Miała być formalność, a wyszło jak zwykle. Choć wszystko na papierze przemawiało na korzyść Legii, to nic to nie dało. Legia Warszawa rozegrała dziś mecz z mistrzem Cypru Omonią Nikozja. Przed samym spotkaniem zawodnik stołecznego klubu Rafael Lopes, który swego czasu grał w ekipie dzisiejszego rywala mistrza Polski, stwierdził, że "Wojskowi" powinni wygrać. No niestety. Legia Warszawa przegrała 0:2 i pożegnała się z tegoroczną edycją Ligi Mistrzów.
Do meczu z Omonią Nikozja Legia Warszawa podchodziła z naprawdę imponującą statystyką. „Wojskowi” w europejskich pucharach nie stracili bowiem bramki na własnym stadionie od 2018 roku, kiedy to przegrali w owianym złą sławą spotkaniu z Dudelange. W Warszawie gola od tamtej pory nie zdołały strzelić m.in. Atromitos i Glasgow Rangers. Ten fakt na pewno pozwolił mistrzom Polski podejść do spotkania z Cypryjczykami z pewną dozą optymizmu.
Do tej pory
Legia Warszawa nie bez problemów awansowała do 2. rundy eliminacji Ligi Mistrzów, pokonując u siebie Linfield FC. Jedynym strzelcem gola w tamtym meczu był José Kante. Z kolei Omonia Nikozja przystępowała do meczu z mistrzem Polski po wyeliminowaniu w Armenii Araratu Erywań po golu strzelonym dopiero w dogrywce.
Warto również dodać, że trenerem ekipy z Cypru jest Henning Berg, były szkoleniowiec Legii. Norweg warszawską drużynę po raz ostatni poprowadził w Zabrzu, Legia Warszawa zwolniła go po remisie z miejscowym Górnikiem 2:2. Berg, odchodząc z polskiej piłki, pozostawiał „Wojskowych” poza podium, z dziesięciopunktową stratą do liderującego wówczas Piasta Gliwice. Mecz ten stał zatem pod hasłem powrotu norweskiego szkoleniowca na Łazienkowską. Tylko w kompletnie innej roli.
Czegoś takiego jak powrót Henninga Berga na Łazienkowską nie mogłem sobie odpuścić. pic.twitter.com/ZUpgZjJyly
— Wojciech Piela (@WPiela96) August 26, 2020
Aleksandar Vuković dokonał przed meczem tylko jednej zmiany w stosunku do wygranego spotkania z Rakowem Częstochowa. Na lewej obronie Luisa Rochę zastąpił Filip Mladenović. Wśród nieobecnych w składzie Legii należy wymienić przede wszystkim Pawła Wszołka, u którego wykryto zakażenie koronawirusem. W ofensywnie Legia Warszawa wystawiła Tomasa Pekharta, wydawał się on naturalnym wyborem na tę pozycję po ostatnim meczu, w którym zdobył dwie bramki.
Skład Legii na mecz z Omonią: Boruc – Karbownik, Jędrzejczyk, Lewczuk, Mladenović – Rosołek, Slisz, Antolić, Luquinhas – Gwilia – Pekhart!
Ławka: Cierzniak, Wieteska, Stolarski, Rocha, Kante, Martins, Kapustka #LEGOMO
— Legia.Net (@LegiaNet) August 26, 2020
Trener Henning Berg zdecydował się na ustawienie w formacji 4-3-3. W przeciwieństwie do meczu z Araratem dziś od pierwszej minuty na boisku zobaczyliśmy 20-letniego Marinosa Tzionisa, który zastąpił doświadczonego Tomasa Hubocana. W ataku goście mieli postraszyć osobą Thiago, strzelca jedynej bramki w ostatnim meczu Omonii w Armenii.
Pierwsze minuty
W rozmowie ze Sport.tvp.pl Dean Klafurić, były trener Legii obecnie pracujący na Cyprze, ocenił, że siłą Omonii Nikozja jest dobra gra defensywna. Ale już w 2. minucie gry to właśnie goście przeprowadzili pierwszą akcję, której jednak nie zakończyli celnym strzałem. Warszawianie odpowiedzieli groźną wrzutką z 5. minuty, gdy po dośrodkowaniu Karbownika piłkę z głowy Pekharta zdjął jego rodak Luftner, były zawodnik m.in. FC Kopenhaga. W 10. minucie w grze ponownie pokazał się Karbownik, który świetnie wszedł w pole karne rywali. Młody piłkarz Legii oddał strzał, który jednak został zablokowany. Akcję próbował jeszcze uratować Pekhart, jednak uderzył bardzo niecelnie.
Pierwsze 15 minut gry było wyrównane, choć z lekkim wskazaniem na mistrza Polski. Wyróżniał się szczególnie Michał Karbownik, którego ofensywne rajdy stwarzały niemało problemów defensywie Omonii.
Po wejściu w mecz
W 18. minucie pierwszy rzut rożny miał mistrz Cypru. Niepewnie interweniował Boruc, ale na szczęście dla Legii Omonia nie była w stanie tego wykorzystać. Moment później stałym fragmentem gry odpowiedziała też Legia Warszawa, jednak również nie stworzył on większego zagrożenia pod bramką.
W 25. minucie „Wojskowi” byli bliscy objęcia prowadzenia. Po wrzutce Mladenovicia z lewego skrzydła z główki uderzał Rosołek, jednak piłkę niemal z linii wybił jeden z obrońców Omonii. Była to kolejna sytuacja, w której Legia Warszawa zagroziła bramce Cypryjczyków, atakując z bocznej strefy boiska.
Omonia próbowała odpowiadać głównie pojedynczymi kontratakami, jednak dobrze ustawiona Legia Warszawa w praktyce uniemożliwiała stworzenie jakiejkolwiek groźnej akcji. Zmieniło się to jednak w 40. minucie, gdy po dobrej akcji dwójkowej Thiago i Lecjaksa Cypryjczycy wstrzeli piłkę w pole karne mistrza Polski do niemal niepilnowanego Bautheaca. Francuz na szczęście dla Legii uderzył bardzo niecelnie. Omonia poszła za ciosem i minutę później ponownie poważnie zagroziła bramce Artura Boruca – tym razem mocnym strzałem z dystansu, który bramkarz Legii musiał sparować na rzut rożny.
Pierwszą połowę, w której minimalnie lepiej mimo wszystko wyglądała Legia Warszawa, zakończyła mocnym akcentem jednak Omonia. Cypryjczycy mogli objąć prowadzenie przy Łazienkowskiej i udowodnili, że są naprawdę groźnym rywalem.
Do 40. minuty wydawało się, że Legia ma mecz pod kontrolą i tylko kwestią czasu jest, kiedy zdobędzie gola. Do 40. minuty….
— Adam Godlewski (@AdamGodlewski) August 26, 2020
Początek drugiej połowy
W przerwie obie drużyny nie dokonały żadnych zmian. Pierwsze minuty drugiej połowy były nieśmiałą próbą wymiany ciosów – nieudaną kontrę przeprowadzała Legia Warszawa, tym samym odpowiadała moment później Omonia. W ekipie mistrza Polski ważną interwencją popisał się Igor Lewczuk, który kapitalnym wślizgiem przerwał groźnie wyglądającą akcję Cypryjczyków.
Omonia Nikozja zaczęła grać znacznie odważniej, nie czekając już jedynie na błędy „Wojskowych” i ewentualne szanse z kontrataku.
53. minuta przyniosła kapitalną okazję dla Legii. Po wrzutce Antolicia z rzutu rożnego ponownie bliski bramki był Rosołek, jednak nie sięgnął on piłki, która finalnie zatrzymała się na słupku. Niestety już kilka minut później dobrze grający Lewczuk popełnił błąd, faulując Thiago, za co obejrzał swoją drugą żółtą kartkę.
Od 55. minuty Legia Warszawa grała zatem w osłabieniu, co w perspektywie coraz lepszej gry Omonii mogło wzbudzać dużo zdenerwowania wśród sympatyków stołecznego klubu.
Po czerwonej kartce
W reakcji na wykluczenie Igora Lewczuka trener Aleksandar Vuković zarządził zmianę. Za Gvilię na murawie pojawił się środkowy obrońca Wieteska. Chwilę później niewidocznego Pekharta zmienił Jose Kante. Gwinejczyk w spotkaniu z Linfield również wszedł na boisko z ławki, by potem strzelić zwycięskiego gola dla Legii.
W drugiej połowie „Wojskowi” widocznie stracili inicjatywę. Coraz dłużej przy piłce utrzymywała się Omonia, Cypryjczycy zaczęli też stwarzać znacznie więcej okazji do zdobycia bramki. W 64. minucie Gomez dwukrotnie próbował zaskoczyć Boruca bezpośrednimi uderzeniami z rzutu różnego. Za drugim razem zmusił golkipera Legii do niemałego wysiłku, jakim było sparowanie piłki na poprzeczkę. Omonia zaczęła widocznie przeważać nad osłabionym zespołem mistrza Polski.
Problemy, problemy Legii Warszawa… #LEGOMO
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) August 26, 2020
Nierówna batalia do końca
W 70. minucie Omonia stworzyła kolejną dobrą okazję, atakując po składnej akcji z lewego skrzydła. Ponownie na szczęście dla Legii zabrakło jednak konkretów. W 73. minucie do głosu doszedł w końcu stołeczny klub. Po dobrym zachowaniu Kante piłkę otrzymał Antolić, który świetnie wypatrzył wbiegającego w pole karne Mladenovicia. Serb uderzył bardzo mocno, jednak wprost w bramkarza Omonii.
Nieco ożywienia do gry wniósł z początku wspomniany wyżej Jose Kante. Gwinejczyk już wcześniej oddał jeden strzał, a teraz miał realny udział w jednej z dwóch najgroźniejszych akcji Legii w drugiej połowie.
Później w odpowiedzi na sytuację Legii ponownie zaatakowali Cypryjczycy. Dobrze zachował się jednak Boruc, który chwilę później ponownie dobrze zareagował przy kąśliwym dośrodkowaniu nowo wprowadzonego na boisko Ghańczyka Asante.
W samej końcówce podstawowego czasu gry cokolwiek zrobić ponownie próbował Kante, jednak napastnik Legii był praktycznie osamotniony w polu karnym Omonii i nie zagroził realnie bramce Cypryjczyków. Po 90 minutach nie poznaliśmy rozstrzygnięcia. Wśród „Wojskowych” można wyróżnić aktywnego Luquinhasa i Kante, który okazał się lepszym wyborem na to spotkanie niż Pekhart.
Taa… W takich okolicznościach może się narodzić zespół z charakterem. Ba, musi jeśli Legia ma pozostać w kwalifikacjach Ligi Mistrzów🍷
— Adam Godlewski (@AdamGodlewski) August 26, 2020
I połowa dogrywki
Dogrywka rozpoczęła się w najgorszy możliwy dla Legii sposób. Po błędzie Mladenovicia w polu karnym Durisa sfaulował Artur Jędrzejczyk. Belgijski arbiter musiał podyktować rzut karny. Jordi Gomez perfekcyjnie wykonał „jedenastkę” i nie dał szans Arturowi Borucowi.
Omonia objęła prowadzenie w 92. minucie, stawiając mistrza Polski w arcytrudnej sytuacji. Legia Warszawa w ten sposób również przerwała trwającą od dwóch lat serię meczów bez straconej bramki w europejskich pucharach na własnym stadionie.
Po straconej bramce Legia Warszawa zaczęła grać nieco lepiej, co poskutkowała dobrą okazją z 100. minuty meczu, kiedy to piłkę w polu karnym otrzymał Kante. Gwinejczyk jej jednak nie opanował, tracąc równowagę. Piłkarze Legii domagali się rzutu karnego, lecz gwizdek arbitra milczał. Całą akcję próbował jeszcze wykończyć Slisz, jednak strzał Polaka został zablokowany.
Końcówka pierwszej połowy dogrywki to mecz pod dyktando Legii. Mistrzom Polski udało się zdominować Omonię, stwarzając jednocześnie kilka groźnych sytuacji. Zabrakło jednak wykończenia.
Łabędzi śpiew Legii
Początek drugiej połowy dogrywki był wręcz bliźniaczo podobny do pierwszej. W 107. minucie bowiem po wrzutce Asante akcję Omonii wykończył Brazylijczyk Thiago, pokonując Boruca strzałem głową. Gol w tym momencie był już praktycznie ostatnim gwoździem do warszawskiej trumny. Dodatkowo chwilę później z boiska zszedł wyraźnie cierpiący z bólu Wieteska; zastąpił go Andre Martins.
Omonia Nikozja kontrolowała grę, nie pozwalając Legii na zbyt wiele. Mistrzowie Polski starali się sklecić choć jedną dobrą akcję, lecz Cypryjczycy skutecznie im to uniemożliwiali.
***
Legii na pewno nie można było odmówić woli walki, chęci zwycięstwa. Z całą pewnością czerwona kartka Igora Lewczuka wpłynęła na dalszy przebieg meczu i przejęcie inicjatywy przez Omonię. Cypryjczycy zatem po raz drugi w tych eliminacjach wygrywają po dogrywce i po raz drugi robią to na wyjeździe. Trzeba też nadmienić, że goście rozegrali dziś naprawdę solidne spotkanie.