Legijna szkoła bramkarzy. Na horyzoncie kolejne potencjalne gwiazdy


Legia Warszawa nie będzie musiała się bać o obsadę swojej bramki. Następcami Artura Boruca mogą zostać Cezary Miszta, Mateusz Kochalski lub choćby Kacper Tobiasz

21 kwietnia 2021 Legijna szkoła bramkarzy. Na horyzoncie kolejne potencjalne gwiazdy
Janusz Partyka/Legia Warszawa

Z reguły newslettery od klubów przegląda się bez większych emocji. To jakiś zawodnik przedłużył kontrakt, to ktoś się połamał podczas któregoś spotkania. Czasami jakiś dział medialny wspomni o akcji charytatywnej, która oczywiście odniosła przepotężny sukces. Wiadomo, jak to jest – człowiek im więcej tego widzi, tym mniej na to reaguje. Jednak na przedłużenie kontraktu Legii z takimi graczami jak Cezary Miszta i Jakub Kisiel nie dało się nie zareagować.


Udostępnij na Udostępnij na

O ile obu młodym chłopakom należy się chwila atencji, to dzisiaj trzeba się głębiej pochylić nad obsadą bramki Legii, czyli, chcąc nie chcąc, popatrzeć akurat na Cezarego Misztę. Ktoś powie, że 19-latek z Łukowa zagrał dla dorosłej Legii tylko siedem meczów, a do tego nie dokonał w żadnym z nim cudów. Inna osoba na pewno wypomni, że zawodnik nie popisał się w przegranym meczu Pucharu Polski z Piastem Gliwice, zwłaszcza przy bramce Jakuba Świerczoka. Jednak na razie kariera Miszty przebiega modelowo.

Model rozwoju

Gdzieś panuje obiegowa opinia, że bramkarz musi być świrem. Miszta może aż takim wariatem nie jest, jednak od tego chłopaka aż powiewa luz. Wystarczy dokonać podstawowego przeglądu na YouTube. Od razu wyświetla się pojedynek bramkarza reprezentacji U-21 z popularnym Lachu. – Michał, to co? Może jakiś rewanżyk? – zagaduje jednego z uczestników 19-latek. – Mam urodziny 30 października. A wiesz, kto ma 30 urodziny? Diego Armando Maradona – wcześniej wspomina prowadzącemu.

Na materiale nie widać PR-owego skupienia Miszty, jak to ma w nawyku duża grupa piłkarzy. Jest miła rozmowa o Fifie, żarty, uśmiechy. To jest na pewno wielki atut tego zawodnika, bo nie przeraża go prosta sprawa wystąpienia w filmie na YouTube. Meczu też raczej nie będzie się bał.

Ponadto pomogła mu troska klubu i nieodrzucenie z powodu zbyt słabych warunków fizycznych. – Jak ja byłem młodszy, to byłem niziutki.(…) Dopiero jak przyszedłem do Legii, to wystrzeliłem (ze wzrostem – przyp. red.) – przyznaje Miszta. Czasami kluby odrzucają zawodników z tak błahych powodów, ale na szczęście tym razem nie było takiego przypadku. Pozostaje mieć nadzieję, że zgodnie z życzeniem zawodnika zostanie kimś takim jak Iker Casillas.

Trzeba też przyznać, że jego kariera została zaplanowana wzorowo. W wieku 15 lat rozpoczął treningi z pierwszym zespołem Legii. Jego umiejętnościami zachwycił się znany i szanowany Krzysztof Dowhań, który postawił na swoim i wsparł transfer młodego zawodnika z Motoru Lublin. Z czasem zawodnik doczekał się wypożyczeń: do Zagłębia Sosnowiec i Radomiaka Radom. Pierwsze przebiegło tragicznie, bo zostało przerwane po trzech miesiącach z powodu kontuzji. W tym czasie Miszta musiał zadowolić się pozycją czwartego bramkarza. Mógł z daleka obserwować Radosława Cierzniaka i Radosława Majeckiego.

W następnym okienku transferowym szybko wypożyczono go do Radomiaka Radom, gdzie miał pomóc w awansie do ekstraklasy. Nie wyszło, ale bezcenne doświadczenie pozostało. W następnym sezonie piłkarz zaczął stawiać pierwsze kroczki w pierwszym zespole. Doczekał się debiutu 2 listopada 2020 r. Wtedy po przerwie zastąpił Artura Boruca. Ostatecznie Legia wygrała z Wartą Poznań 3:0. Od tego czasu Miszta stawia małe kroczki. Podobnie jak swego czasu Majecki.

– Mam świadomość, że jesteśmy porównywani. Że czego bym nie zrobił, to będzie jakieś nawiązanie do Radka. Już się nauczyłem z tym żyć. Nie przeszkadza mi to. W ogóle to niewiele brakowało, a nasze drogi byłyby identyczne. Latem zeszłego roku też chciała mnie Stal Mielec – zimą przed przyjściem do Radomiaka zresztą też, razem z Wigrami Suwałki. Gdybym wtedy trafił do Mielca, to dopiero byłaby historia. Kropka w kropkę z Radkiem – zauważył w wywiadzie dla Sport.pl Cezary Miszta.

Ogromna rywalizacja

Powyżej padło kilka miłych słów w stosunku do Cezarego Miszty. Ale nie tylko on jest przyszłością. W kolejce czeka już Kacper Tobiasz, który od czasu do czasu pojawia się na ławce rezerwowych Legii, a do tego w miarę regularnie broni w rezerwach Legii. Zaufania do 18-latka może dowodzić kontrakt podpisany do 2023 r.

Innym młodym talentem jest Mateusz Kochalski. Wychowanek BKS Lublin znajduje się teraz na wypożyczeniu w… Radomiaku Radom. Jego trenerem, podobnie jak w przypadku Cezarego Miszty, jest Dariusz Banasik. 20-latek zbiera całkiem pozytywne recenzje, a do tego zaliczył aż 13 czystych kont podczas meczów I ligi. Niewykluczone, że przy odejściu Boruca jego rola również znacząco się zwiększy.

Nauka

Kochalski zbiera doświadczenie. Miszta uczy się na miejscu od Artura Boruca. „Król Artur” na pewno nie jest niesamowitym nauczycielem. Ma swój krnąbrny charakter, do tego nie imponuje profesjonalnym podejściem do zawodu. Nie posiada umiejętności celnego wykopu piłki z własnego pola karnego. Jednak fantastycznie zachowuje się na linii, genialnie radzi sobie w sytuacjach sam na sam. Do tego doświadczeniem z Celticu mógłby poczęstować większość zawodników ekstraklasy.

Obserwacja tego, jak Boruc radzi sobie z presją lub jak niweluje swoje braki, może przynieść niebywałe skutki w przyszłości. Bo o chęć do pracy Miszty i Kochalskiego nie ma co się martwić. Panowie raczej nie spóźniają się na treningi, nie słyną z aroganckiego charakteru oraz doskonale znają swoje braki (Miszta w wywiadzie dla Sport.pl otwarcie opowiedział o brakach w grze na przedpolu). Taka mieszanka może stanowić pożywkę dla Legii, która w obecnej sytuacji pilnie potrzebuje tanich i skutecznych rozwiązań, czyli utalentowanych juniorów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze