Maciej Chorążyk to główny koordynator skautingu zagranicznego w PZPN-ie. Skautingiem zajmuje się od 2006 roku. W tym czasie pomagał w powołaniu do seniorskiej reprezentacji Nicoli Zalewskiego, Ludovica Obraniaka, Sebastiana Tyrały oraz niebawem Matty'ego Casha. Z naszym gościem porozmawialiśmy m.in. o projekcie "Gramy dla Polski", efektach dotychczasowej pracy, planach na przyszłość programu, piłkarzu, który odmówił przyjazdu na zgrupowanie reprezentacji Polski, o tym, dlaczego Sonny Kittel nie zagrał dla reprezentacji Polski, Martinie Wasinskim, Mateuszu Musiałowskim i wielu innych tematach.
„Gramy dla Polski” to nie jest projekt, to rzeczywistość. Program PZPN-u ma na celu wyszukiwanie i monitorowanie występujących w zagranicznych klubach potencjalnych kandydatów do gry w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Każdy zawodnik posiadający polskie obywatelstwo i mieszkający poza granicami kraju może założyć swój profil na stronie Polskaut.pl. Całości przewodzi nasz rozmówca – Maciej Chorążyk.
Michał Kruszyński: Od kiedy istnieje skauting zagraniczny PZPN? Choć słyszałem o nim już wcześniej, to mocniej zainteresowałem się całym projektem dopiero przy okazji spotkania, na którym obecni byli m.in. Paulo Sousa i Matty Cash.
Maciej Chorążyk: Skauting zagraniczny rozpoczął się w 2006 roku i od tego czasu wyszukujemy zawodników o polskich korzeniach na całym świecie. Corocznie robimy duże spotkania z zawodnikami, na 40-50 piłkarzy. W Kolonii w konsulacie polskim takich spotkań mieliśmy 12, sześć w Londynie w ambasadzie polskiej oraz jedno spotkanie było w tym roku w konsulacie w Monachium. Tak że cały czas gdzieś w mediach jesteśmy. Głównie chodzi nam o to, żeby dotrzeć do zawodników polskiego pochodzenia. Staramy się być blisko mediów polonijnych, gdyż tam najlepiej rozchodzą się wiadomości. Rodzice dostają informację, że mogą rejestrować zawodników na naszej stronie Polskaut.pl.
Na czym polegają takie spotkania? Czym zajmujecie się w ich trakcie?
Spotkania, które organizujemy w placówkach dyplomatycznych Polski w Niemczech i w Anglii, polegają na tym, że zapraszamy najbardziej utalentowanych zawodników i zawodniczki bądź mieszkających za granicą wraz z rodzicami. Na takim spotkaniu są obecni trenerzy młodzieżowych kadr Polski oraz nasi skauci. Takie zebranie ma część roboczą, kiedy każdy piłkarz ma czas, żeby porozmawiać z trenerem kadry swojego rocznika. Rodzice oraz goście mają w tym czasie grilla, jest to spotkanie integrujące polonię. Trwają one pięć, sześć godzin. Są trzy w roku, po jednym w Monachium, Kolonii oraz w Londynie. Niejednokrotnie tam po raz pierwszy zawodnicy mogą porozmawiać z trenerami reprezentacji, co kończy się tym, że w niedługim czasie są sprawdzani na konsultacjach kadr Polski.
Dzięki temu projektowi mamy nie tracić zawodników, którzy mogą grać dla reprezentacji Polski, i wygląda na to, że się udało. Prawdopodobnie na listopadowym zgrupowaniu w kadrze zobaczymy Matty’ego Casha.
Miejmy nadzieję, że to się wszystko uda. To nie jest nasz pierwszy zawodnik w seniorskiej reprezentacji. Wcześniej pomagaliśmy przy Obraniaku, Sebastianie Tyrale. Niedawno zadebiutował Nicola Zalewski, który jest całkowicie z naszego projektu. Znaleźliśmy go, gdy miał 15 lat. Myślę, że w ciągu roku zadebiutuje Maik Nawrocki z Legii, który też jest „dzieckiem” naszego projektu.
Wyczytałem też, że pomagałeś w przekonywaniu Damiena Perquisa. Jest to prawda?
Nie. Perquis i reszta zawodników byli poza tym programem. Załatwiali to bezpośrednio pierwsi trenerzy kadry.
Ilu macie zawodników w bazie danych?
Aktualnie mamy około 1000 zawodników i zawodniczek, którzy są zalogowani na Polskaut.pl. Po ostatniej akcji w ambasadzie wieści się rozniosły, więc cały czas spływają nowe profile. Myślę, że od wczoraj przybyło około 30 profili zawodników i zawodniczek.
To jest odpowiedni moment, aby zrobić coś dobrego dla polskiej piłki (śmiech). Swoją kandydaturę do programu „Gramy dla Polski” można zgłaszać na stronie Polskaut.pl Zapraszamy serdecznie do kliknięcia w odnośnik. KLIKNIJ TUTAJ
Na stronę musi wejść rodzic i założyć konto. Wszystkie informacje, które uzupełnią rodzice, są widoczne tylko dla trenerów kadr młodzieżowych reprezentacji Polski.
Zajmujecie się tylko zawodnikami, którzy zwrócą się do Was za pomocą powyższego linku? Czy również sami wyszukujecie potencjalne talenty?
Oczywiście, że wyszukujemy sami, gdy kogoś znajdujemy, prosimy o wypełnienie formularza. Chcemy mieć wszystkich w bazie, aby nam nic nie umknęło. Jeśli kogoś znajdziemy sami, to rozmawiamy z zawodnikiem czy zawodniczką i rodzicami, a formularz jest już formalnością.
Bywali tacy, którzy mówili definitywne nie?
Nie, takiej sytuacji nie było. Generalnie bazujemy na takich zawodnikach, którzy chcą grać dla Polski, którzy pierwsi wyciągają rękę. Oczywiście czasami zdarza się, że ktoś nie wiedział o stronie. Wtedy dostajemy maile od rodziców, którzy nie są świadomi, że coś takiego istnieje. Wtedy następuje przekierowanie do ww. formularza. Nie ma czegoś takiego, że rozmawiamy z zawodnikiem i słyszymy „nie, nie chcę grać”. To by wynikało bardziej z tego, że nie czuje się Polakiem albo nie ma polskiego paszportu, ale nie przypominam sobie, żeby ktoś powiedział od razu, że nie.
Według moich informacji macie skautów, którzy są cały czas na miejscu w Niemczech, Anglii oraz Irlandii. Planujecie rozszerzać listę państw?
Mamy jeszcze skautów w Austrii, Szwajcarii, Argentynie. Mamy też dwóch skautów w Stanach Zjednoczonych, więc jest ich trochę. Około 40-50 wolontariuszy, bo są to wolontariusze, którzy obserwują zawodników i wysyłają swoje obserwacje do naszej bazy. Tak że jest trochę tych państw, w których regularnie działamy.
Od razu zapytam też o sytuację zawodników w Ameryce Południowej. Jest tam trochę osób z polskim pochodzeniem, ale przed laty nikt nie wyrabiał dokumentów i nie ma oficjalnego potwierdzenia ich pochodzenia. Spotkaliście się już z takim problemem?
Tak. To jest nagminne. Wszystko przez emigrację od 1880 roku głównie do 1920 roku. Często jest to emigracja z czasów, gdy Polski nie było na mapie, jak już kraj był na mapie, to z terenów ściany wschodniej, na których aktualnie jest Ukraina czy Białoruś. Jest dużo takich przypadków i trzecie czy czwarte pokolenie nie ma już praktycznie szans na odzyskanie polskiego obywatelstwa, gdyż można je mieć po dziadkach, po rodzicach. Jeżeli ktoś nie zadbał, żeby to obywatelstwo mieć w następnym pokoleniu, to wszyscy ci, którzy mają teraz 15-20 lat, są niemal bez szans na uzyskanie go.
Słyszałem o tym, że w Belgii jest sporo dobrych piłkarzy, którzy mają polskie pochodzenie. Ostatnio najgłośniejszym przypadkiem jest Martin Wasinski. Poruszaliście jego temat?
Martin Wasinski jest Belgiem, bodajże jego mama jest Polką, ale nie możemy tego na 100% potwierdzić. Pisaliśmy do niego, próbowaliśmy się z nim skontaktować, na razie bez odpowiedzi. Pierwszy sygnał, jaki dostaliśmy, że to czysty Belg i nie będzie zainteresowany. Ale chcemy tę informację potwierdzić bezpośrednio u zawodnika, na razie bezskutecznie.
Na pewno wielki talent, zagrał już w seniorach Charleroi.
Tak, zagrał. Obserwowaliśmy go, ale nie wiemy, czy jest to Polak i czy ma ochotę reprezentować Polskę, a takiej chęci nigdy nie wyraził. Wstrzymałbym się z opiniami na ten temat. Niektórzy myśleli, że Goretzka czy Musiala mają korzenie w Polsce, bo nazwiska są polskie. Tymczasem ich w ogóle nic z Polską nie łączy. Dla nich było to dziwne, że ktoś tak pomyślał.
Jesteście zadowoleni z całokształtu dotychczasowej pracy?
Myślę, że tak, bo co roku wszystkie reprezentacje młodzieżowe kobiece i męskie są zasilane piłkarzami z zagranicy. Czasami jest to trzech, czterech zawodników w jednym roczniku, a minimum jest to jeden. Zawsze jest ktoś z dobrego klubu zachodniego, który wychował się za granicami kraju, przychodzi i jest wzmocnieniem dla tych kadr.
Jest coś, co można poprawić?
Chcielibyśmy się rozwinąć bardziej na USA. Na razie blokuje nas pandemia. Mamy plany już od dwóch lat zorganizowania tam obozu dla najbardziej wyróżniających się młodych polskich zawodników w trzech rocznikach. Dwa razy byliśmy bardzo blisko, ale Amerykanie zamykali granice i nie mogliśmy tego zrobić. Mam nadzieję, że uda nam się to wykonać na początku przyszłego roku, bo jest tam duży potencjał i wielu młodych Polaków.
Piłkarze, którzy uczestniczą w tym programie, od najmłodszych lat mieszkają za granicą. Jak wygląda u nich znajomość języka polskiego, bo to na pewno pomaga.
Oczywiście, że tak. Bardzo chcemy, aby zawodnicy mówili po polsku i w większości przypadków tak jest. Rodzice w polskich domach dbają o to, żeby dzieci mówiły po polsku. Czasami jest troszkę gorzej, czyli zawodnik dużo rozumie, ale boi się mówić. To wszystko później się odblokowuje na kadrze i w relacjach z chłopakami, sztabem trenerskim. Zawodnicy szybko przestawiają się na język polski. Bywa też tak, że piłkarz wcale nie mówi po polsku, ale w sztabach mamy trenerów, którzy znają różne języki, więc nie ma problemów komunikacyjnych. Na treningach też wszystko wygląda dobrze.
Pracujesz także przy młodzieżowych kadrach reprezentacji Polski. Widać różnicę w wyszkoleniu między zawodnikami z Polski a tymi rozsianymi po świecie?
Ta różnica się zaciera. W Polsce jest bardzo dużo nowych, młodych zawodników, którzy prezentują bardzo dobry poziom. Około 12-13 lat temu można było tę różnicę dostrzec gołym okiem. Zawodnicy z najlepszych klubów z zagranicy wybijali się poziomem ponad przeciętność. Teraz jest coraz trudniej tym zawodnikom spoza Polski wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie. Mamy też taką zasadę, że jeśli zawodnik zza granicy przyjeżdża, to na swojej pozycji musi być chociaż ciut lepszy od tego chłopaka, który jest w Polsce. Można powiedzieć, że wymagania w stosunku do zawodników polskich na emigracji są większe i coraz trudniej jest im wywalczyć miejsce w składzie.
Czemu tak na to patrzycie?
Jeśli mamy kogoś targać przez całą Europę tylko po to, żeby przyjechał na zgrupowanie i powiedzmy sobie, prezentuje ten sam poziom, to lepiej wziąć zawodnika z Polski, który jest bliżej. Chcemy po prostu, jeśli już bierzemy zza granicy, brać zawodników o wysokiej jakości.
W jakim kraju jest aktualnie najwięcej „perełek”?
W skali wszystkich państw jeszcze niedawno były to Niemcy. Teraz ilościowo na pewno jest więcej w Anglii. Gdyż aktualnie dzieci „świeżej” emigracji zaczynają grać. Praktycznie w każdym klubie, akademii Premier League mamy w którymś roczniku Polaka bądź Polkę. Jest tam ich bardzo dużo, ale jeszcze rzadko kto jest na poziomie reprezentacyjnym. To pokolenie dopiero dorasta, wchodzi do tych klubów, rozwija się. My obserwujemy, patrzymy i od czasu do czasu bierzemy kogoś na konsultacje.
Za ile lat możemy się spodziewać pokolenia zawodników z Wysp?
Trudno powiedzieć, ale tak za pięć lat powinno być dostrzegalne, że tych zawodników jest więcej i że może któryś będzie już grał w Premier League czy Championship, to już będzie coś. Na razie to są młodzi ludzie i trudno to przewidzieć. Może się okazać, że nie będzie żadnego, a może się okazać, że będzie 10, którzy przebili się przez system angielski i będą grać na zawodowym poziomie.
Jesteśmy w temacie Anglii, więc co z Filipem Marshallem i Hubertem Graczykiem? Jeden i drugi jest golkiperem, a tych mamy pod przysłowiowy korek.
Na chwilę obecną kadra U-19 nie istnieje, bo odpadła z eliminacji. Poczekajmy jeszcze troszeczkę. Hubert i Filip wyrażali chęć gry dla Polski, ale jeżdżą też na zgrupowania reprezentacji Anglii. My im tego nie zabraniamy. Mają podjąć decyzję, jak będą pewni. Myślę, że Hubert Graczyk jest bliżej nas, a Filip jest bliżej Anglii. Jest tam wychowany, więc chyba bardziej czuje się Anglikiem. Tak jak mówisz, mamy tych zawodników bardzo dużo na tę pozycję i nasza szkoła bramkarzy ma się czym pochwalić, więc nic się tutaj nie wydarzy.
Obserwujecie Mateusza Musiałowskiego z Liverpoolu?
Oczywiście. Klub cały czas przekazuje nam wiele wideo z Mateuszem w akcji. Nasz szef skautów w Anglii – Przemek Soczyński, jest cały czas informowany o postępach Mateusza, tak że trzymamy rękę na pulsie.
To chyba jeden z największych polskich talentów.
Zobaczymy, jak będzie w przyszłości. Na razie robi furorę i są przewidywania, że być może dostanie szansę debiutu w pierwszej drużynie. Czekamy dalej.
Wcześniej mówiłeś o USA, o tym, że jest tam sporo zawodników i planujecie zrobić tam spotkanie. Jest też Gabriel Słonina.
Gabriel Słonina jest reprezentantem Stanów Zjednoczonych i już dwa lata temu chcieliśmy go powołać, ale odmówił powołania na zgrupowanie reprezentacji Polski i na tę chwilę ten temat jest nieaktualny. Zobaczymy, jak będzie rozwijała się sytuacja.
Zdziwiłem się, bo widziałem wypowiedzi, że chciałby grać dla Polski, ale jak tak się ma sprawa, to co zrobić?
W mediach można mówić różne rzeczy, a my znamy sprawę od środka i wcale nie wyglądało to tak, jak przedstawiają to dziennikarze.
Niedawno zmienił się prezes PZPN, został nim Cezary Kulesza. Rozmawiałeś już z panem prezesem na temat waszych działań i planu na następne lata?
Nie, ja mam swoich przełożonych i działamy tak, jak było ustalone. Dyrektorem sportowym jest Marcin Dorna, z którym pracowałem dużo wcześniej, więc on doskonale wie, jak pracujemy, i na tym poziomie to wystarczy. Ja z prezesami nigdy nie musiałem rozmawiać, po prostu robimy swoją robotę.
Czytałem, że bardzo żałujesz, że w reprezentacji Polski nie zagra Matt Miazga. Jest ktoś jeszcze, o kogo walczyłeś, ale finalnie wszystko wysypało się na rzecz innej kadry?
Jest jeszcze jeden taki zawodnik – Michael Kostka, który na chwilę obecną jeździ na kadrę do lat 19 reprezentacji Niemiec i można powiedzieć, że on już praktycznie podjął decyzję, że chce grać dla Niemiec. Ale tak naprawdę dopóki nie będzie pierwszego meczu w seniorach, wszystko się może wydarzyć. Pamiętam przypadek, gdzie (Dennis – przyp. red.) Jastrzembski grał dla nas, potem dla Niemiec, a jednak się przekonał i znowu jest powoływany do młodzieżowej reprezentacji Polski.
Nie macie problemu z takim zmienianiem reprezentacji? Wydaje się to co najmniej dziwne.
Oczywiście, że jest to dziwne. Robimy wszystko, żeby tak nie było. Chcemy, żeby zawodnicy się określili. Wyraziłem się tak skrótowo, ale pamiętajmy, że to była kwestia sześciu czy siedmiu lat wstecz. Trudno jest mu podjąć decyzję, jak ma 15 czy 16 lat, gdyż jeszcze jest nieukształtowany osobowościowo. Sam nie wie, czego chce. Trzeba dać zawodnikom czas na podejmowanie takich decyzji. Czasami je podejmują szybciej, czasami później, więc nie zamykamy przed nikim drogi. Zawsze jesteśmy otwarci na rozmowy, z nikim się nie gniewamy. Jeśli ktoś pod wpływem impulsu zmienia decyzję, to są tak rzadkie przypadki, że nie robimy z tego problemu, a potem mamy dobre relacje z tymi zawodnikami.
Zmienię trochę temat. Swego czasu było bardzo głośno na temat możliwości powołania do reprezentacji Sonny’ego Kittela. Czy rzeczywiście było blisko, aby piłkarz HSV Hamburg reprezentował Polskę?
Tak, były rozmowy i z tego, co pamiętam, sztab pierwszej reprezentacji nie był zainteresowany tym zawodnikiem, bo nie pasował do koncepcji. Temat jakiś tam był, ale ostatecznie upadł.
Wiesz może, z czego wynika masa hejtu, która wylewa się na zawodników którzy nie mieszkają w Polsce i przez część opinii publicznej są nazywani „farbowanymi lisami””?
Bardzo tego nie lubię, bo to jest krzywdzące w stosunku do tych zawodników. Myślę, że to wynika z tego, że swego czasu bardzo szybko w reprezentacji zadebiutowało kilku zawodników, którzy nie zostali ulubieńcami kibiców ani za dużo tej reprezentacji nie dali. Paszporty dostali w trybie przyspieszonym. Nie identyfikowali się chyba za bardzo z Polską, co spowodowało, że taki ogólny hejt przetoczył się nad tym.
To jest bardzo krzywdzące dla tych zawodników, których mamy od 13., 14. roku życia, którzy jeżdżą na reprezentację Polski przez pięć lat i są wrzucani do tego samego wora. Chciałbym to tutaj jasno powiedzieć. To są Polacy, którzy grają poza granicami kraju, ale grają też dla reprezentacji Polski. Oni poświęcają mnóstwo swojego czasu na wyjazdy, oddają całe serce za grę w reprezentacji Polski, śpiewają Mazurka Dąbrowskiego, są dla nas wartością dodaną i bardzo mi ich szkoda, że muszą czytać takie rzeczy w internecie.
Tym bardziej mnie to dziwi. Musimy sobie zdać sprawę, że takich zawodników będzie coraz więcej.
Tak. Na przykładzie Anglii to będzie tendencja wzrostowa. Niemiecka emigracja utrzymuje ten sam poziom, zawsze mamy tych zawodników. Będą się pojawiać ze Stanów i pojedyncze przypadki z innych państw europejskich.
Zmierzałeś do Perquisa, Obraniaka, że nie identyfikowali się z Polską?
Nie, nie, zaznaczę, że Obraniak bardzo się identyfikował. Zrobił bardzo dużo, żeby odzyskać obywatelstwo. Musiał dużo się napracować w kwestii obywatelstwa, żeby grać w reprezentacji Polski i on był dla niej wzmocnieniem oraz pozostawił po sobie dobre wrażenie. Bardziej chodziło mi tu o innych zawodników. Myślę, że o nich bardziej chodziło kibicom, ale nie chcę w to wnikać, bo to zamierzchłe czasy.
Miło słyszeć, że tak bardzo zależało mu na grze dla Polski.
Bardzo mu zależało. Miał pogubione wszystkie dokumenty, na bazie których miał mieć obywatelstwo po swoim tacie. Wszystkie oryginały zniknęły, więc musiał mozolnie uzyskiwać każdy dokument, kopie i tak dalej. Bardzo długo to trwało. Musiał wielokrotnie odwiedzać ambasadę polską w Paryżu, a sam mieszkał w Lille, więc było to wiele jego prywatnych podróży, żeby te procedury wypełnić, w końcu się udało i zagrał dla nas.
Matty Cash często podkreśla, że chce się uczyć języka polskiego i Mazurka Dąbrowskiego, więc raczej nie powinien wpisać się w tę złą część, o której rozmawialiśmy.
Też tak sądzę. Myślę też, że ze względu na historię jego rodziny, to, że jego mama mówi po polsku, jego rodzina mówi po polsku, nie będzie większych problemów. Poznałem go w Londynie i miałem okazję zamienić z nim kilka słów. To jest facet, który bardzo chce dla nas grać i ma jak najbardziej czyste intencje.