Nieudany pobyt w Barcelonie skłonił Lucasa Digne do skorzystania z oferty Evertonu. Na Goodison Park kariera Francuza szybko odżyła. Defensor stał się filarem zespołu, zajmując w podstawowej jedenastce „The Toffees” miejsce klubowej legendy, Leightona Bainesa. Po półtora roku gry w drużynie z Liverpoolu kibice z niebieskiej części Merseyside nie mają wątpliwości – Lucas Digne zostanie godnym następcą zasłużonego Anglika.
Przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu władze Evertonu zaczęły realizować ambitne plany powrotu do czołówki angielskiej ekstraklasy. Nowy menedżer „The Toffees”, Marco Silva, miał zbudować zespół, który w ciągu najbliższych lat mógłby rywalizować z najlepszymi. Dlatego klub z Goodison Park w letnim oknie transferowym nie oszczędzał, na wzmocnienia wydając prawie 90 milionów funtów. Nowymi zawodnikami Evertonu stali się gracze o uznanej marce, często z licznymi sukcesami na koncie. Doświadczeni i utytułowani zawodnicy mieli być fundamentem zespołu budowanego przez Marco Silvę.
Oprócz zmian w kadrze korekcie uległ również styl gry. Po odejściu Sama Allardyce’a zespół z Liverpoolu miał powrócić do futbolu sprzed czasów zatrudnienia leciwego angielskiego szkoleniowca. Do ofensywnego stylu opartego na operowaniu piłką oraz atakach bocznymi sektorami boiska. Odtąd obrona miała odpowiadać nie tylko za destrukcję, lecz również wspomagać przednie formacje i inicjować akcje zaczepne. Szybko wcielić w życie nowoczesną filozofię gry umożliwiła gruntowna przebudowa linii defensywnej. Kurt Zouma, Yerry Mina oraz Lucas Digne wraz z wieloletnim graczem Evertonu, Seamusem Colemanem, mieli stworzyć nową formację obrony „The Toffees”.
Lucas Digne – ulubieniec Marco Silvy
Spośród pozyskanych latem defensorów szczególną uwagę przyciągała przede wszystkim osoba francuskiego zawodnika. Po nieudanym pobycie w Barcelonie Lucas Digne chętnie skorzystał z oferty klubu z niebieskiej części Liverpoolu. Na Goodison Park gracza czekało jednak duże wyzwanie. O miejsce w jedenastce miał rywalizować z legendą „The Toffees”, Leightonem Bainesem. Marco Silva pokładał jednak wielką wiarę w umiejętności ofensywnie usposobionego defensora.
– Od początku wykazywał ogromną chęć gry w Evertonie. Jest graczem o wysokiej jakości, agresywnym, z dobrymi umiejętnościami technicznymi. […] Lucas jest zawodnikiem, który zwiększy konkurencyjność na pozycji, na której mieliśmy tylko Leightona Bainesa w zeszłym sezonie. Ponadto jest przyzwyczajony do wygrywania. To jego mentalność, dzięki której zdobył liczne tytuły w dotychczasowej karierze – komentował pozyskanie defensora dla oficjalnej strony internetowej klubu portugalski menedżer.
W pierwszych tygodniach poprzedniego sezonu wydawało się, że Leighton Baines wygrał z Francuzem rywalizację o miejsce na lewej stronie defensywy. Już w czwartej serii spotkań Marco Silva desygnował jednak do gry w pierwszej jedenastce Lucasa Digne. Były zawodnik Barcelony za zaufanie odwdzięczył się asystą przy bramce Dominica Calverta-Lewina. Udany występ przeciwko Huddersfield Town sprawił, że francuski obrońca na dobre zagościł w podstawowym składzie Evertonu.
W kolejnych meczach Lucas Digne tylko potwierdzał wysoką dyspozycję i jakość, którą wnosił do zespołu z Goodison Park. Pierwsza część sezonu Premier League okazała się dla defensora niezwykle udana. Francuz trzykrotnie pokonywał golkiperów rywali, zapisując na koncie także dwie asysty. Dyspozycję zawodnika doceniali media, kibice i przede wszystkim Marco Silva.
– Fantastyczny piłkarz, fantastyczny profesjonalista. Zawsze ciężko pracuje i jest zwycięzcą – lubi wygrywać nie tylko w meczach, ale w trakcie każdej sesji treningowej. To dobrze. Dołączył do nas, aby naprawdę ciężko pracować, aby doskonalić się każdego dnia. Oczywiście wiedziałem, zanim go pozyskaliśmy, że będzie dla nas ważnym graczem, nawet mimo faktu, iż mamy bardzo dobre rozwiązanie [na lewą stronę obrony], jakim jest Leighton Baines – chwalił podopiecznego pod koniec grudnia na konferencji przed meczem z Brighton & Hove Albion menedżer Evertonu.
Następca Bainesa ze skazą
Kolejne miesiące dla Francuza nie były już tak udane. Lucas Digne tylko nieznacznie poprawiał dotychczasowe statystyki, nadrabiając jednak solidną grą w defensywie. W trakcie zaledwie jednego pełnego sezonu były zawodnik Barcelony stał się filarem zespołu z Goodison Park, bez którego trudno było sobie wyobrazić jedenastkę Marco Silvy. Postawa Francuza została dostrzeżona przez inne kluby. Po zakończonej kampanii zainteresowanie pozyskaniem Lucasa Digne wykazywał Tottenham Hotspur.
– Jest temat Lucasa Digne. W Tottenhamie Hotspur miałby zastąpić Danny’ego Rose’a. Oczywiście jeśli odejdzie. Możliwe, że transfer zostanie przeprowadzony pod koniec okna – informował w rozmowie z Football Insider były zawodnik Manchesteru City, Danny Mills.
Do transakcji ostatecznie jednak nie doszło. Pozycja Francuza w zespole z niebieskiej części Liverpoolu po poprzednim udanym sezonie uległa znacznemu wzmocnieniu. Coraz częściej pojawiały się opinie, że stał się godnym następcą Leightona Bainesa. Zarówno na murawie, jak i w szatni drużyny z Goodison Park.
– Lucas Digne jest idealnie skrojonym kandydatem do zastąpienia Leightona. Ma również zaufanie kibiców i sztabu, ponieważ zdarzało się nawet, że wyprowadzał drużynę na boisko jako kapitan. Bainesa śmiało można nazwać grającą legendą „The Toffees”, więc sam fakt, że Lucas posadził go na ławce, świadczy o umiejętnościach Francuza – komentuje w rozmowie z naszym portalem Jakub Wojtkiewicz z serwisu EvertonPoland.com.
Keep going lads 💪🏼😊💙 amazing support one more time 🤪 #thanks #football #passion pic.twitter.com/Rxh1KoQ1Lf
— Lucas Digne ⭐️ (@LucasDigne) December 21, 2019
Liczne pochwały w kierunku defensora powodują, że powstaje pytanie, czy klub z Liverpoolu nie będzie tylko przystankiem w dalszej karierze zawodnika. Lucas Digne w przeciwieństwie do czołowych lewych defensorów Premier League mimo solidnych statystyk nie potrafi jednak na dłużej ustabilizować wysokiej formy.
– Cóż, Francuzowi zdarzają się mecze, gdzie znika, wydaje się nieobecny, popełnia błędy w obronie. Najbliższy przykład to spotkanie z Liverpoolem w Pucharze Ligi, gdzie „kręcił” go o wiele młodszy zawodnik rezerw „The Reds” (Harvey Elliott – przyp. red.). Mimo wszystko jest to murowany kandydat do każdego meczu Evertonu i pewny punkt drużyny – dodaje nasz rozmówca.
***
Kilka mankamentów nadal oddzielających Lucasa Digne od czołowych lewych defensorów Premier League nie przekreśla faktu, że Francuz jest obecnie filarem defensywy Evertonu. Zawodnikiem, który aktualnie z powodzeniem przejmuje schedę po Leightonie Bainesie, pozwalając Anglikowi spokojnie odejście na zasłużoną emeryturę. Ze świadomością, że na Goodison Park ma godnego następcę.