(Ł)osiem


Kiedy nasz rodak niesie się z zamiarem przenosin na Półwysep Apeniński, śmiało można mówić o zjawisku niewiele odbiegającym od paranormalnego. Do ekskluzywnego grona polskich kopaczy, którzy mieli okazję chociaż powąchać murawę włoskich boisk, dołączył ostatnio Błażej Augustyn.


Udostępnij na Udostępnij na


Augustyn – grajek całkowicie anonimowy, w dodatku nikt nie powinien się obrazić, gdy dodam, iż jego przeprowadzka do Katanii zalicza się do gatunku transferu znikąd. Stąd też w mojej głowie od razu narodziło się pytanie, czy były „Legionista” (notabene w stołecznym klubie niechciany) będzie na Sycylii kolejnym polskim turystą (jednakże soczyście opłacanym) i czy Giuseppe Bonnano nie uprawiał życzliwej demagogii, mówiąc, iż jest to zawodnik, który w najbliższych latach stanie się filarem „Gli Elefanti”. W końcu do dzisiaj odbija nam się czkawką dowcip, iż Polaków, którzy podbili serca na Półwyspie Apenińskim, było dwóch: Zbigniew Boniek i… Jan Paweł II.

Mimo mojego niedowiarstwa z transferu jestem zadowolony. Błażej wybrał o tyle trafnie, że przenosi się do Catanii mniej więcej w tym samym czasie co Gianluca Atzori. Podobno z przybyciem nowego trenera wszyscy piłkarze zaczynają od zera (dochodzi jeszcze tylko Orwellowska teoria o równych i równiejszych).

Jednak po cichu liczyłem, iż ósmym Polakiem w Serie A będzie któryś z pary Kokoszka – Salamon, których drużyny zmierzyły się ze sobą nie tak dawno w fazie play-off. Na ironię wkład naszych futbolistów najłatwiej porównać do biernego palenia. No bo jak można ocenić ich udział w barażach, skoro Kokoszka siedział komfortowo na ławie, a Salamon mógł mu z wysokości trybun co najwyżej napluć na głowę…

Kiedy Matusiak przechodził do Serie A jako siódmy Polak w historii (drugi w XXI wieku), wszyscy mówili, iż będzie to siódemka, zresztą jak na napastnika przystało, szczęśliwa. Wówczas futbol przypomniał, że potrafi być okrutny, a zawodnik, którego talent miał w Palermo eksplodować, zamknął sobie na cztery spusty drzwi do dalszej kariery. Koźmiński do dzisiaj zarzuca mu brak cierpliwości i niepotrzebne gwiazdorstwo, co we Włoszech przecież trzeba szlifować latami. Na Augustynie taka presja nie ciąży. Jeśli okaże się, że jest ósmym pasażerem Nostromo, tyle że na gapę, wielka krzywda się raczej nie stanie i pewnie jak w przypadku nieudanego rozdziału w Boltonie wróci marszem z ziemi włoskiej do Polski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze