Legia z zimnym pryszniczem. Wpadka czy obnażenie słabości?


Legia odrobiła straty, ale jest niedosyt

27 lipca 2023 Legia z zimnym pryszniczem. Wpadka czy obnażenie słabości?
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Legia Warszawa przystąpiła do rywalizacji o europejskie puchary, mając względny spokój. Świetny okres przygotowawczy, dobre transfery, przełamana klątwa superpucharu i pewna wygrana z ŁKS-em na start ligowych zmagań. Mecz z Ordobasami był jednak dla „Wojskowych” niczym zimny prysznic. Wiele rzeczy nie funkcjonowało dobrze, a drużynie z Polski pomógł również sędzia.


Udostępnij na Udostępnij na

Słabe punkty

Legia Warszawa w tym spotkaniu miała wiele słabych punktów. Marc Gual, Radovan Pankov, Josue, Patryk Kun, Jurgen Celhaka czy Artur Jędrzejczyk. To pierwsi piłkarze, jacy przyjdą nam do głowy, gdy pomyślimy o słabych występach. A jednak spodziewalibyśmy się, przynajmniej po części z tych zawodników, więcej. Josue, a więc kapitan Legii, był dzisiaj naprawdę słaby i niewiele mu wychodziło. Chciał grać w sposób efektowny, często podbijał piłkę, ale to były albo niedokładne podania, albo straty piłki. Do tego nie dorzucił nic ekstra, czego się oczekuje od Portugalczyka.

Dziwne było, przynajmniej w naszej opinii, postawienie na Jurgena Celhakę od pierwszej minuty. Większość osób śledzących Legię regularnie chciałaby się tego piłkarza pozbyć przed sezonem, ale on został, żeby dostawać więcej okazji do gry i powiększyć rywalizację w środku pola. Dobrze, to jakoś można było uargumentować. Ale to, że Albańczyk wychodzi na pierwszy mecz Legii w europejskich pucharach i to na wyjeździe, na terenie, który wymienia się jako jeden z największych atutów rywali, podczas gdy na ławce siedzi Elitim? To raczej trudne do obrony już na samym papierze. A mecz tylko to potwierdził.

Dobre zmiany, ale czemu tak późno?

W związku ze słabą grą wcześniej wymienionych piłkarzy aż prosiło się o zmiany. Te w końcu nastąpiły. Gdy na boisko wchodził Makana Baku, reakcją większości osób prędzej niż pewność, że rozegra dobry mecz, mogło być poważne zwątpienie, w końcu Baku w Legii za dużo nie pokazał, a rozpoczyna w niej już drugi sezon. Jednak wahadłowy wykreował sytuację bramkową już po kilkudziesięciu sekundach od pojawienia się na boisku.

Oprócz niego na boisko weszli Elitim, Rosołek, Muci i Kramer i o wszystkich z nich musimy mówić pozytywnie. Kramer zdobył bramkę i ponownie był aktywny w pressingu, Elitim nie popełniał takich błędów jak Celhaka, wprowadził spokój i pewność w środku pola, Muci był aktywny, ale zmarnował jedną bardzo dobrą okazję do strzelenia gola, najmniej szumu z nich wszystkich zrobił Rosołek, oddał jeden dobry strzał z dystansu, który jednak przeleciał niedaleko bramki.

O ile zmiany były dobre, o tyle w naszej opinii nastąpiły za późno. Pierwsza rotacja miała miejsce w 62. minucie, kiedy już w przerwie powinno dojść do co najmniej jednej zmiany, a najlepiej dwóch. Pierwszy do zmiany był fatalny Celhaka, później Kun, który po dobrym meczu z ŁKS-em nie mógł odnaleźć się na boisku. Szybciej boisko powinien opuścić Josue.

Islandzki przyjaciel

Legia na pewno nie może narzekać na sędziego w tym spotkaniu, do czego uprawnieni są Kazachowie. Sztandarowym przykładem jest bramka Blaża Kramera, przy której niemal na pewno był spalony, a przypominamy, że na tym etapie eliminacji Ligi Konferencji nie ma VAR-u. Spóźniony w tej sytuacji był liniowy, który nie mógł tego widzieć, bo nie nadążył za akcją.

Inną kontrowersyjną sytuacją jest faul Rafała Augustyniaka, którego nie dojrzał arbiter. Tutaj też kwestią sporną jest to, czy miał on miejsce w polu karnym, czy tuż przed. Niewątpliwie Augustyniak jednak przeciwnika zahaczył. W kilku sytuacjach również sędzia nie widział pojedynczych fauli.

Legia musi awansować

Mimo remisu na wyjeździe i słabej gry Legii nie wyobrażamy sobie innego rozwiązania niż awans „Wojskowych”. Stołeczna ekipa zagrożenie pod swoją bramką prokurowała na własne życzenie i gdyby miała ona większą koncentrację, nie dochodziłoby do tych okazji. Bardzo niepewnie grał Radovan Pankov, tak jakby nie chciał się pobrudzić w tym meczu. Do tego przy bramce na 0:1 nie popisał się Kacper Tobiasz, zbyt wcześnie wyskoczył do niepozornego loba, który w ogóle nie wydawał się groźny.

Kazachski teren jednak lubi zaskakiwać i wciąż jesteśmy pewni awansu. Zwłaszcza że mecz nie skończył się na 2:0 dla Ordabasów, a Legia zdążyła wyrównać. A w scenariusza, w którym Legia nie wygrywa przy Łazienkowskiej, do tego przekładając spotkanie w lidze, nie bierzemy pod uwagę. Niestety mamy niedosyt wynikający z braku choć skromnej wygranej, która daje więcej punktów w rankingu klubowym. Takie mecze trzeba wygrywać, jeśli chcemy piąć się w górę. A Legia nie wygrała przez brak skuteczności, bo okazje były, i to w sporej liczbie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze