7-3-1 – oto bilans Manchesteru City z początku tego sezonu we wszystkich oficjalnych rozgrywkach. Nie jest on może idealny, jednak wskazuje na to, że ekipa Guardioli dobrze weszła w sezon. To twierdzenie oczywiście pokrywa się z rzeczywistością. Z zespołu "The Citizens" na początku bieżących rozgrywek można wyciągnąć to, co w piłce nożnej absolutnie najlepsze. Pokazali już kilka oblicz, a każde z nich zabójcze.
Co roku w kontekście Manchesteru City powraca ta sama dyskusja. Na papierze bowiem zawsze wszystko wygląda w porządku, jednak po czasie zwykle wychodzi, że drużyna nie potrafi wygrać tego, co dla niej najważniejsze – Ligi Mistrzów. W poprzednim sezonie w dramatycznych okolicznościach odpadli z Realem Madryt, wcześniej z Chelsea w samym finale, a sięgając pamięcią jeszcze kilka lat wstecz, zaliczyli kompromitacje z Olympique Lyon, Tottenhamem, Liverpoolem czy AS Monaco. Przykładów w każdym razie można wymienić wiele. Nie był to problem z gatunku „gorszy dzień”. Ich kłopot sięgał dużo głębiej. Wiele wskazuje na to, że ta niechlubna passa może zostać przez mistrzów Anglii przerwana.
W Premier League nie ma równych
Rozwinięcie artykułu należy rozpocząć od tego, co akurat w Manchesterze City od dawna układa się najlepiej – Premier League. Pep Guardiola wypracował w swojej drużynie takie automatyzmy, dzięki którym na dłuższym dystansie nie ma sobie równych w lidze angielskiej. Na przestrzeni ostatnich pięciu lat aż czterokrotnie zespół „The Citizens” zakończył zmagania w najlepszej lidze świata na pierwszym miejscu. Mało tego, ostatni raz w czołowej czwórce ekipa z niebieskiej części Manchesteru nie znalazła się w sezonie 2009/2010, jeszcze za rządów Roberto Manciniego. W ostatnim czasie jest to drużyna, która niemal na stałe przyczepiła się do ligowego szczytu.
Oczywiście taki wzrost Manchesteru City ktoś może nazwać sztucznym. Jest to prawda, bo jednak przyszedł szejk z nieograniczonym budżetem, który zainwestował w klub olbrzymie pieniądze, kupując najlepszych piłkarzy i zatrudniając najlepszych trenerów na świecie. Jedna sprawa to wydać pieniądze, a druga to mądrze je zainwestować. Manchester City roztrwania niebotyczne pieniądze na wzmocnienia, natomiast nie zmienia to faktu, iż klub jest budowany rozsądnie, czego skutki widać na krajowym podwórku. Aby nie było – zespół „The Citizens” też ma swoje problemy. Posiada ich za to o wiele mniej niż inne ekipy z Premier League.
#MCIAVL Premier league miała zdefiniować Guardiole !!! #PremierLeague
2017/2018 -100 punktów 🏆🥇
2018/2019 – 95 punktów 🏆🥇
2020/2021 – 86 punktów 🏆🥇
2021/2022- 93 punktów 🏆🥇 pic.twitter.com/YBbpOUfNnN— krzysiu lesiu🏳️🌈🇪🇺🇺🇦🌐 (@krzysztof_pauli) May 22, 2022
Czy to oznacza, że Manchester City na pewno wygra mistrzostwo Anglii? Oczywiście, że nie. W tym sezonie jest to jednak szczególnie prawdopodobne. Wciąż odbudowującego się Manchesteru United nawet nie ma co w tym sezonie porównywać do rywala zza miedzy. To samo tyczy się Chelsea po licznych perturbacjach czy Tottenhamu, który na papierze wygląda bardzo dobrze, jednak w praktyce jest to wciąż drużyna o kilka półek niżej. Arsenalowi mimo udanego początku również trochę brakuje do tego mistrzowskiego poziomu.
Jedynym klubem, który był w stanie w ostatnich latach konkurować z maszyną Pepa Guardioli, jest Liverpool. „The Reds” przeżywają na początku bieżących rozgrywek trudne chwile. Ich dyspozycja powoli się poprawia, natomiast pięciopunktowa strata do „The Citizens” niby jest nieduża, ale będzie, zważywszy na niski próg błędu, bardzo trudna do odrobienia. Inny scenariusz niż ligowy triumf Manchesteru City będzie zaskoczeniem – i to dużym.
Najlepszy start od lat
Manchester City może na tę chwilę zajmuje drugie miejsce w Premier League. Tak dobrego wejścia w sezon ekipa Pepa Guardioli jeszcze jednak nie miała. Tylko Manchester United sir Aleksa Fergusona potrafił kolejno w latach 1998–2001 oraz 2006–2009 wygrać trzy razy z rzędu mistrzostwo Anglii. Katalończyk stoi przed niepowtarzalną szansą powtórzenia tego wielkiego sukcesu. Zgadza się w tej chwili właściwie wszystko. Zespół „The Citizens” dominuje w meczach, strzela masę goli i jest w stanie zniszczyć każdego napotkanego na swojej drodze oponenta. Nawet gdy wynik nie układa się po myśli klubu z siedzibą na Etihad Stadium.
▪️ 8 games
▪️ 12 goals
▪️ 1.5 goals per gameErling Haaland's start to life at Manchester City ⚽ pic.twitter.com/NkK8IfQlxB
— B/R Football (@brfootball) September 7, 2022
Zespół Guardioli znajdował się już nawet w tym sezonie w opresji. W meczu z Crystal Palace przecież przegrywali 0:2 do przerwy, a jednak ostatecznie wygrali 4:2. Podobnie sprawa miała się z Newcastle United. Przegrywali w końcu 1:3, jednak dokonali powrotu i ostatecznie zremisowali 3:3. Manchester City pokazał w tych starciach bardzo duże pokłady charakteru i determinacji. Co w pozostałych spotkaniach? W nich „Obywatele” niszczyli bezradnych przeciwników. W sumie strzelili we wszystkich meczach tego sezonu 27 bramek – w dziewięciu meczach! To daje nam średnio dokładnie trzy trafienia na jedno spotkanie! Wynik znakomity i w sumie w TOP 5 lig, poza Paris Saint-Germain (3,4), najlepszy!
Zawsze było blisko
Liga Mistrzów to dla Manchesteru City zupełnie inna para kaloszy niż Premier League. Tam w całej historii klubu jeszcze nie udało się wygrać, a ich forma z Anglii zwykle nie przekłada się na wyniki w Champions League. Tym razem może być inaczej. Wygrali już w efektownym stylu z Sevillą i Borussią Dortmund, dzięki czemu pewnie kroczą po pierwsze miejsce w grupie. Dalej będą z pewnością jednym z faworytów do końcowego triumfu.
Dlaczego zatem nie potrafili wygrać Ligi Mistrzów w poprzednich latach i czemu teraz dla odmiany miałoby się to udać?
- Skutecznością w tych pojedynczych „dniach prawdy” zawodnicy ofensywni Manchesteru City nie grzeszyli. Strzał Raheema Sterlinga z meczu Manchester City – Olympique Lyon (1:3) stał się już światowym hitem. Nie była to zresztą jedyna tego typu akcja. Okazuje się, że „sposobem” da się pokonać Manchester City, mimo iż to przecież zawsze oni w tych haniebnych klęskach dominowali na boisku. Właściwie za kadencji Pepa Guardioli trudno doszukać się meczu, w którym „Obywatele” nie mieli przynajmniej 70% posiadania piłki. Teraz pojawił się Erling Haaland i właściwie z miejsca problem wydaje się rozwiązany. Jest to napastnik bez wątpienia kompletny. Zdobył już w błękitnej koszulce 13 goli i nic nie zapowiada, aby jego licznik zdobyczy bramkowej miał się zatrzymać. On nawet nie musi być aktywny w rozegraniu. Jego rola jest dziecinnie prosta – dostaje piłkę, biegnie, strzela bramkę. To mu wychodzi najlepiej.
- Nie tylko piłkarze, ale również trener, Pep Guardiola, jest odpowiedzialny za stan rzeczy, w którym Manchester City wciąż nie ma w swojej gablotce ani jednego trofeum za triumf w Lidze Mistrzów. Hiszpan jest genialnym szkoleniowcem, jednak niestety także ma swoje za uszami. Czym zatem zawiniła legenda FC Barcelona? Decyzjami, które lekko mówiąc, budziły wątpliwość. Pepowi zdarzało się przekombinować z pomysłem na mecz, doborem składu itd. Zbyt bardzo ofensywny środek pola, usilna chęć zaskoczenia kibica czy nagła zmiana formacji. To już na pierwszy rzut oka miało nie działać. Na boisku takowe spekulacje tylko się potwierdzały. Czy trener ten potrafi w takim razie wyciągać wnioski? Tak. Sezon temu z Realem Madryt nie on zawinił. Może przegrał, ale zabrakło mu jedynie szczęścia i pewnie odpowiednich zawodników. Teraz wszystko to ma! Gdyby nie genialna postawa „Królewskich” w końcówce tego półfinału, bez wątpienia to Manchester City zagrałby z Liverpoolem w finale. Pewnie byłby faworytem i w najpewniejszym scenariuszu już rok temu wygrałby Champions League.
Moim zdaniem zrobił wszystko źle, jeżeli chodzi o zestawienie formacji na to spotkanie. Fabio Capello skrytykował Pepa Guardiolę po porażce Manchesteru City w meczu z Chelsea (finał Ligi Mistrzów, sezon 2020/2021)
Plejada gwiazd
Manchester City to, Manchester City tamto… Należy wspomnieć o jeszcze jednym, ważnym w kontekście omawianego klubu czynniku. „Obywatele”, powołując się na niemiecki serwis Transfermarkt, warci są najwięcej spośród wszystkich klubów na świecie. Oczywiście często poszczególne ceny na tej stronie budzą wątpliwości, natomiast w przypadku mistrza Anglii trzeba przyznać, że taka wartość jest jak najbardziej uzasadniona. Faktycznie idzie ona w parze z jakością piłkarską.
W końcu każdy, z wyłączeniem rezerwowych bramkarzy, prezentuje przynajmniej solidny europejski poziom. Większość z nich znalazłaby angaż w każdym klubie na świecie. To jest właśnie cały Manchester City. Zespół właściwie wszędzie naszpikowany gwiazdami światowego formatu.
Bardzo dobry bramkarz, mobilna defensywa, genialny środek pola, kreatywne, będące ciągle w grze skrzydła i kompletny napastnik, u którego piłka przy nodze najczęściej kończy się golem. Do tego także wybitny taktyk i właściwie można kończyć dyskusję. Manchester City w bezkontuzyjnych okolicznościach jest na papierze faworytem we właściwie każdym meczu z jakimkolwiek rywalem. Tak rozsądnie zbudowanego składu nie ma na świecie NIKT.
To nic dziwnego, że City w swoich meczach uzyskuje posiadanie piłki nawet na poziomie 80%. I teraz chodzi o to, jak wykorzystamy pozostałe 20%. Edin Terzić na konferencji prasowej przed meczem Manchester City – Borussia Dortmund
Trudno się z powyższymi słowami szkoleniowca Borussii Dortmund nie zgodzić. Prawda jest taka, że jedynym sposobem na pokonanie Manchesteru City jest wykorzystanie pojedynczych, wypracowanych w meczu szans. „The Citizens” dominują w każdym meczu bez żadnego wyjątku. Zawsze długo utrzymują się przy piłce i praktycznie nie dają dojść oponentom do głosu. Pod tym względem lepszych nie ma.
Manchester City wciąż nie jest idealny
Cały artykuł to festiwal chwalebny dla Manchesteru City i dokonanego przez nich progresu. To dobrze, bo trzeba takie rzeczy szeroko komentować. Manchester City to patrząc na formę, jeden z najlepszych klubów na świecie. Czy ta drużyna ma w ogóle wady? Otóż tak!
Jedną z nich jest wąska kadra. Zwykle w swoich drużynach do komfortu pracy Pep Guardiola potrzebował dużej puli zawodników, którymi mógł sobie dowolnie rotować w zależności od gatunku meczu. Aktualnie w ich szeregach znajduje się zaledwie 23 graczy – w Premier League ex aequo z Arsenalem najmniej. Może na razie nie stanowi to żadnego problemu. Kłopot może eskalować później, kiedy sezon będzie wchodził w decydującą fazę. Wtedy Manchester City może grać co kilka dni, a rotacja byłaby w takim przypadku niezbędna. Wtedy też mogą pojawić się pierwsze obniżki formy.
A huge effort and performance from the lads earns a fully deserved point.
UP THE VILLA. 🙌#AVLMCI pic.twitter.com/NDA4X2nErJ
— Aston Villa (@AVFCOfficial) September 3, 2022
Początek sezonu udowodnił nam, że Manchester City jest drużyną świetną, ale wcale nie idealną. Da się ich powstrzymać. Udowodniła to już Aston Villa czy Newcastle. „Obywatelom” gorsze dni też się zdarzają, a sposób przeczekania ataków został już pozytywnie zweryfikowany przez przeciwników. Czasem można odnieść wrażenie, że przy nieskuteczności „The Citizens” nie mają planu B. Manchester City przed sezonem sprowadził kilku znakomitych piłkarzy, jednak sprzedał również tych „niezastąpionych”. Nikt nie wprowadza takiego pozytywnego chaosu jak Raheem Sterling i nikt z obecnej kadry „The Citizens” nie jest aż tak dynamiczny i uniwersalny jak Gabriel Jesus. Z nimi z pewnością byłoby łatwiej o jeszcze lepsze wyniki niż obecnie.
Wnioski po meczu Manchester City – Borussia Dortmund
Najbardziej niepokojący dla Manchesteru City był wczorajszy mecz w ramach fazy grupowej Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund. Wtedy „Obywatele” pokazali swoją gorszą stronę. Można śmiało rzec, iż był to ich najgorszy mecz w tym sezonie.
https://twitter.com/SxrgioSZN/status/1570151352730554369?s=20&t=FlhTCYB-VSMYMH9OxsFXVQ
Przynajmniej do 58. minuty. Wtedy weszli bowiem Bernardo Silva i Phil Foden. Obaj bardzo zaktywizowali słabe skrzydła. To spotkanie uwydatniło wszystkie wady ekipy Guardioli, ale i pokazało, że drużyna ta potrafi jak nikt inny wykaraskać się z problemów. Anglicy popełniali przeciwko ekipie z Dortmundu bardzo proste i oczywiste błędy w obronie, a przede wszystkim rozegraniu.
Okazuje się, że odcięty Erling Haaland to także bezproduktywny Manchester City. Przy lepszej defensywie i pressingu rywala podopieczni Pepa Guardioli potrafią kompletnie się zgubić. Ciężka praca w końcówce udowodniła to, że ta ekipa ma coś, czego nie miała przez dłuższy czas – charakter do walki. Drużyna znacząco się zmieniła. Może być słabo, ale koniec końców i tak wygrywa Manchester City.