Kontrowersje związane z bramką strzeloną przez Mateusza Klicha podzieliły nie tylko piłkarską Anglię. Wydarzenia, które miały miejsce podczas spotkania Leeds United z Aston Villą, budzą szereg wątpliwości i skłaniają do myślenia. Czy w futbolu tak przesiąkniętym pieniędzmi jest jeszcze miejsce na fair play? Czy goniąc za sukcesem, nie trzeba zważać na środki? Jak zwykle każdy medal ma jednak dwie strony.
Obecny futbol pełen jest różnych akcji społecznych. Skierowanych głównie przeciwko patologicznym zachowaniom jak rasizm, z którym nieprzerwana walka trwa od wielu, wielu lat. W świecie tak zdominowanym przez pieniądze od dekad m.in. poprzez piłkę nożną propagowana jest idea fair play. Pomaganie słabszym, wyciąganie ręki do rywala, gdy upadnie. Za sprawą dwukrotnego mistrza świata Brazylijczyka Garrinchy powstało nawet zagranie uosabiające wręcz fair play, polegające na przerwaniu własnej akcji przez wybicie piłki poza linię boczną lub końcową, gdy pomocy potrzebuje kontuzjowany zawodnik. Idea piękna, która przetrwała do dzisiejszych czasów. Tyle tylko, że obecnie ledwo zipie i ma się coraz gorzej.
Głównie z powodu faktu, że futbol niczym zaraza zaatakowały symulacje, gra na czas i wszelkie środki, byle tylko odnieść korzystny rezultat. Dlatego też gdy gracz rywali upadnie na murawie przy korzystnym dla swojej drużyny wyniku, jest posądzany o udawanie. Z miejsca o grę na czas, która jest obecnie tak powszechna. Kradzież kilkudziesięciu sekund, przybliżających do sukcesu, a przeciwników do porażki. Fair play? Wszystko wskazuje na to, że w zawodowym futbolu niedługo podzieli los dinozaurów.
Przeciwnik leży, Mateusz Klich strzela
Ponowne rozpoczęcie debaty nad stanem fair play w obecnej piłce nożnej wymusiły wydarzenia niedzielnego spotkania Leeds United z Aston Villą. Przy bezbramkowym rezultacie w 72. minucie po starciu na murawę upadł jeden z graczy „The Villans”. Pozostali zawodnicy z Birmingham usilnie domagali się wybicia piłki za linię boczną. Zespół gospodarzy co prawda zwolnił akcję, lecz futbolówka powędrowała do Mateusza Klicha. Polak jednak zamiast wybić futbolówkę, ruszył na bramkę rywali, zdobywając gola. Po objęciu prowadzenia przez Leeds United rozpętała się szarpanina. Mateusz Klich stał się adresatem wielu zapewne nie do końca cenzuralnych komunikatów. Były rękoczyny, czerwona kartka, a na koniec „oddanie” bramki gościom z Birmingham.
https://www.youtube.com/watch?v=0IFwCn5SuJk
Sytuacja kuriozalna. Rodem wręcz z lig okręgowych polskiej piłki. Po meczu szybko rozpoczęto szukanie winnych. Pierwszego znaleziono praktycznie od razu. Mateusz Klich, zamiast wybić piłkę, grał dalej i jeszcze strzelił bramkę. Zachowanie aż nadto nie fair play. Nawet w obliczu faktu, że Leeds United musiało wygrać, by zachować szanse na bezpośredni awans do angielskiej ekstraklasy. Czy droga, którą wybrał polski zawodnik, była słuszna? Na pewno nie, co zresztą pokazały dalsze wydarzenia, gdy Marcelo Bielsa nakazał swoim graczom „oddać” gola. Może Mateusz Klich nie do końca jeszcze przesiąknął zwyczajami z Elland Road? Klubu z wielką tradycją, którego wizerunek bądź co bądź nadszarpnął.
Polski zawodnik jest jednak niejako ofiarą, a może bardziej przedstawicielem obecnego futbolu. Piłki ukierunkowanej przede wszystkim na sukces. Wszelkimi drogami, byle wybić się na szczyt. Wcześniej podobnych przypadków było znaczniej mniej, ale też się pojawiały. Przykładowo zagrania rękami Diego Maradony czy Thierry’ego Henry’ego. Smutne, ale obecne tak to wygląda i nie tylko w piłce. Żyjemy w dobie futbolowych skandalistów, których jest na pęczki. To z kolei sprawia, że zachowania każdego z nich nie robią już takiego wrażenia. a jeśli nawet, to tylko przez kilka dni.
Wstawaj, nie udawaj
Jednak mimo że zachowanie Mateusza Klicha jest godne nagany, to można je w minimalnym stopniu obronić. Jak wspomniałem wcześniej, obecny futbol jest przesiąknięty wyrachowanymi zagraniami niezwiązanymi ze sportem. Ba, wręcz przeczącymi tej idei. Gra na czas czy symulowanie są niestety powszechne. To też powoduje pewną znieczulicę. Leży? To pewnie udaje. Kibice krzyczą „graj dalej”, szczególnie gdy wynik jest niekorzystny. Mateusz Klich grał, co jednak skończyło się tak, a nie inaczej.
Inną kwestią jest zachowanie zawodników Aston Villi. Pep Guardiola słusznie niedawno powiedział, że w Anglii gra się dotąd, aż arbiter pójdzie do domu. Co robili zawodnicy z Birmingham? Zamiast starać się odebrać piłkę, wcielili się w rolę sędziego. A to przecież arbiter decyduje, kiedy przerwać grę.
Sytuacja związana z zachowaniem Mateusza Klicha odzwierciedla kondycję obecnej piłki. Nieufność co do intencji rywali, dążenie po trupach do zwycięstwa. Cała idea propagowania fair play czy innych akcji społecznych ładnie wygląda, ale jest po części sztuczna. Gdy rozpoczyna się rywalizacja, zawodnicy szybko o niej zapominają, stosując najróżniejsze sposoby, byle tylko wygrać.
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- O mistrzostwie Anglii mogą przesądzić milimetry, a dokładnie technologia goal-line. Dzięki wprowadzeniu systemu kilka lat temu w styczniowym spotkaniu Manchester City – Liverpool słusznie nie uznano bramki dla „The Reds”. Technologia wspomogła arbitrów także w ostatnim meczu „The Citizens”. W meczu przeciwko Burnley tym razem piłka minęła jednak całym obwodem linię bramkową, a podopieczni Pepa Guardioli zainkasowali trzy punkty.
Niewykluczone, że tak w skrócie będzie wyglądać podsumowanie obecnego sezonu @premierleague #MCILIV #BURMCI#kanałangielski pic.twitter.com/4OPaFyKnzX
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) April 28, 2019
- W końcu seryjnie zaczęło punktować Fulham. Problem w tym, że dla klubu z Craven Cottage jest już po herbacie. Trzy ligowe zwycięstwa z rzędu pozwalają jednak otrzeć łzy po degradacji i w lepszych humorach rozpocząć przygotowania do kolejnego sezonu. Tym bardziej że cel w następnej kampanii będzie tylko jeden – powrót do Premier League.
Co do tej konkretnej sytuacji z Klichem to ja mam mieszane odczucia skąd wogóle wynikła taka burza. Oglądałem tą sytuację i powiem szczerze że trudno się tam dopatrzyć sytuacji która wymagałaby natychmiastowego wybicia piłki. Druga sprawa sędzie doskonale widział cała akcję a nakazał grać dalej. Jak dla mnie jedynymi winnymi są gracze Aston Villa którzy zamiast grać stoja i machają rękami żeby wybić piłkę. Prawda jest taka że zawodnik który chwile wcześniej leżał na boisku jakby nadepnął na mine przeciw-piechotnią wstaje i gra dalej.. nawet nie jest mu dzielona pomoc przez fizjoterapeutów. Jedynymi poszodowanymi w tej sytuacji jest Klich i ekipa Leeds.
Rozumiem syyuacje gdy gra jest przerywana wybiciem bo doszlo do groźnej sytuacji w meczu ale w tym przypadku nie było ku temu podstaw.