Skorża na ławce, Arajuuri czyszczący, Karolek Linetty i napastnik, który nie zdobywa bramek. Jak wyglądała mistrzowska drużyna Macieja Skorży?


Czy Maciej Skorża ponownie tworzy mistrzowską drużynę?

17 października 2021 Skorża na ławce, Arajuuri czyszczący, Karolek Linetty i napastnik, który nie zdobywa bramek. Jak wyglądała mistrzowska drużyna Macieja Skorży?

Wiele rewolucji kadrowych przyniosły nam ostatnie lata w „Kolejorzu”. Wiele zapowiedzi, masę wylanych słów, ale tak jak żadnego trofeum nie było od 2015 roku, tak nie ma. Wydaje się, że jeśli nie tym razem, to już chyba nigdy. Moment na przełamanie fatalnej passy idealny, bo stulecie klubu. My przy okazji arcyważnego spotkania z Legią przypominamy mistrzowski skład Macieja Skorży z 2015 roku.


Udostępnij na Udostępnij na

Lech Poznań powrócił do sprawdzonych metod po wielu nieudanych ścieżkach podążania. Mowa o trenerze Macieju Skorży. I choć często twierdzi się, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, tak tym razem ponowna współpraca wychodzi wszystkim na dobre. Oprócz dyrygenta tej brygady nie łączy obu drużyny praktycznie nic. Lech sprzed 6 lat jest diametralnie inny personalnie od tego teraźniejszego. Pisze własną historię, a kto wywalczył ostatnie mistrzostwo dla „Kolejorza” i jak rozwinęły się ich kariery?

Skorża – podobieństwa i różnice

Zacznijmy od tego, że podobnie jak teraz, choć wówczas na jeszcze większą skalę, Lech wprowadzał wychowanków. W naszej jedenastce jest czterech, a jeszcze kilku było zmiennikami. Obecnie w podstawowym składzie mamy tylko jednego. Założenie jest jednak wciąż to samo. Ruch bez piłki i wymienność pozycji. To głównie na tym polega plan meczowy, aby wyprowadzić przeciwnika z równowagi. Czwórka ofensywna ma być uniwersalna, tak aby wprowadzać jak najwięcej zamieszania. Niezmiennie ten pomysł taktyczny działa. Także tamtejszy „Kolejorz” był bardziej „polski”. W wyjściowej jedenastce występowało pięciu lub sześciu Polaków. Obecnie możemy liczyć na dwóch, w polotach trzech.

W naszej jedenastce zabrakło takich zawodników, jak: Darko Jevtić, Gergo Lovrencsics, Luis Henriquez, Jasmin Burić, Dariusz Formella, Hubert Wołąkiewicz, Maciej Wilusz, Szymon Drewniak i Muhamed Keita.

Maciej Gostomski

Na pozycji bramkarza we wspomnianym sezonie występowało aż trzech graczy. Dość niecodzienna sytuacja. Wszyscy rozegrali co najmniej pięć spotkań. Zdecydowanie najczęściej funkcję ostatniej instancji pełnił Maciej Gostomski. Przed Lechem miał zerowe doświadczenie, a przecież przychodził do „Kolejorza” jako 25-latek. W 21 spotkaniach ośmiokrotnie zachowywał czyste konto. Ponadto nieraz ratował Lecha z opresji. Na udaną przygodę zagraniczną było już jednak za późno, ale wylądował między innymi w Rangers oraz Haugesund. Został solidnym ligowcem, a w obecnym sezonie jest najlepszym zawodnikiem słabo spisującego się Górnika Łęczna. Warto odnotować, że posadził na ławce dwie legendy – Jasmina Buricia i Krzysztofa Kotorowskiego.

Paulus Arajuuri

Środek obrony to Paulus Arajuuri. Bardzo często w Poznaniu mówiło się, że brakuje w defensywie takiego gościa, na którego widok napastnikom odechciewa się gry. Brodacz z Finlandii wzbudzał respekt, a starcia z nim nie należały do najprzyjemniejszych. Pokazuje to jeszcze w reprezentacji Finlandii, w tym także na Euro. Po Lechu odszedł do Brondby, gdzie również był ważnym graczem. Mistrzostwa kraju tam jednak nie zdobył. Obecnie reprezentuje cypryjski Anorthosis Famagusta. Podobnym gościem do niego w obecnej drużynie Lecha jest Bartosz Salamon.

Marcin Kamiński

Środek defensywy tworzył razem z nim Marcin Kamiński. Wówczas młody, perspektywiczny stoper, o którym mówiło się nawet jako przyszłości reprezentacji. Swój udział w ostatnim mistrzostwie Lecha miał wielki, ale jego kariera nie potoczyła się tak, jak oczekiwaliby wszyscy. Najlepszym przykładem na to jest fakt, że podczas ostatniego okienka mówiło się nawet o powrocie do Poznania. Jego nie najlepsza zwrotność i szybkość pozwoliły mu na co najwyżej występy w Stuttgarcie i Fortuna Düsseldorf, a teraz w Schalke 04. Warto docenić jednak to, że zaliczył dwa awanse do Bundesligi ze Stuttgartem. Pomimo swoich ograniczeń rozegrał 55 meczów w niemieckiej Bundeslidze, a jak trudno jest się przebić za zachodnią granicą, pokazują ostatnie przypadki Bartosza Białka, Pawła Wszołka czy Tymoteusza Puchacza.

Tomasz Kędziora

Na prawej flance defensywy niezastąpiony był kolejny wychowanek „Kolejorza”, a zatem Tomasz Kędziora. Późniejszy kapitan młodzieżówki był absolutnym pewniakiem u Macieja Skorży. Robił wielką różnicę swoją grą, zdobywając w tym sezonie trzy bramki i pięć asyst. Jeden z fundamentów mistrzowskiego „Kolejorza”. Po jeszcze dwóch udanych sezonach w Polsce przeniósł się do Dynama Kijów. Regularnie gra w Lidze Mistrzów, jest powoływany do reprezentacji, a nawet udało mu się zdobyć mistrzostwo Ukrainy.

Rafał Rusek / PressFocus

Barry Douglas

Po drugiej stronie biegał za to Barry Douglas. Jedyny zawodnik, który łączy obie ekipy Macieja Skorży. Przez sześć lat jednak nie próżnował i nie zasiedział się w Poznaniu, ale wrócił jedynie na „starość”. Po mistrzostwie spróbował swoich sił w Turcji, a później na Wyspach Brytyjskich, skąd pochodzi. Być może mało osób zdaje sobie sprawę, ale był częścią Wolverhampton Nuno Espirito Santo jeszcze w Championship, w którym uzbierał w jednym sezonie pięć bramek i 15 asyst. Z „Wilków” został jednak odpalony i trafił na piłkarski uniwersytet do Marcelo Bielsy, u którego również pomógł w wywalczeniu awansu. Na stare śmieci wrócił latem. Na razie wygląda na to, że będzie tylko rezerwowym Pedro Rebocho, ale już mieliśmy okazję ujrzeć jego kunszt wykonywania rzutów wolnych z Termaliką. Co ciekawe, Legia to jego ulubiony przeciwnik, gdyż zdobył przeciwko niej bramkę i dwie asysty.

Barry Douglas i jego powrót do polskiej ligi, jak to wygląda w praktyce?

Karol Linetty

 – A ty? Jak się nazywasz?

– Linetty, trenerze.

– Jak ty się, ku***, nazywasz?!

– No, Karol Linetty, trenerze.

– TEN, KU**A, LINETTY?! CO CIĘ NIBY CHCĄ W BORUSSII DORTMUND I ANDERLECHCIE?!

– No tak, trenerze.

– No to wychodzisz, ku***, na drugą połowę i tego Vrdoljaka to masz zapierdolić. Siadasz mu na plecach, on jest przerażony, gdy ma piłkę. Jedziesz z nimi, ale, ku***, jak Karol Linetty, a nie jakaś wymoczka. Skoro ty jesteś ten cały Linetty, to pokaż to.

Po prostu musieliśmy zacząć akapit o Karolu Linettym od tego cytatu Macieja Skorży. Jeszcze przy okazji meczu z Legią to coś obowiązkowego. Być może decydujący mecz o mistrzostwie w Warszawie, a bohaterem okazał się 20-latek, który zwie się Karol Linetty. Kolejny wychowanek Lecha, który był jego siłą. Rok później środkowy pomocnik wyjechał do Sampdorii, gdzie przez cztery lata był podstawowym graczem. Ostatni rok to Torino i mniej udany etap w karierze. Wciąż jest jednak młody – 26 lat – i utalentowany. Nie wylądował w żadnej Borussii, ale z pewnością w 2015 wszyscy spodziewali się, że już wkrótce będzie mógł góry przenosić.

Łukasz Trałka

Wszyscy wówczas sądzili, że to najlepszy okres w karierze Łukasza Trałki. W końcu miał 30 lat, zdobył mistrzostwo Polski jako kapitan, będąc kluczową postacią. Jego postać w Lechu jednak średnio jest wspominana. Raczej kojarzy się z „symbolem porażek” niż zwycięstwami. Do Warty Poznań odchodził na spokojną emeryturę, a okazało się, że dostał jeszcze jedną szansę na zaprezentowanie się w najwyższej lidze. Co by o nim nie mówić, jest legendą ekstraklasy. W końcu na koncie ma 409 występów w najwyższej lidze, z czego na ostatnich 12 sezonów w aż 11 rozegrał co najmniej 20 spotkań w ekstraklasie. Lecha reprezentował siedem lat.

Symbol przegranych wraca na Bułgarską, tylko że w innych barwach

Kasper Hamalainen

Przechodzimy do graczy ofensywnych, odpowiedzialnych za kreację. W końcu nikt nie zdobywał tylu bramek w tamtym sezonie co właśnie Lech. Przede wszystkim u siebie „Kolejorz” nokautował rywali ze średnią ponad dwóch goli na mecz. Przyczynił się do tego wówczas mocno Kasper Hamalainen. Wielkim kłamstwem nie będzie, gdy napiszemy, że była to największa gwiazda tej drużyny, a mówią o tym najlepiej liczby – 13 bramek i siedem asyst. Został najlepszym strzelcem zespołu, pełniąc tak naprawdę kilka funkcji na boisku, co zresztą bardzo charakterystyczne jest u teraźniejszego Lecha Macieja Skorży. Fin jednak swój szacunek u poznańskich kibiców stracił, przenosząc się do największego rywala, Legii. Kilkukrotnie utarł nosa „Kolejorzowi”, zdobył kilka trofeów, ale ogólnie przygoda ze stolicą była słodko-gorzka. Już jako 35-latek reprezentuje drugoligowy klub z Finlandii, Turun Palloseura.

Szymon Pawłowski

Charakterystyczna niska postura, przebojowość i motorek na skrzydle to już na zawsze kibicom „Kolejorza” będzie kojarzyć się z Szymonem Pawłowskim. W 2015 roku w kwiecie wieku dawał Lechowi wiele. W układance Macieja Skorży odnalazł się znakomicie, co przełożyło się na dziewięć bramek i dziesięć asyst. To był jednak początek końca dobrej formy. Jego przygoda z Lechem skończyła się wypożyczeniem do Termaliki, a później przejściem do Zagłębia Sosnowiec. Stracił na dynamice, czyli swoim największym atucie, przez co nie może liczyć na miejsce w zespole nawet w 1. lidze. To kolejny przykład na to, jak Maciej Skorża wyciskał z zawodnika maksa jak cytrynę.

Dawid Kownacki

Wchodzący do profesjonalnej piłki Dawid Kownacki. To jeszcze czas, gdy był w miarę spokojnym nastolatkiem z ogromnym potencjałem. W końcu rzadko zdarza się, żeby 18-letni chłopak rozgrywał 30 spotkań w zespole mistrza Polski, stając się jedną z ważniejszych jego postaci. Wtedy kwota 4 milionów euro, jaką otrzymał za niego Lech, wydawała się śmieszna. Kownackiemu w większej karierze w Lechu przeszkodziły kontuzje, psychika i słaby moment „Kolejorza”, a cała krytyka szła na niego. Jak na wonderkida, który miał podbijać Europę, to jego kariera jest niewypałem. W wieku 24 lat Dawid Kownacki reprezentuje tylko Fortunę Düsseldorf, a więcej czasu spędza w gabinetach lekarskich niż na boisku.

Accredito/Lech

Zaur Sadajew

Trudno powiedzieć, żeby Maciej Skorża miał niesamowitego egzekutora na „dziewiątki”, jeśli napastnik zdobył pięć bramek w ciągu całego sezonu. Wielką siłą „Dumy Wielkopolski” była drużyna. Przecież w najlepszej 20 strzelców sezonu 2014/2015 było zaledwie dwóch zawodników Lecha. W tym żadnego napastnika. Zaura Sadajewa niesamowicie cenili wszyscy za czarną robotę wykonywaną na rzecz kolegów. Czeczen to typowy walczak, który wkładał głowę tam, gdzie inni baliby się włożyć nogę. Z Lechem pożegnał się już po roku i tak na dobrą sprawę zakończyła się jego poważna kariera. Później była historia z zerwaniem kontraktu przez Instagrama. W wieku 31 lat gra w ekstraklasie Krymu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze