Legia pokazuje, ile w futbolu znaczą boczni obrońcy


Główną bronią Legii Warszawa w ostatnich tygodniach są boczni obrońcy. Gdyby nie Filip Mladenović i Josip Juranović, Legia nie byłaby tak wysoko w tabeli

5 grudnia 2020 Legia pokazuje, ile w futbolu znaczą boczni obrońcy
Dawid Szafraniak

Takich bocznych obrońców jak ma Czesław Michniewicz chciałby każdy trener ekstraklasy. Reprezentanci Serbii i Chorwacji robią w ostatnich spotkaniach gigantyczną robotę. Strzelają, asystują i są motorem napędowym zespołu. To pokazuje, ile w nowoczesnym futbolu znaczą ofensywnie nastawieni skrajni obrońcy. To skarb mieć takich zawodników jak Mladenović i Juranović. Z pewnością Legia jest dumna, że udało jej się przygarnąć tak klasowych zawodników.


Udostępnij na Udostępnij na

Trudno się nie zgodzić z tezą, że obecnie są to najlepsi boczni obrońcy w PKO Ekstraklasie. Wystarczy przytoczyć ich statystyki. Łącznie na boiskach ekstraklasy mają już trzy bramki i pięć asyst, ponadto ich wkład w grę jest nieoceniony. Niejedne punkty już „Wojskowym” zarobili. Wystarczy przytoczyć niedawne spotkanie z Cracovią, w którym jeden asystował, a drugi strzelił bramkę. Tak piękną akcją załatwili Legii zwycięstwo. Nie pierwsze i nie ostatnie.

Legia ma nowoczesnych bocznych obrońców

W ogóle w ostatnich latach Legia nie miała problemu z bocznymi obrońcami. Nawet wyjątkowo trafiała z transferami na tej pozycji, czy to przez wiele lat Adam Hlousek, który był wyróżniającym się zawodnikiem na polskich boiskach, czy Marko Vesović, który był absolutnie gwiazdą w poprzednich rozgrywkach. Wyliczankę można zakończyć na wychowanku Michale Karbowniku. Ci dwaj ostatni cały czas są w klubie. Jeden leczy kontuzję, drugi za to został przesunięty do środka pola.

Od pewnego czasu bardzo często mówi się, że boczni obrońcy pełnią po części funkcję rozgrywających, którzy mają wprowadzać piłkę na połowę rywali. Sztampowym przykładem przez wiele lat był Marcelo. Futbol się zmienia, zmieniają się także role na poszczególnych pozycjach. Pozycja bocznego obrońcy bardzo mocno ewoluowała w ostatnich latach. Dzisiaj bardzo pożądani są ofensywni, wręcz nawet skrzydłowi. Serb i Chorwat to na pewno zawodnicy niebojący się zagościć na części boiska należącej do rywala, a nawet bardzo często oglądamy ich w polu karnym rywali.

W poprzedniej mistrzowskiej kampanii dla Legii duet obrońców grających najbliżej linii bocznych boiskach tworzyli Michał Karbownik i Marko Vesović. Oni także nas oczarowali, ale obecna dwójka jest jeszcze lepsza. Zachwycaliśmy się Karbownikiem, ale pod względem piłkarskim więcej na pozycji lewego obrońcy Legii daje Filip Mladenović. To jeszcze więcej gry ofensywnej i jakości. Obecnie Michał Karbownik lepiej odnajduje się w środku boiska. Vesović przychodził do Legii jako skrzydłowy, z konieczności jednak został przesunięty do obrony. Aleksandar Vuković z pewnością nie żałował tej decyzji. Najlepiej oddają to statystyki: jedna bramka i osiem asyst. Podczas kontuzji Czarnogórca jednak został on godnie zastąpiony Juranoviciem.

Reprezentant Chorwacji w ekstraklasie?

To dość nietypowe, żeby po polskich boiskach biegał zawodnik regularnie grający w tak silnej reprezentacji, a za taką uważamy Chorwację, zresztą jest wicemistrzem świata, więc nie ma o czym mówić. Z tym regularnie to trochę przesadziliśmy, ale w listopadzie dostał aż trzy mecze na wykazanie się. Jak sam powtarza, nie spodziewał się tylu szans od selekcjonera. – Miałem okazję wystąpić w spotkaniach z Turcją, Szwecją i Portugalią. Nie spodziewałem się jednak, że dostanę tak poważną szansę, że spędzę aż tyle minut na murawie. Ale kontuzji doznał Filip Uremović i przeciwko Szwecji pojawiłem się na boisku już w 41. minucie. A potem jeszcze wybiegłem w podstawowym składzie w starciu z Portugalią. Myślę, że mogę być zadowolony ze swojej postawy, ale byłbym jeszcze szczęśliwszy, gdybyśmy wygrali wszystkie te mecze – podsumował zgrupowanie w rozmowie dla Sportowych Faktów.

Warto przypomnieć, że w kadrze „Wojskowych” jest jeszcze jeden reprezentant Chorwacji, Domagoj Antolić. On jednak po raz ostatni wystąpił w reprezentacyjnej koszulce trzy lata temu. Juranović poprzez dobrą grę w Polsce wypromował się do reprezentacji. Realnie ma nawet szansę na wyjazd na mistrzostwa Europy. W PKO Ekstraklasie na razie ma tylko jedną bramkę oraz dwie asysty, lecz nie mamy wątpliwości, że jego statystyki się poprawią. Czesław Michniewicz stawia na niego zawsze, gdy jest zdrowy. Szkoda, że w najważniejszych spotkaniach lekko zawiódł.

Mamy na myśli spotkanie z Karabachem Agdam w IV rundzie kwalifikacji do Ligi Europy. Być może najważniejsze spotkanie tej jesieni. Niestety wtedy Azerowie wzięli go na karuzelę. Skończyło się to tragicznie dla Legii i Juranovicia. Był to jednak moment przełomowy. Niestety przeszłości nie zmieni. Na jego usprawiedliwienie możemy napisać, że swoją przygodę z „Wojskowymi” zaczął od kwarantanny. Nie był więc w szczytowej formie.

Źródło wszystkiego, co najlepsze

Tego lata do Warszawy przyjechał także Filip Mladenović. Gracz doskonale znany z występów w ekstraklasie. Ściągając go, Legia kontynuowała swoją politykę transferową, która polegała na wyciąganiu najlepszych zawodników od ekstraklasowych rywali. Tym razem padło na Lechię Gdańsk, czyli najbliższego przeciwnika. Po kilku miesiącach możemy napisać, że ściągnięcie Serba do Legii okazało się strzałem w dziesiątkę.

Oprócz tego, że Filip Mladenović daje masę atutów piłkarskich, to mocno wyróżnia się w wielu statystykach. Serb ma najwyższy średni inStat Index w PKO Ekstraklasie. Na dodatek ma najwięcej dośrodkowań w polskiej lidze, zresztą nie dziwota, gdyż często gra jak skrzydłowy. Jakby tego było mało, to jest jednym z najczęściej strzelającym zawodników Legii Warszawa. Na drugim miejscu zaraz po Tomasie Pekharcie. Zresztą jego współpraca z napastnikami wygląda znakomicie, gdyż już trzy razy notował kluczowe podanie przy ich bramkach. Mladenović ma też największą liczbę kluczowych podań w zespole Czesława Michniewicza. Średnio notuje dwa kluczowe podania na mecz.

To tylko część zasług Serba. W obecnych rozgrywkach jest po prostu nie do zatrzymania. W ostatnim spotkaniu z Piastem oddał aż pięć strzałów. Za to z Cracovią aż cztery razy pokusił się o strzał. To pokazuje, że czuje się on coraz pewniej na boisku, ale dostaje też dużo swobody od Czesława Michniewicza. Normą nie jest przecież, żeby boczny obrońca często był najaktywniejszą postacią w ofensywie. Obraz nowoczesnego prawego obrońcy.

Legia kontra Lechia

Już w sobotę Filip Mladenović spotka się na boisku ze swoimi byłymi kolegami. Flavio Paixao i spółka na pewno będą wyjątkowo zmotywowani na spotkanie z mistrzem Polski, gdyż będzie to spotkanie bardzo prestiżowe, a ponadto Lechia chce zmazać plamę po meczu z Lechem. Spotkanie więc zapowiada się na emocjonujące, tym bardziej że może mocno zamieszać w czołówce. Trudno nie odnieść wrażenia, że Czesław Michniewicz mocno liczy na bocznych obrońców. To klucz do kolejnych punktów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze