FC Liverpool zaledwie bezbramkowo zremisował z Fulham Londyn, czym oddalił się od czwartego miejsca w tabeli. W innym spotkaniu Manchester City, również walczący o ostatnią lokatę gwarantującą udział w Lidze Mistrzów, rozbił Birmingham aż 5:1.
Liverpool – Fulham
Pojedynek Liverpoolu z Fulham był zupełnie inaczej odbierany przez oba zespoły. Podopieczni Roya Hodgsona nie walczą już o nic i tylko pragną spokojnie dokończyć rozgrywki. Za to ekipa „The Reds” ciągle liczy się w walce o czwarte miejsce w tabeli premiowane udziałem w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Dokładając do tego fakt, iż spotkanie rozegrane zostało na Anfield Road, łatwo było wskazać faworyta.
Na początku meczu Liverpool zaatakował, ale zarówno Ryan Babel, jak David N’Gog zostali powstrzymani przez czujnych obrońców rywali. Gospodarze nie mieli najmniejszego zamiaru po raz kolejny schodzić z boiska bez zwycięstwa, więc z każdą chwilą przeprowadzali coraz intensywniejszy napór. Swoją sytuację miał między innymi Alberto Aquilani, jednak strzał Włocha został zablokowany przez defensorów Fulham.
W 32. minucie bliski szczęścia był Javier Mascherano, ale jego celny strzał z najwyższym trudem obronił Mark Schwarzer. Pierwszą, groźną akcję, ekipa gości przeprowadziła dopiero w 39. minucie. Na uderzenie zdecydował się Erik Nevland, ale nie zrobił tego idealnie i nie stworzył zbyt dużego zagrożenia bramce strzeżonej przez Pepa Reine.
Po przerwie, na samym początku drugiej połowy, bardzo aktywny był Aquilani, który stworzył dwie bardzo groźne sytuacje, jednak jego pięknym uderzeniom minimalnie zabrakło do ideału i oba minęły bramkę Fulham. W 63. minucie bliski zdobycia gola był Sotirios Kyriakos, lecz jego strzał głową miał za mało precyzji. Wraz z biegiem czasu poczynania Liverpoolu coraz bardziej przypominały walenie głową w mur i kibice powoli zaczęli tracić nadzieję na odmianę bezbramkowego rezultatu. W 82. minucie kapitan „The Reds” szaleńczym strzałem próbował przechylić szalę na korzyć swojego zespołu, ale i on miał dziś rozregulowany celownik. Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.
Manchester City – Birmingham City
W podobnej do Liverpoolu sytuacji znajduje się Manchester City, za to jego dzisiejsi rywale, Birmingham City, w tabeli byli niewiele wyżej niż Fulham, stąd dość łatwo doszukać się porównań pomiędzy oboma spotkaniami. Jednak „The Citizens” są w zdecydowanie lepszej formie niż „The Reds”.
Podopieczni Roberto Manciniego szybko chcieli udowodnić tezę postawioną w zdaniu wyżej. Już w 3. minucie Craig Bellamy doszedł do podbramkowej sytuacji, ale jego strzał został zablokowany. Tempo gry systematycznie rosło i widać było, że gracze prowadzeni przez włoskiego szkoleniowca są bardzo zmotywowani, by wygrać. W 7. minucie niecelnie uderzył Nigel de Jong. Chwilę później podobnie zakończyły się akcje Emanuela Adebayora, Carlosa Tevaza czy ponownie walijskiego napastnika.
Przełom nastąpił w 38. minucie, gdy sędzia podyktował rzut karny dla Manchesteru. Na bramkę zamienił go Carlos Tevez. Birmingham nie zdążyło się nawet otrząsnąć, gdy przegrywało już różnicą dwóch bramek. Gola głową zdobył Nedum Onuoha.
To był bardzo dziwny fragment spotkania, gdyż już w 41. minucie było 2:1! Tym razem to Cameron Jerome wyskoczył najwyżej w polu karnym przeciwników i skierował piłkę do siatki obok bezradnego Shaya Givena. 60 sekund później było już 3:1! Craig Bellamy przedarł się z futbolówką na skrzydle, następnie dośrodkował w pole karne, a tam Emanuel Adebayor nie miał problemów ze skierowaniem jej do bramki. Ogółem w przeciągu pięciu minut padły cztery bramki!
Po przerwie kibice nie byli już świadkami aż tak wielkich emocji. Tuż po wznowieniu gry jeszcze Cameron Jerome próbował zdobyć kontaktową bramkę, ale jego zagrania spełzły na niczym. W 57. minucie bliski szczęścia był Craig Fahey, ale jego strzał głową nie został lepiej wycelowany niż analogiczne Adebayora, Jeroma czy Onuohy.
17 minut później wspomniany obrońca podwyższył wynik spotkania na 4:1. Szał radości na trybunach oddawał to, jak dobrze grali piłkarze Manciniego, ale bynajmniej nie był to koniec. W 87. minucie pojedynku rezultat na 5:1 ustalił Emanuel Adebayor.