Gdy Lewandowski schodził z boiska w spotkaniu z Andorą, lekko utykał. Początkowo nie wyglądało to groźnie. Mógł być nieco poobijany po interwencjach Andorczyków i wcześniej Węgrów, które miały mało wspólnego z zasadami gry w piłkę nożną. Jednak siedząc na ławce, otrzymał lód na prawe kolano. To powodowało lekkie zaniepokojenie, ale mogło być czystym zabiegiem prewencyjnym. Więcej miały powiedzieć badania przeprowadzone w poniedziałek. Niestety, nie przyniosły one dobrych wieści. Kapitan reprezentacji uszkodził więzadło poboczne w kolanie. Szczęście w nieszczęściu sprawiło, że nie jest to tak groźny uraz, jakie mogą być te związane z kolanem i więzadłami. Mimo to potrzebny jest kilkudniowy odpoczynek, co wyklucza napastnika z gry na Wembley. Czy Polacy bez swojego kapitana lecą na Wyspy jak na ścięcie? A może powalczą o choćby jeden punkt?
Robert Lewandowski to fundament gry kadry. Bez niego trudno myśleć o pozytywnym wyniku z silniejszą drużyną.
Warto było ryzykować?
Teraz już jest po fakcie, ale na chłodno można zastanowić się nad jedną kwestią. Czy występ Lewandowskiego z Andorą był niezbędny? Zastanówmy się.
Oczywiście, po wpadce z Węgrami selekcjoner Sousa nie mógł sobie pozwolić na podobne zdarzenie w starciu z Andorą. Stąd wystawienie możliwie najsilniejszego składu, z zachowaniem tego kręgosłupa, na którym opiera się funkcjonowanie kadry. Nawet z Lewandowskim w zespole męczyliśmy się ze sforsowaniem defensywy Andory. Finalnie zakończyło się to happy endem i trzema punktami, ale strach pomyśleć, co stałoby się, gdybyśmy wyszli bez napastnika Bayernu Monachium. Jak na razie trzeba cieszyć się z pierwszego zwycięstwa nowego wodza.
Trzeba też zrozumieć Paulo Sousę, który ma wyjątkowo mało czasu na poukładanie i zazębienie wszystkiego. Do tego momentu miał do dyspozycji zaledwie kilka treningów i jeden mecz. Mając w perspektywie mistrzostwa Europy oraz ważne starcie z Anglią, chciał wykorzystać ten czas.
Robert Lewandowski z powodu urazu nie zagra w środowym meczu eliminacji mistrzostw świata 2022 przeciwko Anglii w Londynie.
Więcej 👉 https://t.co/R4mIcfHijz
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) March 29, 2021
Sousa chciał jak najlepiej dla drużyny. Trudno go obwiniać za uraz Lewandowskiego. Jedyne, co można było przewidzieć przed rozpoczęciem spotkania, to fakt, że goście będą grali agresywnie. Tak się też wydarzyło. Próbowali na wszystkie możliwe sposoby uprzykrzać grę „Biało-czerwonym”. Obróciło się to przeciwko nim, gdyż nie wytrzymali trudu i intensywności spotkania. W końcówce łapały ich skurcze.
Kontuzja kapitana była bardzo pechowa, gdyż miała miejsce tuż przed jego zejściem z boiska. Pewnie dlatego nie zauważyliśmy zmiany gry Lewandowskiego czy bólu, który mu doskwierał.
– Do kontuzji Roberta doszło w ostatniej akcji meczu z jego udziałem. Była już przygotowana zmiana, gdy jeden z zawodników Andory upadł całym swoim ciałem na jego kolano i je wykręcił. To pechowa sytuacja. Już po meczu w badaniu klinicznym mieliśmy sygnały, że o występ na Wembley będzie bardzo trudno, bo wszystko wskazywało na naderwanie więzadła. Dzisiejsze badanie rezonansem magnetycznym potwierdził uraz na granicy I i II stopnia. Nie jest to krytyczna sytuacja, ale wymaga odpoczynku. Występ za kilka dni wiązałby się z dużym ryzykiem pogłębienia kontuzji – mówił doktor Jacek Jaroszewski dla portalu Meczyki.pl.
Przed badaniem kolana Lewandowskiego zamarły nie tylko serca Polaków, lecz także naszych zachodnich sąsiadów. Konkretnie w pewnym mieście w Bawarii wstrzymano oddech. Szczególnie Uli Hoeness bardzo się zmartwił. Nic dziwnego. Robert w Monachium jest równie ważny jak w naszej reprezentacji. Dlatego wszyscy na niego chuchają i dmuchają, aby tylko zminimalizować ryzyko wystąpienia jakiegokolwiek urazu, który wywiązałby się z dłuższą przerwą w grze.
Czy Lewandowski jest do zastąpienia?
Mawia się, że nie ma ludzi niezastąpionych. W kontekście reprezentacji Polski i Roberta Lewandowskiego śmiało można powiedzieć, że to nieprawdziwe zdanie. Wystarczy konfrontacja z nieco mocniejszym rywalem i bez Lewandowskiego nie istniejemy. Taka jest smutna prawda. Czasem i z nim w składzie nie dajemy rady rywalom, jednak gdy mamy go w szeregach, szanse na korzystny wynik rosną.
Jesteśmy uzależnieni od „Lewego”. Biorąc pod uwagę 50 ostatnich spotkań kadry, w których grał Lewandowski, aż 40 bramek należy do niego. Niesamowita statystyka. Występuje duża dysproporcja. Za plecami Roberta można umieścić Grosickiego, który jednak zalicza więcej asyst i ostatnio ma słabszy czas. Jest też Arkadiusz Milik z niestabilną formą, który raz strzeli i rozegra dobry mecz, a innym razem możemy zapomnieć, że jest w ogóle na boisku. Kilka zdobyczy ma także Krzysztof Piątek.
Mimo że obu panom daleko do liczb Lewandowskiego, to wielce prawdopodobne, że któryś z nich wyjdzie w pierwszym składzie na Wembley. Nie jest tajemnicą, że w tym meczu będziemy się głównie bronić. Nawet przy obecności kapitana wyszlibyśmy defensywnym ustawieniem. Możliwa jest formacja z trójką obrońców, w której wahadłowi będą mieli praktycznie tylko defensywne zadania. Możliwa jest też czwórka w obronie. Na pewno nie wyjdziemy na otwartą wymianę ognia, gdyż to mogłoby się skończyć dla nas szybko i boleśnie.
Z jednej strony można zadać pytanie, po co ryzykowano zdrowie Lewandowskiego w meczu z Andorą, ale z drugiej nie trudno o wniosek, że bez niego moglibyśmy tego meczu nie wygrać.
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) March 29, 2021
Na razie wiemy jedno – „Lewy” nie zagra z Anglią. Nie wiadomo, jak długa będzie to przerwa w rzeczywistości. Oby skończyło się na kilku dniach odpoczynku. Kapitan jest nam potrzebny choćby na Euro. Oczywiście, jego brak na Wembley będzie odczuwalny. Jednak zdrowie jest ważniejsze, bo przed nami mistrzostwa Europy. Lepiej, aby opuścił teraz jeden mecz niż potem kilka na turnieju. A my musimy próbować sobie poradzić bez niego.