W tej kolejce wpadki zanotowali Górnik, Lech, Jagiellonia oraz Raków. Pojawiła się zatem kapitalna okazja, aby zbliżyć się do lidera na trzy punkty, a przy okazji jeszcze mocniej zamieszać w kotle pucharowym. Czy Legia Warszawa wykorzystała fakt, że będący ostatnio w koszmarnej dyspozycji Radomiak stanowił niezbyt mocną przeszkodę? A gdzie tam. Legioniści dostali baty od radomian 0:3, co stanowi tylko kolejny dowód na to, jak beznadziejna jest w tym roku ligowa czołówka.
Choć na trybunach były liczne gesty przyjaźni, to na boisku nie mogło być o tym mowy. Radomiak potrzebował punktów, bo z niedawnej poprawy nie zostało już nic. Sytuacja była na tyle gorąca, że Maciej Kędziorek musiał liczyć się z utratą posady. Natomiast Legia mogła wykorzystać wpadki ligowych rywali o europejskie puchary.
Kapustka wyleciał w 6. minucie za faul… tyłkiem
Czy to oznaczało, że Legia ruszyła do boju od 1. minuty, dociskając gości? Nie, ponieważ skomplikowała sobie życie już w 6. minucie. W środku pola Bartosz Kapustka wślizgiem zablokował Christosa Donisa. Zrobił to jednak na tyle pechowo, że jadąc na tym wślizgu, boleśnie wygiął prawą nogę Greka.
Pech polegał na tym, że nie wszedł w niego wyprostowanymi nogami, tylko… swoim siedzeniem. Po interwencji VAR-u Jarosław Przybył odesłał pomocnika Legii do szatni. Czy słusznie? Zdania będą podzielone.
Pierwsza czerwona kartka w historii za faul dupa pic.twitter.com/mPUJlfNt17
— Michał (@majkeI1999) May 5, 2024
Legia miała szczęście, że Radomiak nie rzucił się do ataków
Na jej szczęście, Radomiak nie kwapił się zbytnio do napoczynania osłabionego rywala. Tempo meczu było niezwykle spacerowe. Na pierwszą ciekawszą akcję czekaliśmy do 25. minuty. Lisandro Semedo wygrał pojedynek biegowy z Patrykiem Kunem. Po chwili podał wzdłuż pola karnego do Rafała Wolskiego, ale ten nie do końca doszedł do piłki, dlatego jego strzał na wślizgu był bardzo niecelny.
Radomiak defensywny
Lecz poza tym goście grali schowani za gardą, jak gdyby liczyli na to, że zmęczą Legię. Trener Kędziorek, widząc, jak prezentował się w ostatnim czasie jego zespół, mocno zamieszał. Na Legię wystawił bowiem trójkąt środkowych obrońców (przechodzący w czwórkę z tyłu), cały skład wskazywał zaś na mocno defensywne nastawienie drużyny. Po tym, co stało się w 6. minucie, szkoleniowiec pewnie mocno żałował tak zachowawczego podejścia i niewystawienia takich piłkarzy jak Jordao czy Leonardo.
Żałosny Radomiak. Nie widać w ogóle tego, że grają w przewadze – nie potrafią ani rozciągnąć rywala z piłką przy nodze, ani go nacisnąć bez niej. Okopani pod własnym polem karnym i ograniczający się do 2-3 celnych podań po przechwycie (bo potem już piłka w aut).
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) May 5, 2024
Jarosław Przybył dziś nie pomagał
Atmosferę niepotrzebnie podgrzewał sędzia Jarosław Przybył, który nie popisywał się w tym spotkaniu. Opisaliśmy sytuację wyżej z Bartoszem Kapustką. A wielu pewnie by się zastanowiło, czy i wprowadzonemu za Donisa Jordao też nie należałaby się czerwona kartka. Brazylijczyk ostro wjechał w Jurgena Elitima i było blisko nieszczęścia.
Poza tym wlepił w meczu dziesięć kartek (w tym jedną czerwoną), w meczu, w którym naprawdę nie było zabójczego tempa ani szczególnej brutalności. Kibice Legii mocno kontestowali jego decyzję, podobnie jak Elitim czy Ribeiro, którzy za dyskusję z arbitrem otrzymali po żółtej kartce.
Semedo – jasny punkt Radomia
Semedo jako chyba jedyny miał ochotę do grania. Dziś jako fałszywa „dziewiątka” brał na siebie ciężar gry i rozegranie akcji ofensywnych. No i to właśnie Brazylijczyk otworzył wynik spotkania po akcji, którą sam zapoczątkował. Skorzystał ze sporej luki w środku pola i podał do swego rodaka Vagnera. Ten z pierwszej klepki odegrał do Semedo, który świetnie wpadł w pole karne, mijając defensorów Legii, i pokonał Hładuna. Prowadzenie wymęczone, ale zasłużone.
Legia, osłabiona, sfrustrowana, coraz mocniej się otwierała. To kosztowało ją drugiego gola po cudownej kontrze. Żaden legionista nie był przy Josue, który wygarnął piłkę wślizgiem. Z tego skorzystał Bruno Jordao, który popędził prawą flanką aż pod pole karne. Następnie posłał znakomite podanie przez strefę obrony gospodarzy. Tam czekał Vagner (jemu też należą się brawa za sprint lewym skrzydłem), któremu w w 73. minucie nie pozostało nic innego jak podwyższyć prowadzenie.
Na dobitkę Vusković
Legia była na deskach. Grająca w dziesięciu, wykartkowana, była bezradna. W ataku nic się nie kleiło. Słabiutki był Morishita, napastnicy byli odcięci od piłek, Josue był bezradny. To nie był koniec dramatu przy Łazienkowskiej. Luka Vušković podszedł z piłką na wysokość 25. metra. Nikt go nie atakował, nikt nie pressował, to młody obrońca oddał strzał w kierunku bramki Legii.
W trakcie piłka odbiła się od łokcia Artura Jędrzejczyka, skozłowała i wpadła obok zaskoczonego Dominika Hładuna. Nie wiemy, czego było więcej: jego szczęścia czy nieudolności Legii? Patrząc na postawę „Wojskowych”, stawiamy na to drugie. Trzynaście minut, trzy stracone gole.
Znów nie wyszło? No niemożliwe.#LEGRAD pic.twitter.com/LTLwhxgIKe
— Kuba Majewski (@QbasLL) May 5, 2024
Legia nie doskoczy do rywali, a Radomiak odskoczył od strefy spadkowej
Legia Warszawa od początku meczu miała ciężko. Ale i w jego trakcie nie wyglądała na drużynę zdolną odwrócić losy rywalizacji. Nie wykorzystała kolejnej szansy na zbliżenie się do pucharów. Zasłużenie przegrywa z Radomiakiem, który w drugiej połowie pokazał się z bardzo dobrej strony i zasłużenie zgarnia trzy punkty, dzięki czemu powiększa przewagę nad strefą spadkową.
Skalą upokorzeń Legii jest to, że tak jak kilka lat temu, po takim właśnie zwycięstwie 3:0 radomian, kibice Żylety świętowali zwycięstwo Radomiaka. A swoich piłkarzy pożegnali gwizdami.