Legia Warszawa – poważny kryzys czy jeszcze większa zasłona dymna?


Legia Warszawa zmaga się ostatnio z pewnymi problemami. Czy są one aż tak duże, jak się wydaje? Jak postrzegać obecną sytuację warszawian?

4 sierpnia 2021 Legia Warszawa – poważny kryzys czy jeszcze większa zasłona dymna?
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Wiele klubów do niedawna przechodziło lub dalej przechodzi dość trudne momenty. W lipcu oraz sierpniu, czyli na samym początku rozgrywek, nie omijają one, a wręcz przeciwnie, często przydarzają się ekipie obecnego mistrza Polski. Legia Warszawa znajduje się w prawdziwym hipocentrum problemów, pytanie tylko, czy aby na pewno są one w stu procentach prawdziwe.


Udostępnij na Udostępnij na

Od braków kadrowych, przez upokarzającą porażkę z beniaminkiem, kończąc nawet na pogłoskach o zwolnieniu trenera pierwszej drużyny. Krótko mówiąc, w stolicy się dzieje, i to dzieje się bardzo dużo. Co dokładniej? Czy tę sytuację można nazwać na swój sposób kryzysem? Może warto nieco inaczej ocenić obecną sytuację legionistów? Na te właśnie pytania postaramy się dzisiaj odpowiedzieć, przedstawiając bieg zdarzeń, które przydarzyły się ostatnio w Warszawie.

Legia i jej linia pomocy wyglądają słabiej…

Dużo słabiej. Mimo sporych wzmocnień przed sezonem tę formację dotykają spore problemy… Sytuację pogorszyła w szczególności poważna kontuzja Bartosza Kapustki, która wyeliminowała byłego gracza Leicester City na długi czas, sięgający według badań lekarzy nawet dziewięciu miesięcy. Od tamtego momentu druga linia wygląda przeciętnie, a klub szuka wzmocnień na szybko, do czego poniekąd jest zmuszony.

Cała sprawa wygląda zatem kiepsko. Kapustka był swego rodzaju spoiwem łączącym w sobie cechy idealnie wpasowujące się w taktykę Czesława Michniewicza. Jego brak oznacza nie tylko utratę gracza potrafiącego grać na pozycji numer 10. Kapustka świetnie odnajdywał się także na „ósemce”, co mogliśmy zaobserwować na początku sezonu.

Jeżeli już mówimy o grze drugiej linii, to trzeba poruszyć jeszcze jedną ważną rzecz. Pozostali pomocnicy nie potrafią się dopełniać. Pisaliśmy o tym ostatnio w artykule o Rakowie Częstochowa, lecz to samo dzieje się w przypadku Legii. Josue to nie jest typ zawodnika, który będzie mógł pokazać pełnię swoich umiejętności, grając w jednej linii z Andre Martinsem. Ten duet jest zwyczajnie za bardzo ofensywny. Portugalczycy na swój sposób wzajemnie się blokują, zabierając sobie miejsce na boisku, czego odwzorowaniem było poniekąd wyjazdowe starcie z Florą Tallin.

Oliwy do ognia dolewa słaba dyspozycja Bartosza Slisza, który jest ostatnio cieniem samego siebie. Na wychwalanego jeszcze rok temu przez Aleksandara Vukovicia zawodnika narzeka lwia część kibiców „Wojskowych”. Lekiem na dolegliwości warszawian nie wydaje się być również żaden inny zawodnik z obecnej kadry. Tutaj po prostu potrzeba wzmocnień, lecz takowych na obecną chwilę nie widać…

Gra wygląda słabo. Wyniki będą takie same?

Legia nie porywa kibiców swoim stylem gry. W europejskich pucharach zwycięstwa nawet ze słabszymi rywalami, a takim niewątpliwie była Flora Tallin, wyglądają na wymęczone. Dlatego też mało komu wydaje się, aby to zawodnicy ze stolicy przeszli do następnej fazy tego turnieju, mierząc się w tej rundzie z Dinamo Zagrzeb.

Czarę goryczy przelała ostatnia klęska odniesiona w Radomiu. Legia po bezbarwnym meczu uległa Radomiakowi 1:3. Każdy z sympatyków piłkarzy Czesława Michniewicza wolałby raczej zapomnieć o tym występie swoich boiskowych ulubieńców. Czy warszawianie powinni się tej porażki wstydzić? Z pewnością, ale jest ona również na swój sposób uzasadniona, co podkreślaliśmy kilka dni temu w jednym z artykułów.

Czy Legia Warszawa powinna się wstydzić swojej porażki z Radomiakiem?

Mimo wszystko zaczęły się pojawiać pytania, czy nie była to swego rodzaju przestroga. Jeżeli drużyna nie potrafi zagrać na odpowiednim poziomie z ligowym beniaminkiem, wystawiając przy tym stosunkowo silną jedenastkę, to co dopiero stanie się w konfrontacji z tak dużym zespołem, jakim jest Dinamo. To tylko zwiększało wątpliwości. Wszystko wyglądało na popularny efekt śnieżnej kuli niezwalniającej tempa swojego przyrostu…

Zwolnienie Czesława Michniewicza byłoby strzałem w kolano!

Tak, tak, i jeszcze raz tak! Z jednej strony nieprzekonująca kadra, z drugiej bardzo słaba sytuacja kadrowa, w szczególności ta związana z linią pomocy. Powiedzmy sobie śmiało – zakończenie współpracy z Czesławem Michniewiczem w tym momencie byłoby ruchem fatalnym. Ale czy właśnie czasem nie z takimi decyzjami kojarzymy osobę Dariusza Mioduskiego?

Ostatnio szerokim echem odbiły się słowa Sławomira Peszki, wypowiedziane w jednym z programów internetowych. Były reprezentant „Biało-czerwonych” mówił o tym, że w Rakowie Częstochowa odbędą się spore zmiany, między innymi po pięciu latach z klubu ma odejść Marek Papszun. Kierunek? Rzekomo centralna Polska, rzekomo zespół warszawskiej Legii…

Nie warto teraz rozważać, czy zatrudnienie Marka Papszuna to krok w tył czy krok w przód, ponieważ samo zwolnienie kogoś takiego jak Czesław Michniewicz, i to w takim momencie sezonu, związane jest z ogromnym regresem. Taka decyzja wywołałaby ogrom kontrowersji oraz jeszcze większy chaos w stołecznej szatni.

Czy Sławomir Peszko ma rację? O tym będziemy mogli się dowiedzieć na przestrzeni najbliższego miesiąca. Wiele bowiem zależy od poczynań Legii na arenie międzynarodowej. Wiadomo natomiast nie od dziś, że relacje na linii Dariusz Mioduski – Czesław Michniewicz od pewnego czasu są dość napięte. Pytanie tylko, czy prezes Legii będzie w stanie aż do takiego stopnia narazić się własnym kibicom?

Legia próbuje zmylić rywala?

Fani teorii spiskowych powiedzieliby, że Legia działa pod zasłoną dymną. Co takie zachowanie miałoby na celu? Ano podarowanie rywalowi nadmiernej pewności siebie przed starciem u siebie, po czym zaprezentowanie zaskakująco dobrej postawy. Takie twierdzenie wysnuł jeden z użytkowników strony poświęconej warszawskiej drużynie. Powinno się je przyjmować z ogromnym dystansem, lecz można w nim upatrywać jakiejś logiki.

Czesław Michniewicz mógł również chcieć spuścić ciążące na jego zawodnikach ciśnienie. Może i Legia nie jest faworytem, ale mimo to wielu stawiało ją w roli drużyny, która jest w stanie wyeliminować Dinamo. Dzisiaj na jej szanse wszyscy zapatrują się inaczej, a każdy z korzystnego rezultatu będzie się cieszyć dwa razy bardziej.

Stonowane podejście do tej rywalizacji prezentuje Czesław Michniewicz, który na wczorajszej konferencji przedmeczowej wypowiadał się o samym rywalu z ogromnym szacunkiem:

– Dinamo to świetny zespół i myślę, że żaden polski klub nie ma prawa przymierzać się do ich pierwszej jedenastki. Dinamo robi nierealne dla nas transfery. Nie chcę wymieniać nazwisk przeciwników, bo wszyscy są świetnymi piłkarzami. To bardzo dobry zespół z bogatą historią. Regularnie od lat grają w fazie grupowej europejskich pucharów. My dopiero do tych rozgrywek wracamy. Nie chcemy spoczywać na laurach i walczymy o najwyższe cele. Gdybyśmy mieli liczyć wartość naszych piłkarzy i wartość przeciwników, to moglibyśmy nie wychodzić na boisko. Nie na tym to polega i nie chcemy tak myśleć. Jutro wychodzimy jedenastu na jedenastu i wszystko jest możliwe. Mam nadzieję, że skończymy też w jedenastu, po ostatnim meczu wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski i taka sytuacja jak w Radomiu już się nie powtórzy.

Pierwszy mecz z Dinamo Zagrzeb Legia rozegra już dzisiaj o godzinie 20:00. Pojedynek „Wojskowych” z Chorwatami odbędzie się na tamtejszym stadionie o jakże zapadającej w pamięć nazwie – Maksimir.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze