego szkoleniowca dotarł do ściany, co tylko potwierdzają wydarzenia obecnej kampanii.

Menedżer, który stał się trenerem

Po dotarciu do finału Ligi Mistrzów niektórzy gracze Tottenham Hotspur wzbudzili zainteresowanie czołowych klubów Europy. Coraz częściej w brytyjskich mediach spekulowano o możliwym odejściu lidera drugiej linii, Christiana Eriksena. Duńczyk nie zamierzał podpisać nowej umowy z Tottenhamem Hotspur, jasno deklarując chęć opuszczenia północnego Londynu. Nad przyszłością na Tottenham Hotspur Stadium zastanawiać się miały także pozostałe gwiazdy. Jednak mimo licznych spekulacji „Spurs” zdołali utrzymać kadrę z poprzedniego sezonu, a nawet przeprowadzić rekordowy transfer. Zakup Tanguya Ndombele nie był jednak pomysłem Mauricio Pochettino, co publicznie potwierdził argentyński menedżer.

– Nie jestem odpowiedzialny i nic nie wiem o sytuacji moich graczy. Trenuję ich tylko i staram się uzyskać od nich to, co najlepsze. Sprzedawanie, kupowanie zawodników, podpisywanie kontraktów, niepodpisywanie kontraktów – myślę, że to nie leży w moich kompetencjach, lecz w rękach klubu i [prezesa] Daniela Levy’ego. Klub musi zmienić mój tytuł. Oczywiście to ja decyduję o taktyce, ale w innych obszarach nic nie wiem. Na dzisiaj czuję się trenerem – zadeklarował po przedsezonowym spotkaniu przeciwko Realowi Madryt Mauricio Pochettino.

Tarcia na linii Daniel Levy – Mauricio Pochettino zaczęły być coraz bardziej widoczne. Odsunięcie od kwestii transferów okazało się kroplą, która przelała czarę goryczy. Argentyński (już tylko) szkoleniowiec coraz częściej zaczął publicznie okazywać niezadowolenie. Podupadłą atmosferę na Tottenham Hotspur Stadium pogorszył jeszcze bardziej słaby start sezonu w wykonaniu „Spurs”. Kolejne kompromitujące rezultaty sprawiły, że tarcia pojawiły się również między zawodnikami a szkoleniowcem, którzy według brytyjskich mediów mieli zarzucać Mauricio Pochettino reżim. Ponadto coraz częściej czołowi gracze Tottenhamu Hotspur domagają się podwyżki zarobków, na co nieprzychylnym okiem patrzy Daniel Levy.

Tak beznadziejna atmosfera w klubie z północnego Londynu nie sprzyja wyjściu z kryzysu, który trwa nadal. W dwudziestu ostatnich ligowych spotkaniach Tottenham Hotspur zgromadził zaledwie dwadzieścia dwa punkty. Dorobek „Spurs” szokuje, ale też pokazuje, iż w północnym Londynie dotychczasowa era dobiegła końca.

***

Posada Mauricio Pochettino wisi na cienki włosku, lecz nie smuci to raczej szkoleniowca. Zwolnienie umożliwiłoby Argentyńczykowi objęcie zespołu, w którym decydowałby o transferach. Klubu, w którym nie musiałby nadrabiać miną w obliczu dziwnych decyzji władz. Dlatego na rozstaniu obu stron najbardziej stratny będzie jednak Tottenham Hotspur. Mimo tarć wewnątrz zespołu po potencjalnym odejściu szkoleniowca, w ślad za Argentyńczykiem wyruszy zapewne kilka obecnych gwiazd „Spurs”. Christian Eriksen jest praktycznie spakowany od zeszłego lata. Na pozostałych również nie zabraknie chętnych. Czy era wielkiego (choć nieozłoconego żadnym trofeum) Tottenhamu Hotspur dobiega końca? Wiele wskazuje na to, że tak.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze