Marhaban Qatar: Japonia zaskakuje, świetna Hiszpania i protest Niemiec


Niemcy zaprotestowali przeciwko FIFA. Piłkarze symbolicznym gestem dali znać, co sądzą o mistrzostwach świata w Katarze

24 listopada 2022 Marhaban Qatar: Japonia zaskakuje, świetna Hiszpania i protest Niemiec
Danielle Parhizkaran – USA TODAY Sports/SIPA USA/PressFocus

Za nami już czwarty dzień mistrzostw świata, emocji jak zwykle nie brakowało. Kibice przeżywali prawdziwy rollercoaster. Wczoraj działo się praktycznie wszystko. Zaczynając od mało atrakcyjnego 0:0 w meczu Chorwacji z Marokiem, przez sensacyjne zwycięstwo Japonii, aż do pogromu Hiszpanów i przepchniętego zwycięstwa Belgów. Każde z tych spotkań było zupełnie inne i każde było na swój sposób ciekawe. Dziś czeka nas natomiast pierwsze spotkanie faworytów mundialu – Brazylijczyków.


Udostępnij na Udostępnij na

Cofnijmy się jeszcze na chwilę do przeszłości, tej bliskiej. Emocje po spotkaniu Polski z Meksykiem już opadły i można spojrzeć na to spotkanie na chłodno. W narodzie panują mieszane nastroje, z dominacją mimo wszystko tych negatywnych. Istotne jest to, że tego meczu nie przegraliśmy, to jest najważniejsze. Nie udało się także go wygrać, choć była szansa. Kibice mają jednak pretensje nie o sam wynik, ale o styl, w którym podopieczni Michniewicza wywalczyli ten punkt. Gra „Biało-czerwonych” pozostawiała wiele do życzenia, zwłaszcza w ofensywie, ale spójrzmy na to z drugiej strony.

Kanada rozegrała dziś bardzo dobre spotkanie przeciwko Belgom. Wiele świetnych sytuacji, ofensywne nastawienie i aż 21 strzałów przełożyło się na świetny mecz, ale nie przełożyło się na zdobycie choćby punktu. Polska ten punkt ma. Pozycja wyjściowa z góry jest lepsza od Kanadyjczyków, mimo że zagraliśmy kilkukrotnie razy gorzej. Pozostaje liczyć na pełną pulę w starciu z Arabią Saudyjską.

Kanada zaskakuje, ale nie punktuje

Kanadyjczycy dzisiejszym spotkaniem z pewnością zszokowali wielu kibiców, a także ekspertów. Dla „The Canucks” jest to drugi mundial w historii. Na ten pierwszy zakwalifikowali się w 1986 roku. Nie pograli tam jednak długo, przegrali trzy spotkania w fazie grupowej, nie zdobywszy nawet bramki. Nie zdobyli jej także dzisiaj, ale mimo to kibice mogą być dumni z ich postawy. Można śmiało powiedzieć, że zdominowali Belgów. Kadra, co do której mało kto miał większe oczekiwania, zdominowała drugi zespół rankingu FIFA.

Bardzo smutne jest to, że nie udało się strzelić chociażby tej jednej bramki. Dla Kanady byłoby to pierwsze trafienie na mistrzostwach świata w historii. Nie zdobyła gola, a już do przerwy spokojnie powinna prowadzić dwoma, jak nie trzema. Za to zeszła do szatni z wynikiem 0:1. Belgowie nie rozegrali dobrego spotkania, mimo to pokazali wyrachowanie i doświadczenie, strzelając gola i utrzymując ten wynik. Może tego właśnie zabrakło Kanadzie? Sędziowie swoim zachowaniem też nie pomogli.

Ostatecznie po meczu trzy punkty może dopisać sobie Belgia i jest to dobry prognostyk. Siłą dobrych drużyn jest także wygrywanie słabych spotkań, a wiemy, że Belgowie ambicje mają spore. Wiele mówi się o ostatnim tchnieniu złotego pokolenia, ale można odnieść wrażenie, że to samo mówiło się na poprzednim Euro, a nawet w Rosji cztery lata temu. Mimo wszystko Belgowie posiadają znakomitą generację piłkarzy, którą stać, by dostać się do strefy medalowej. Po zwycięstwie mają otwartą drogę do fazy pucharowej.

Trochę gorzej wygląda to w przypadku Kanady. „The Canucks” po porażce muszą teraz zapunktować w spotkaniach przeciwko Chorwacji i Maroku, jeśli marzą o wyjściu z grupy. Wczorajsze spotkanie z pewnością rozbudziło w kibicach apetyty. Przed turniejem komunikowano, że podopieczni Johna Herdmana chcą zwrócić na siebie uwagę piłkarskiego świata – nawet jeśli nie wynikami, to przynajmniej atrakcyjnym stylem gry. W dzisiejszym spotkaniu to się udało.

Mocna Hiszpania deklasuje rywali

Wynik 7:0 nie pada często. Tym bardziej na mistrzostwach świata. Gdy przeciętny kibic pomyśli o zdobyciu siedmiu bramek przez jedną drużynę na mundialu, na myśl może mu przyjść zwycięstwo Niemiec nad Brazylią 7:1, ale wróćmy do teraźniejszości. Przed spotkaniem dość oczywiste było, że Hiszpania wygra, ale nie, że aż tak zdominuje rywali. Kostaryka nie oddała żadnego strzału, chociażby niecelnego. Po prostu żadnego. Do tego można dodać 18% posiadania piłki i mamy uzasadnienie wyniku 7:0. Pytanie tylko, czy to siła Hiszpanii, czy słabość Kostaryki.

Obecna kadra „La Furia Roja” nie przygniata indywidualnościami tak jak 12 lat temu, za to stanowi zgrany, dobrze funkcjonujący kolektyw. Luis Enrique postanowił nie ulegać presji otoczenia i postawił na swoich żołnierzy, odstawiwszy od składu chociażby Sergio Ramosa czy Davida de Geę. Postawił natomiast na młodzież i to ona stanowi obecnie o sile reprezentacji. Pedri, Gavi, Eric Garcia, Ferran Torres, Ansu Fati czy nawet Alejandro Balde. Część z nich już gra w podstawowym składzie, a wszyscy ci zawodnicy są urodzeni po 2000 roku.

W meczu z Kostaryką prawdziwy popis umiejętności zaprezentował Ferran Torres, który zdobył dwie bramki. Przed Hiszpanią spotkania z Niemcami i Japonią. Ci pierwsi grają z „La Furia Roja” o wszystko, jeśli przegrają – odpadają z turnieju. Japonia zaś pokazała już, że nie wolno jej lekceważyć. Mimo to Hiszpanie pozostają faworytami obu spotkań i to oni najpewniej zajmą 1. miejsce w grupie E.

Protest Niemiec i porażka z Japonią

Reprezentanci Niemiec przed pierwszym spotkaniem mistrzostw świata stanęli do zdjęcia z zasłoniętymi ustami. Miał to być protest wobec działań FIFA, która uniemożliwia piłkarzom zabranie głosu na temat sytuacji w Katarze. W Niemczech już od dłuższego czasu bojkotuje się mundial w Katarze. Dowody tego mogliśmy dostrzec chociażby w spotkaniach Bundesligi, podczas których kibice dali znać, co sądzą o najbliższych mistrzostwach świata, za pomocą licznych transparentów „Boycott Qatar 2022”.

Co do samego spotkania – niemieccy piłkarze się już tak nie popisali, choć zaczęło się dobrze. Pierwsza połowa rozpoczęła się zgodnie z planem. Dominacja podopiecznych Hansiego Flicka nad Azjatami i wyjście na prowadzenie jeszcze w pierwszej połowie. W 33. minucie spotkania rzut karny na bramkę zamienił Ilkay Gundogan. W doliczonym czasie gry udało się nawet podnieść to prowadzenie, ale ostatecznie gol został anulowany przez system VAR.

Po zmianie stron doszło do całkowitej zmiany przebiegu gry. To znaczy Niemcy dalej prowadzili grę, ale Japonia coraz mocniej dochodziła do głosu. Jej starania nie poszły na marne. Mistrzowie świata z 2014 roku lekko przygaśli, a piłkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni to wykorzystali i zdobyli wyrównującą bramkę na 1:1. Konkretnie dokonał tego Ritsu Doan. Dla podopiecznych Flicka był to spory cios, mieliśmy już 75. minutę spotkania.

Czasu niewiele, a wynik niekorzystny. Chcący szybko odrobić stratę Niemcy trochę się otworzyli i wykorzystał to Takuma Asano, zdobywając znakomitą bramkę z ostrego kąta. Wynik do końca spotkania nie zmienił się i to Japonia zdobywa komplet punktów. Dla Niemiec jest to już trzecia wielka impreza z rzędu, na której przegrywają mecz otwarcia. W 2018 roku przegrali z Meksykiem (0:1), a trzy lata później na Euro z Francją (także 0:1).

Wicemistrz świata remisuje z Marokiem

Mecz Chorwacji z Marokiem raczej nie zostanie zapamiętany na długo. Było to najmniej ciekawe spotkanie dzisiejszego dnia, ale i tak ciekawsze od wczorajszego występu Polaków. Zapowiedzi były spore. Mocny afrykański zespół z ambicjami, złota generacja piłkarzy kontra aktualny wicemistrz świata. Afryka kontra Europa. Ostatecznie najbardziej rozczarowujący jest sam wynik, w tym spotkaniu zabrakło bramki, która byłaby impulsem do ofensywniejszej gry.

Pierwsza połowa jeszcze jako tako mogła się podobać. Mieliśmy kilka akcentów ze strony Maroka, ale to Chorwaci przeważali przez większość czasu. Mieli jednak problem z dochodzeniem do sytuacji, nie pomogła także dobrze dysponowana tego dnia linia obrony Maroka. Drużyny zeszły do szatni z wynikiem 0:0 z nadzieją na trafienia w drugiej połowie. Jak można się domyślić po końcowym wyniku, nic takiego nie miało miejsca.

Drugie 45 minut nie było przyjemne do oglądania. Obie drużyny bały się bardziej otworzyć, zaatakować, przez co kibice obecni na stadionie nie byli świadkami wielu sytuacji bramkowych. Minuty mijały, a wynik się nie zmieniał. Podobnie jak w pierwszej połowie to Chorwacja lekko dominowała, ale brakowało konkretów. Obie drużyny zagrały dość solidnie w defensywie, za to bez fajerwerków z przodu.

Szanse w grupie F na awans ma każdy. Wydaje się, że to Belgowie są najbliżej wygrania tej grupy, za to bitwa o 3. miejsce może być mocno zacięta. Kanadyjczycy udowodnili, że potrafią dobrze grać w piłkę, a zarówno Chorwaci, jak i Marokańczycy mają swoje ambicje. Możemy być świadkami bardzo ciekawych rozstrzygnięć.

Kto gra dzisiaj?

Dziś czekają nas pierwsze spotkania w dwóch ostatnich grupach: G i H. Na pierwszy ogień starcie Szwajcarii z Kamerunem. Obie te drużyny zapowiadały walkę o 2. miejsce w grupie wraz z Serbią, więc to spotkanie w przypadku rozstrzygnięcia może okazać się decydujące dla jednej z nich. To Szwajcarzy wydają się faworytem, należy podkreślić jednak, że Kamerun jest dość sporą niewiadomą i jak wszystkie drużyny z Afryki ma swoje ambicje. Mowa przecież o brązowych medalistach PNA.

Drugie spotkanie to bardzo ciekawe starcie Urugwaju z Koreą Południową. Drużyny z Azji udowodniły już, że potrafią utrzeć nosa największym, a Urugwaj posiada bardzo fajną mieszankę rutyny z młodością. Mecz ten może być fajny do oglądania, bo obie drużyny prezentują dość atrakcyjny styl gry. Zwłaszcza Urugwaj, który z przodu posiada znakomitych zawodników. W tym starciu może wydarzyć się wszystko.

Trzeci mecz, jako przystawka przed daniem głównym, to pojedynek Portugalii z Ghaną. Tutaj jest jeden wyraźny faworyt i zespół z Afryki, raczej nie ma zbyt dużych szans, by chociażby urwać punkt Portugalczykom. Będzie to ostatni mundial dla Cristiano Ronaldo, więc legenda Realu Madryt z pewnością będzie chciała udowodnić swoją przydatność do drużyny. Ghana w tej sytuacji wydaje się idealnym rywalem.

I na sam koniec prawdziwy hit! Faworyt mundialu kontra czarny koń turnieju. Brazylia kontra Serbia. Przed mistrzostwami świata wiele mówiło się o bardzo ciekawej serbskiej generacji. Dla Serbów będzie to rewanż za nieudany mundial w Rosji, na którym w grupie polegli zarówno przeciwko Brazylii, jak i Szwajcarii. Brazylijczycy zdają sobie sprawę, że to nie jest ta sama Serbia co cztery lata temu i teraz będzie zdecydowanie trudniej. Mimo to „Canarinhos” wciąż pozostają wyraźnym faworytem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze