Legia lepsza od Miedzi. Dominacja mistrzów Polski po przerwie


Miedź z Legią zmierzyły się po raz drugi w historii

22 września 2018 Legia lepsza od Miedzi. Dominacja mistrzów Polski po przerwie
Krzysztof Pulak

Do tej pory Miedź Legnica miała okazję zmierzyć się z obecnym mistrzem Polski tylko raz, 24 września 2014, kiedy to obie drużyny spotkały się w ramach 1/16 finału Pucharu Polski. W tamtym meczu faworyci ze stolicy pod wodzą Henninga Berga rozgromili dzisiejszego beniaminka, którego szkoleniowcem był wówczas Wojciech Stawowy 4:0.


Udostępnij na Udostępnij na

Dzisiaj miało to wyglądać nieco inaczej. Miedzianka nie miała być drużyną złożoną z „chłopców do bicia”, a wynik nie miał być tylko formalnością. Dzisiaj drużyna znad Kaczawy jest przyzwoicie grającym beniaminkiem. Piłkarze z pewnością mogli się podobać, jeśli chodzi o początek sezonu. Trener Dominik Nowak niedawno mówił na łamach „Przeglądu Sportowego”, że imponuje mu Maurizzio Sarri, który jest zwolennikiem mocno ofensywnego stylu gry. Dodał również, że chciałby, aby jego Miedź dawała kibicom iście ofensywny spektakl!
Ricardo Sa Pinto z kolei należy pochwalić za przygotowanie fizyczne, którego poprawę widać było już tydzień temu w meczu z Lechem, w którym podopieczni Portugalczyka zmiażdżyli pod względem indywidualnych sprintów przeciwnika.

Bez zmian

Jeśli chodzi o skład Legii na mecz w Legnicy, to niczym się on nie różnił od tego sprzed tygodnia. Prawdopodobnie Sa Pinto doszedł do wniosku, że skoro wynik był satysfakcjonujący, to nie ma sensu nic zmieniać. Chociaż sama gra legionistów nie była widowiskowa jak sam mecz, to jak już wspomniano, mistrzowie Polski rozgromili Lecha przygotowaniem fizycznym. Jak sam Portugalczyk przyznał, że liczy się efekt, a ładna gra jeszcze przyjdzie z czasem.

Dominik Nowak wyszedł z podobnego założenia, gdyż jedyna roszada w składzie względem meczu z Wisłą Płock to zmiana na lewej obronie. Przed tygodniem szkoleniowiec Miedzi na lewej obronie wystawił Franka Adu Kwame. Natomiast dzisiaj na owej pozycji od pierwszej minuty szansę dostał 25-letni Estończyk Artur Pikk. Poza tą zmianą reszta składu pozostała bez zmian.

Obiecujący początek

Już od początku widać było, że obu drużynom zależy na dobrym wyniku. Jednakże, jak wiadomo, aby wynik był satysfakcjonujący, najpierw trzeba zdobyć bramkę. W 5. minucie spotkania bardzo dobrym strzałem z rzutu wolnego popisał się Carlitos, aczkolwiek golkiper gospodarzy nie dał się zaskoczyć. Kilka minut później bramkę mógł  zdobyć Petteri Forsell, który z pomocą Jędrzejczyka przelobował Cierzniaka, ale w momencie podania znajdował się na pozycji spalonej.

Prawidłowo zdobytą bramkę zdobyli natomiast legioniści w 23. minucie spotkania, po świetnie rozegranym rzucie rożnym i późniejszym dośrodkowaniu Carlitosa wprost na nogę Cafu, który strzałem z powietrza umieścił piłkę w bramce.

Niedługo przed przerwą inicjatywę przejęli gospodarze, którzy udokumentowali to wyrównaniem na 1:1 za sprawą kapitalnego płaskiego strzału zza „szesnastki” najaktywniejszego piłkarza Miedzi – Forsella, który zdobył swoją czwartą bramkę w trzech spotkaniach z rzędu. Wcześniej strzelał dwa razy z Jagiellonią i raz z Płockiem. Warto dodać, że akcja bramkowa beniaminka trwała – jak wyliczył Krzysztof Marciniak – 65 sekund i składała się z 17 podań.

Piłkarze znad Kaczawy nie zamierzali spocząć na laurach. Mieli również okazję na objęcie prowadzenia tuż przed przerwą, kiedy to po spektakularnej jak na ekstraklasowe warunki klepce podopiecznych Dominika Nowaka „kropki nad i” nie dał rady postawić Marquitos, który zdołał jedynie oddać strzał w trybuny. Trzeba przyznać, że Hiszpan był również jednym z najbardziej wyróżniających się piłkarzy na boisku. Był aktywny oraz zaliczył asystę przy bramcę Forsella.

Druga odsłona dla Legii

Nie minęło dziesięć minut po przerwie, a legioniści za sprawą zagrania ręką Augustyniaka w polu karnym mieli szansę na podwyższenie wyniku z jedenastego metra. Wcześniej odbyła się konsultacja VAR, po której pan Tomasz Musiał nie miał wątpliwości co do podyktowania rzutu karnego. Niepewnie, ale skutecznie „jedenastkę” wykonał Michał Kucharczyk, który miał bardzo dużo szczęścia, bo uderzył w środek bramki i piłka przeszła tuż obok nogi Ukraińskiego golkipera Miedzi.

Cała druga połowa odbyła się pod dyktando obecnych mistrzów Polski. Niespełna kwadrans przed końcem nieporozumienie w szeregach obronnych Miedzi mógł wykorzystać Sebastian Szymański, który strzelił wprost w Kanibołockiego. Niedługo potem tym razem Carlitos zdołał pokonać bramkarza gospodarzy precyzyjnym strzałem z ostrego kąta. Od 79. minuty legioniści prowadzili 3:1.

Do końca meczu Legia bez problemu kontrolowała sytuację na boisku. Dopełnieniem wszystkiego był gol autorstwa Cafu zza pola karnego. Rotacja piłki utrudniła interwencję Ukraińskiemu bramkarzowi, który popełnił błąd rodem Muslery z tegorocznych mistrzostw świata czy Kariusa z finału Ligi Mistrzów. Strzał był bardzo mocny, ale nie powinien mieć on większego problemu z obroną tegoż uderzenia.

Ciężka praca owocuje

Trzeba przyznać, że powoli już widać rękę Ricardo Sa Pinto w grze Legii. Ciężka praca na treningach procentuje. Praca nad przygotowaniem fizycznym dała o sobie znać już tydzień temu, kiedy Legia wybiegała zwycięstwo z Lechem. Chociaż ów mecz sprzed tygodnia nie był w jej wykonaniu spektakularny, to jeśli chodzi o dzisiejsze spotkanie – nie było żadnego przypadku.

Zwycięstwo z czterema bramkami na koncie z pewnością wpłynie pozytywnie na morale Legii w przyszłości. Takie przekonujące zwycięstwa są obowiązkiem w spotkaniach z ligowymi średniakami. Piękna, spektakularna gra, okraszona odpowiednim wynikiem zawsze jest bardzo dobrym remedium na wcześniejsze kryzysy drużyny.

Remedium to przede wszystkim wpłynie na nastawienie kibiców mistrzów Polski do swojego ukochanego klubu. Już tydzień temu pisało się, że zwycięstwo u siebie w ekstraklasowym klasyku to nowe otwarcie Legii. Ogromną rolę odegrało tutaj odpowiednie przygotowanie fizyczne mistrzów Polski. Ricardo Sa Pinto wiedział, jak sam mówił, polska liga jest fizyczna i to klucz do sukcesu. A piękna gra przyjdzie z czasem. Kto wie, może już nadeszła?

Legia przerwała passę czterech meczów bez porażki Miedzi. Po remisach w Kielcach, u siebie z Jagiellonią oraz zwycięstwie w derbach z Zagłębiem Lubin i remisie sprzed tygodnia w Płocku przyszedł czas na wysoką porażkę u siebie z Legią. Legia natomiast kontynuuje passę trzech meczów bez porażki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze