Legia i Raków poznały sporo odpowiedzi


Mecz o Superpuchar Polski dał cenne wskazówki na europejskie puchary

16 lipca 2023 Legia i Raków poznały sporo odpowiedzi
Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa

Historia się powtórzyła. Legia Warszawa po bezbramkowym remisie i rzutach karnych okazała się lepsza od Rakowa Częstochowa w spotkaniu o Superpuchar Polski na obiekcie przy ulicy Limanowskiego 83. „Medaliki” jednak szybko podnoszą zwieszone głowy, „Wojskowi” również powstrzymują nadmierną euforię.


Udostępnij na Udostępnij na

Większość zawodników obu drużyn jest świadoma, że to starcie było dopiero wstępem przed poważnymi wyzwaniami, jakie czekają mistrza oraz zdobywcę pucharu tego lata i – miejmy nadzieję – jesienią oraz wiosną. Sobotnie spotkanie uwypukliło zarówno lepsze, jak i gorsze strony Rakowa i Legii. Trzeba je potraktować jako świetny materiał dla sztabów szkoleniowych.

Kontynuujemy rozwój naszego stylu. Idziemy w dobrą stronę. Kosta Runjaić po zwycięstwie w Superpucharze Polski

Unikać nerwowość w tyłach

Wydawać by się mogło, że po meczu zakończonym rezultatem 0:0 nie będziemy mieli zastrzeżeń do defensyw. A jednak poczynania pierwszej linii częstochowian i warszawian są pierwszym elementem, za który możemy zganić obie ekipy. I to nie chodzi stricte o organizację i automatyzmy w trakcie akcji rywala, o ustawienie ani reakcję, bo to funkcjonuje na najwyższym poziomie, ile o rozgrywanie piłki i działanie pod presją. Jeśli mówimy o swobodzie z futbolówką trzyosobowych bloków obronnych, to uwidacznia się ona dopiero za 30.-40. metrem od bramki, gdy pressing przeciwnika ustaje.

Przy grze niskiej wahadłowych i środkowych defensorów Rakowa Częstochowa wraz z Vladanem Kovaceviciem nie zmieniło się nic. Czasami Zoranowi Arseniciowi udaje się wyjść z kryzysowej sytuacji nietuzinkowym wyborem, często rywale nie przystawią się odpowiednio do przechwytu bądź zmiany toru lotu piłki. I co prawda „Czerwono-niebiescy” jeszcze nie zapłacili za zabawy na skraju ryzyka we własnym polu karnym, ale kontynuowanie nonszalanckich i nieprzemyślanych zagrań w końcu może się zemścić, i to dużo boleśniej.

Dużo lepiej należy zabetonować strefę przed własną „szesnastką” na wprost bramki – co tyczy się zarówno Rakowa, jak i Legii. Oba zespoły miały tego wieczoru szczęście, że atakującym albo piłka uciekała spod nóg, albo na nodze nie leżała. Środkowi pomocnicy dali się wyprzedzać zbyt łatwo. W przypadku stołecznych trudno panować nad boczną strefą dwudziestego metra z tylko jednym defensywnym graczem drugiej linii na boisku. Skrzydłowi rywala po zejściach do środka pola mieli za dużą przewagę i przestrzeń do niebezpiecznych ataków.

Boki muszą zaistnieć

Stosunkowo mało oglądaliśmy w akcji piłkarzy właśnie biegających przy liniach bocznych. Z jednej strony jest to przyczyną znakomitych zabezpieczeń i zmuszania ofensorów do przesuwania w głąb pola gry, z drugiej dowód na niewystarczające wsparcie partnerów i przeciętną analizę na rozpracowanie szyków obronnych w tych strefach. Boisko w Częstochowie sprawiało wrażenie zbyt wąskiego dla skrzydełek Rakowa i Legii.

Jeśli już do głosu dochodzili Fran Tudor z Deianem Sorescu, później Jeanem Carlosem, a z drugiej strony Patryk Kun z Pawłem Wszołkiem, to zwyczajnie przegrywali pojedynki, tracili rachubę w kluczowych chwilach albo dośrodkowywali bardzo niecelnie. Praca na skrzydłach musi wskoczyć na wyższy level – w końcu to te aspekty dość często są decydujące w kontekście zwycięstw w bojach europejskich. A o tym przekonywały się nasze kluby wielokrotnie, będąc ofiarami przypadkowych zrywów lub własnych indywidualnych pomyłek.

Poprawić skuteczność i decyzyjność – nie tylko pod bramką

Pomimo że 90 minut gry nie przyniosło nam trafień, nie możemy podejść zero-jedynkowo także do tematu ofensywy. Jedni i drudzy w to oficjalne otwarcie sezonu 2023/2024 pałali chęcią do budowania i kreowania stylowych i efektownych akcji. Po stronie przyjezdnych wyróżniła się nowa twarz w drużynie – Juergen Elitim, który pokazał, że przy kole środkowym może się świetnie uzupełniać z Bartoszem Sliszem i nieco słabszym wczoraj Josue. W czerwonej koszulce uwagę musiał przykuć Gustav Berggren, nie tylko posiadający plan na samodzielne próby wejść i obsługę kolegów, lecz także doskonale czytający grę.

Doceniał wysiłek i postawę moich zawodników. Nawet piłkarze, którzy w ostatnim okresie grali mniej, pokazali, że mogą być graczami, którzy będą w stanie rywalizować o miejsce w składzie lub dać wiele z ławki rezerwowych. Dawid Szwarga po porażce w Superpucharze Polski

Legia i Raków byli jednak zaskoczeni małą ilością miejsca podczas swoich dłuższych fragmentów w ataku pozycyjnym. Oponenci nie odstępowali na krok – grano na pograniczu faulu, działania były bezpardonowe, a decyzje trzeba było podejmować w ułamku sekundy – w tym miejscu trzeba ten stan pochwalić. Oba zespoły nie miały zatem innej opcji, jak tylko podkręcenie tempa, nawet będąc w posiadaniu. Mogliśmy się przekonać, na jakie obroty są w stanie wskoczyć te drużyny, w wypadku gdyby wkrótce miały na arenie międzynarodowej natrafić na przeciwnika z najwyższej półki.

I choć stać zarówno rakowiaków, jak i legionistów na próby dryblingów z efektem „wow”, na klasowe, kreatywne współprace na mniejszej, a także na większej przestrzeni i niestandardowe pomysły na stworzenie zagrożenia, to druga oraz trzecia faza akcji jest zdecydowanie do dopracowania. Brakowało nam płynności, brakowało lepszej orientacji terenu, a w niektórych momentach odwagi i zimnej krwi. Sami zawodnicy, oglądając powtórki, z pewnością są w stanie wyciągnąć naukę i skłonić się do refleksji, że mogli zrobić to jednak lepiej. Na to „lepiej” czekamy w kolejnych potyczkach eliminacyjnych!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze