Po katastrofalnym sezonie 2019/2020 w ekstraklasie ełkaesiacy z hukiem spadli do 1. ligi. W trakcie sezonu zmieniono trenera, który teoretycznie miał jeszcze ratować ekstraklasę, a w praktyce miał już powoli przygotowywać skład pod tegoroczne rozgrywki. W ostatnich kolejkach zeszłego sezonu trudno było zobaczyć jakąś poprawę gry łodzian. I kibice, i eksperci zastanawiali się, czy w tym roku ŁKS będzie się liczył w walce o awans, czy jednak będzie potrzebował więcej czasu na otrząśnięcie się po zderzeniu z rzeczywistością najwyższej klasy rozgrywkowej.
Genialny początek
ŁKS zaczął sezon od starcia w Pucharze Polski z przedstawicielem ekstraklasy – Śląskiem Wrocław. Po wyrównującej bramce w 120. minucie i zwycięskiej serii rzutów karnych łodzianie awansowali do kolejnej rundy. Starcia ligowe rozpoczęli od wygranej 4:0 w Opolu. W dotychczasowych dziewięciu kolejkach ełkaesiacy odnieśli osiem zwycięstw. Tylko raz podzielili się punktami, z drugim spadkowiczem z ekstraklasy – Arką Gdynia (0:0). Mają najwięcej strzelonych bramek (24) i najmniej straconych (4).
Bardzo ciekawe jest to, że ŁKS Łódź jest w tej chwili jedyną niepokonaną drużyną na szczeblu centralnym w Polsce. Do zeszłego weekendu takim mianem mógł też się poszczycić Górnik Łęczna, jednak przegrał z Niecieczą. Tym samym łodzianie bardzo dobrze weszli w ten sezon i w tej chwili są wiceliderem 1. ligi (mają jeden mecz rozegrany mniej).
Wojciech Stawowy – najlepszy trener ligowy
Coraz częściej wśród kibiców łódzkiego klubu słychać to powiedzenie. Trener „Rycerzy Wiosny” nie miał łatwego wejścia do klubu. Sceptycznie nastawieni byli do niego szczególnie kibice. Jednak pracował spokojnie i wprowadzał swoje pomysły. Zdobył już przychylność kibiców i to nie tylko dzięki wynikom prowadzonej przez niego drużyny. W internecie bardzo popularne są filmiki, na których trener Stawowy cieszy się w szatni z zawodnikami z kolejnych zwycięstw. A jednym z hitów było przemówienie, które w szatni przed derbami Łodzi wygłosił szkoleniowiec, motywując swój zespół.
#Łodzianie, w sobotę czeka nas prawdopodobnie najważniejszy mecz rundy. @LKS_Lodz będziecie w Gdyni sami, na nieprzyjaznym terenie, podobnie jak miało to miejsce w pojedynku derbowym. Wierzę, że znowu wygracie. Jesteśmy ŁKS.#ReprezentacjaŁodzi#ARKŁKS pic.twitter.com/cNjL6tKQnY
— Eddie (@run2the666hills) October 9, 2020
Zespół prowadzony przez Stawowego gra ofensywnie i efektownie. Wszystkie akcje budowane są od tyłu krótkimi podaniami po ziemi. W każdym meczu kibice łodzian cieszą się z wielu bramek. A w stosunku do poprzedniego sezonu kibice mogą cieszyć się wreszcie z kolejnych czystych kont Arkadiusza Malarza. Błędy nadal się zdarzają, ale jest ich zdecydowanie mniej niż w ekstraklasie. Drużyna jest bardziej świadoma swojej siły, co przede wszystkim udowodniła w meczu z Widzewem. Wie, kiedy przycisnąć rywala, kiedy się wycofać, a kiedy wyprowadzić decydujący cios. Jednak aby to wszystko osiągnąć, trzeba mieć odpowiednich wykonawców. W ostatnich tygodniach na pierwszy plan wysuwają się łódzcy Hiszpanie.
Torreadorzy z Łodzi
ŁKS w ostatnim czasie bardzo polubił rynek hiszpański. Po odejściu Daniego Ramireza w składzie łodzian mamy obecnie czterech zawodników z tego kraju. Samu Corral, Pirulo, Carlos Moros Gracia i Antonio Dominguez to czterej torreadorzy z ŁKS Łódź. Co ciekawe, wszyscy czterej zdobyli po bramce w ostatnim meczu wygranym z Chrobrym Głogów 4:0. Cieszy to, że zagraniczni zawodnicy, którzy grają, podnoszą poziom drużyny i całej ligi, zamiast być szrotem ściąganym z zasady, że zagraniczny piłkarz jest lepszy od polskiego.
Carlos Gracia pierwszy raz wystąpił w miniony weekend w pierwszej jedenastce i pokazał się z bardzo dobrej strony. Oprócz zdobytego gola był nie do przejścia w defensywie. Pirulo jest gwiazdą ŁKS-u Łódź i całych rozgrywek. Do tej pory zdobył już sześć bramek. Samu Corral gra pół na pół w ataku z Łukaszem Sekulskim, jednak też zdołał już trzy razy trafić do siatki. Antonio Dominguez mimo gry na pozycji numer osiem także trzy razy pokonywał bramkarzy rywali. Każdy z Hiszpanów daje coś tej drużynie i jest jej ważnym ogniwem.
𝗞𝗢𝗡𝗜𝗘𝗖! Zabójcza druga połowa. Trzy punkty zostają w Łodzi! #ŁKSCHR pic.twitter.com/yV54OKBtfA
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) November 7, 2020
Trudniejsza końcówka
Łodzianie mają do rozegrania przed sobą drugie dziewięć spotkań do końca rundy. Już dziś zmierzą się z pogrążoną w problemach Koroną Kielce. W sobotę zaś ŁKS zmierzy się z przedostatnim w tabeli GKS-em Jastrzębie. Po tych dwóch meczach będzie miał rozegrane już wszystkie mecze z drużynami z miejsc 11.-18. (patrząc na obecną tabelę). Jeżeli nie zdarzy się nic niespodziewanego, będą to mecze zwycięskie. A jak wiadomo, awans czy mistrzostwo zdobywa się, wygrywając przede wszystkim właśnie z tymi teoretycznie słabszymi drużynami.
Jednak prawdziwą siłę łodzian poznamy po kolejnych siedmiu starciach. ŁKS zmierzy z ekipami z górnej części tabeli. Na razie, patrząc na obecne miejsca zespołów, „Rycerze Wiosny” wygrali z czwartą Odrą Opole 4:0 oraz zremisowali z szóstą Arką Gdynia 0:0. Mecze z Niecieczą, Miedzią, Radomiakiem czy Tychami dadzą prawdziwą ocenę siły ełkaesiaków. Jednak patrząc, jak dobrze przygotowani są zawodnicy z Łodzi, można spodziewać się, że w większości tych meczów odniosą zwycięstwo. Wszyscy mówili, że czas na ocenę pracy trenera Stawowego przyjdzie zimą. A ten czas zbliża się wielkimi krokami. Gdyby ŁKS Łódź pozostał niepokonany do końca rundy, można by stwierdzić, że szkoleniowiec łodzian stworzył pierwszoligowy walec. Pytanie tylko, czy za rok, w przypadku awansu, ten walec znów nie zderzy się z ekstraklasową ścianą.