LM: Liverpool ostatnim ćwierćfinalistą


Nie było niespodzianki w zaległym spotkaniu 1/8 finału piłkarskiej Ligi Mistrzów. Piłkarze Interu Mediolan w kiepskim stylu przegrali przed własną publicznością z Liverpoolem 0:1 i pożegnali się z elitarnymi rozgrywkami. Mistrzów Włoch pogrążył niezawodny Fernando Torres, który w 64. minucie przesądził o losach dwumeczu. Warto dodać, że "The Reds" są czwartym zespołem z Anglii, który zagra w fazie ćwierćfinałowej Champions League 2007/2008.


Udostępnij na Udostępnij na

Dzisiejszy mecz był dla zawodników Interu Mediolan wielkim wyzwaniem i najważniejszym sprawdzianem w ostatnich latach. „Nerazzurri” od dwóch sezonów nieprzerwanie „rozdają karty” we włoskiej Serie A, lecz krajowe rezultaty nie mają przełożenia na wyniki osiągane na arenie międzynarodowej. Dość powiedzieć, że czarno-niebiescy na jakikolwiek sukces w europejskiej piłce czekają od 1998 roku, kiedy wywalczyli Puchar UEFA. Prezydent klubu – Massimo Moratti obiecywał kibicom, że sezon 2007/2008 będzie w tej kwestii przełomowy i Inter po raz pierwszy od dekady udowodni swoją wartość w walce o najwyższe laury w Europie. Nie wskazywał na to pierwszy mecz 1/8 finału LM na Anfield Road, lecz wszystko miało zmienić się w dzisiejszym starciu rewanżowym.

Początek spotkania należał do gospodarzy. Piłkarze Interu rozpoczęli spotkanie z dużym animuszem, a w ich postawie można było zauważyć ogromną determinację do odrobienia straty z pierwszego pojedynku. Zawodnicy Liverpoolu zupełnie nie mogli poradzić sobie z akcjami ofensywnymi „Nerazzurri” i bardzo często przekraczali przepisy. Podopieczni Rafaela Beniteza grali bardzo nerwowo, tracili mnóstwo piłek i zostali zepchnięci do głębokiej defensywy. W 8. minucie groźny strzał na bramkę „The Reds” oddał Julio Ricardo Cruz, lecz dobrą interwencją popisał się Jose Reina. Wcześniej gospodarze wykonali kilka stałych fragmentów gry, po których znacznie „podnosiła się temperatura” pod bramką rywali. W 18. minucie goście przeprowadzili pierwszą ciekawą akcję. Kuyt znakomicie zagrał do Fernando Torresa, ale uderzenie Hiszpana zostało w porę zablokowane przez Christiana Chivu. Z biegiem czasu Liverpool coraz śmielej radził sobie w ofensywie. W 25. minucie bramkarz Interu – Julio Cesar w ostatniej chwili uprzedził Ryana Babela, a chwilę później obronił strzał Torresa, który zachował się w tej sytuacji zbyt egoistycznie. Hiszpan zdecydował się na uderzenie mimo, że Kuyt znajdował się zaledwie pięć metrów przed pustą bramką.

W 30. minucie gospodarze powinni objąć upragnione prowadzenie. Esteban Cambiasso zagrał prostopadłą piłkę do Cruza, ale Argentyńczyk przegrał pojedynek „sam na sam” z Reiną. Na trybunach San Siro, na których zasiadło dziś ponad osiemdziesiąt tysięcy kibiców, słychać było tylko okrzyki niezadowolenia. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy „Nerazzurri” wyraźnie odzyskali inicjatywę, panując przede wszystkim w środkowym sektorze boiska. Bliski zdobycia bramki dla miejscowych był Dejan Stanković, ale jego strzał instynktownie obronił goalkeeper „The Reds”.

Na początku drugiej części spotkania obraz gry nie uległ zmianie. Gospodarze nadal byli stroną przeważającą i stwarzali bardzo dobre okazje strzeleckie. Dobrze wyglądały przede wszystkim ataki oskrzydlające „Nerazzurri”. W 51. minucie szanse Interu Mediolan na awans do ćwierćfinału bardzo zmalały. Defensor mistrzów Włoch – Nicolas Burdisso otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko. Mimo gry w osłabieniu gospodarze nie zwalniali tempa. Motorem napędowym czarno-niebieskich został Zlatan Ibrahimović, który w 59. minucie nie zdołał wykorzystać sytuacji „oko w oko” z Reiną, który ponownie uratował swój zespół od utraty gola. Losy awansu do fazy ćwierćfinałowej rozstrzygnęły się w 64. minucie, kiedy Fernando Torres zdobył piękną bramkę. Hiszpański napastnik popisał się kapitalnym strzałem z linii pola karnego i całkowicie uciszył osiemdziesiąt tysięcy włoskich fanów na San Siro. Wielka, mediolańska twierdza zamarła. Wówczas tylko najwięksi optymiści wierzyli, że Inter w ciągu zaledwie dwudziestu pięciu minut zdoła zdobyć aż cztery bramki i tym samym wywalczy prawo gry w 1/4 finału LM. Po zdobyciu gola „The Reds” kontrolowali przebieg meczu i dwukrotnie byli bliscy podwyższenia prowadzenia, lecz zabrakło im zimnej krwi. Gospodarze byli bezradni i widać było ich frustrację.

Zgodnie z oczekiwaniami na San Siro nie było dziś niespodzianki. Liverpool w pięknym stylu przypieczętował awans do najlepszej ósemki Ligi Mistrzów w sezonie 2007/2008. Tym samym „The Reds”, po Manchesterze, Arsenalu i Chelsea, są czwartym zespołem z Anglii, który zagra w kolejnej fazie najbardziej elitarnych rozgrywek w Europie. Z kolei Inter Mediolan potwierdził, że na wielkie sukcesy w europejskich pucharach musi jeszcze poczekać. „Nerazzurri” z kretesem przegrali w dwumeczu, nie zdobywając nawet gola. To pokazuje, że czarno-niebiescy są na obecną chwilę na odległej pozycji w europejskiej hierarchii. Z pewnością w ekipie prowadzonej przez Roberto Manciniego dojdzie do małej rewolucji, ale zawodnicy z San Siro muszą jak najszybciej zapomnieć o dzisiejszym niepowodzeniu, gdyż czeka ich ciężka walka o trzeci z rzędu tytuł mistrza kraju.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze