Lech Poznań pod rządami Jacka Rutkowskiego. Trudna dekada


3 marca 2016 Lech Poznań pod rządami Jacka Rutkowskiego. Trudna dekada

Niedługo upłynie dziesięć lat od przejęcia Lecha Poznań przez Jacka Rutkowskiego. Oceny tej dekady będą bardzo różne. Od euforycznych po skrajnie negatywne. Prawda jednak nie będzie skrajnością. Problem w tym, że w obecnym sezonie skumulowało się tyle negatywnych wydarzeń, iż w Poznaniu panuje grobowa atmosfera. Czy Lech idzie dobrą drogą, czy to, co widzimy teraz, to tylko chwilowe perturbacje?


Udostępnij na Udostępnij na

W 2005 roku zasłużony poznański klub był na skraju przepaści. Nawarstwiających się problemów finansowych nie była w stanie rozwiązać sprzedaż najlepszych i najbardziej obiecujących graczy. W tym samym czasie w pobliskich Wronkach Amica walczyła z innym problemem. Były pieniądze, byli zawodnicy, były sukcesy. Nie było jednak kibiców. Okazało się, że długofalowo nie ma sensu tworzyć klubu w takim małym miasteczku. Przekonał się o tym Zbigniew Drzymała i przekonał się także Jacek Rutkowski.

Nowy sponsor Lecha
Jacek Rutkowski i Bartosz Bosacki prezentują nowe koszulki meczowe Lecha (fot. Hanna Urbaniak/iGol.pl)

Ta sytuacja doprowadziła do tego, że właściciel Amiki zakupił poznański klub. Jako że oczywiście nie mógł być właścicielem dwóch pierwszoligowych drużyn, Amica wylądowała w 3. lidze.
Małżeństwo z rozsądku niekoniecznie przypadło do gustu kibicom z Poznania. Ciągle wspomina się, że było biednie, ale godnie.

Atmosferę oczywiście podgrzewały także docinki kibiców z całego kraju. Sytuacja się jednak w jakiś sposób ustabilizowała. Z połączonych składów dwóch drużyn stworzono mocny zespół, sprowadzono Franciszka Smudę i nowych zawodników. Sukcesy w Pucharze UEFA i atrakcyjna gra w lidze przełożyła się na zaufanie trybun.

Niestety kolejne lata niekoniecznie były okresem wzrostu dialogu. Problemem dla kibiców Lecha jest to, że klub, który wyrósł z wielkopolskich tradycji, stał się podobny do korporacji. A to coś, czego poznaniacy nie potrafią przyjąć. Nie bez powodu podkreślają swoją odrębność. Tutaj tradycja oparta jest na wozie Drzymały, Powstaniu Wielkopolskim i zakładach Cegielskiego.

Karol Klimczak

Pojawienie się w piłkarskim światku Bogusława Leśnodorskiego zmieniło naszą ligową piłkę. Znajdą się przeciwnicy i zwolennicy jego stylu, ale trzeba mu oddać, że stał się prattchetowskim Moistem Von Lipvigiem dla polskiego futbolu. Mocno zamieszał w zastałym środowisku działaczy i prezesów. Kibice innych klubów, nawet mówiąc z nienawiścią, chcą mieć takiego swojego B(L)1916.

 

13.03.2012 1/4 PP: Lech Poznań - Wisła Kraków 0:1
Prezesi Lecha: Karol Klimczak i Arkadiusz Kasprzak (z prawej) (fot. Hanna Urbaniak/iGol.pl)

A w Poznaniu prezesem jest szacowny i dostojny Karol Klimczak. Nie ujmując mu ani wiedzy, ani umiejętności zarządzania klubem, zawsze będzie „Księgowym”, jak nazywają go kibice Lecha. Nie czuje ducha kibicowania, o co mają pretensje kibole (poznańska wersja kibica), nie potrafi się odnaleźć na stadionie. No i brak mu szaleństwa przy transferach. Zarzuca mu się, że trzyma pieniądze twardą ręką, zamiast pozwolić na zakupy. Na nic więc tłumaczenia Piotra Rutkowskiego. – To filozofia i kultura Legii, my jesteśmy inni. […] We wszystkim, co robimy, staramy się być autentyczni i szczerzy. To najbardziej pasuje do naszego regionu, naszych tradycji i historii.

Brak komunikacji

Jedną z głównych bolączek kibiców z Bułgarskiej jest nowy styl komunikacji. Przez lata fani dobrze współpracowali z klubem. Wręcz modelowo. Niestety ten dialog został zachwiany i drogi zaczęły się mocno rozchodzić. Stąd postulaty SKLP, by zmienić podejście do kibiców i by zarząd zastanowił się nad tym, czy klub da radę funkcjonować bez wsparcia tysięcy najbardziej zaangażowanych sympatyków. Pierwsza odpowiedź klubu była policzkiem dla stowarzyszenia. Policzkiem tak mocnym, że nad Bułgarską zawisło realne widmo bojkotu.

03.04.2010 Lech Poznań - Legia Warszawa 1:0
Kibice Lecha w komplecie przyszli na Bułgarską (fot. Hanna Urbaniak/iGol.pl)

Na szczęście dla wszystkich władze dostrzegły swój błąd i wyszły z szeregiem inicjatyw mających naprawić sytuację. W klubie pojawił się żądany przez fanów audyt, którego wyniki mają być znane kibicom. Pojawiają się także inicjatywy mające na celu uzdrowienie sytuacji. Czy to długotrwała, czy tylko marketingowa zmiana stanowiska? Zobaczymy za kilka miesięcy.

Z problemami komunikacyjnymi związany jest także temat klubowego marketingu. Tutaj również w pewnym momencie wkradł się korporacyjny styl. Strona Lecha stała się zimna niczym piwo o tej samej nazwie, a udane akcje marketingowe ze strony klubu można było policzyć na palcach jednej ręki niezbyt uważnego drwala. Jednakże w tej dziedzinie widać w ostatnim czasie zdecydowaną poprawę. Lokomotywa pod stadionem czy dobrej jakości obecność w mediach społecznościowych zmienia ocenę tej kwestii.

Zmarnowanie mistrzostwa

Po raz kolejny wywalczenie mistrzostwa przez Lecha okazało się wyzwaniem dla władz. Kibice głośno twierdzą, że zarząd „Kolejorza” mierzy w czołówkę i kwalifikacje do Ligi Europy, a mistrzostwo raczej im przeszkadza, niż ich cieszy. Absurdalność tej opinii nie wymaga polemiki. Każdy klub, każdy zarząd i wszyscy piłkarze będą dążyć do tytułu. Nie chcą być drudzy, nie chcą być przegrani. Bez względu na punkt widzenia. Także dla tych, którzy uważają, że celem Lecha jest Liga Europy. Kwalifikacje przez Ligę Mistrzów są łatwiejsze i dodatkowo zwiększają medialność klubu. Jeśli więc poznański zespół ma być oknem wystawowym, co także słychać przy Bułgarskiej, to zdecydowanie lepiej sprzedawać zawodników jako mistrz Polski.

Robert Lewandowski walczy z Wojciechem Szalą
Robert Lewandowski walczy z Wojciechem Szalą (fot. Hanna Urbaniak/iGol.pl)

Pierwsze mistrzostwo było nauczką dla władz klubu. Sprzedaż Roberta Lewandowskiego i próby zastąpienia go w eliminacjach Arturem Wichniarkiem oraz kupionym z Arki Gdynia Joelem Tschibambą skończyły się odpadnięciem ze słabą wtedy Spartą Praga. Na szczęście jednak udało się zagrać w Lidze Europy, w której wystąpił już, sprowadzony zbyt późno, Artiom Rudniew.
W tym sezonie władze Lecha próbowały pokazać, że nauczyły się na tamtych błędach. Zawodników zakontraktowano szybko, nie sprzedano do Belgii Karola Linetty’ego i wydawało się, że istnieje realna szansa na zbudowanie mocnej drużyny. Może nawet na awans do Ligii Mistrzów. Czego zabrakło? Szczęścia, wiary we własne możliwości, czy może ta drużyna była skazana na porażkę?

Transfery

Według kibiców pies jest jednak pogrzebany w braku odpowiednich wzmocnień. Skoro klub sprzedaje za tyle milionów, dlaczego oszczędza na zakupach? Mówi się, że monety najbardziej nie lubią Poznania. Orzełek wpada w fobię z powodu tego, ile razy jest oglądany z każdej strony, zanim zostanie wydany. To nie tak, że w Wielkopolsce nie wydaje się dużych pieniędzy. Wydając je, chce się jednak inwestować. Zbytki nie leżą w naturze ludzi z tego regionu.

Problem władz „Kolejorza” polega na tym, że nie chcą dopuścić do siebie myśli o tym, że w piłkarskim biznesie trzeba najpierw sporo zainwestować, żeby móc konsumować owoce swojego ryzyka. Także myśli o tym, że w tej branży każdy popełnia pomyłki.
Można obserwować, można wyliczać ze wzorów, zatrudniać skautów i oceniać osobowość. Nie można pominąć okazji zakupu Nikolicia, który był obserwowany, nawet jeśli nie ma się stuprocentowej pewności. Tej nutki ryzyka brakuje kibicom. Lech się kilka razy sparzył, ale bez dalszego ryzykowania nie ma mowy o rozwoju. W tym sezonie „Kolejorz” kupił trzech napastników. I nadal zmuszony jest grać nastolatkiem w ataku.

Nikolić, Legia Warszawa - Zagłębie Lubin
Nemanja Nikolić (fot. Grzegorz Rutkowski)

Często z ust kibiców Lecha słyszymy to, co od większości kibiców na świecie. Nasza drużyna ma braki. Musimy kupić tego, tego i tamtego. Oczywiście skład klubu nie odpowiada mocarstwowym planom fanów. Warto jednak sobie uświadomić, że polska liga zawsze będzie tylko przystankiem dla młodych wyróżniających się piłkarzy, miejscem promocji dla mniej znanych lub chcących się odbudować. Dłużej grają tu jedynie ci, którzy nie poradzili sobie na Zachodzie.

Jak w aspekcie tych słów spojrzeć na politykę transferową „Kolejorza”? Rok rocznie udaje mu się kogoś wytransferować. Czasem to jest chciany przez wielu Lewandowski, czasem szczęśliwy traf jak w wypadku Toneva. Warto też dostrzec, że szkielet drużyny zostaje najczęściej utrzymany, a nawet (jak w wypadku tegorocznych przygotowań do walki o Ligę Mistrzów) nie osłabia wcale składu.
Trzeba jednak oddać rację kibicom, że znacznie mocniejszą drużyną dysponował Lech pięć lat temu. A było to już po sprzedaży Roberta Lewandowskiego.

Legia Warszawa

Jakkolwiek głośno będą zaprzeczać kibice Lecha, Legia jest ich ością w gardle. Wprawdzie potrzebują tego znienawidzonego wroga, ale także będą się do niego porównywać. Ostatnimi czasami te porównania wypadają dla poznaniaków dość blado. Tak jak zeszłej zimy kibice ze stolicy Wielkopolski mogli się cieszyć z transferu Radovicia do Chin, tak w tym roku warszawski zarząd mocno wzmocnił drużynę. Potrafił nawet oprzeć się pokusie sprzedaży Nikolicia. Do tego dołożył kolejną po Bieliku szpilkę w postaci Hamalainena i Lech znalazł się na deskach w tym pojedynku. Latem mówiło się o tym, że w Poznaniu buduje się coś wielkiego i że „Kolejorz” ucieka Legii. Na dziś nawet przepaść 18 punktów w tabeli nie obrazuje dystansu między dwoma największymi polskimi klubami.

01.06.2014 Legia Warszawa - Lech Poznań
Kasper Hamalainen (fot. Grzegorz Rutkowski)

 

Czy są jakieś plusy?

Sporo się zebrało tych minusów. Tych głównych, które podnoszone są przy Bułgarskiej. Jednak to tylko jedna strona medalu. Warto spojrzeć na rewers i posłuchać także osób, które widzą plusy.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat Lech Poznań dwukrotnie został mistrzem Polski. Dla klubu, który ma tych tytułów siedem, to bardzo dobry wynik. Warto też zobaczyć, że po chorobie Bakero „Kolejorz” nie opuszcza podium ekstraklasy. Bez wątpienia też stanowi jedną z dwóch największych sił w polskiej piłce. Czy to na poziomie ekstraklasy, czy młodzieżowym.

Okno na świat

Lech w ostatnich dziesięciu latach stał się przepustką do kariery dla wielu graczy. Dla tych, którzy znaleźli się na szczycie (jak Robert Lewandowski), jak i dla tych, którzy dzięki grze w Poznaniu znaleźli dużo lepszy klub, dużo lepszy kontrakt i dużo lepsze życie. Warte zauważenia jest to, że Lech prowadzi mądrą politykę sprzedaży. Stara się, żeby zawodnik mógł skorzystać z oferty, która będzie dla niego odpowiednia. Były kluby, które za Roberta Lewandowskiego oferowały dużo większe pieniądze niż Borussia Dortmund. Napastnik wybrał jednak ten zespół, więc zarząd Lecha wyraził zgodę na transfer. To podejście widać także w zachowaniu zawodników. Rafał Murawski czy Karol Linetty potrafili przedłużyć kontrakt tylko po to, żeby dać zarobić klubowi na ich transferze.

Karol_Linetty_2014
Karol Linetty 2014

Akademia Lecha Poznań

Największym chyba sukcesem tej dekady jest rozwój Akademii Lecha Poznań. W głośno omawianej strategii drużyny ze stolicy Wielkopolski zespół ma się opierać na wychowankach. Już dziś stanowią o jego sile, a docelowo, w roku 2020, mają być jego szkieletem i sercem. Na dziś to właśnie to młodzieżowe zaplecze jest bardzo kosztowną stroną dla finansów klubu. Szczególnie że mówi się o kolejnych inwestycjach i rozwoju infrastruktury. Na ten moment tylko kosztowną, bo śmietankę jak w wypadku Krystiana Bielika spijają inni. Bardziej sprytni.
Za to właścicielowi Lecha należy się szacunek. Za ciężką pracę z młodzieżą. Choćby motywem była wizja przyszłych zysków. Nie poszedł drogą Bogusława Cupiała, nie poszedł też drogą Legii.

Ostatnio spoglądaliśmy na sytuację Aston Villi. Dziesięciolecie rządów Randego Larnera spycha zasłużony angielski klub w otchłań niższych lig. Jakże odmienna sytuacja jest w Poznaniu. Klub powstał z zapaści finansowej, stał się jedną z przodujących marek w Polsce, a liczba kibiców na meczach jest najwyższa w lidze. Oczywiście jest wiele problemów, wiele błędów zostało popełnionych, wiele ich jeszcze będzie miało miejsce. Warto jednak na chłodno odpowiedzieć sobie na kilka pytań, z których najważniejsze będzie to: czy Lech Poznań byłby dziś w tym samym punkcie, gdyby nie przejęcie go przez Jacka Rutkowskiego?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze