Manchester na piątkę


Po ubiegłym weekendzie walka o tytuł została praktycznie rozstrzygnięta. Chelsea pogubiła punkty na własnym stadionie z Boltonem, a Man Utd zaserwował fantastyczny ‘comeback’ i wyprzedza już Londyńczyków aż po pięć punktów. Do końca tylko trzy mecze.


Udostępnij na Udostępnij na

Sir Alex Ferguson pomiędzy półfinałowymi meczami z Milanem postanowił dać odpocząć czołowym zawodnikom i na zawody z Evertonem wystawił rezerwowy skład. I tak decyzja mogła go nawet kosztować tytuł, bowiem po godzinie gry na tablicy świetlnej Goodison Park widniał wynik 2:0 dla gospodarzy. Wtedy jednak sprawy przybrały nieoczekiwany obrót, a „Czerwone Diabły” pokazały niesamowite zacięcie strzelając cztery bramki. Najpierw kontaktową bramkę po rzucie rożnym i błędzie bramkarza zdobył John O’Shea. Potem zaś, nastąpił koncert wychowanków. Do wyrównania doprowadził były piłkarz… MU, Phil Neville, który chciał chyba pomóc swojemu bratu Garry’emu w zdobyciu mistrzostwa i skierował piłkę do własnej bramki. Na prowadzenie gości wyprowadził z kolei wychowanek Evertonu, czyli oczywiście Wayne Rooney. Trzeba przyznać, że popisał się przy swoim strzale wielkim doświadczeniem, które przecież ciężko posiadać w tak młodym wieku. „The Toffees” dobił w 93. minucie inny wychowanek MU – Chris Eagles, który zdobył swoje premierowe trafienie w Premiership.

Z kolei po remisie z Boltonem manager „The Blues” – Jose Mourinho – nabrał wody w usta. Wystawił swoją żelazną jedenastkę (bez kontuzjowanego Ballacka) i oczekiwał 3 punktów. Wszystko jednak zweryfikowała murawa i okazało się, że piłkarze Chelsea to też ludzie, którzy nie potrafią wygrywać meczu za meczem grając w tym samym składzie. W dodatku kontuzji doznał Ricardo Carvalho i na pewno nie zagra w rewanżowym meczu z Liverpoolem. I na nic zdały się łzy Johna Terry’ego. Po tym remisie Chelsea praktycznie straciła szanse na mistrzostwo, mając jeszcze na rozkładzie derbowy mecz z Arsenalem na Ashburton Grove.
Dość nieoczekiwanie, jednak w dobrym stylu, z pracą w Boltonie pożegnał się prawie dekadowy manager tego klubu – Sam Allardyce. Jak twierdzi rzecznik klubu, Anglik zrezygnował z powodów osobistych. Uważa się jednak, że ma od nowego sezonu objąć Manchester City, w którym mają już dość Stuarta Pearce’a. Jego miejsce z ekipie „Kłusaków” zajął asystent – Sammy Lee: – Jestem zachwycony perspektywą bycia menedżerem Boltonu. To co zostawił Sam to wielka spuścizna i muszę teraz to rozwijać.

Powrót Dudka

Także rezerwy wystawił manager trzeciego przedstawiciela angielskiego futbolu w Lidze Mistrzów – Rafa Benitez. Z tego też powodu szóstą szansę gry w tym sezonie otrzymał nasz Jerzy Dudek, dla którego pewnie były to ostatnie chwile między słupkami „The Reds” w oficjalnym spotkaniu. Powrót nie wypadł za dobrze, bowiem piłkarze z miasta Beatlesów przegrali 1:2 z Portsmouth, a Dudek popełnił błąd przy trafieniu Mwaruwariego. I to błąd dość dla niego popularny. Obrońca zagrywa do niego piłkę, a ten czeka na nią za długo, w efekcie czego rozpędzony napastnik nie ma problemów z pokonaniem „Bohatera ze Stambułu”. Nową taktykę słowną obiera Benitez, który uznaje, że… to Chelsea jest pod presją przed rewanżowym spotkaniem. Jeżeli hiszpański szkoleniowiec chce awansować do finału, będzie musiał postawić na bardziej otwarta grę aniżeli to miało miejsce tydzień temu.

Co jak co, ale wielu managerów może pozazdrościć Dickowi Jolowi napastników. Szczególnie będących w tak wysokiej formie. Robbie Keane i Dimitar Berbatov – bo o nich mowa – w duecie zapewnili wyjazdowe zwycięstwo swojej drużynie w meczu z Middlesbrough. Obaj także zaliczyli w tym meczu swoje dziesiąte trafienia w lidze. Jeżeli dodać do tego rezerwowego Jermaine’a Defoe, który także wie, jak strzela się bramki, można otrzymać naprawdę solidny tercet napastników, któremu nie dało rady już wielu obrońców. Zwycięstwo „Kogutów” nadal pozwala im myśleć o zajęciu miejsca gwarantującego start w Pucharze UEFA. Ultimatum postawił im zresztą właśnie Dick Jol: Albo zajmiecie siódme miejsce, albo będziecie trenować cały czerwiec. Mowa tutaj oczywiście o zgłoszeniu drużyny do Pucharu Intertoto.

West Ham wkracza do gry

Na dole tabeli rozjaśnia się coraz bardziej. Po wysokiej porażce 1:4 z Blackburn, szansę na utrzymanie w dużej mierze zaprzepaścili piłkarze Charltonu, którzy reprezentowali się ostatnio całkiem przyzwoicie. Kolejne trzy punkty do ligowej tabeli dopisali piłkarze Sheffield co pozwoliło im awansować na 15. pozycję w tabeli. Spać spokojnie jednak jeszcze nie mogą. Nieoczekiwanie do gry włączyli się piłkarze West Ham, którzy w bezpośrednim spotkaniu z również zagrożonym Wigan okazali się lepsi, wygrywając aż 3:0. Do walki o utrzymanie włącza się więc coraz więcej drużyn, nie jest bowiem powiedziane, że z ligi wcale nie może polecieć 16. Fulham. Szczególnie z taką grą, jaką zaprezentowali w meczu z Arsenalem (1:3).

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze