Nie ulega wątpliwości, że losy walki o mistrzowskie trofeum PKO BP Ekstraklasy zostało już praktycznie przesądzone. Mająca obecnie jedenaście punktów przewagi nad aktualnym mistrzem Polski Piastem Gliwice Legia Warszawa stanęła przed ogromną szansą przypieczętowania krajowego tytułu już na cztery kolejki przed końcem sezonu. Aby jednak tak się stało, musiała ona zwyciężyć swoje najbliższe spotkanie oraz liczyć na korzystne rezultaty z innych boisk. Tak się jednak nie stało, przez remis z Piastem (1:1) mistrzowskie nastroje w stolicy będą musiały poczekać.
Zajmująca już od 19. kolejki fotel lidera drużyna „Wojskowych” oprócz konfrontacji z wyjątkowo trudnym przeciwnikiem już od tygodnia musi także mierzyć się z szeregiem kadrowych osłabień. Mowa tutaj o wywołanym kontuzjami ubytku trzech jej ważnych graczy, takich jak Jose Kante, Marko Vesović i Tomas Pekhart. Dla dwóch z nich sezon praktycznie się zakończył, trzeci z kolei miał pojawić się na boisku już w sobotnim meczu z Piastem. Ekipa z Górnego Śląska, choć przegrała swoje dwa ostatnie ligowe mecze, w trzech ostatnich starciach przeciwko zespołowi z Warszawy miała status niepokonanej. Dzisiejszy mecz przedłużył tę serię jeszcze o jedno spotkanie, „Piastunki” tracą do Legii nadal jedenaście punktów.
Krajowy mistrz na drodze lidera tabeli – wprowadzenie do meczu Legia – Piast
Można wierzyć lub nie, ale sobotnie najciekawsze spotkanie 33. kolejki PKO BP Ekstraklasy mogło dać jasną i klarowną odpowiedź na najważniejsze ligowe pytanie. Mianowicie rozgrywany w Warszawie mecz pomiędzy Legią a Piastem miał okazać się punktem kulminacyjnym w kwestii zwieńczenia mistrzowskiego celu gospodarzy. Gdyby drużynie z Łazienkowskiej udało się zgarnąć trzy punkty, to losy mistrzostwa Polski zostałyby przesądzone już w najbliższą niedzielę. Stałoby się tak pod warunkiem, że w spotkaniu Śląska z Lechem drużyna z Wrocławia wywalczyłaby remis bądź odniosła wygraną. Wówczas po rocznej przerwie zespół Aleksandara Vukovicia mógłby z powodzeniem cieszyć się ze swego czternastego tytułu w historii.
Patrząc jednak na najświeższą historię meczów między obiema ekipami, zadanie to mogło stać się dla Legii bardzo trudne do osiągnięcia. Obecny wicemistrz Polski nie zdołał pokonać swojego teoretycznie słabszego rywala aż w trzech ligowych potyczkach z rzędu. Spotkania te zakończyły się wygranymi drużyny Waldemara Fornalika, kolejno (1:0) na wyjeździe, (2:0) u siebie i (2:1) w stolicy. Mimo że aktualny dorobek punktowy (64 punkty Legii przy 53 oczkach Piasta) przemawia na korzyść „Wojskowych”, to jej bilans z zespołem z Gliwic wypadał nadzwyczaj słabo.
To jest zaczarowany stadion – powiedział Waldemar Fornalik, trener @PiastGliwiceSA po porażce z Lechią 0:1. Zobaczcie wypowiedzi szkoleniowców obu drużyn po meczu w Gdańsku. @zachodni https://t.co/rASK3xj7rd
— Jacek Sroka (@Jacek_Sroka) June 24, 2020
Jednakże biorąc pod uwagę kilka ostatnich spotkań w lidze, podopieczni byłego selekcjonera kadry mogli mieć większy powód do zmartwień. Popularne „Piastunki” poniosły klęskę w swych dwóch ostatnich bataliach, zarówno z Lechem u siebie (0:2), jak i Lechią w Gdańsku (0:1). Co więcej, w żadnym z nich mimo wielu stworzonych sytuacji nie zdołały strzelić nawet jednej bramki. Sytuacja ta wydaje się z kolei korzystna dla ekipy z Łazienkowskiej, która w analogicznym czasie zdobyła cztery punkty. Przesądziły o tym domowa wygrana ze Śląskiem (2:0) oraz wyjazdowy remis z Jagiellonią na trudnym terenie w Białymstoku (0:0).
Piłkarska perełka opuszcza ekstraklasę – ostatni mecz Radosława Majeckiego
Dzisiejszy mecz z Piastem to już ostatni akcent tego, co w obecnych rozgrywkach zaprezentuje nam bramkarz stołecznej drużyny Radosław Majecki. Po dwóch znakomitych latach gry dla pierwszego zespołu wychowanek warszawskiej Legii na skutek rozpoczynającej się umowy z AS Monaco jest zobowiązany opuścić nasze krajowe podwórko. 1 lipca wygasa bowiem jego aktualny kontrakt z Legią, w której przez minione pół roku występował na wypożyczeniu. W bieżącej kampanii 20-latek zdołał zachować aż 12 czystych kont, z kolei w całej przygodzie z podstawowym składem klubu – 27. Jego licznik występów po dzisiejszym meczu nie zostanie powiększony o kolejne i zatrzyma się ostatecznie na liczbie 58 gier.
Na liście zastępców Majeckiego znalazło się kilka nazwisk, w tym notującego doskonały drugi sezon w Piaście Frantiska Placha. Nie od dziś mówi się także o sprowadzeniu z Zagłębia Lubin Dominika Hładuna oraz kandydaturze doświadczonego Bośniaka Ibrahima Sehica. Ten ostatni znany jest przede wszystkim z dobrych występów w Champions League w barwach azerskiego Karabachu Agdam. Jak zakończą się letnie transferowe poszukiwania Legii i kto zostanie jej nowym numerem 1 w bramce, przekonamy się już niebawem.
W sobotnim meczu z Piastem ostatni raz dla Legii zagra Radosław Majecki. Od 1. lipca 20-letni bramkarz będzie zawodnikiem AS Monaco. https://t.co/DE8gWLjUWr
— Legia.Net (@LegiaNet) June 26, 2020
Kadrowy przegląd wojsk – możliwe ubytki oraz dokonane zmiany
Jeśli skupimy się na tym, kto w tym meczu będzie dysponował teoretycznie silniejszym składem, niewątpliwie będzie nim Piast. Ekipa dzisiejszych gości wystąpi w praktycznie najsilniejszym zestawieniu, nie może skorzystać z wracającego do zdrowia po kontuzji Gerarda Badii. Hiszpański kapitan leczy swój uraz stopy, którego nabawił się pod koniec maja, i jego występ stał pod znakiem zapytania. Znacznie większe straty mogłyby dotyczyć natomiast kolejnego spotkania, gdyż aż pięciu piłkarzy zagrożonych jest kartkową jednomeczową pauzą. Szczególną ostrożność powinni wobec tego zachować: Jakub Czerwiński, Uros Korun, Bartosz Rymaniak, Sebastian Milewski i Jorge Felix.
O wiele trudniej układa się sytuacja legionistów, którzy w tak ważnym meczu nie będą mieli do dyspozycji trzech znaczących zawodników. Przez poważne urazy wypadli Gwinejczyk Jose Kante i Czarnogórzec Marko Vesović, których najpewniej nie zobaczymy już do końca sezonu. Dodatkowo walczący o miejsce w składzie podatny na kontuzje Francuz Vamara Sanogo na skutek wypadku musi ostatecznie ponownie zasiąść na trybunach. Czekać go będzie prawdopodobnie kolejne kilka miesięcy absencji, mimo że ostatnia niedawna kontuzja pozbawiła go gry przez niemal rok. Do wyjściowego składu powrócił Czech Tomas Pekhart, którego przez krótką dysfunkcję nie oglądaliśmy w Białymstoku.
Trener Aleksandar Vuković, przed meczem z Piastem, mówił o:
– szacunku do klubu z Gliwic
– sytuacji Tomasa Pekharta i Williama Remy'ego
– Filipie Mladenoviciu
– Szymonie Włodarczyku https://t.co/hffSs7sQiL— Legia.Net (@LegiaNet) June 26, 2020
Fajerwerki czas zacząć – przebieg spotkania
Początek meczu przebiegał stosunkowo spokojnie – piłkarze wymieniali sporo niedokładnych podań, gra była z niewielkim wskazaniem na drużynę ze stolicy. Pierwszy kwadrans przypominał piłkarskie szachy – obie drużyny badały siebie nawzajem i nie otwierały się zbyt mocno w ofensywie. Na premierowe uderzenie trzeba było czekać aż do 16. minuty, kiedy to po okazałej indywidualnej akcji celnym strzałem popisał się skrzydłowy Legii Luquinhas. Chwilę później podobnej rzeczy dokonał Piast, ale próba duńskiego defensora Kirkeskova po zagraniu Felixa minęła bramkę Majeckiego.
Z każdą minutą spotkanie stawało się coraz bardziej wyrównane, ale konkretów w jakiejkolwiek formie z obu stron brakowało. Im bliżej było jednak przerwy, tym coraz groźniejsze stawały się próby podopiecznych Vukovicia, inicjowane w dużej mierze przez bocznych obrońców. Zaskakująco słabo prezentował się Piast, który praktycznie nie stworzył sobie żadnej stuprocentowej sytuacji. Na uwagę zasługiwało specyficzne tempo gry w całej pierwszej odsłonie – z powodu upalnych warunków było ono chaotyczne i niezwykle wolne. Ostatnim wartym uwagi akcentem pierwszej części gry był z kolei niecelny strzał Valeriana Gvilii, wykonany plasowanym uderzeniem podkręconej piłki.
Po przerwie układ sił w prowadzeniu gry zasadniczo się nie zmienił – to legioniści mieli więcej asów w rękawie. Kolorytu dodało jeszcze wykluczenie Bartosza Rymaniaka, który w ciągu zaledwie dwóch minut obejrzał dwie żółte kartki. To, co teoretycznie miało podciąć Piastowi skrzydła, przez jedno wykroczenie rywala dodało mu jeszcze więcej animuszu do działania. Po faulu Pawła Wszołka w obrębie pola karnego sędzia Szymon Marciniak podyktował „jedenastkę”, zakończoną bramką Jorge Felixa. To już piętnaste trafienie Hiszpana w obecnym sezonie – wynik meczu zmienił się zatem na 0:1.
Taki stan rzeczy nie wpłynął, co ciekawe, na postawę zespołu Legii, która nie potrafiła znaleźć właściwej drogi do bramki Placha. W 70. minucie dopiero pierwszy raz dał o sobie znać Tomas Pekhart, którego główka była niecelna. Konsekwentna i solidnie ustawiona defensywa gości na wiele nie pozwalała przeciętnie grającym i nieskutecznym tego dnia gospodarzom. Swoich sił próbował ponownie czeski napastnik, ale w decydującym momencie, stojąc przed światłem bramki, minął się z piłką.
Ale to nie był jeszcze koniec emocji, końcówka wynagrodziła nam pierwszą słabą połowę meczu. Co więcej, pierwszy bramkowy akcent trzeba było zapisać grającej dzisiejszego popołudnia jakże konsekwentny, choć nieefektowny futbol Legii. Po udanym dośrodkowaniu Michała Karbownika podopiecznym Vukovicia udało się wyrównać – strzelcem gola został rezerwowy snajper Maciej Rosołek. Choć za wszelką cenę Legia dążyła do zwycięstwa, wynik już się nie zmienił.
Mistrzostwo musi poczekać
Legia po dzisiejszym spotkaniu zachowuje nadal ogromną, jedenastopunktową przewagę nad aktualnym mistrzem Polski. Jej lokata w tabeli nie zmieniła się, z kolei ekipa z Gliwic spadła na trzecie miejsce. Gdyby jutro Śląsk zremisował z Lechem, Piast miałby szansę utrzymać drugą lokatę. W następnej kolejce drużyna z Łazienkowskiej podejmie na wyjeździe Lecha, z kolei podopieczni Waldemara Fornalika zagrają u siebie ze Śląskiem.
Obecna sytuacja sprawia, że już w następnej kolejce jest wielce prawdopodobne, że poznamy nowego mistrza kraju. Aby tak się stało, zespół z Warszawy musiałby jedynie bez oglądania na innych wywieźć remis z Poznania.
Walka o mistrzostwo @_Ekstraklasa_ trwa ⚽️https://t.co/2OZhHkWbuN
— SPORT | PolskieRadio24.pl (@sport_pr24pl) June 27, 2020