Marcin Brosz poprowadził reprezentację Polski do lat 19 mistrzostw Europy, gdzie nasza kadra była blisko medalu. Współpraca byłego trenera Górnika Zabrze z PZPN-em nie będzie jednak kontynuowana, ponieważ związek widział go w kadrze U-18. Co sądzi o tym sam zainteresowany? Dlaczego Marcin Brosz nie zgodził się na prowadzenia zespołu U-18? Na te, i inne pytania odpowiedź znajdziecie w naszej rozmowie.
Jakie były warunki propozycji współpracy jaką Pan otrzymał od PZPN-u?
Padła propozycja reprezentacji U-18, natomiast ten turniej na Malcie i zajęcie miejsca wyżej niż takie reprezentacje jak Francja czy Hiszpania, otworzyły mi oczy na pewną sprawę. Muszę teraz rozwinąć ten wątek. Ten turniej pokazał mi, że nasza drużyna jest w stanie rywalizować z naprawdę mocnymi drużynami i osiągać dobre wyniki. Uświadomiło mi to, jakie mamy rezerwy, umiejętności czy potencjał i każdy dzień pracy z chłopakami, dobitnie mi pokazywał, że ta drużyna może osiągnąć jeszcze więcej i to, co osiągnęliśmy na Malcie, czyli te 5. miejsce, to nie musi koniecznie być koniec, a wręcz odwrotnie.
Kolejnym etapem mogłyby być mistrzostwa Europy w 2027, do tego IO 2028. Widziałem to nie tylko na podstawie doświadczeń z tej reprezentacji, ale też z Ekstraklasy. Bo też przychodziłem po to, żeby ci chłopcy mogli skorzystać z mojego doświadczenia, które nabyłem przez wiele lat na poziomie Ekstraklasy. Chciałem te moje doświadczenie przekuć w to, żeby osiągnąć jeszcze większy sukces, niż te 5. miejsce na Malcie. A tak jak też Panu powiedziałem – związek miał ustaloną strukturę w departamencie szkolenia i współpraca w tej formule nie była możliwa. Dostałem propozycję pracy z reprezentacją U-18, natomiast jej nie przyjąłem.
Wspomniał Pan tej strukturze, na nią powołał się również PZPN w komunikacie. Jaka ona jest?
To jest pytanie bardziej do osób w PZPN-ie, natomiast moim celem było w tej reprezentacji przekazywanie doświadczeń, które zbierałem wcześniej w mojej pracy trenerskiej. Chciałem szukać rzeczy, które mógłbym zrobić, aby ci piłkarze rozwijali się i indywidualnie, i zespołowo. Kluczowe w tej roli było dla mnie dostarczanie piłkarzy do pierwszej reprezentacji i do reprezentacji U-21, bo ten wiek jak Pan wie, to jest wiek przechodzenia w piłkę seniorską
Mówiłem o mistrzostwach na Malcie, ale jak Pan dobrze wie, to to jest 1,5 roku pracy z tą reprezentacją. Stworzyliśmy silny sztab trenerski, o dużym doświadczeniu, który pracował na co dzień z klubami, żeby ta reprezentacja była coraz lepsza. Oprócz sukcesów, których od nas by oczekiwano, w tym wypadku kolejnymi są mistrzostwa i igrzyska, pracowaliśmy ze sztabem, żeby przede wszystkim piłkarze się rozwijali – również w klubach, z którymi współpraca układała się bardzo dobrze.
A PZPN uzasadniał to też w jakiś inny sposób Panu, że oferuje pracę z U-18, a nie z tą kadrą, którą Pan prowadził?
To było w formie rozmowy. Przekazano mi jak to widzi związek, ja przekazałem swoje uwagi jako trener, natomiast to związek ma ostatnie słowo.
Co Pan uważa o systemie, który funkcjonował np. W reprezentacji Portugalii, z którą Pan się mierzył – mianowicie chodzi o fakt, że selekcjoner pracował z jednym rocznikiem od wielu lat na różnych szczeblach?
Myślę, że, tak jak Pan powiedział, najczęściej praca w tych związkach jest długofalowa. To też nie sama selekcja, tylko praca na co dzień. Wiele uwagi trzeba poświęcać rozwojowi zawodników, i to nie tylko w trakcie meczów i treningów. Wspominałem już o tym, że konsultowaliśmy się z klubami. Musimy produkować piłkarzy dla pierwszej reprezentacji, tak jak np. Przechodzą piłkarze z CLJ do Ekstraklasy. Przy tym musimy uważać, aby oni nie doznawali kontuzji i jak najpłynniej przechodzili przez ten okres. Dobrze Pan wie, jak ważny jest to wiek. Bo to nie tylko przejście z wieku juniora do seniora, ale też jest wiele spraw pozasportowych. Bardzo często również zmiana klubów. Na naszym przykładzie choćby – wielu piłkarzom ta reprezentacja otworzyła drzwi do Ekstraklasy. Pan zobaczy ilu zawodników półtora roku temu było na poziomie Ekstraklasy, a ilu jest teraz. Oni się bardzo dobrze rozwijają. Na pewno jest to zasługa naszej współpracy. Mistrzostwa na Malcie pokazały tych zawodników nie tylko na naszym podwórku, ale i w Europie.
Pamiętam na początku jak graliśmy, to bardzo ciężko mieliśmy zakontraktować mecze z drugimi zespołami klubów z Ekstraklasy. A już w końcówce, przed wyjazdem na Maltę, rozgrywaliśmy mecze z Koroną Kielce i Wartą Poznań. I to były spotkania bardzo wyrównane, na wysokim poziomie, więc to wszystko pokazuje, jak ci chłopcy się rozwijają. Przez doświadczenie, granie czy sztab ludzi, którzy z nimi pracują. Czas, w którym wchodzi się w seniorską piłkę jest newralgiczny. Trzeba grać z dobrymi, doświadczonymi zespołami, nie tylko u nas w kraju, ale również na arenie międzynarodowej.
Wie Pan, jak widzę to, co nas różniło od mistrzów Europy – Włochów, to patrząc na statystyki jest jeden element, w którym Włosi nas przewyższali – wygrywanie pojedynków. To się jeszcze da wypracować, ale jest jedna rzecz, której żadna statystyka nie pokazuje – doświadczenie, a ono jest kluczowe. I takimi turniejami trzeba je zdobywać. Każda minuta spotkania na tych mistrzostwach wpływała na to, że nasi chłopcy lepiej czuli się na boisku. Zmierzam do tego, żeby po prostu nie zmarnować tego czasu, bo to jest ważne dla ich rozwoju.
Sam awans na Euro, bo wiadomo, osiem drużyn to już jest wąskie grono, można rozpatrywać jako sukces, a wyjście z grupy było blisko. Czy jest jednak jakaś rzecz, której z perspektywy czasu by Pan nie zrobił?
Tak jak Pan powiedział, to było siedem najlepszych ekip w Europie, gdzie jeszcze do tego liczymy gospodarza. Zostawiliśmy za sobą takie drużyny jak Anglia czy Francja, Holandia i wiele innych ekip, na których się wzorujemy, które podziwiamy. A my pokazaliśmy, że w półtora roku, mając pomysł, chęci, pracując, mając ambicję, zaangażowanie, jesteśmy w stanie nadrobić wiele rzeczy. Pokazaliśmy, że mamy naprawdę ciekawych zawodników. Oczywiście opieraliśmy kadrę na roczniku 2004, ale chętnie korzystaliśmy także z rocznika 2005.
Kiedy przejmowałem reprezentację, to pierwszym celem było dostanie się na Maltę. Żeby awansować trzeba było przejść dwa etapy eliminacji, a były to bardzo trudne eliminacje. Widziałem jak ten zespół się tworzył. Na pierwszym zgrupowaniu, które było w Szwajcarii określaliśmy, co musimy zrobić, aby w krótkim czasie zmienić tę kadrę. Budowaliśmy ją od podstaw. Tak naprawdę to na różne sposoby mieliśmy do czynienia z 70 zawodnikami, a jeszcze było wielu, których obserwowaliśmy i kontaktowaliśmy się z trenerami. Cały czas monitorowaliśmy bardzo liczną grupę.
Ja, co też Pan słyszy, mówiąc dzisiaj o reprezentacji czuję bardzo dużą radość. Wiem, jak zaczynaliśmy i w jakim miejscu ta reprezentacja jest teraz i to jest naprawdę duży sukcesów chłopaków, nas wszystkich. Pokazaliśmy, że nie ustępujemy nacjom, które są dla nas przykładami. Nie wyszliśmy z grupy, ale pamiętajmy, że w decydującym meczu z Włochami mogło wydarzyć się wszystko. A patrząc na boisko, na statystki, w większości był to mecz wyrównany – każdy mógł wygrać. A to się nie wzięło z niczego. Przecież w eliminacjach z Włochami awansowaliśmy z pierwszego miejsca. Nasz zespół się po prostu nie poddawał. Pamiętam mecz z Serbią – różne warunki atmosferyczne, a nasi chłopcy byli przekonani, że są w stanie awansować i w końcówce strzeliliśmy bramkę. Gdybyśmy potrzebowali kolejnych, to byśmy po nie poszli. Byliśmy drużyną, która pewnie szła po swoje, zawodnicy byli świadomi, czego chcą.
A teraz ogólnie w kontekście Pana pracy trenerskiej. Chce Pan sobie zrobić przerwę, czy jak najszybciej wrócić do pracy?
Wracam. Ostatni czas był dla mnie bardzo radosny, udany. Nauczyłem się nawet więcej niż się spodziewałem. Wyjazdy zagraniczne – to jest coś świetnego. Mecz zawsze był kulminacyjnym punktem wyjazdu, czy to do Anglii, czy do Włoch. Ciekawiła nas rozmowa z zawodnikami, z trenerami. Nie tylko jak ci nasi rywale grają, ale jak trenują. Jakie oczekiwania ma trener, jak szkolą zawodników. Chcieliśmy się wiele dowiedzieć.
Kiedy pracuje się w takim miejscu, trzeba budować zespół właśnie jak selekcjoner, a nie jak trener. W klubach Ekstraklasy są mikrocykle, można coś korygować z treningu na trening, a my w kadrze nie mamy na to możliwości. My pokazujemy jak chcemy grać. Mamy jedną, dwie, czasami trzy jednostki treningowe, żeby zrobić wszystko. To też mnie wiele nauczyło. W Ekstraklasie miałem mało czasu, a w reprezentacji miałem go jeszcze mniej. Z np. 10 najważniejszych rzeczy, robi się w Ekstraklasie trzy, a my tutaj możemy tylko jedną. Trzeba decydować, co jest najważniejsze, mimo, że najlepiej byłoby zrobić kilka rzeczy. A my mamy określony, bardzo mały czas, którym musimy umiejętnie dysponować. Mnie bardzo cieszy, że my, jadąc na bardzo trudne mistrzostwa na Maltę, gdzie jest duża wilgotność, parę meczów graliśmy na sztucznej nawierzchni, wykonaliśmy naprawdę kawał dobrej roboty.
Było wiele osób, z którymi konsultowaliśmy się jak się przygotować do mistrzostw, bo jak się Pan domyśla, warunki są tam specyficzne. Trzeba powiedzieć, że w każdym meczu, patrząc na liczby, osiągaliśmy bardzo dobre wyniki, a udało się to bez żadnego urazu. To też musimy podkreślić, organizacja medyczna była na naprawdę wysokim poziomie, za co też chciałbym podziękować.
Czy wskazałby Pan jakiegoś zawodnika spośród reprezentantów, z którymi Pan pracował, który ma największy talent?
Wie Pan, my ten sukces osiągaliśmy zespołowo. Przekazywałem zawodnikom, że to oni są najważniejsi, że muszą się rozwijać, rywalizować ze sobą, ustawicznie robić postęp, bo talent jest ważny, ale talent poparty pracą dopiero daje możliwość marzyć o czymś więcej. Ich celem jest pierwsza reprezentacja, proszę o tym pamiętać. Te mistrzostwa były bardzo ważnym wydarzeniem w ich karierze. Pokazały, w którą stronę musimy iść, żeby się rozwijać, żeby rywalizować z najlepszymi, bo taki jest nasz cel.
Oni muszą sobie zdawać sprawę, że przez całe ich sportowe życie będzie się od nich wymagało. Dzień w dzień muszą pracować, wygrywać rywalizację w każdym treningu. A to też jest już taki wiek, że oczywiście, chcemy się rozwijać, ale wynik też jest bardzo ważny. Trzeba jednak pamiętać, że kluczem jest zespół. Żeby drużyna grała dobrze wszyscy muszą się zaadaptować. Oczywiście, jakaś przebojowa akcja czy świetna obrona są ważne, ale najważniejsze jest realizowanie założeń i gra dla zespołu. Trzeba mozolnie wprowadzać w życie plan na mecz. Jasne, zostawialiśmy miejsce na swobodę, z czego chłopcy korzystali, dawali coś więcej. Wiedzieli, jak chcemy grać, ale my im ufaliśmy, bo wiedzieliśmy, że oni podejmą najlepszą decyzję dla zespołu.
No i jak u nas ma być dobrze z rozwojem młodych chłopaków jak pzpn takie cyrki odstawia. Trener zamiast pracowac do konca z tą samą grupą zawodników ma propozycję przejscia do innego rocznika. Jaki to ma sens? Praktycznie musi zaczynać swoją prace od nowa, znów poznawac nowych zawodników. Masakra.