Lech Poznań przeszedł pierwszą przeszkodę w drodze po podwójną koronę. W Bydgoszczy wykonał pierwszy z czterech kroków, które mają go zaprowadzić po raz czwarty na Stadion Narodowy. Zwycięstwo nad Zawiszą było oczywistością, ale „Kolejorz” w ostatnim czasie nie prezentuje się najlepiej, a i podobne wpadki ma już na swoim koncie. Przy komplecie publiczności na stadionie trzecioligowca i czterech tysiącach fanów z Poznania udało się jednak pewnie zwyciężyć i awansować.
Cztery wizyty na Stadionie Narodowym, cztery finały Pucharu Polski, cztery klęski, które na długo zapadły w pamięć kibicom. Plama na wizerunku. Od ostatniego Pucharu Polski zdobytego przez poznański klub minęło już 14 lat. Przez te wszystkie lata puchar podnosiły takie drużyny, jak: Arka Gdynia, Jagiellonia, Lechia Gdańsk czy nawet znajdujący się obecnie w III lidze Zawisza Bydgoszcz. Zwłaszcza teraz, gdy Legia i Raków są zajęci dodatkowo europejskimi pucharami, zdobycie Pucharu Polski jest bardzo ważnym celem dla Johna van den Broma. Nie może go sobie odpuścić. Puchar Polski to tylko pięć spotkań. Najłatwiejsza droga do europejskich pucharów i po sięgnięcie jakiegokolwiek pucharu, a tych w Poznaniu nigdy dość.
KOLEJOWY KLUB SPORTOWY 🔥 pic.twitter.com/0lR4oamhcI
— Lech Poznań (@LechPoznan) October 31, 2023
Lech Poznań i przegląd kadry
Zacznijmy w ogóle od tego, że dla takich spotkań jest Puchar Polski. Faktycznie było czuć, że jest to „Puchar Tysiąca Drużyn”. Wypełniony stadion w Bydgoszczy, masa kibiców z Poznania, mimo że przecież oba kluby dzielą aż cztery klasy rozgrywkowe. Dla Zawiszy było ta prawdziwe święto. Pełna mobilizacja i świetne opakowanie tego wyjątkowego wieczoru. Dobrze byłoby, jakby w Bydgoszczy funkcjonowała piłka nożna na trochę wyższym poziomie niż 3. liga. Zawisza zmierza w dobrym kierunku i niech tak będzie dalej. Ten mecz z Lechem niech będzie dobrym prognostykiem na przyszłość. Dostał nauczkę, ale chyba wszyscy się tego spodziewali.
Lech Poznań ma ostatnio wiele problemów kadrowych mimo przecież tak szerokiej kadry. John van den Brom trochę pomieszał w składzie na mecz z Zawiszą. Szansę dostali między innymi Filip Wilak, Maksymilian Dziuba i Maksymilian Pingot. Wszyscy mają coś do udowodnienia i nie dostają wiele szans na grę. Dziuba to wyróżniająca się postać rezerw. Po raz pierwszy miał okazję zaprezentować się szerszej publiczności i wykorzystał tę szansę. Widać u niego lekkość w poruszaniu się, szybkość i niezły przegląd pola. Zdarzały się młodzieńcze błędy, ale Dziuba ma dopiero 18 lat. Piłkarz do mocnej obserwacji, bo może zaraz wyrosnąć kolejny wychowanek Lechowi.
Obok niego w ofensywie występowali również dwaj wychowankowie, ale już trochę bardziej doświadczeni – Filip Szymczak i Filip Wilak. Do tej pory dość niemrawo prezentujący się w ekstraklasie. Zwłaszcza Szymczak, po którym wiele sobie obiecano, a on po prostu nie jest w formie i to widać. Po kontuzji nie może się odnaleźć. Bramka z Zawiszą może go trochę odblokuje. Defensywa Zawiszy zostawiała mu mnóstwo miejsca. Nie nadążali za nim Paliwoda i Maciejewski. Nie wykorzystał wszystkich sytuacji, które miał, ale oddać musimy mu, że zdobył bramkę, zanotował asystę i wywalczył karnego.
Chcieliśmy również przekonać się, co tak naprawdę potrafi Filip Wilak. Do tej pory rewelacyjna gra w rezerwach, ale ten początek sezonu nie należy do niego. Nie mógł się wkomponować do pierwszej drużyny. Nie dostawał wielu szans. Po raz pierwszy zagrał od pierwszej minuty. Meczem w Bydgoszczy nie przekonał wszystkich do siebie, mimo że zdobył dwie bramki, ale widać u niego niesamowite chęci i szybkość. Jest przebojowy, niekonwencjonalny i ma czasami trochę szalone pomysły. Są tego dobre i złe skutki. Dwie bramki w Bydgoszczy trochę go zbudują. Ta trójka pracowała na Kristoffera Veldego, który nie strzelił karnego, ale ma bramkę po dobitce. Coś zepsuł, gdzieś zachwycił, typowy Norweg.
Wilak? Kolejny rekord i Mistrz Polski pic.twitter.com/th8xX9KBvu
— Pegasus® (@Pegasus_KKS) October 31, 2023
Znów Lech Poznań mógł sobie narobić kłopotów
Wiadomo, że wynik w takim spotkaniu jest trochę drugorzędną sprawą. Chodzi po prostu o to, żeby awansować bez zbędnej nerwówki. O to akurat ostatnio było trudno, bo „Kolejorz” dostarczał mnóstwo niepotrzebnych emocji swoim kibicom. Z Zawiszą udało się wygrać w miarę pewnie, awans odhaczony, ale sam fakt, że zespół z Bydgoszczy doszedł do dogodnych sytuacji, już trochę martwi. To już jest reguła, że Lech pozwala na za dużo rywalom. Pozwolił nawet trzecioligowemu Zawiszy. Tak trochę nie wypada. I żeby była jasność, nie była to wina Pingota jako stopera.
Niechlujstwo, dokładność i nieodpowiedzialne zagrania. Tego było za dużo. Nawet jak na taki mecz. Zwłaszcza gra w defensywie przy stałych fragmentach gry wołała o pomstę do nieba. Jeszcze przy wyniku remisowym zawrzało w polu karnym Filipa Bednarka. Tam w poprzek podał Pingot, tam Pereira niepotrzebnie stracił piłkę, tam Andersson nie przykrył rywala, trochę by tego się uzbierało. Było naprawdę blisko o jakąś przypadkową bramkę. Nie można dopuszczać do takich groźnych sytuacji. Udało się zachować czyste konta i za to chwała, bo to nie jest codzienność, ale to była ta sama wersja Lecha co z ekstraklasy. Niepewnego w tyłach. Można powtarzać to jak mantrę, ale w ten sposób „Kolejorz” nie włoży do gabloty żadnego trofeum.
Najważniejsze wciąż przed Lechem
Mecz z Zawiszą być może nie zapisze się w historii, ale być może po latach będzie się do niego wracać. W końcu po tylu miesiącach do gry wrócił i zadebiutował w barwach Lecha Ali Gholizadeh. Zapowiadana przyszła gwiazda PKO Ekstraklasy. Trudno go oceniać na tle występu z trzecioligowym Zawiszą. Widać było, że bawi się z piłką. Był trochę jak ten kolega na orliku, co kiedyś coś kopał w piłkę i nikt nie może go złapać, mimo że biega sobie w poprzek i robi, co chce, z tą piłką. Podejrzewamy, że wielu piłkarzy Zawiszy po raz pierwszy i ostatni zmierzyło się z gościem z taką techniką i takim CV.
Show zabrał mu Filip Wilak, który popisał się dwoma trafieniami w drugiej połowie. Irańczyk wystawił mu nawet piłkę na trzecie trafienie, ale wychowanek Lecha przestrzelił podobnie jak Szymczak czy Velde swoje okazje. Poczekajmy jeszcze z oceną Gholizadeha. Widać w nim materiał na kogoś wielkiego, ale to był jego pierwszy występ od 18 marca. Na razie dostał 25 minut. Wiemy, że stać go na dużo. Niech się rozkręci, ale bez żadnej kontuzji. Nie po to tak na niego chuchano i czekano miesiącami.
Ali Gholizadeh z debiutem na polskich boiskach! 🇮🇷 pic.twitter.com/USMQtNBuqM
— Polsat Sport (@polsatsport) October 31, 2023
Lech Poznań w pełni zasłużenie awansuje do 1/8 finału i stawia pierwszy, pewnie najłatwiejszy, krok w drodze po finał na Narodowym. John van den Brom zrobił przegląd kadry, która jest mocno przetrzebiona. Filip Wilak i Filip Szymczak przełamali się. Obiecujący występ zanotował też Maksymilian Dziuba. Potwierdziły się problemy, jakie Lech ma w defensywie. Co najważniejsze, „Kolejorzowi” nie wypadli kolejni zawodnicy, a teraz zaczną się już tylko powroty. Mamy też wrażenie, że piłkarze Johna van den Broma nie za bardzo będą zmęczeni spotkaniem w Bydgoszczy. W sobotę kończą maraton grania co trzy dni. Jakiekolwiek wymówki przy sobotnim meczu z Ruchem nie wejdą w grę, a tym spotkaniem można zdecydowanie poprawić sobie humor i sytuację w tabeli przed klasykiem z Legią.