Tam, gdzie grał, zawsze pozostawiał za sobą przynajmniej niezłe wrażenie. I choć miewał w swojej karierze okresy lepsze i gorsze, niezmiennie dawał do zrozumienia, że potrzebuje czasu, by w pełni rozwinąć skrzydła. Matheus Pereira - piłkarz, który nigdy nie dostał prawdziwej szansy od klubu, który go stworzył. Przez lata lawirował między pierwszym zespołem Sportingu Lizbona a jego rezerwami, aż w końcu po świetnym sezonie 2017/2018 na wypożyczeniu w GD Chaves ruszył w świat. Najpierw do Niemiec, których nie zwojował, a potem do Anglii. Tam stał się gwiazdą West Bromu i całej Championship.
Wielce utalentowany piłkarz, skrzydłowy, Sporting Lizbona, wyjazd do Anglii… Nie trudno o podobieństwa względem innego reprezentanta „Nawigatorów”, który o ile w wieku 23 lat był już w zupełnie innym miejscu kariery, mając na koncie choćby Złotą Piłkę, o tyle rozkwit jego kariery przypadł właśnie na okres gry na Wyspach. Tam zawodnicy z ligi będącej szóstą według rankingu UEFA potrafią odnajdować się zaskakująco dobrze, by nie powiedzieć, że najlepiej (obok ligi hiszpańskiej) po opuszczeniu macierzystego państwa.
😍 @MatheusPereira 😍 pic.twitter.com/6kytvEYuCz
— West Bromwich Albion (@WBA) February 22, 2020
Akurat nasz tytułowy bohater, czyli Matheus Pereira, kiedy grał, potrafił robić w Lidze NOS niemałą furorę, lecz niestety zawsze znajdował się ktoś, kto jego małe kroki w stronę większej kariery nakrywał własnym cieniem. Swego czasu (w sezonie 2016/2017) robili to m.in. Gelson Martins (obecnie AS Monaco), Lazar Marković (Partizan Belgrad) czy Joel Campbell (Club Leon FC). Owa konkurencja na pozycji prawoskrzydłowego w drużynie 18-krotnego mistrza Portugalii była na tyle duża, że Brazylijczyk z Belo Horizonte musiał w końcu spakować manatki i wyjechać. W poszukiwaniu szansy na pełnoprawny rozwój, którego Sporting nie potrafił zaoferować, choć dawał takie złudzenia, nie pozwalając na definitywny transfer.
Do trzech razy sztuka
Wraz z początkiem kampanii 2017/2018 włodarze Sportingu postanowili, że wyślą swojego (wówczas 21-letniego) podopiecznego na wypożyczenie do GD Chaves, czyli zespołu ze środka tabeli ligi portugalskiej. W tamtym momencie klub z niewielkiego miasta liczącego 40 tys. mieszkańców nie posiadał solidnych opcji w linii ataku, bo najskuteczniejszy zawodnik poprzedniego sezonu miał udział zaledwie przy jedenastu golach zespołu, stąd przygarnięcie Pereiry wydawało się świetnym posunięciem. Tak świetnym, że wychowanek CF Trafarii stał się drugim piłkarzem w zespole w kontekście klasyfikacji kanadyjskiej, notując osiem goli i pięć asyst. Co ciekawe, liderem był – dzisiaj dobrze znany ekstraklasowym koneserom – Pedro Tiba (11 goli, 7 asyst).
Matheus Pereira nareszcie rozegrał pełny sezon (2395 minut – siódmy pod kątem czasu spędzonego na boisku) bez obaw, że nagle straci miejsce w pierwszym zespole. Dzięki temu Brazylijczyk doskonale w warunkach bojowych pokazał, że umiejętności piłkarskie posiada nietuzinkowe. Umiejętności, które śmiało mogły predestynować do gry nawet w wyjściowej jedenastce Sportingu, który jednak wciąż swojego piłkarza nie uwzględniał w planach na najbliższą przyszłość. Pereira zmuszony był zatem udać się na ponowne roczne wypożyczenie i co ciekawe, w chwili, gdy opuścił GD Chaves, klub z 6. lokaty w lidze wpadł w marazm ze skutkiem w postaci relegacji. Nikt nie potrafił już wykręcić takich liczb, jakie osiągnął Pereira sezon wcześniej.
GOLO! GD Chaves, Matheus Pereira aos 52', GD Chaves 3-1 Marítimo M. pic.twitter.com/1uhUuhQSCW
— VSPORTS (@vsports_pt) May 6, 2018
Kolejnym przystankiem była Bundesliga, a konkretnie FC Nurnberg, czyli ówczesny beniaminek i spadkowicz zarazem. Tam Matheus Pereira spotkał się z zupełnie inną intensywnością gry, która dała się we znaki pod koniec sezonu 2018/2019, kiedy Brazylijczyk nabawił się naciągnięcia mięśni uda. Zanim jednak do tego doszło, świeży nabytek klubu z Norymbergi zaskarbił sobie sympatię i szacunek zarówno wśród kolegów z drużyny, jak i kibiców. I choć zdarzały mu się słabe momenty, jak choćby zainkasowanie czerwonej kartki (w 4. minucie meczu z Fortuną Duesseldorf w 23. kolejce) wykluczającej na trzy mecze lub bardzo niemrawa runda jesienna, ogółem jego pobyt w Niemczech można uznać za poprawny.
Z piłkarzy, którzy zagrali min. 1000 minut w Bundeslidze w sezonie 2019/2019, tylko trzech miało większą liczbę udanych dryblingów „per 90” niż Matheus Pereira (2,9)WhoScored.com
Fani „Die Legende” – mimo niesmaku z powodu spadku do 2. Bundesligi – z pewnością dobrze wspominają bramki Pereiry z meczów z Augsburgiem, Stuttgartem czy Bayernem Monachium, które uzyskały miano niezwykle ważnych. Dodając do nich jeszcze asysty, można zauważyć pewną ciekawą zależność, bo gdy Brazylijczyk notował bezpośredni udział przy golach, FC Nurnberg nie przegrywało (pięć takich spotkań).
Wraz z nadejściem Matheusa Pereiry otrzymaliśmy unikalnego piłkarza. Z wielką klasą. Hanno Behrens (kapitan FC Nurnberg)
Co więcej, w buty kluczowego piłkarza w kontekście walki o utrzymanie Pereira wchodził w najbardziej newralgicznym punkcie sezonu, czyli końcówce kampanii, kiedy liczył się każdy punkt. Skrzydłowy Sportingu potrafił je skrupulatnie dostarczać, bo na przestrzeni ostatnich pięciu kolejek przed urazem ustrzelił trzy trafienia i raz zaliczył ostatnie podanie. Był to kolejny sygnał wyraźnie mówiący o tym, że mamy do czynienia z materiałem na wielkiego piłkarza, który potrzebował po prostu czasu na aklimatyzację i piłkarski rozkwit. Okazało się również, że na tym nie koniec i roczny okres kariery w Niemczech jest dopiero przystawką przed daniem głównym. Oczywiście w angielskim wydaniu.
Bittersweet.
Matheus Pereira's goals against Bayern and Stuttgart weren't enough to save Nürnberg from relegation, but the Brazilian is still April's Bundesliga Rookie of the Month! 💪🇧🇷 pic.twitter.com/vrnGLS4pvQ
— FOX Soccer (@FOXSoccer) May 14, 2019
Sporting Lizbona pluje sobie w brodę, a Matheus Pereira? Wyrasta na topową gwiazdę
Po wyjściu ze strefy komfortu, jakim była gra dla średniaka ligi portugalskiej a później drużyny walczącej o utrzymanie w Bundeslidze, przyszedł czas na nowe wyzwanie. Wydawać by się mogło, że to najbardziej wymagające, gdzie każdą decyzję na boisku trzeba podejmować dwa razy szybciej niż nawet w świetnej lidze niemieckiej. W końcu Championship to rozgrywki mające opinię świetnie przygotowujących do starć w Premier League, która swoją drogą za kilka miesięcy stanie przed Matheusem Pereirą na wyciągnięcie ręki. Albo z perspektywy zawodnika West Bromwich Albion, albo innego klubu. To pewne… Ale po kolei.
Włodarze „The Baggies” w letnim okienku transferowym udali się na naprawdę spore zakupy. Oprócz zatrudnienia nowego trenera (Slavena Bilicia) sięgnęli aż po dziewięciu nowych piłkarzy, choć z drugiej strony nie było innego wyjścia, bo podobna liczba nazwisk opuściła The Hawthorns. Co ciekawe, wśród letnich nabytków obok Matheusa Pereiry pojawił się również inny piłkarz grający na pozycji skrzydłowego, czyli 21-letni Grady Diangana z West Hamu. Początkowo zdawało się, że obaj jegomoście będą dla siebie bezpośrednimi rywalami w kontekście walki o miejsce w składzie. To założenie okazało się jednak błędne, gdyż Slaven Bilić znalazł miejsce dla obu. Sam Matheus Pereira stał się ofensywnym pomocnikiem i fałszywym skrzydłowym w jednym.
On zrobił więcej niż wymagaliśmy, by upewnić się, że to jest dla nas świetny piłkarz. On kocha to miejsce, otoczenie i kibiców, a oni jego. Jest ważny dla klubu, a klub dla niego. Aktywujemy klauzulę wykupu jak najszybciej się da.Slaven Bilić (wypowiedź z 1 stycznia)
Z biegiem sezonu rola Brazylijczyka w zespole West Bromu rosła i rosła, aż urosła do niebotycznych rozmiarów. Większych, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Jego statystyki są w tej chwili piorunujące – sześć goli i szesnaście asyst w ciągu 31 występów, a żeby te osiągi odpowiednio ulokować, należałoby wspomnieć o Kevinie De Bruyne, który w podobnym czasie osiągnął jak na razie podobne liczby. Niech to da do myślenia osobom, które o Pereirze słyszą po raz pierwszy. Dzisiaj jest on kluczem w budowie każdej ofensywnej akcji „The Baggies”, o czym jasno mówią statystyki (średnio 2,5 kluczowego podania na mecz).
W Anglii zaczęto porównywać Matheusa do Mohammeda Salaha i patrząc nie tylko na jego aparycję, ale również styl gry, takie wskazanie analogii wydaje się jak najbardziej trafne. Gdy obserwuje się sposób, w jaki piłkarz West Bromu porusza się po murawie, strzela czy drybluje, rzeczywiście można zauważyć realne podobieństwa względem Egipcjanina. Najważniejszą różnicą między oboma piłkarzami jest jednak fakt, że Matheus Pereira to najczęściej faulowany piłkarz w Championship (średnio 2,5 faulu na mecz, porównanie: Neymar i 3,8). Powodów owego zjawiska nie trudno się domyśleć.
We have Bristol today so it would have been rude not to remind everyone the filth @MatheusPereira created earlier in the season against them🤩🤩🤩 pic.twitter.com/qsdWAO8DPa
— FGVWBA1878 (@fgvwba1878) February 22, 2020
Jeśli West Brom awansuje do Premier League, co jest bardzo prawdopodobne, zważywszy na stosunkowo równą formę zespołu trwającą przez wiele miesięcy (obecnie pozycja lidera) – to w dużej mierze właśnie dzięki Pereirze. On niezmiennie dowodzi swojej wartości, tak jak robił to od momentu wkroczenia w dorosłość jeszcze podczas pobytu w Lizbonie. Lizbonie, do której już nie wróci, ponieważ Sporting, wypożyczając Brazylijczyka do Anglii, zgodził się na zapis z klauzulą automatycznego wykupu. Ponoć ten fakt już się dokonał, bo 23-latek rozegrał wczoraj trzydziesty mecz w barwach „The Baggies”. Cena wykupu? 8 mln funtów. Za człowieka, który bawi się drugą ligą angielską.