Metoda w szaleństwie, czyli jak znaleźć jakościowego obcokrajowca


Transfery Korony na ostatnią chwilę strzałem w dziesiątkę

22 października 2018 Metoda w szaleństwie, czyli jak znaleźć jakościowego obcokrajowca
Adam Starszyński / PressFocus

W Kielcach zespół kompletowano jeszcze w trakcie trwania sezonu, co stało się już zwyczajem. Tym razem jednak wzmocnienia na ostatnią chwilę okazały się prawdziwą wisienką na torcie. Dwa nowe nabytki z dnia na dzień odmieniły oblicze zespołu. Kielecka drużyna imponuje, a w Koronie najjaśniej błyszczą drogocenne kamienie - Matej Pučko oraz Ivan Marquez.


Udostępnij na Udostępnij na

Od lat przed rozpoczęciem nowego sezonu scenariusz w Kielcach jest ten sam. Kadrowa rewolucja – odchodzi większość zawodników, a w ich miejsce sprowadzani są inni. Czasem w naborze nowych graczy trafia się wyróżniająca się na tle całego zespołu jednostka. Czasem nawet dwie. Przed obecnym sezonem w Kielcach dominowały jednak grobowe nastroje. Nic nie wskazywało na to, że wydarzy się coś pozywytnego. Odejścia kilku czołowych zawodników na czele z Niką Kaczarawą oraz Goranem Cvijanoviciem nie wróżyły nic dobrego. Koronę kolejny raz skazano na rychłą degradację, a podstawą negatywnego osądu były (jak zawsze) zawirowania kadrowe. Problem z pozyskaniem nowych graczy narastał, rzutując na atmosferę wokół klubu. Coraz większe wątpliwości co do możliwości zespołu mieli także kibice „Żółto-czerwonych”. Szczególnie, że trener Gino Lettieri stale apelował o wzmocnienia i przedstawiał potencjalne konsekwencje jakie mogą spotkać klub w przypadku ich braku.

Odeszło od nas wielu kluczowych piłkarzy, a w zamian nie przyszli nowi. Młodzież, która nas zasiliła, nie ma jeszcze umiejętności, by grać w ekstraklasie. A wzmocnić trzeba praktycznie wszystkie pozycje – od bramkarza, po ofensywnych piłkarzy. Jeśli tego nie zrobimy, to będziemy mieli problemy z utrzymaniem się w ekstraklasie. Dlatego w tych pierwszych meczach musimy grać tak, by nie stracić za dużo punktów i nie znaleźć się na dole tabeli – mówił przed pierwszym ligowym spotkaniem obecnego sezonu szkoleniowiec kielczan.

Wzmocnienia na ostatnią chwilę

Sezon trwał, a frustracja spowodowana brakiem wydatnych wzmocnień narastała. Mimo to Korona punktowała, choć zespół na pewno nie prezentował się tak dobrze jak jesienią zeszłego roku. Emocje związane z ligowymi spotkaniami przesłoniły jednak w końcu kwestię braku transferów. Tak jakby pogodzono się z zaistniałą sytuacją. Tym większym zaskoczeniem było zakontraktowanie dwóch zawodników w połowie sierpnia. Raczej nikt nie spodziewał się, że nowi piłkarze, grający dotąd na hiszpańskich boiskach tak diametralnie odmienią oblicze Korony.

Zakontraktowanie Ivana Marqueza oraz Mateja Pučko nie spotkało się początkowo z wielkim entuzjazmem. W Kielcach nadal pamiętano o „aferze klapkowej” z udziałem Miguela Palanci. Zespołu nie zbawił także inny gracz rodem z Hiszpanii, Dani Abalo. Kolejne wzmocnienia z Półwyspu Iberyjskiego nie były więc w oczach kibiców gwarancją powodzenia.

Nie bez znaczenia był też fakt, iż obaj gracze zdecydowali się na transfer do Kielc głównie z powodu braku lepszych ofert. Postrzeganie obu zawodników zmieniło się jednak szybko i diametralnie już po pierwszych rozegranych spotkaniach w barwach „Żółto-czerwonych”. Jakość jaką nowi zawodnicy wnieśli do zespołu Gino Lettieriego była aż nadto dostrzegalna.

Na pierwszy rzut oka było widać, że zarówno Ivan Marquez, jak i Matej Pučko prezentują (jak na standardy naszej ekstraklasy) bardzo wysoki poziom. Pod względem wyszkolenia technicznego, ale – co nawet istotniejsze – także taktycznego. Nowi zawodnicy Korony Kielce umożliwili trenerowi Gino Lettieriemu wprowadzenie nowych rozwiązań. Skorzystał na tym zespół, a więc i inni zawodnicy „Żółto-czerwonych”.

Największe wrażenie robi to, jak obaj wprowadzili się do zespołu – bez jakiejkolwiek potrzeby aklimatyzacji, nadrabiania zaległości, czy poznawania stylu gry drużyny. Zarówno Pučko, jak i Marquez praktycznie od razu wywalczyli sobie miejsce w składzie i dziś stanowią pewny punkt Korony Kielce. Klub długo zwlekał z transferami zawodników, ale na półmetku sezonu widać, że były to przemyślanie ruchy. Trener Gino Lettieri przyznał niedawno, że obserwował Słoweńca bardzo długo i zanim zdecydował się go pozyskać, obejrzał ponad trzydzieści spotkań w jego wykonaniu. To robi wrażenie – komentuje, w rozmowie z naszym portalem, dziennikarz CKsport.pl, Mateusz Kaleta.

Taktycznie z innej bajki

Obecność w składzie Ivana Marqueza bardzo poprawiła jakoś linii defensywnej kieleckiego zespołu. Spokój, opanowanie oraz bardzo dobre ustawianie się – atuty gracza z Półwyspu Iberyjskiego wprowadziły pewność w szeregach obronnych Korony. Wysokie umiejętności zawodnika sprawiły, że to właśnie Hiszpana (w szarym prostokącie) Gino Lettieri ustawia jako ostatniego obrońcę, operującego najbliżej golkipera. Dzięki temu zabiegowi taktycznemu, Djibril Diaw (w żółtym prostokącie) częściej stosuje wysoki pressing (nawet na 40 metrze od własnej bramki). Nierzadko przynosi to pozytywne efekty.

Ponadto zabezpieczanie tylnych sektorów boiska przez Ivana Marqueza pozwala Senegalczykowi na wcielanie się w rolę fałszywego cofniętego rozgrywającego. W ten sposób automatycznie tworzona jest przewaga, dzięki której zespół kieleckiej Korony dysponuje większą ilością wariantów rozegrania akcji. A to nie koniec możliwości jakie wniósł do zespołu hiszpański defensor.

Pojawienie się Marqueza w składzie daje trenerowi Gino Lettieriemu kolejne rozwiązania. Odkąd Hiszpan tworzy z Djibrilem Diawem linię obrony, na pozycję defensywnego pomocnika przesunięty został Adnan Kovacević i takie ustawienie z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. Osobiście byłem bardzo zaskoczony tym, jak dobrze Marquez wypadł w swoim debiucie, w meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Był wszędzie, pewnie się ustawiał i zupełnie odciął od gry napastnika rywali, Vamarę Sanogo. To bardzo pozytywny człowiekzawsze uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony do życia – charakteryzuje Hiszpana Mateusz Kaleta.

Dla wielu kibiców dobra organizacja gry Korony w defensywie może być pewnie zaskoczeniem. Szczególnie, że Marquez łapie dopiero pojedyncze słówka w języku angielskim i porozumiewa się tylko po hiszpańsku. Jak powiedział jednak Bartosz Rymaniak – inteligentny piłkarz nie potrzebuje słów, aby się komunikować. Jest to ważne, ale i bez tego obrona potrafi dobrze funkcjonować – dodaje dziennikarz.

Kandydat na objawienie sezonu

Tak jak Ivan Marquez wzmocnił linię defensywną, tak Matej Pučko bryluje w formacji ataku. Od czasu Luisa Carlosa Korona nie dysponowała graczem mijającego przeciwników dryblingiem z taką swobodą. Choć dynamiczny Słoweniec bazuje głównie na motoryce, to większość pojedynków jeden na jeden kończy powodzeniem. Jednak tym, co zdecydowanie wyróżnia ofensywnego gracza, (i to na tle całej ligi) są kwestie taktyczne. Matej Pučko przez cały czas spędzony na murawie jest w ruchu. Gra bez piłki w sposób nowoczesny, w zachodnich ligach nie będący już czarną magią. Ustawia się bardzo szeroko, tuż przy linii bocznej boiska, szukając wolnej przestrzeni (biały okrąg). Bez względu na to czy operuje po prawej, czy po lewej stronie. Dzięki temu gubi krycie i tworzy zagrożenie pod bramką przeciwnika. Często schodząc do środka boiska.

Ofensywnych zawodników rozlicza się przede wszystkim z bramek i asyst, a te w przypadku Pučki są znakomite. Słoweniec dysponuje dobrą dynamiką, ma łatwość w zdobywaniu sobie wolnych przestrzeni, dobrze drybluje. Mimo 25 lat na karku, ma już także spore doświadczenie. Prywatnie jest jednak skromnym chłopakiem, świadomym swoich celów. Powtarza, że stać go na jeszcze lepszą grę i nie chce zadowalać się tym, co udało mu się osiągnąć na początku rozgrywek – opisuje zawodnika Mateusz Kaleta.

Od czasów Hermesa Nevesa Soaresa, czy trochę późniejszych, Grzegorza Piechny, kibice „Żółto-czerwonych” nie przychodzili na stadion by podziwiać grę konkretnego zawodnika. Teraz jak najbardziej ulega to zmianie.

Po kilku meczach w składzie Korony Kielce obaj swoją dobrą dyspozycją dają kibicom wiele radości. Marquez ceniony jest za solidną grę w tyłach, natomiast Pučko powoli staje się ulubieńcem trybun. Jeśli Słoweniec utrzyma dobrą formę, Korona może wkrótce zyskać prawdziwego lidera, a kto wie, może w przyszłości nawet zarobić na nim solidne pieniądze – podsumowuje dziennikarz portalu CKsport.pl

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze