Luca Toni nie był nigdy piłkarzem dobrze wyszkolonym technicznie ani zbyt szybkim, na boisku często pozostawał niewidoczny przez większość meczu. Jako gracz miał prawdopodobnie więcej wad niż zalet. Mimo to mówimy o napastniku, który w całej karierze strzelił ponad ćwierć tysiąca bramek i przeszedł do historii włoskiego futbolu. Fenomen. Ostatnia prawdziwa "dziewiątka" pożegnała się z futbolem w minioną niedzielę. Przypomnijmy sobie najważniejsze momenty w karierze Luki Toniego.
1) Późny debiutant
W piłkę zaczynał grać w czasach, kiedy o sile „Squadra Azzurra” decydowali zawodnicy pokroju Roberta Baggio czy Franco Baresiego. Kiedy w 1994 roku Włosi przegrywali w finale mistrzostw świata z Brazylią, Luca Toni wchodził do podstawowego składu III-ligowej Modeny. Jego jedynymi atutami były wzrost i niesamowity strzelecki nos.
W Serie A zadebiutował dopiero po sześciu latach lawirowania pomiędzy włoskim prowincjonalnymi klubami. Modena, US Fiorenzuola, Lodigani czy Treviso FC. Przyznajcie, że te nazwy nie brzmią zbyt ekskluzywnie. Światu przedstawił się dopiero w wieku 23 lat, grając w Vicenzie. Pierwszą bramkę na boiskach Serie A zdobył 19 listopada 2000 roku w przegranym 2:3 spotkaniu z Fiorentiną. Toni nie zdawał sobie sprawy, że za kilka lat zwiąże się z klubem Toskanii i przeżyje najlepszy okres w swojej karierze. Jako że rosły napastnik nie jest postacią baśniową jak chociażby Francesco Totti, tamten gol nie stał się przełomem w jego karierze. Latem 2001 roku wraz z Vicenzą spadł do Serie B, kończąc sezon z dorobkiem dziewięciu trafień.
2) Europejski Złoty But we Florencji
Do Fiorentiny trafił w lipcu 2005 roku za 10 mln euro. W czasie pierwszego sezonu gry w „Violi” zdobył 31 bramek (!) i stał się pierwszym zawodnikiem, który przekroczył magiczną granicę 30 goli w sezonie w Serie A od 1959 roku. Dzięki takiej liczbie bramek został pierwszym Włochem, który zdobył nagrodę Europejskiego Złotego Buta.
Głodni sukcesów kibice toskańskiego klubu pokochali go miłością bezgraniczną i dozgonną. Hurtowo strzelane gole Toniego pozwoliły drużynie skończyć ligę na czwartym miejscu w Serie A i przypomnieć sobie czas, kiedy to po boisku na Stadio Artemio Franchi czarował wszystkich Gabriel Batistuta. W Fiorentinie Włoch spędził zaledwie dwa lata, ale chyba nierozerwalnie kojarzony jest właśnie z tym klubem.
https://www.youtube.com/watch?v=YoOMn-pirC0
3) Luca Toni mistrzem świata
Fenomenalny sezon 2005/2006 Toni ukoronował wzniesieniem Pucharu Świata. W kadrze Marcelo Lippiego był podstawowym napastnikiem „Squadra Azzurra”, mimo że do zespołu należeli również Francesco Totti, Alesandro Del Piero czy Antonio Di Natale. Wygrana z nimi walki o pozycję „dziewiątki” musi o czymś świadczyć.
Napastnik najlepiej zagrał w ćwierćfinałowym spotkaniu z Ukrainą, na własnych barkach (strzelił dwie z trzech bramek w meczu) wprowadzając Włochy do 1/2 mundialu. Dobra postawa na mistrzostwach sprawiła, że Toni znalazł miejsce w pierwszej jedenastce całego turnieju i wpadł w oko największym klubom Europy. Chyba nawet on się tego nie spodziewał, gdy sześć lat wcześniej występował w III lidze.
4) Bohater finału i licznych anegdot – szalone trzy lata w Bayernie Monachium
Do europejskiej potęgi Toni trafił bardzo późno, dopiero w wieku 30 lat. Oczekiwania spełnił, bo miał dla monachijczyków pograć na wysokim poziomie przez 2-3 lata i strzelić kilkadziesiąt bramek. Jego bilans w Bundeslidze? 60 meczów i 38 goli, czyli zdecydowanie na miarę potencjału. Najbardziej w pamięci zapadły wyczyny Toniego w finałowym spotkaniu Pucharu Niemiec przeciwko Borussii – podczas rozgrywek Włoch strzelił dwie bramki i zadecydował o ostatecznym triumfie Bayernu.
Mimo że w niemieckim potentacie napastnik radził sobie bardzo dobrze, to pobytu w Monachium nie wspomina podobnie, głównie ze względu na ówczesnego szkoleniowca zespołu Louisa van Gaala. Przez większość pobytu Toni był z nim skonfliktowany. Z tamtego okresu pochodzi również anegdota o tym, jak holenderski trener pokazał swoim zawodnikom „jaja”. Włoch musiał przypomnieć sobie o trzyletnim pobycie w Bayernie zupełnie niedawno i przypadkowo. Okazało się, że zawodnik jest winny sporą kwotę bawarskiemu kościołowi. W regionie, którego stolica to Monachium, zadeklarowani katolicy przeznaczają pewną sumęę na rzecz wspólnoty wyznaniowej, a Toni po prostu o tym zapomniał.
5) Na poważnym życiowym zakręcie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich
Do ZEA goleador odchodził na piłkarską emeryturę. Wyzuty emocjonalnie po pobycie w Bayernie, nie potrafił się odbudować w Romie i Juventusie, więc najlepszą decyzją był wyjazd na Bliski Wschód, by zarobić trochę petrodolarów. W końcu miał wtedy 34 lata.
W Al-Nasr nie potrafił się jednak odnaleźć. Staromodny Włoch nie był przyzwyczajony do gry na pustyni dla 300 kibiców czy na polu walki w Iranie, gdzie zawitał z ekipą z Dubaju w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Na obczyźnie spotkała go również największa życiowa tragedia. Jego żona poroniła po długo oczekiwanej ciąży. Toni popadł w depresję, odciął się od wszystkich i pragnął jednego – zakończenia piłkarskiej kariery. Taką decyzję wybiła mu z głowy kobieta jego życia.
6) Piąta młodość w mieście Romea i Julii
Lato 2013 roku. Hellas Verona dopiero co awansował do Serie A, a Luca Toni powoli otrząsał się po utracie dziecka. Działacze zasłużonego klubu zgłosili się po napastnika, wiedząc, że dla niedoświadczonego beniaminka taki zawodnik będzie zbawieniem, gwarantem co najmniej 10 bramek w sezonie. No i nie pomylili się…
https://www.youtube.com/watch?v=F6dfNyuotn0
Toni zaskoczył wszystkich swoją formą, strzelając w pierwszym sezonie gry dla Hellasu aż 20 bramek i w wielkim stopniu przyczyniając się do utrzymania zespołu w Serie A. W kolejnych rozgrywkach poprawił wynik o dwa gole i zdobył koronę króla strzelców jako najstarszy zawodnik w historii. Wyprzedził między innymi Gonzalo Higuaina i Mauro Icardiego. Miał wtedy 38 lat!
7) Zejście ze sceny
37. kolejka sezonu 2015/2016. Kompromitujący się przez całe rozgrywki Hellas podejmuje u siebie Juventus. Obie drużyny są już pewne swego. „Bianconeri” – kolejnego mistrzostwa Włoch, natomiast „Mastini” – gry w Serie B. Pod koniec pierwszej połowy spotkania Hellas otrzymuje rzut karny. Do piłki podchodzi Toni, bierze głęboki oddech i pokonuje słynną panenką bezradnego Neto. Bardzo symboliczna scena, bo to ostatni strzelony przez napastnika gol w karierze.
W 85. minucie tego samego meczu po raz ostatni schodzi z boiska, dostając owacje na stojąco. Napastnik wzrusza się, a na jego twarzy pojawiają się łzy. W niepamięć schodzi beznadziejny sezon w wykonaniu całego zespołu i jego samego. Hellas wygrywa koniec końców 2:1.
Po raz ostatni! "Cucchiaio" w wykonaniu Luki Toniego! https://t.co/Lxigqq96XL
— Dominik Mucha (@DominikMucha) May 8, 2016
Po dłuższym namyśle i wielu latach w futbolu poczułem, że to odpowiedni moment, by zakończyć karierę. To były trudne tygodnie dla mnie i jeszcze trudniejsza decyzja i zdaję sobie sprawę, że w najbliższym czasie będę to mocno przeżywał, ale tak trzeba. Szkoda tylko, że to najgorszy sezon w mojej karierze z wielu względów – Luca Toni o swojej decyzji