Lublin zdał test przed Euro


Jak wyglądała organizacja meczu Polska - Węgry?

7 września 2016 Lublin zdał test przed Euro
wikimedia.org

Do młodzieżowych mistrzostw Europy w Polsce pozostało kilka miesięcy. Eliminacje na turniej wciąż trwają, Polacy grają sparingi. Trwają też przygotowania w miastach-gospodarzach. W Lublinie, gdzie podopieczni Marcina Dorny rozegrają dwa grupowe spotkania, doszło do generalnego sprawdzianu. W porównaniu z tym, co możemy oglądać na co dzień przy okazji meczów Górnika Łęczna – wyglądało to bardzo dobrze.


Udostępnij na Udostępnij na

Gospodarze gotowi na 95 procent

Przed wtorkowym meczem odbyło się spotkanie reprezentantów miast-gospodarzy z władzami PZPN-u. Na konferencji, która odbyła się po jego zakończeniu, podsumowano dotychczasowe prace. Marek Koźmiński, który jest ambasadorem mistrzostw, stwierdził, że wszystkie miasta-gospodarze są gotowe do turnieju na 95%. Jeśli chodzi o Lublin, prezydent Żuk przyznał, że do stanu pełnej gotowości brakuje detali. Zdaniem polityka do zakończenia przygotowań infrastrukturalnych pozostał tylko remont ulicy Muzycznej. Trwa on już od kilku miesięcy i tylko kataklizm mógłby sprawić, że drogowcy nie zdążą do czerwca. Drugą sprawą, która wymaga poprawy, jest catering na stadionie. Jednak również w tym przypadku została już wyłoniona firma, która będzie się tym zajmować.

PZPN za sterami

Dla osób, które na co dzień chodzą na mecze Górnika Łęczna albo Motoru Lublin, mogło to wyglądać dziwnie. Zmiany organizacji ruchu, pozamykane ulice. Wjazd pod stadion z jednej, wyjazd z drugiej strony. Przed meczem kontrole biletów rozpoczęły się już na drodze. Pod stadion wpuszczani byli tylko ci kierowcy, którzy mieli wejściówki na spotkanie. Kibice, którzy bilety dopiero zamierzali kupić, zostawiali samochody około 300 metrów od stadionu, na Targach Lublin. Trzeba przyznać, że znacznie przyspieszyło to dojazd pod Arenę. Odpowiednia liczba ludzi odpowiedzialnych za kierowanie ruchem zrobiła swoje. Przy okazji meczu Górnika z Legią, na którym przecież była podobna liczba kibiców, dojazd i wyjazd ze stadionu były udręką. Teraz wszystko szło naprawdę sprawnie. Po konferencji prasowej praktycznie nie było śladu po tych 8500 kibicach. Po meczu z mistrzem Polski rozładowywanie stadionu trwało blisko dwie godziny. Fani przed spotkaniem byli z pewnością zdezorientowani, jednak gdy po jego zakończeniu szybko wyjechali do domów, uznali to za dobrą zmianę. Punkt dla Lublina i PZPN-u za współpracę.

Dla osób, które na co dzień chodzą na mecze Górnika Łęczna albo Motoru Lublin, mogło to wyglądać dziwnie. Zmiany organizacji ruchu, pozamykane ulice. Wjazd pod stadion z jednej, wyjazd z drugiej strony. Przed meczem kontrole biletów rozpoczęły się już na drodze. Pod stadion wpuszczani byli tylko ci kierowcy, którzy mieli wejściówki na spotkanie.

PZPN wprowadził również swoje rozwiązania w przypadku współpracy z mediami. Punkt akredytacji standardowo znajduje się na stadionie. W przypadku Górnika to właśnie tam odbiera się: akredytacje, wjazdówki na parking dla mediów, kamizelki dla fotografów itp. Dochodzi więc do sytuacji, w której musisz dojechać na stadion, znaleźć jakieś miejsce, żeby móc odebrać wjazdówkę na parking dla mediów. No ok, ale po co ci ona teraz? Przecież twój samochód już gdzieś stoi. PZPN rozwiązał tę sprawę inaczej. Odbiór wjazdówek odbywał się w recepcji Aqua Lublin, kompleksu basenowego oddalonego o jakieś 1,5 kilometra od stadionu. Później, zupełnie bez problemu, można było wjechać na parking dla mediów. Do tego dochodzi szereg tak błahych spraw jak poczęstunek, dbanie o to, by każdy dziennikarz otrzymał kartkę ze składami, kable do internetu, które co prawda są wymogiem UEFA, jednak znacznie ułatwiają pracę. Na meczach organizowanych przez PZPN – codzienność. W Lublinie – miła odmiana.

Kibice gotowi na 100 procent

Kibice i Lublin. W ogólnopolskim wymiarze temat ten był ostatnio powodem drwin. Wszystko przez bojkot meczów Górnika rozgrywanych na Arenie Lublin. W związku z tym mieliśmy do czynienia z internetową szyderą. Co jednak należy oddać – słuszną. Na spotkaniach Górnika można czasami słyszeć własne myśli. Wydaje się, że piosenka lubelskiego zespołu Budka Suflera pod tytułem „Cisza” została napisana właśnie na tę okoliczność. Motor, który również gra na tym stadionie, ma sporą grupę zorganizowanych kibiców, jednak występy na poziomie III ligi nie są zbyt atrakcyjne dla „Januszy”. Na jego meczach liczba widzów rzadko przekracza dwa tysiące. Spotkanie reprezentacji Polski do lat 21 było jedną z niewielu okazji, by przy dość mocno zapełnionym stadionie móc usłyszeć doping.

I naprawdę „Motorowcom” należą się brawa. Mecz, standardowo, rozpoczęły hymny. Pierwszy został odegrany ten gości – reprezentacji Węgier. Fani, którzy byli zgromadzeni za jedną z bramek, powitali go oklaskami. Następnie odegrano zwrotkę i refren. Muzyka ucichła, a kibice dalej śpiewali. Drugą, trzecią i czwartą zwrotkę. Sędzia cierpliwie odczekał na koniec i dopiero odgwizdał początek spotkania. Taki przywilej meczów towarzyskich. Od pierwszego gwizdka trwał nieustający doping. Kibicie Motoru raz po raz zachęcali cały stadion do udziału w śpiewach. I trzeba przyznać, że ci nie pozostawali głusi na te prośby. To był pierwszy raz w blisko dwuletniej historii stadionu, kiedy można było usłyszeć tak licznie zgromadzonych i rozśpiewanych kibiców. Grały już w Lublinie: Monaco, Szachtar i Hannover, grała Legia. Jednak wielką piłkę można było poczuć dopiero dzięki dopingującym fanom.

Warto zaznaczyć, że kibice dopingowali obie drużyny. Na pewno ma to związek z przyjaźnią, jaka łączy narody polski i węgierski, jednak mimo to należą się kibicom brawa. „Ria, Ria, Hungaria” czy „Polak Węgier dwa bratanki” były przez nich zarzucane kilkakrotnie. Ponadto stałe elementy programu mające zachęcić do dopingu wszystkich na stadionie: „Cały stadion odpowiada” czy meksykańska fala. Po ostatnim gwizdku kibice obu drużyn podeszli do kibiców zgromadzonych za bramką, by podziękować im za doping. To chyba najlepsza wizytówka. Wtorkowy mecz pokazał, że „Piłka nożna dla kibiców”, również tych w Lublinie. Przed spotkaniem rozmawiałem z dziennikarzami, którzy obawiali się, że mecz okaże się organizacyjną klapą. Było inaczej. Na Euro wstydu nie będzie. Na pewno. Zarówno organizacyjnie, jak i kibicowsko.

O piłkarskich wnioskach z tego spotkania pisaliśmy TUTAJ.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze