Martin Kobylański wchodzi na coraz wyższy poziom


Były młodzieżowy reprezentant Polski po wielu latach ponownie zagra w 2. Bundeslidze, tym razem już jako lepszy zawodnik

20 września 2020 Martin Kobylański wchodzi na coraz wyższy poziom

Jeszcze kilka lat temu Martin Kobylański nie miał łatwego czasu w karierze. Totalnie nie udał mu się transfer do Lechii Gdańsk, przez co szybko musiał wracać na niemieckie boiska. Tam odnalazł swoje miejsce na poziomie trzecioligowym, który z czasem zaczął przerastać. Miniony sezon w barwach Eintrachtu był dotychczas jego najlepszym i to głównie dzięki niemu klub z Brunszwiku wrócił do 2. Bundesligi.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie umilkły w pełni echa świetnego występu Martina Kobylańskiego w DFB Pokal. Trzy bramki i wyeliminowanie Herthy Berlin sprawiło, że wielu polskich kibiców przypomniało sobie o jego istnieniu. Właśnie wśród tej większości, niemającej dokładnego pojęcia, jak przebiegała kariera 26-latka w ostatnich sezonach, można było zauważyć duże braki w wiedzy. Byli tacy, którzy deprecjonowali ten świetny występ, uważając, iż to tylko jednorazowy wyskok. To oczywiście kompletnie mijało z prawdą. Kobylański przecież w ostatnich latach bardzo dobrze radził sobie na trzecioligowych boiskach i na niedawny awans do 2. Bundesligi w pełni zasłużył.

Powrót na niemieckie boiska

Gdy na początku 2016 roku Martin Kobylański podpisywał kontrakt z Lechią Gdańsk, nic nie wskazywało, że dosyć szybko będzie mu dane wrócić na niemieckie boiska. Stracony rok w gdańskim klubie zmusił wychowanka Energie Cottbus do szybkiej reakcji w celu ratowania kariery. Wtedy właśnie został wypożyczony do Preusser Münster, występującego na trzecim poziomie rozgrywkowym. Gdy ktokolwiek pytał potem Martina, co się stało, że nie poszło mu totalnie w polskiej ekstraklasie, starał się zawsze nie wchodzić zbytnio w szczegóły.

Cieszę się, że wróciłem z Polski do Niemiec i mogłem się odbudować. Przez dwa sezony byłem zawodnikiem Lechii Gdańsk, ale nie miałem możliwości wykazania się. O Lechii nie chciałbym zresztą za dużo mówić, a jak najszybciej o tamtym okresie zapomnieć. Najważniejsze jest to, co tu i teraz. fragment wywiadu dla Łączy Nas Piłka

Wystarczyło półroczne wypożyczenie, by Preusser zdecydowało się ściągnąć do siebie polskiego zawodnika na stałe. Kobylański dosyć szybko stał się jednym z najważniejszych graczy w zespole. Można rzec, że jego bramki i asysty były momentami warte podwójnie. Wszystko przez to, że klub z Nadrenii Północnej-Westfalii sytuował się głównie w drugiej części tabeli. W trzecim sezonie dopiero sytuacja ta uległa zmianie i momentami można było go widzieć na wysokiej lokacie, niedającej jednak oczywiście nadziei na walkę o awans.

Wspominałem o jego skuteczności, więc wypada spojrzeć, jak to dokładnie wyglądało.

Można narzekać, że jest to przecież tylko trzecia liga niemiecka, ale mimo to trzeba mieć odpowiednie umiejętności, by takie liczby wykręcać. Ba, warto tu też docenić regularność, dzięki której Martin Kobylański cały czas się rozwijał piłkarsko.

Rozsądne podejście w pełni się opłaciło

Jasne było, że Preussen z czasem stanie się zbyt małym klubem jak na umiejętności polskiego zawodnika. Jego dobre statystyki wzbudzały zainteresowanie klubów z 2. Bundesligi. Saga transferowa ostatecznie zakończyła się dosyć niespodziewanie. Kobylański postanowił zostać na poziomie trzeciej ligi i popisał kontrakt z Eintrachtem Brunszwik.

Na początku mogło się to wydawać bardzo dziwnym ruchem. Polak trafił przecież do zespołu, który zakończył sezon niżej niż jego były klub. Realia były jednak takie, że zespół z Dolnej Saksonii miał bardzo ambitny cel wywalczenia awansu. Dlatego też potrzebował dużych wzmocnień i jednym z nich miał być właśnie Kobylański. Sam zawodnik bardzo rozsądnie podszedł do tematu i wolał iść tam, gdzie będzie miał pewny plac, niż odgrywać rolę zmiennika w klubie z lepszej ligi. Widocznie uznał, że potrzebuje jeszcze trochę czasu, by następnej iść wyżej.

Szybko się okazało, że wybór ten wyszedł mu na dobre. Eintracht faktycznie stał się zespołem, dla którego liczył się tylko awans. Już od pierwszej kolejki to właśnie Kobylański stawał się ich głównym motorem napędowym. To głównie dzięki niemu wyniki były takie, jakich oczekiwano. Poza drobnym przestojem na przestrzeni całego sezonu polskiego ofensywnego pomocnika należało uznawać za gwiazdę nie tylko Eintrachtu, lecz także całej ligi. Cel, jakim był awans, oczywiście został osiągnięty, mimo iż czołówka była bardzo dobrze obsadzona.

Dorobek Kobylańskiego? 33 spotkania, 18 bramek i 9 asyst. Kosmos! Świetna skuteczność zaowocowała czwartym miejscem w klasyfikacji strzelców. Przed nim oczywiście byli sami środkowi napastnicy.

Idealna szansa na podbicie 2. Bundesligi 

Różnie bywa z beniaminkami, nawet jeśli chodzi o niższe ligi. W tym przypadku jednak wydaje się, że Eintracht ma wielkie szanse na osiąganie dobrych wyników i jego celem może być nawet i środek tabeli. Skoro wygrywa się z Herthą Berlin, to poczucie własnej wartości musi być w tym zespole wysokie.

Pozycja Martina Kobylańskiego w drużynie stała się na tyle silna, że trener Daniel Meyer zdecydował powierzyć mu opaskę kapitana. To może wyjść na dobre zarówno samemu zawodnikowi, jak i Eintrachtowi. Mecz z Herthą pokazał doskonale, jak wiele w tym zespole zależy od dyspozycji Polaka.

Dla Kobylańskiego jest to powrót na boiska 2. Bundesligi po pięciu latach. Wtedy, grając przez rok na wypożyczeniu w Unionie Berlin, nie pokazał jednak pełni swoich możliwości, ponieważ nie miał jeszcze tak rozwiniętych umiejętności. Teraz jednak ma wszystko, by prezentować się dobrze na tym poziomie rozgrywek. Przede wszystkim stał się bardziej pewny siebie na boisku i ewidentnie widać, że to jeszcze nie jest jego pełnia możliwości.

Ten dobry czas w karierze powoduje, że na nowo narodziły się u niego nadzieje na występ w narodowych barwach.

– Grałem we wszystkich młodzieżowych reprezentacjach Polski, od U-15 aż do U-21. Teraz został mi ten najważniejszy krok, czyli gra w drużynie narodowej seniorów. Nie będę ukrywał, że to moje wielkie marzenie. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni, tygodnie i miesiące. Na pewno będę ciężko pracował, aby spełnić swój cel. Łączy Nas Piłka.

Czy to można uznać za realne? Na pewno nie należy z góry zakładać, że jest to cel nie do osiągnięcia. W przypadku bardzo dobrej gry, nawet na poziomie 2. Bundesligi, warto będzie rozważyć tak wszechstronnego w ofensywie zawodnika. Ale na to musiałoby się oczywiście złożyć wiele innych czynników. Być może za jakiś czas Martin Kobylański znowu zrobi krok do przodu i ujrzymy go w Bundeslidze? W jego przypadku wszystko już jest możliwe.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze