Liga Mistrzów z Mourinho. Wynik? Zgadnijcie!


Manchester znów wystawił cierpliwość kibiców na próbę

22 lutego 2018 Liga Mistrzów z Mourinho. Wynik? Zgadnijcie!

Najciekawszym dzisiejszym spotkaniem w Lidze Mistrzów (przynajmniej w teorii) była rywalizacja na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan, gdzie Sevilla podejmowała Manchester United. "Czerwone Diabły" po czterech latach wróciły do zmagań w fazie pucharowej i zdecydowanie mogą być bardziej zadowolone z wyniku spotkania niż z jego przebiegu. 


Udostępnij na Udostępnij na

Rywalizacja triumfatorów dwóch ostatnich edycji Ligi Europy to pierwszy pojedynek między nimi w meczu o stawkę. Hiszpanie są bardzo zmotywowani, gdyż jeszcze ani razu nie awansowali do ćwierćfinału rozgrywek, trzykrotnie odpadając w 1/16 finału (w tym w poprzednim roku po porażce z Leicester City). Wygrana nad „Czerwonymi Diabłami” pozwoliłaby dołączyć do grona drużyn uznawanych za topowe w Europie, dla których Liga Mistrzów nie jest rozgrywkami znajdującymi się kilka półek wyżej. Za to o ambicjach klubu z Manchesteru nie trzeba przypominać. Jose Mourinho doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jego zespołowi jeszcze sporo brakuje do ideału, lecz chce jak najlepiej zaprezentować się w Europie i awansować do ćwierćfinału rozgrywek po czteroletniej nieobecności.

De Gea udowadnia swoją wartość

Przez dłuższy czas spotkanie toczyło się pod dyktando hiszpańskiej drużyny. Już od samego początku Sevilla starała się utrzymywać piłkę i częściej przebywała z nią na połowie przeciwnika. Manchester United ustawiał się głęboko, skupiony był bardziej na wyprowadzaniu szybkich kontrataków aniżeli na prowadzeniu gry i rozgrywaniu ataku pozycyjnego.

Gospodarze próbowali otworzyć rezultat spotkania, jednak za każdym razem brakowało albo ostatniego podania, albo precyzji w uderzeniach z dystansu. Świetnie na lewym skrzydle spisywał się Joaquín Correa, który nie raz poradził sobie z Antonio Valencią i znalazł się w polu karnym gości. W środkowej części boiska nie można pominąć wkładu Evera Banegi, Stevena N’Zonziego oraz Franco Vazqueza, od których często rozpoczynały się ofensywne poczynania Sevilli. Dobrze również funkcjonowały boki obrony złożone z Sergio Escudero i Jesusa Navasa. Hiszpański klub przez pewien czas niemal dominował swojego rywala, który miał mniej argumentów na murawie.

Świetnie dysponowany w bramce gości stał David de Gea, który wybronił wiele strzałów i uratował gości przed stratą gola (jak w powyższym przykładzie). W końcówce pierwszej połowy Hiszpan obronił strzał Luisa Muriela, któremu precyzyjnie dośrodkował na głowę Pablo Sarabia. Golkiper Manchester United był zdecydowanie najlepszym piłkarzem na murawie – bezbłędnie spisywał się w bramce, dzięki niemu angielska drużyna zakończyła dzisiejsze spotkanie z czystym kontem.

Koledzy mogli się czuć znacznie pewniej, mając go za swoimi plecami, choć nie przekładało się to na skuteczne oraz liczne ataki „Czerwonych Diabłów”. Romelu Lukaku był skutecznie kryty przez rywali i nie mógł wiele zdziałać w polu karnym przeciwnika. Co prawda, po jego strzale piłka wpadła do siatki, jednak napastnik pomógł sobie ręką w przyjęciu futbolówki.

Jeżeli w ofensywie Manchesteru działo się coś pozytywnego, to było to za sprawą Alexisa Sancheza. Chilijczyk potrafił sprawnie przedostać się do pola karnego, umiejętnie rozegrać piłkę, jednak nijak miało się to do zmiany bezbramkowego rezultatu. Ander Herrera po kwadransie gry musiał zejść z boiska z powodu kontuzji, na jego miejsce wszedł Paul Pogba. Patrząc na tego zawodnika, można było zauważyć, że Francuz nie do końca powrócił do optymalnej dyspozycji po wyleczeniu urazu. Środkowy pomocnik niewiele kreował, również nie za bardzo pomagał w defensywie.

Manchester bardziej zadowolony z wyniku

Przed rozpoczęciem spotkania wiele mówiło się, że gra w defensywie jest najsłabszym punktem Sevilli i to na wykorzystaniu tej słabości powinien się skupić Jose Mourinho. Dzisiaj wyglądało to naprawdę dobrze, goście nie potrafili znaleźć sposobu na zagrożenie bramce strzeżonej przez Sergio Rico. Ba, przez 90 minut oddali zaledwie jeden celny strzał przy ośmiu gospodarzy. Podopieczni Vincenzo Montelli częściej przebywali na połowie przeciwnika i to skutkowało wieloma sytuacjami, niestety dla andaluzyjskiego zespołu, nieprzekładającymi się na strzelone gole.

Potwierdziło się, że Sevilla lepiej prezentuje się w rozgrywkach pucharowych. W dodatku po raz kolejny ujrzeliśmy hiszpański klub, który świetnie radzi sobie na własnym stadionie. Przypomnijmy, że zespół był niepokonany u siebie w La Liga przez ponad rok (od 6 listopada 2016 do 6 stycznia 2018 roku).

O ile Jose Mourinho nie może być zadowolony z postawy swoich zawodników, o tyle z wyniku już o wiele bardziej. Bezbramkowy remis jest korzystnym rezultatem dla Manchesteru, który dziś prezentował się bardzo przeciętnie. Vincenzo Montella może żałować, że jego piłkarze nie wykorzystali nadarzającej się okazji, gdyż za trzy tygodnie drużyna będzie miała znacznie trudniejsze zadanie do wykonania.

Szachtar bliżej ćwierćfinału

Pierwsza połowa należała do Romy, która przeprowadziła na samym początku kilka groźnych akcji. Można było przewidzieć, że początkowo przyjezdni spróbują zaatakować rywala na jego terenie. Intensywność była podobna do tego, co działo się w Sevilli, a gdy powoli pierwsza odsłona zmierzała do końca, Romie udało się wyjść na prowadzenie za sprawą Cengiz Ündera. Na drugą połowę „Górnicy” wyszli bardziej zmotywowani i świadomi, że losy awansu są zagrożone. Szachtar musiał wygrać w Charkowie. Od gwizdka oznaczającego początek drugiej połowy gospodarze rzucili się do ataku. Efektem tego była bramka po szybkiej akcji z kontry, a świetny rajd Facundo Ferreyry zakończony został bramką na 1:1.

Ambicje gospodarzy sięgały zwycięstwa, czego najlepszym dowodem był brak radości po golu i szybki powrót z piłką Argentyńczyka na środek boiska. Akcje gospodarzy narastały, a w bramce Romy dwoił i troił się Alisson. Brazylijczyk wybronił kilka groźnych uderzeń swoich rodaków z Doniecka. Dawał radę wszystko wyłapywać, aż do 71. minuty. Wtedy to z wolnego niesamowicie uderzył Fred, a bramkarz Romy nie zdążył dopaść do tak precyzyjnie posłanej futbolówki. „Górnicy” naciskali, a „Giallorossi” tylko czekali na momenty kontrataków.

Jeszcze w samej końcówce Szachtar mógł podwyższyć prowadzenie na 3:1, ale niemal z linii piłkę wybił Bruno Peres. Było to piąte starcie w Lidze Mistrzów między obiema ekipami i przy tym czwarta wygrana Szachtara. Minimalna porażka oznacza, że to jeszcze nie koniec rywalizacji. Trzeba jednak zaznaczyć, że Roma to zawdzięcza przede wszystkim dzięki fantastycznym obronom Alissona.

 

Komplet wyników:

Sevilla – Manchester United 0:0

Szachtar Donieck – AS Roma 2:1 (0:1)

0:1 Under 41′

1:1 Ferreyra 52′

2:1 Fred 71′

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze