Lech Poznań szczęśliwie i niespodziewanie pokonał Fiorentinę w Lidze Europy. Gole dla drużyny Jana Urbana strzelili Dawid Kownacki i Maciej Gajos. Bramkę dla gospodarzy zdobył Giuseppe Rossi. Dzięki zwycięstwu lechici wskoczyli na drugie miejsce w grupie I.
Już przed spotkaniem wiedzieliśmy, że Lechowi nie będzie dzisiaj łatwo. Fiorentina gra w tym sezonie wybornie, jest liderem Serie A. „Kolejorz” natomiast – na drugim biegunie, ponieważ poznaniacy okupują ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Dorzućmy do tego wczorajsze kłopoty z wylotem do Florencji, kontuzję kluczowego zawodnika, jakim jest Jevtić, i chorobę Ajrajuuriego. Nie było łatwo. Lech mógł upatrywać swoich szans w fakcie, że Paulo Sousa nie wystawił do gry najmocniejszego składu. Włosi żyją już meczem na szczycie Serie A, przeciwko Romie, który odbędzie się już w niedzielę. To prawdopodobnie z tego powodu portugalski szkoleniowiec nie wystawił przeciwko Lechowi najsilniejszej jedenastki.
Skład Kolejorza na mecz z Fiorentiną @acffiorentina! Wierzymy w Was chłopaki! Do boju! Początek meczu o 19:00. #UEL pic.twitter.com/b2BwBrHXUR
— Lech Poznań (@LechPoznan) October 22, 2015
Spotkanie, które było pucharowym debiutem Jana Urbana na ławce trenerskiej Lecha, lepiej rozpoczęła drużyna gospodarzy. „Viola” chciała szybko objąć prowadzenie i mocno ruszyła do przodu. Duża wymienność pozycji, dobra gra w ataku pozycyjnym, częste próby gry na jeden, dwa kontakty. Tak można krótko opisać zachowanie Fiorentiny w początkowej fazie spotkania. Lech głównie biegał za piłką i czekał na kontrataki. Jednak gdy już był przy piłce, brakowało dokładności i kończyło się to szybką stratą. Z biegiem czasu podopieczni Urbana zaczęli radzić sobie lepiej. Przynajmniej jeśli chodzi o utrzymanie przy piłce. Kilka dośrodkowań po ataku pozycyjnym to jednak na lidera Seria A za mało.
Przez długi czas pierwszej części spotkania obie drużyny grały jak na treningowej gierce, w której jedna atakuje, druga broni, a po chwili następuje zamiana ról. Lech był jednak w swoich atakach chaotyczny i prowadził je w sposób nieprzemyślany. W grze „Violi” widać było konsekwencję, mechanizm i pewność, że w końcu uda się znaleźć dziurę w, grającej wyjątkowo przyzwoicie jak na ostatnie miesiące, obronie „Kolejorza”. Nie mniej jednak tempo gry nie należało do wysokich, sytuacji bramkowych i emocji jak na lekarstwo. Ot, kolejny nudny wieczór z Lechem Poznań.
Od początku drugiej części spotkania przewagę osiągała drużyna gospodarzy. Lech miał ogromne problemy z wyjściem z własnej połowy. Podopieczni Sousy długo, cierpliwie i schematycznie rozgrywali piłkę. Wciąż jednak w akcjach Fiorentiny brakowało przyspieszenia. W 66. minucie naszemu zespołowi udało się w końcu wyjść z kontrą ze swojej części boiska. Mało tego, ta kontra Lecha zakończyła się golem, którego strzelił przebywający na murawie zaledwie od kilku minut Dawid Kownacki.
Rozdrażniona Fiorentina od razu ruszyła do mocniejszych ataków i mecz wreszcie się ożywił. Lech znów praktycznie nie wychodził z własnej połowy. Kolejną kontrę, którą udało się wyprowadzić lechitom, zatrzymali gracze „Violi”. Sędzia podyktował rzut wolny. Dośrodkowanie, a po chwili radość z kolejnej bramki. Strzelcem znów okazał się rezerwowy – Maciej Gajos. Fiorentina wciąż konsekwentnie atakowała. W 90. minucie udało się w końcu strzelić gospodarzom kontaktowego gola. Chwilę później fatalny w skutkach błąd mógł popełnić Jasmin Burić, który przy wybiciu piłki obił plecy Rossiego, a ta minęła bramkę o centymetry.
Wynik lepszy niż gra, ale najważniejsze 3 punkty.
— Artur Goławski (@ARTGolawski) October 22, 2015
Fiorentina była w tym spotkaniu lepsza. Lech ograniczył się tylko do kontr, jednak co najważniejsze przyniosło to zamierzony skutek. Trener Urban miał plan, a piłkarze ten plan zrealizowali wzorowo. Nie wychodziło rozgrywanie piłki, na szczęście lechitom do wyprowadzenia kontry wystarczą trzy, cztery podania. Na pochwałę w drużynie Lecha, obok strzelców bramek, zasługuje linia obrony, która przez cały mecz spisywała się bardzo dobrze i wystrzegała się większych błędów. Dobrze bronił też Jasmin Burić, jednak sytuacja z doliczonego czasu gry pozostawia na jego występie skazę. Mistrzowi Polski udało się we Florencji przetrwać. Przy porażce Basel z Belenenses „Kolejorz” zajmuje obecnie drugie miejsce w grupie.