Manchester United – Liverpool. Anglię diabli wzięli


12 września 2015 Manchester United – Liverpool. Anglię diabli wzięli

Na początku był chaos, potem zrobiło się meczycho. Jeśli po pierwszej połowie meczu na Old Trafford wyłączyłeś telewizor zawiedziony niezbyt wysokim poziomem widowiska, teraz powinieneś żałować. Drugie 45 minut w Manchesterze to taki rollercoaster, że widz o słabym błędniku mógł stracić równowagę.


Udostępnij na Udostępnij na

Początek spotkania był wprost idealny dla „koneserów taktyki”. Obie drużyny badały się wzajemnie, raz jedna, raz druga dłużej utrzymywała piłkę. Wyraźnie było widać, że Marouane Fellaini nie jest dziewiątką, prezentuje jednak zupełnie inne atuty. Patrząc na warunki fizyczne można powiedzieć wprost – Zlatanem nigdy nie zostanie. Oba zespoły miały znaczne problemy z rozegraniem piłki, gdy przechodzili na połowę przeciwnika – tak jakby przekroczenie linii środkowej wiązało się z włączeniem impulsów elektrycznych w butach zawodników. Tak oto upłynęła pierwsza połowa.

W drugiej od razu doświadczyliśmy mocnego kopa ze strony Daleya Blinda. Holender potężnym uderzeniem zapewnił United prowadzenie, po czym mecz się wyraźnie otworzył. Żwawiej zaczął ruszać Liverpool, niezrażony brakami w ofensywie – spowodowanymi nieobecnością Coutinho i Sturridge’a. Próbował Danny Ings, którego strzał znakomicie obronił de Gea, następnie strzał i dobitkę Firmino znakomicie obronił… Daley Blind – multitasking jak się patrzy. Holender byłby bez wątpienia bohaterem absolutnym, przyćmili go jednak dwaj inni panowie, nabytki tegorocznego okna transferowego.

https://twitter.com/BPLZone/status/642756622234816512

W 70. minucie po rzucie karnym wynik dla gospodarzy podwyższył Ander Herrera, ale nie zabiło to emocji. Liverpool naciskał, między innymi świetnie strzelał Ibe, doskonale spisywał się jednak de Gea. Tymczasem była to tylko zapowiedź tego, co wydarzy się minutę później. Dośrodkowanie w pole karne podbija w górę jeden z gospodarzy, na co bez zastanowienia odpowiada Christian Benteke cudownym uderzeniem z przewrotki. Bramka stadiony świata!

https://twitter.com/AntiqueFootball/status/642763746809671680

Chwilę później marzenia Liverpoolu o wywiezieniu choćby punktu zabił Anthony „biegające 50 milionów euro” Martial. Młody Francuz wszedł z ławki w swoim debiucie i w 88. minucie ustalił wynik spotkania po akcji godnej młodego Cristiano Ronaldo. Wbiegnięcie w pole karne, minięcie trzech zawodników na pełnej szybkości, płaski strzał. Kilka minut później zakończył się mecz.

https://twitter.com/BPLZone/status/642765059085717505

W dzisiejszym widowisku było wszystko. Były emocje, były cudowne bramki i była… nuda. Na rzeczowe analizy przyjdzie jeszcze czas, w tej chwili warto podkreślić, że ekipa Louisa van Gaala zaczyna powoli grać na miarę swojego mitycznego potencjału, o którym mówią wszyscy, jednak ten, niczym UFO, zbyt często się nie ujawnia.

Komentarze
Michał Kołodko (gość) - 9 lat temu

I już się zaczną zachwyty nad Martialem... ;)

Odpowiedz
Patryk Motyka (gość) - 9 lat temu

Mam nadzieję, że jednak nie... Ale sam przyznasz, że bramka piękna!

Odpowiedz
Michał Kołodko (gość) - 9 lat temu

No tak, a la Henry ;)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze