I Legia, i Korona mogą żałować swej nieskuteczności


Na otwarcie rundy oba zepsoły remisują. Któraś ze stron mogła wygrać, gdyby była skuteczniejsza.

2 lutego 2025 I Legia, i Korona mogą żałować swej nieskuteczności
Piotr Matusewicz / PressFocus

Legia Warszawa od początku rundy wiosennej będzie musiała gonić Lecha i na pierwszy ogień poszła Korona Kielce, która będzie walczyć o utrzymanie. Zapowiadało się na gładkie przetarcie dla Wojskowych. Tymczasem było ciężko, boleśnie, pechowo i jeszcze skończyło się na czerwonej kartce. Korona postawiła się i z pomysłem wykorzystała dwóch skrzydłowych, którzy odwalili kawał dobrej roboty. Choć gdyby Dalmau był skuteczniejszy, mogliby wywieźć nawet zwycięstwo.


Udostępnij na Udostępnij na

Tak jak zapowiadaliśmy w Skarbie Kibica, wiosna w wykonaniu Wojskowych będzie szalenie interesująca. Grają bowiem na trzy fronty i jak zapowiedział portugalski trener, żaden z nich nie zostanie potraktowany po macoszemu. Ale już Korona pokazała, że Legia wiosną może mieć spore problemy.

***

Początek meczu stał pod znakiem dominacji gospodarzy. Ze sporą swobodą mijał Koroniarzy Wojciech Urbański, ale zawsze znajdował się ktoś, kto stopował młodzieżowca. Dobrze wyglądał Chodyna, Kapustka dyrygował grą. Wszystko szło początkowo zgodnie z planem.

Korona zaczęła niemrawo

A Korona? Od początku miała spore problemy. Ale co ciekawe, to właśnie oni mogli otworzyć wynik spotkanie. Koszmarnie podawał Vahan Bichakchyan, co wykorzystał Wiktor Długosz, który przeciął lot piłki i wykorzystując dziurę w obronie popędził na bramkę. Jego strzał jednak sparował na róg Kacper Tobiasz.

Kobylak wrzucił na wysokiego konia Augustyniaka i po chwili to Dalmau wrzucił piłkę do bramki Legii

Ale mało było Legionistom niebezpiecznych strat i do zabawy dołączył się Gabriel Kobylak. Golkiper gospodarzy podał za plecy Augustyniaka, zza których wybiegł Nono i wsadził nogę przejmując tym samym piłkę. Ta spadła do Adriana Dalmaua, który lekko się obrócił i podcinką wyprowadził gości na prowadzenie.

Kolejny cios – czerwona kartka Morishity

Ale to nie był koniec koszmaru gospodarzy. Kolejna długa piłka za linię obrony i Wiktor Długosz znów popędził sam na sam z Kobylakiem. Tym razem nie oddał strzału, gdyż najpierw przed polem karnym sfaulował go Ryoya Morishita. Sędzia Przybył uznał to za przerwanie akcji DOGSO i wyrzucił Japończyka, który kategorycznie nie zgadzał się z werdyktem.

Korona chcąc grać spokojnie i nie rzucać się na zranionego lwa, czekała na swojej połowie. Legia próbowała, ale Korona mając taką przewagę spokojnie czekała i zapraszała faworyta spotkania na swoją połowę. Świetną akcję dwójkową mieli Gual i Kapustka, ale ten drugi minimalnie przestrzelił.

Dalmau dał prowadzenie Koronie i pomógł jej je odebrać

Legia sama miała problem ze zdobyciem gola, to pomógł im piłkarz Korony. Bardzo dobrą wrzutkę z wolnego sięgnął Adrian Dalmau. Problem polegał tylko na tym, że zrobił to do środka do pola karnego, gdzie czekał na nią Steve Kapuadi. Stoper Legii wykorzystał prezent i z trzech metrów wbił piłkę obok interweniującego Mamli. Prawdą jest, że napastnik we własnym polu karnym to tylko kłopoty.

Legia Korona: czy da się nie odgwizdać dwóch karnych w jednej akcji? Jarosław Przybył pokazał, że tak

Końcówka pierwszej połowy była bardzo gorąca. Najpierw po wrzutce Mamla z impetem wszedł w zawodnika Legii. Po kolejnej wrzutce golkiper Korony wypuścił piłkę z rąk i przy próbie jej złapania wpadł w nogi Wszołka. To były dwie sytuacje na karnego, a sędzia Przybył nie odgwizdał ani jednej. Na jego szczęście VAR działa bez zarzutu. Po interwencji z wozu podyktował jedenastkę.

Jak nie idzie, to nie idzie

Rafał Augustyniak chciał strzelić nie do obrony w samo okienko. Zamysł świetny, ale ciut gorzej z wykonaniem. Defensywny pomocnik trafił w słupek i na przerwę udali z wynikiem 1:1. Szalona połowa, w której gdy zdawało się, że Legia przełamie trudy, to na sam koniec musieli obejść się smakiem

Nieudany debiut Ormianina z Pogoni

Szczęścia nie miał też nowy Legionista. Bardzo bowiem rozczarowujący debiut zaliczył zimowy nabytek Wojskowych ściągnięty z Pogoni Vahan Bichakchyan. Ormianin zanotował niebezpieczną stratę, która mogła skutkować golem dla Koroniarzy. Lecz przede wszystkim miał dwie znakomite sytuacje i żadnej z nich nie wykorzystał. Nie takiego debiutu oczekiwali kibice Legii.

Legia dalej grała, ale nikt nie był w stanie zdobyć gola

Legia wciąż próbowała, wciąż miała piłkę, ale to nic nie dawało, bo brakowało skuteczności. Próbował Chodyna, grę chciał nakręcać Kapustka, ale podopieczni Jacka Zielińskiego skutecznie neutralizowali zagrożenie. Potem w 80. minucie poszło kapitalne prostopadłe zagranie do Goncalvesa, ale Portugalczyk zamotał się z piłką i akcja spaliła na panewce. Gual wyglądał blado.

Dalmau nie może pudłować takich okazji

Natomiast Korona szukała szczęścia w długich piłkach na boki i była to dobra taktyka. Bo w niedzielę Korona miała twarz Mariusza Fornalczyka a przede wszystkim Wiktora Długosza. Ileż dziś skrydłowi się napracowali, to głowa mała. Ileż rajdów wykonali. W 70. minucie Długosz przebiegł 40 metrów i wystawił patelnię Dalmau, ale ten nie trafił czysto w piłkę.

Chwilę potem miał drugą świetną okazję, tym razem stworzoną przez Fornalczyka. Też pudło. Hiszpan miał na koncie gola, ale nie może takich sytuacji w takim meczu marnować.

Legia i Korona mają czego żałować, ale chyba bardziej cieszą się z remisu goście

Ostatecznie nikt nie przechylił wyniku na swoją korzyść. Jednak Legia i Korona nie mogą narzekać na wynik. Legia – bo przez długi czas grała w osłabieniu i Dalmau postanowił wspomóc parę razy Legionistów. Korona – bo mimo gry w przewadze oddała grę gospodarzom, za co mogła zostać kilka razy skarcona. Aha, no i pudło z jedenastu metrów Augustyniaka.

Z ich dwojga punkt bardziej przyda się Koronie. Scyzorykom należą się gratulacje za urwanie punktu na Ł3, co może się przydać na koniec sezonu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze