Manchester United przegrywa! Świetny debiut Emerego


Manchester United przegrał ze słabo spisującą się w tym sezonie Aston Villą 1:3. Unai Emery zaliczył genialny debiut

6 listopada 2022 Manchester United przegrywa! Świetny debiut Emerego
Dan Cooke/News Images/SIPA USA/PressFocus

Manchester United słabo wszedł w sezon, jednak z meczu na mecz wyglądał coraz lepiej. Ekipa Erika ten Haga doszła do takiego momentu, że zaczynała być na poważnie postrzegana jako zespół rywalizujący o TOP 4. Dziś pojawiły się pierwsze wątpliwości od dawna…


Udostępnij na Udostępnij na

Zwycięstwo Aston Villi nad Manchesterem United, patrząc na sytuację obydwu ekip w ostatnim czasie, można traktować jako pewnego rodzaju sensację. Pozycję „The Villans” idealnie odzwierciedlało chociażby uplasowanie w tabeli przed tą kolejką. Byli siedemnaści, czyli mieścili się tuż nad strefą spadkową. Za Stevena Gerrarda, którego już w klubie nie ma, zespół był bezproduktywny, mierny i pod każdym względem słaby. Na pewno nie przypominał drużyny, która przed sezonem zgłaszała swoje aspiracje do gry o europejskie puchary.

Początek rozgrywek jednak brutalnie zweryfikował zespół. Zarząd stracił w pewnym momencie cierpliwość do wcześniej wspomnianego Gerrarda. Zastąpił go Unai Emery, który zadebiutował w starciu z Manchesterem United. Jego podopieczni zaprezentowali się lepiej niż dobrze…

Manchester United nie był sobą

Manchester United przegrał, co jest dużym zaskoczeniem. „Czerwone Diabły” wypracowały niedawno dużą stabilizację formy. Ostatni raz piłkarze United polegli miesiąc temu w derbach z City. Od tego czasu ich bilans we wszystkich rozgrywkach prezentował się następująco: 7-2-0.

Dlatego wszystkich musiał zdziwić fakt, że już po 11 minutach przegrywali oni 0:2 z Aston Villą, która tydzień temu została przecież rozgromiona przez Newcastle United 4:0. Stracone przez Manchester bramki nie były spowodowane wyłącznie dobrą dyspozycją Aston Villi (choć również). Gorsza dyspozycja United w tym dniu dała o sobie znać szczególnie mocno.

Na pewno na gorszy czas Manchesteru United wpływ ma brak Bruna Fernandesa. Wokół Portugalczyka w kibicowskim środowisku wytworzyła się ostatnio opinia zawodnika utalentowanego, ale przyćmionego przez inne gwiazdy. Jest to kompletna bzdura, która opiera się właściwie tylko na jego indywidualnych liczbach. One też nie są złe. Goli i asyst nie ma może tyle, ile potrafił wykręcić w ostatnich latach gry – fakt. Nie przez przypadek ma jednak największą liczbę wykreowanych szans w zespole. Dodatkowo walczy na całej szerokości boiska. Rozwinął się w roli walczaka i wirtuoza w jednym. Dzisiaj właśnie tych dwóch przymiotów brakowało Manchesterowi United, aby chociaż nawiązać do poziomu rywala.

Monolit złamany

Defensywa jest za kadencji Erika ten Haga głównym atutem Manchesteru United. „Czerwone Diabły” w ośmiu meczach, przed starciem na Villa Park, straciły łącznie zaledwie dwie bramki. Obrona we wszystkich tych spotkaniach stała na absolutnie topowym poziomie, co jest dość dużą odskocznią od tego, co działo się jeszcze na początku sezonu, kiedy Manchester City potrafił strzelić im 6, a Brentford 4 bramki w 90 minut.

Aston Villa - Manchester United Leon Bailey gol
źródło: Viaplay

Dziś „Czerwone Diabły” nawiązały do tego okresu. Już w pierwszych dziesięciu minutach rywale strzelili im tyle goli, co w poprzednich ośmiu meczach. Ogółem z obroną działo się dość nieciekawie. Lisandro Martinez zwykle jest najpewniejszym punktem defensywy. Dziś kompletnie zawiódł. Był jednym z najgorszych, jeśli nie najgorszym zawodnikiem na boisku. O to miano walczył z innymi kolegami z zespołu. Mało kto spisywał się dziś na miarę oczekiwań. Manchester United został zmiażdżony, a w dużej mierze było to spowodowane przez obronę, która rozsypała się już na samym starcie. To ustawiło pozostałą część rywalizacji.

Unai Emery już zadziałał. Manchester United pokonany za jego sprawką

Unai Emery dał się poznać piłkarskiemu światu jako trener, który jak nikt przywiązuje wagę do taktyki. Hiszpan często z tego powodu wręcz lubi stawać do rywalizacji z mocniejszym przeciwnikiem. Tylko po to, aby przeskoczyć jakość oponenta i zaskoczyć. Dziś się zdecydowanie udało. Unai Emery nie miał dużo czasu, natomiast już wprowadził do drużyny coś, czego w Aston Villi nie było od dawna – pomysł. Tu był nareszcie widoczny.

Planem od pierwszych minut było brutalne i nieustępliwe atakowanie „Czerwonych Diabłów”. „The Villans” wymierzyli dwa potężne ciosy w postaci goli, ale na tym nie skończyli. Mimo że Manchester United zaczynał powoli łapać wiatr w żagle, piłkarze Emerego skutecznie konkurentów przeczekali. Ich garda była na tyle szczelna, że bezradny dziś atak United za nic nie mógł się przez nią przedrzeć. A próby były…

Emeremu w krótkim czasie udało się zacieśnić jedną z najgorszych obron w lidze i obudzić w zespole ducha walki. Statyczna Aston Villa grała dziś dobrze, i to nawet bardzo.

W końcu grali na miarę swojego potencjału

Zasługa Emerego? Bez wątpienia. To jednak piłkarze wybiegają na boisko i grają. Tak zrobili zawodnicy Aston Villi, którzy w końcu byli po to po na przestrzeni lat sprowadzani:

  • Kosmiczny progres defensywy

Jednym z największych problemów Aston Villi była gra defensywna, która lekko mówiąc, zawodziła. Obrona „The Villans” wpuściła przed tą kolejką, na tym etapie sezonu, 20 goli, co patrząc na potencjał kadrowy, jest wynikiem zdecydowanie poniżej oczekiwań. Kibice zaczęli narzekać (słusznie) na dotychczasowe przestoje drużyny.

Lucas Digne nie wyróżniał się niczym specjalnym i stanowił bardzo przeciętną opcję na lewą stronę. Matty Cash znacząco obniżył loty względem poprzedniego świetnego sezonu, a Tyrone Mings stał się „Harrym Maguire’em Aston Villi”. Błąd za błędem i postura zbliżona do 29-latka nadały mu ten niechlubny i prześmiewczy przydomek. Emiliano Martinez też się nie popisywał. Dziś dla odmiany każdy zagrał dobrze. Digne skończył nawet z golem. Kapitalna neutralizacja i świetny plan obronny. Da się? Da się, panie Gerrard.

  • Jacob Ramsey był wszędzie i robił wszystko

Kto był najaktywniejszym zawodnikiem na boisku? Nawet nie trzeba patrzeć w statystyki… Był to Jacob Ramsey. Ten 21-latek zagrał dziś prawdopodobnie jeden z najlepszych meczów w swoim życiu. Jak wynika z tytułu tego podpunktu, „był wszędzie i robił wszystko”. Nie jest to stwierdzenie na wyrost. On faktycznie odznaczał się szczególną aktywnością w poczynaniach defensywnych, ale przede wszystkim ofensywnych swojej drużyny. Mało tego – brał udział przy każdej bramce, która padła w tym spotkaniu. To on zaliczył asystę przy trafieniu Leona Baileya, to on wywalczył rzut wolny, z którego później padł gol, i to on podwyższył wynik na 3:1. Z gorszych rzeczy: zainkasował nawet bramkę samobójczą, gdy piłką trafił go Luke Shaw. Ostatecznie nic to jednak nie znaczyło.

  • Leon Bailey wyrasta na gwiazdę zespołu

„Leon Bailey ma potencjał”, „Przecież w Bayerze Leverkusen był najlepszy”, „On jeszcze odpali”. Takie i inne tego typu komentarze można było słyszeć z ust fanatyków Aston Villi przez ostatnie prawie półtora roku pobytu Jamajczyka przy Villa Park. Wszystkie usprawiedliwiające to, że od przenosin na wyspy Bailey jest cieniem samego siebie z czasów gry w Bundeslidze. Trzeba przyznać, że 25-latek miał dużo pecha. Kontuzje, a dodatkowo trafił na Aston Villę, w której właściwie mało kto nie zawodził.

Dziś spisał się jednak na tyle dobrze, że faktycznie można postrzegać go jako nową gwiazdę zespołu. Dopiero wschodzącą, ale jednak. Był dziś głównym egzekutorem w ataku i fantastycznie ten test zdał. To na nim opierała się duża część ataków „The Villans”. Skoro to się udało, można spodziewać się, że nie będzie to koniec wielkiej indywidualnej metamorfozy u zagubionych piłkarzy. Emery obudził Baileya ze snu, i to w swoim debiucie! To jego największy sukces pierwszych dni pracy. Oby tak dalej, a Aston Villa będzie wielka.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze