Legia gromi Podbeskidzie


3 sierpnia 2013 Legia gromi Podbeskidzie

W drugim sobotnim spotkaniu T-Mobile Ekstraklasy Legia Warszawa bez większych problemów ograła Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:0. Gole dla stołecznej drużyny zdobyli Saganowski, Pinto, Ojamaa i Dwaliszwili.


Udostępnij na Udostępnij na

Sędziowany przez japońskiego arbitra, Yudai Yamamoto, mecz rozpoczęły syreny alarmowe, które zawyły dla upamiętnienia powstania warszawskiego. Następnie kibice na trybunach odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego. Takie akcje z pewnością mogą pozytywnie wpłynąć na wizerunek fanów futbolu – oczywiście, jeśli nie zostaną pominięte w relacjach ze spotkania.

Marek Saganowski był wyróżniającą się postacią na boisku
Marek Saganowski był wyróżniającą się postacią na boisku (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Niczego nie obiecuję, bo słowa nic nie znaczą, liczą się tylko czyny – tymi słowami Czesław Michniewicz ustosunkował się przed meczem do szans swojego zespołu na osiągnięcie korzystnego rezultatu. Jednak to gospodarze postanowili od początku wziąć sprawy w swoje ręce. Już w 3. minucie Marek Saganowski zmarnował stuprocentową sytuację, kiedy znalazł się sam na sam z bramkarzem Podbeskidzia. Piękną asystą popisał się Henrik Ojamaa, który stojąc tyłem do bramki, wypuścił w uliczkę napastnika Legii precyzyjnym zagraniem piętką. Saganowski uderzył jednak za słabo, w bardzo sygnalizowany sposób. W grze „Górali” było widać nerwowość – niecelne wyrzuty z autu i nieumiejętność wyjścia z własnej połowy prowokowały piłkarzy Jana Urbana do kolejnych szarż na bramkę Ladislava Rybańskiego. „Wojskowi” zakładali pressing już na 30. metrze przed bramką rywali, jednak rzadko oddawali strzały. W 16. minucie znów nie popisał się Saganowski, który po złym wyprowadzeniu akcji przez Aleksandra Jagiełłę znalazł się z piłką tuż przed polem karnym i zamiast strzelać, próbował mijać obrońcę i dał sobie odebrać futbolówkę. Były piłkarz ŁKS-u był bardzo aktywny, jednak większość jego akcji kończyła się na spalonym – w pół godziny dał się na nim złapać aż cztery razy. Dobre zawody rozgrywali Żyro, który wystawiał piłki kolegom, oraz Jodłowiec, dobrze podłączający się do ofensywy.

Po trzydziestu minutach do głosu doszli goście – w ciągu kilku minut przeprowadzili dwie groźne kontry, po których swoje szanse mieli Wodecki i Pawela. Gdy wydawało się, że Podbeskidzie włącza się do gry, to Legia zdobyła bramkę. W 41. minucie po dośrodkowaniu Jakuba Wawrzyniaka trafienie głową zaliczył Marek Saganowski. Niedługo potem sędzia zakończył pierwszą część spotkania, w której zdecydowanie dominowali gracze z Łazienkowskiej.

Druga połowa rozpoczęła się tak, jak zakończyła pierwsza – od gola „Wojskowych”. W 51. minucie z lewej strony dośrodkował Żyro, a Helio Pinto pozostało już tylko dołożyć nogę i pokonać płaskim strzałem bramkarza gości. Bramka strzelona po przerwie wyraźnie zdjęła presję z legionistów, którzy w następnych minutach rozluźnili się w grze obronnej – stąd kilka ofensywnych akcji piłkarzy Podbeskidzia, jednak bez realnego zagrożenia dla bramki mistrzów Polski. Worek z bramkami zdążył się już jednak rozwiązać.

Wladimer Dwaliszwili strzelił bramkę chwilę po zameldowaniu się na murawie
Wladimer Dwaliszwili strzelił bramkę chwilę po zameldowaniu się na murawie (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Po godzinie było już 3:0. Bramkę strzelił Henrik Ojamaa, jednak nie bez winy w tej sytuacji był bramkarz „Górali”, który wpuścił słaby strzał Estończyka w krótki róg. Asystę przy trafieniu zaliczył Marek Saganowski. Już po chwili mogło być 4:0, jednak Jodłowiec minął się z piłką dośrodkowaną przez „Sagana”. Co się odwlecze… W 66. minucie rzut karny po faulu debiutującego Ghańczyka Adu strzelił wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Dwaliszwili. Czwarta bramka załamała piłkarzy Podbeskidzia, którzy od tamtej pory skoncentrowali się już praktycznie tylko na tym, by nie przegrać wyżej, podczas gdy Legia konstruowała kolejne akcje. Przyjemnie było patrzeć na dwójkowe zagrania rezerwowych Furmana i Dwaliszwilego, ładne prostopadłe podania serwował kolegom Radović. Pod koniec meczu bliski strzelenia bramki był Jakub Wawrzyniak, jednak po akcji lewą stroną (na której przez cały mecz legioniści mieli naprawdę dużo swobody) piłka minimalnie minęła słupek. Swoją akcję miał Dossa Junior, jednak do końca meczu wynik nie uległ zmianie.

Po trzech kolejkach bilans Legii jest imponujący – komplet zwycięstw, 12 goli strzelonych i tylko jeden stracony, co pozytywnie nastraja przed rewanżowym spotkaniem z Molde. Norwegowie to jednak zespół stojący o kilka klas wyżej od bielszczan, więc w środę powinniśmy być świadkami ogromnych emocji.

Komentarze
~Kibic (gość) - 11 lat temu

Cały czas gromi? Przez całą noc ich gromiła i
dalej gromi? Chyba "rozgromiła", jeśli masz na
myśli zakończony mecz, bo z tytułu wynika że on
wciąż trwa.

Odpowiedz
~Krzesimir (gość) - 11 lat temu

Nie odznaczaj się takim puryzmem. Trzeba dbać o
język, ale już trochę przesadzasz. Czasami w
gazetach są takie tytuły.

Legia w lidze radzi sobie świetnie. Widać, że
dobrze radzą sobie z rolą faworyta. W Lidze
Mistrzów chyba trochę brakuje im śmiałości. W
meczu z Molde grali bardzo niepewnie, ale na
szczęście udało się wywalczyć cenny remis.

Odpowiedz
~!!! (gość) - 11 lat temu

@Krzesimir ..warto jest poczytac Twoje posty i milo
sie czyta i swietne wnioski oraz refleksje mam. Fajne
z Ciebie ,, ciacho ,, :-)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze