Lech Poznań z pozytywnym wynikiem. Styl nieco gorszy


Lech Poznań wygrał z F91 Dudelange pierwszy mecz ostatniej rundy eliminacji do Ligi Konferencji Europy

18 sierpnia 2022 Lech Poznań z pozytywnym wynikiem. Styl nieco gorszy
Pawel Jaskolka / PressFocus

Pierwsze mecze IV rundy eliminacji już za nami. W niej między innymi dwa polskie kluby. Chodzi o Raków Częstochowa i Lecha Poznań. Obydwie drużyny na szczęście zwyciężyły, wygrywając kolejno 2:1 ze Slavią Praga i 2:0 w starciu przeciwko F91 Dudelange. Styl tych drugich pozostawiał wiele do życzenia.


Udostępnij na Udostępnij na

Lech Poznań przeżywa trudny czas. Ostatnio „Kolejorz” męczył się w III rundzie z Vikingurem Reykjavik. Nie wspominamy już o ekstraklasie, w której poznaniacy szorują po samym dnie tabeli. Sezon temu zdobyli tytuł mistrza Polski, a aktualnie są ekipą, która w nawet małym stopniu nie nawiązuje do formy z poprzednich rozgrywek. Z tego powodu wcale nie dziwiły obawy polskich kibiców przed meczem z F91 Dudelange. O ile spotkanie to pokazało, że strach był słuszny, bo starcie to nie poszło w pełni po myśli lechitów, to jednak udało się wywalczyć pozytywny wynik…

Przed meczem

Ostatnia wizyta F91 Dudelange w Polsce skończyła się nawet gorzej niż fatalnie. Luksemburczycy pokonali wówczas Legię Warszawa 4:3 w dwumeczu – do dziś dla „Wojskowych” jest to jedna z największych kompromitacji w historii klubu. Choć drużyna z Luksemburga od tamtego czasu znacznie się zmieniła, wciąż kojarzy się właśnie z tym blamażem. Czy dziś kibice dopuszczali do siebie podobny scenariusz? Tak i nie, bo choć fanatycy „Kolejorza” raczej wątpili w kolejny tak słaby wynik, to jednak Lech Poznań jest obecnie w tak dużym kryzysie, że można się po nim spodziewać wszystkiego, co złe. Nadziei dodawał fakt, iż przy Bułgarskiej 19 w tych eliminacjach mistrz Polski jeszcze nie przegrał.

Polski zespół w każdym razie był faworytem – i to dużym. Mimo słabej dyspozycji poznaniaków inny scenariusz niż pewny awans byłby traktowany jako absolutny blamaż.

Grunt to dobrze zacząć

Lech Poznań musiał od początku narzucić swoje tempo. Nie dość, że poznaniacy byli faworytami, grali u siebie, to presja na podopiecznych Johna van den Broma była olbrzymia. W sumie polot mistrza Polski był widoczny od pierwszych minut. Zaatakowali raz, drugi, a za trzecim zmieścili futbolówkę w siatce rywala. Strzelcem bramki był Kristoffer Velde, który ma dużo do udowodnienia. Początek bardzo przypominał jednostronne spotkanie z Dinamem Batumi. Wynik został otwarty nawet wcześniej.

Różnica klas została brutalnie uwypuklona przez Lecha. Wszystko na starcie się zgadzało – wynik, aktywność i pokazanie wyższości. W niemal każdym aspekcie Luksemburczycy prezentowali się gorzej.

Lech Poznań dalej jest Lechem Poznań

O ile startu Lech Poznań nie mógł wyobrazić sobie lepszego, o tyle wcześniej wspomniana przewaga z czasem malała i malała, aż w końcu doszło do momentu, w którym to oponenci zaczęli przejmować stery meczu. „Kolejorzowi” zaczynało brakować przebojowości i kreatywności w tworzeniu akcji. Przy tym coraz bardziej przeciekała także defensywa. W pierwszej fazie spotkania Dudelange wydawało się zaskoczone i zagubione, ale po czasie role te drastycznie się odmieniły. Luksemburczycy podeszli wysoko i nie mieli absolutnie żadnych skrupułów – po prostu dominowali. Gracze F91 Dudelange ciągle utrzymywali się przy piłce i zwyczajnie nie dawali szans, by złapać dłuższy oddech.

Niestety w szeregi Lecha wkradała się dość duża nerwówka. Poznaniacy posuwali się do fauli, a po odzyskiwaniu piłki raczej rzadko zdarzało im się dochodzić do jakichś okazji. Rywale przewidywali ich ruchy.

Nie było pomysłu, decyzyjności piłkarzy, odpowiedniego wykończenia czy spokojnego rozgrywania meczu – absolutnie niczego dobrego poza utrzymującym się ciągle pozytywnym wynikiem. Jedyną kwestią, która ratowała poznaniaków, był fakt, iż zawodnikom F91 Dudelange brakowało kolorytu w ataku. Przeważali, a Lech Poznań miał więcej szczęścia niż rozumu.

Bądźmy szczerzy, nasz występ nie był dobry Mikael Ishak po meczu na antenie TVP Sport.

Sama pierwsza połowa meczu była z tego powodu nudna. Niecelne strzały lub podania czy liczba zmarnowanych szans były normalnością. Rywalizacja przebiegała na bardzo niskim poziomie. Lech wyglądał dobrze do 10. minuty. Po zdobyciu przewagi poznaniacy oddali inicjatywę rywalom.

Połowa zmieniona, Lech Poznań nie…

Lech w pierwszej połowie wyglądał słabo, a w drugiej obraz praktycznie nie uległ zmianie. Poznaniacy mieli momenty dzięki zrywom Veldego, Skórasia czy Ishaka, natomiast na dłuższą metę udowadniali, że wszystkie zapowiedzi o lechickiej twierdzy były tylko pustymi słowami, które kompletnie nie pokrywały się z rzeczywistością. „Kolejorz” wciąż był bezbarwny i kompletnie bezsilny. Mecz ten był przez większość czasu podsumowaniem tego, co mistrz Polski prezentuje w tym sezonie – zespół po prostu utracił dawny blask.

Lech wygrywał, ale jego słabości zostały obnażone przez F91 Dudelange. Luksemburczycy czuli krew, atakowali i przede wszystkim tworzyli presję. Cały czas na formę mistrza Polski z poprzedniego sezonu trzeba czekać. Zawodził przede wszystkim zmieniony w 61. minucie Amaral. Portugalczyk zaliczył potężny zjazd i o ile był widoczny, o tyle nie w taki sposób, w jaki wszyscy chcieli. Tracił co chwilę piłkę i nie był w żaden sposób produktywny.

Są też pozytywy

Lech przez większość czasu wyglądał, jeśli spojrzeć na potencjał piłkarski, po prostu źle. Ale w zespole Johna van den Broma wciąż gra Mikael Ishak, który bez względu na wszystko jest wielkim postrachem dla defensywy rywala. W 66. minucie strzelił gola – może z pozycji spalonej, której nie zauważył sędzia, ale jednak zainkasował to trafienie. To najważniejsze, tym bardziej że podwyższył prowadzenie po długim czasie posuchy.

Mecz ten pokazał słabość Lecha, ale także paradoksalnie uwypuklił to, co dobre – chodzi przede wszystkim o siłę indywidualności. A konkretnie o strzelców obydwu bramek (Kristoffera Veldego i Mikaela Ishaka), którzy zapewnili „Kolejorzowi” zwycięstwo, ale również Michała Skórasia, będącego absolutnym liderem formacji ofensywnej, czy dobrego zmiennika w postaci aktywnego Georgiy’ego Tsitaishvilego. Ten ostatni w końcu pokazał magię, za którą został pokochany przez kibiców Wisły Kraków w poprzednim sezonie i w konsekwencji sprowadzony do „Dumy Wielkopolski”.

Potrzebne nowe oblicze

Lech Poznań wygrał, ale podsumowując to spotkanie, wcale nie możemy być z wielkopolskiej ekipy dumni. Lechici pokazali dużą nieporadność i niedokładność i pomimo zwycięstwa i słabego rywala zaprezentowali się przeciętnie. F91 Dudelange poczuło za to krew i bezsilność rywala, co może działać w ostatecznym rozrachunku na ich plus. Zaliczka dobra, ale nie świetna. Drugi mecz zapowiada się jednak jako nieco trudniejszy niż ten. Tym bardziej że John van den Brom nie będzie mógł liczyć na Antonia Milicia, który w końcówce otrzymał czerwoną kartkę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze