Plaga kontuzji dziesiątkuje w obecnym sezonie kadrę Liverpoolu. Największe problemy dotknęły defensywę, gdzie Jürgen Klopp nie dysponuje obecnie nawet jednym doświadczonym nominalnym środkowym obrońcą. Choć prowizoryczne rozwiązania nierzadko przynoszą pożądany efekt, to znacznie ograniczają jednak potencjał ofensywny zespołu. Mimo że statystyki pokazują inaczej, to obrona łatana na szybko jest dużym problemem dla „The Reds”. Czy w obliczu narastających trudności Liverpool ruszy więc na styczniowe zakupy?
Brak transferu nowego środkowego obrońcy po sprzedaży Dejana Lovrena wywołał minionego lata w czerwonej części Liverpoolu mieszane uczucia. Jürgen Klopp jednak uspokajał, że rolę czwartego w hierarchii, awaryjnego centralnego defensora z powodzeniem może pełnić nominalny pomocnik, Fabinho. Choć Brazylijczyk, niezwykle ważna postać drugiej linii „The Reds”, miał operować bliżej własnej bramki tylko w przypadku plagi kontuzji, to na środku obrony zagościł już w drugiej kolejce Premier League.
Kapitalny występ zawodnika przeciwko Chelsea tylko utwierdził menedżera oraz władze klubu z Merseyside w przekonaniu, że transfer nowego centralnego defensora nie jest potrzebny. Postrzeganie sytuacji znacznie zmieniło się jednak niespełna miesiąc później. W trakcie derbowego starcia z Evertonem Virgil van Dijk doznał uszkodzenia więzadeł w kolanie. Uraz oznaczał wyłączenie podpory defensywy Liverpoolu z gry nawet do końca sezonu.
Liverpool z prowizoryczną defensywą
Kontuzja holenderskiego obrońcy była bolesnym ciosem dla zespołu z Anfield. Kolejny nadszedł jednak już miesiąc później. W trakcie zgrupowania reprezentacji Anglii urazu kolana doznał także Joe Gomez. Co gorsza, bez jakiegokolwiek kontaktu z przeciwnikiem.
– Nie wiem, jak poważna jest to kontuzja. Kolano wymaga dodatkowych badań. W momencie urazu obok Joe nie było jednak nikogo. To nie wróży dobrze. Mamy nadzieję oraz modlimy się, by nie oznaczało to dłuższej przerwy – komentował na konferencji prasowej Gareth Southgate.
Ostateczne defensor musiał jednak poddać się operacji kolana. Choć Liverpool podobnie jak w przypadku Virgila van Dijka nie wyznaczył daty powrotu zawodnika do gry, to szanse defensora na udział w nadchodzących mistrzostwach Europy określano jako minimalne. Tym samym w kadrze zespołu z Anfield dostępny był już tylko jeden doświadczony nominalny środkowy obrońca, Joel Matip. Nie na długo.
Kameruńczyka również nie omijały problemy zdrowotne. Pomniejsze urazy spowodowały, że w bieżącym sezonie defensor we wszystkich rozgrywkach wystąpił dotychczas tylko dziesięciokrotnie. Podatność gracza na kontuzje zmusiła sztab szkoleniowy Liverpoolu do wprowadzenia specjalnego programu.
Joel Matip not injured. #LFC managing his minutes given his fitness issues earlier in the season and having played twice already this week.
— James Pearce (@JamesPearceLFC) November 28, 2020
Joel Matip występował odtąd maksymalnie w dwóch spotkaniach z rzędu. Następne opuszczał z powodu konieczności przejścia regeneracji. Częste absencje Kameruńczyka otworzyły drzwi do pierwszej jedenastki zawodnikom z dalszego planu. Na środku defensywy Fabinho partnerowali nastoletni Rhys Williams oraz Nathaniel Phillips, którego latem Liverpool bez powodzenia próbował sprzedać.
Szczególnie imponująco prezentował się Williams, który wystąpił we wszystkich spotkaniach fazy grupowej Ligi Mistrzów oraz dwóch meczach w ramach Premier League. Po wygranej z Tottenhamem Hotspur pochwał pod adresem młodego podopiecznego nie szczędził menedżer Liverpoolu, Jürgen Klopp.
– Znakomity [występ], wybitny. Tym bardziej że Rhys Williams musiał rywalizować przeciwko Harry’emu Kane’owi, współczesnemu Alanowi Shearerowi. Jest niezwykle bystry, interweniuje w odpowiednich momentach. W drugiej połowie grali tylko długimi piłkami, omijając Rhysa. Kierowali je w stronę Fabinho, ponieważ Rhys jest bardzo silny w powietrzu. […] Dysponuje odpowiednią pewnością siebie. […] Naprawdę muszę przyznać, że zagrał absolutnie niesamowite spotkanie – chwalił defensora w rozmowie z Amazon Prime opiekun zespołu z czerwonej części Merseyside.
Liverpool bez obrońcy — spory problem także w ataku
Z racji młodego wieku Rhys Williams udane występy przeplatał jednak mniej imponującymi meczami. Choć nie popełniał wielu błędów prowadzących do straty bramek, to w grze zawodnika widoczny był brak doświadczenia na najwyższym poziomie. Mimo że prezentował się korzystniej od Nathaniela Phillipsa, to desygnowanie na murawę któregokolwiek z obu defensorów niosło ze sobą negatywne konsekwencje dla ofensywy zespołu.
Brak większego doświadczenia w grze dwóch obrońców stał się odtąd kluczowy dla drużyny Jürgena Kloppa. Trent Alexander-Arnold przestał operować bliżej bramki przeciwnika, więcej sił przeznaczając na asekurację Rhysa Williamsa lub Nathaniela Phillipsa. To z kolei znacznie ograniczyło potencjał Liverpoolu w ataku, ponieważ tylko Andrew Robertson zapędzał się pod pole karne rywali. Gra „The Reds” stała się natomiast bardzo przewidywalna.
Po odniesieniu urazów przez Joe Gomeza, a zwłaszcza Virgila van Dijka w zespole z Anfield zaczęło szwankować także rozegranie piłki w linii obrony. Krosowe zagrania autorstwa Holendra, otwierające nierzadko drogę do bramki przeciwnika, próbował co prawda naśladować Nathaniel Phillips, lecz dotychczas bez większego powodzenia. Jakby problemów brakowało, mimo specjalnego programu Joel Matip odniósł kontuzję, która wykluczy Kameruńczyka na trzy tygodnie. Głosy nawołujące do pozyskania w styczniu nowego środkowego defensora tylko się nasiliły.
– Menedżer musi wyciągnąć królika z kapelusza. Musi uzyskać wsparcie od właścicieli. Musimy dysponować doświadczonym środkowym defensorem. Mamy teraz tylko Fabinho, który może tam zagrać. Ponadto dwójkę niedoświadczonych dzieciaków. To, co zrobił dotychczas Fabinho i wspomniana dwójka, było wspaniałe. Nie wygramy jednak Premier League, jeśli będziemy polegać na młodzieży. […] Za kilka tygodni wrócimy do Ligi Mistrzów, a Joela Matipa wciąż może nie być – apelował w rozmowie z „Liverpool Echo” były zawodnik zespołu z Anfield, John Aldridge.
Wraz z nadchodzącym styczniowym oknem Liverpool zaczął być łączony z coraz większą liczbą środkowych defensorów. Transfer rzekomego pierwszego nazwiska na liście życzeń, Dayota Upamecano, w praktyce wykluczyło jednak losowanie Ligi Mistrzów. Oprócz Francuza według medialnych doniesień na radarze „The Reds” mieli znajdować się także m.in. Perr Schuurs, David Carmo czy Sven Botman. Transfer ostatniego z wymienionych defensorów wydaje się najbardziej prawdopodobny, choć do oficjalnych rozmów nadal nie doszło.
Liverpool have *not* opened official talks with Lille to sign Sven Botman atm.
The Dutch centre back has been scouted and he’s considered a true talent – but there’s nothing advanced at the moment. Let’s see #LFC final decision about the CB in the next weeks 🔴 #Liverpool
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) January 3, 2021
Powrót Virgila van Dijka zamiast transferu?
Mimo niedysponowania obecnie żadnym doświadczonym nominalnym środkowym obrońcą Liverpool jakby niespecjalnie spieszył się z pozyskaniem nowego zawodnika na newralgiczną dla „The Reds” pozycję. Być może ze względu na nadchodzącą przerwę, która zapewni włodarzom klubu z czerwonej części Merseyside więcej czasu na sfinalizowanie transakcji. Pytany o potencjalne wzmocnienia Jürgen Klopp zdążył już zadeklarować, iż styczniowe okno transferowe nie należy do najłatwiejszych.
– Mamy rozwiązania w zespole, ale oczywiście borykamy się z kontuzjami. Jeśli jednak możemy coś zrobić, to oczywiście tak robimy. Jak zapewne sobie wyobrażacie, to bardzo trudne okno transferowe. Nie wszystkie kluby dysponują realnymi pieniędzmi. […] Właściwe postępowanie ma sens – mówił na konferencji prasowej przed dzisiejszym meczem menedżer Liverpoolu.
Choć wypowiedź niemieckiego szkoleniowca trzeba odebrać jako budowanie pozycji negocjacyjnej, to może ona mieć również związek z przyspieszoną rekonwalescencją Virgila van Dijka. Holender regularnie publikuje w serwisie społecznościowym filmy z odbywanej rehabilitacji, zaskakując tempem powrotu do zdrowia po poważnej kontuzji.
https://twitter.com/VirgilvDijk/status/1340984558884425728
– Rozpiera go energia. Gdybyście widzieli, co robi… Za moich czasów wolno ci było tylko kopać w basenie [w tym momencie rekonwalescencji]. Jeśli sprawy potoczą się trochę szybciej, niż oczekiwano, [Virgil van Dijk] powinien być gotowy na mecz otwarcia mistrzostw Europy 13 czerwca z Ukrainą. Jest bardzo ważny dla naszego zespołu. Na boisku i poza nim – komentował w rozmowie z „De Telegraaf” selekcjoner reprezentacji Holandii, Frank de Boer.
***
Liczenie na znacznie szybszy niż wstępnie przypuszczano powrót Virgila van Dijka może jednak kosztować Liverpool przegrany sezon. W obecnej sytuacji, przy pladze kontuzji w centrum defensywy, transfer środkowego obrońcy jest więc obowiązkiem. Tym bardziej że nie zastępując latem Dejana Lovrena, popełniono błąd, który na szczęście dla „The Reds” na razie nie ma jeszcze opłakanych konsekwencji.