Legia legła w Warszawie


26 lutego 2015 Legia legła w Warszawie
Michał Kucharczyk;

Legia bez Radovicia nadaje się do bicia — taki wniosek można wyciągnąć po dwumeczu z Ajaksem. Drużyna z Warszawy przegrała u siebie przy pustych trybunach 0:3 i odpadła z Ligi Europy. A miało być tak pięknie...


Udostępnij na Udostępnij na

Przegrany tydzień temu 0:1 mecz w Amsterdamie pokazał, że Ajax jest do ogrania, wystarczy tylko poprawić skuteczność i odpowiednio nastawić się psychicznie. Fakt pustych trybun nie bolał, jak się obawiano, bo tłumy kibiców zgromadziły się pod stadionem i stąd prowadziły głośny doping.

Jeśli chodzi o składy, zaskoczył nieco Henning Berg, nie powołując do osiemnastki meczowej Dominika Furmana, który jako jedyny mógł się podobać w ostatnim ligowym spotkaniu z Koroną Kielce (0:0). Poza tym żadnych zmian w stosunku do pierwszego meczu nie było. Bo i z drugiej strony, na kogo nowego miał postawić 45-letni szkoleniowiec? Na Koseckiego, któremu nawet szybkie bieganie nie wychodzi? Na wiecznie zaspanego na boisku Helio Pinto? Choć do kadry zgłoszony został Duda, szkoda było ryzykować jego zdrowie. Jasne, można było przesunąć jeszcze Guilherme do przodu, a na lewą obronę wrzucić Brzyskiego. To już jednak nic nieznaczące gdybanie.

Ajax? Jedna zmiana w obronie. Tu zresztą żadnych korekt nie trzeba było robić. Grali przecież Cilessen i Milik.

https://vine.co/v/O257J3BgEDW

Zaczęło się nieźle. Na początku dobre wrażenie robił nawet Żyro, który dobrze wszedł w mecz, ruszał się, podawał, próbował strzału czy dośrodkowań. Legioniści nie czekali na wykreowanie stuprocentowej sytuacji, atakowali jak tylko się dało i próbowali strzelać, gdy mogli. Już na początku huknął Jodłowiec, potem zaś kolejną bramkę w dwumeczu strzelił Milik. Linia defensywna zawaliła gola, żaden z zawodników nie wiedział, kto ma podejść do pędzącego na bramkę Kuciaka, a były atakujący Górnika strzelił… I to prawą nogą. A była to zaledwie 11. minuta.

Legia, aby odrobić straty, potrzebowała trzech bramek, co na upartego było stratą do odrobienia. Nikt jednak nie zdążył nawet o tym pomyśleć, a goście trafili jeszcze raz. Dośrodkowanie z rzutu wolnego, kolejny błąd defensorów oraz Kuciaka, który nie trafił w piłkę, wychodząc z bramki i gol na 0:2. To był moment, w którym legioniści przegrali definitywnie. Nie chodzi tu już o sam wynik, ale o psychikę. Dobrze od początku nastawieni piłkarze Berga stracili wiarę, zaczęli grać nerwowo, byleby pójść do przodu. Zaczęli w głupi sposób łapać żółte kartki (np. Sa postanowił poodbijać futbolówkę ręką w polu karnym Cillessena), aż cud, że żaden z piłkarzy nie wyleciał z boiska, a sędzia nie odgwizdał w jednej z akcji karnego dla amsterdamczyków. Zawodnicy Ajaksu sprawiali zaś wrażenie, jakby mogli, ale im się nie chciało. Co jakiś czas wychodzili z własnej połowy, ale nie sprawiali wrażenia, jakby specjalnie zależało im na strzeleniu bramki. W końcówce pierwszej połowy kropkę nad i postanowił postawić Milik, przeskoczył nad robiącym wślizg Rzeźniczakiem i trafił jeszcze raz.

Nic dziwnego, że kibice zaczęli powoli odchodzić spod stadionu po pierwszej części spotkania. Trzy bramki przy sporadycznych akcjach Ajaksu świadczą tylko o braku odpowiedzialności obrony Legii. Da się to skomentować tylko w jeden sposób.

https://www.youtube.com/watch?v=6jMiXcJ-rvE

Dziś Kucharczyk kompletnie zgasł, Orlando Sa rozczarował, błędy popełniał Dossa Junior, Kuciaka obciąża zwłaszcza druga bramka. Nie warto pisać nic o Masłowskim, który przez całe spotkanie zdążył się raz przewrócić w polu karnym rywali i raz nieźle podać. Dobrze grali jako jedyni Rzeźniczak, który raz po raz ratował sytuacje w defensywie, oraz Vrdoljak z Jodłowcem, którzy zawiedli tydzień temu. Odbierali piłkę i rozprowadzali ją po boisku. Brakowało jednak zawodnika, który zrobiłby użytek z ich podań.

w 60. minucie Legia ponownie zaczęła dochodzić do głosu za sprawą wprowadzenia na boisko Saganowskiego i Koseckiego. 36-letni napastnik przez pół godziny wywalczył więcej piłek niż przez resztę spotkania młodszy i silniejszy Orlando Sa. Po „Kosie” widać było słabszą formę, ale dużo biegał i próbował zagrażać bramce Cillessena. Ktoś musiał, skoro Kucharczyk potrafił zmarnować poniższą sytuację…

 

https://vine.co/v/O25DmEbnqHQ

Warto tu odnotować jeszcze zaskakująco dobre wejście Helio Pinto. Portugalczyk pojawił się na boisku dopiero w 72. minucie i przejął obowiązek rozgrywania od duetu Vrdoljak — Jodłowiec, którzy wyręczali w tym Masłowskiego. I radził sobie naprawdę nieźle, a przede wszystkim pojawiał się zawsze tam, gdzie potrzebny był jeszcze jeden zawodnik do podania.

Spotkanie zostało zabite już po 13 minutach. Szkoda, bo rozpoczęło się obiecująco i nie ma co się oszukiwać — od drugiego gola wiadomo było, kto awansuje. Balonik napompowany został już w pierwszych minutach. Jedyne, na co kibice Legii czekali w pewnym momencie, to gol, choćby jeden, dla ich zespołu. Niestety, ekipa Berga pod bramką Cillessena najgroźniejsze sytuacje stworzyła w końcówce, na posterunku był jednak bramkarz. Bramkarz, który na każdym kroku udowadnia, dlaczego stoi między słupkami reprezentacji Holandii. Sam Ajax zaś wykazał się niesamowitą dojrzałością i spokojem mimo średniej wieku pierwszego składu wynoszącej jedynie nieco ponad 22 lata. 4:0 w dwumeczu to wynik surowy, ale prawdziwy. Być może pokazujący, w którym miejscu łańcucha pokarmowego znajduje się warszawska drużyna…

Komentarze
Kibic (gość) - 10 lat temu

Po tym meczu można zacytować klasyka - " ch*j d*pa i kamieni kupa" ;D

Odpowiedz
ASD (gość) - 10 lat temu

Artykuł spoko, to chcę sprawdzić kto go napisał, paczę ,a tu jakiś nastolatek... heh...

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze