Robert Lewandowski zwany „Maszyną”


Monachijska machina wojenna używająca polskiego działa demoluje kolejnych rywali. Czy w najważniejszych meczach dla naszej kadry armata odpali, jak należy?


Udostępnij na Udostępnij na

Wystartowało końcowe odliczanie przed kluczowymi dla naszej reprezentacji meczami w walce o przepustkę do francuskiego euroczempionatu. Cieszyć może forma Roberta Lewandowskiego, który miażdży rywali na zagranicznych boiskach. Z drugiej strony fenomenalna dyspozycja może lekko martwić.

Martwi głównie najbliższych rywali kadry oraz Bayernu Monachium. 10 bramek, trzy spotkania. Dziś kolejne trzy w Lidze Mistrzów! Ta statystyka przyprawia o wielki ból głowy przede wszystkim selekcjonera i sztab szkoleniowy Szkocji i Irlandii. „Lewy” niczym bezlitosna armia zostawia za sobą jedynie zgliszcza zdemolowanych przeciwników. Tego jednoosobowego wojska nikt nie jest w stanie zatrzymać. I tu pojawia się drobna bolączka dla nas. Bo jeśli rywale nie wpadną na pomysł, jak zablokować skuteczność naszego napastnika, to mogą znowu posuwać się do tego…

https://www.youtube.com/watch?v=h17rhG3WHao

Pytań w naszych głowach rodzi się jeszcze kilka. Po pierwsze – czy ten szczyt formy (czy Roberta stać na strzelanie jeszcze większej liczby bramek na mecz?) nie przyszedł odrobinkę za wcześnie? Każdy z nas chciałby, aby „RL9” strzelał jak najwięcej i jak najczęściej, ale choć mały spadek musi w końcu nadejść. A jeśli Lewemu szło słabiej, to niestety nie w klubie, ale z Białym Orłem na piersi.

Po drugie – trafienia Polaka padały głównie po znakomitych podaniach kolegów z drużyny. Nasz lis pola karnego potrafi się oczywiście odnaleźć również w innych sytuacjach, jednak tych nie miał ostatnio zbyt dużo. A czy w naszej kadrze na pewno w tym momencie mamy piłkarzy, którzy będą w stanie dostarczyć futbolówkę do nogi Roberta? Błaszczykowski zaczyna świecić w Fiorentinie. Milik nie najgorzej radzi sobie w Ajaksie Amsterdam. Grosicki w meczu z Niemcami już udowodnił, że wie, jak wspierać „Lewego” ze skrzydła. Pierwszy raz od dawna bardziej musimy się martwić o nasze tyły, jednak o tym innym razem.

Jak na razie nie ma powodów do biadolenia i narzekania. No chyba że na to, że Robert zamiast siedmiu bramek z Wolfsburgiem wpakował tylko piątkę, a dziś z Dynamem tylko trzy. Niech zachowa formę i nie wystrzela się w Niemczech, pakując Szkotom i Irlandczykom choćby 20% tego, co zapakował w ostatnim czasie dla Bayernu. Niech nasze TGV się nie zatrzymuje i wyhamuje dopiero na stacji „Faza play-off mistrzostw Europy”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze