Lech Poznań ma jedno proste zadanie na następne tygodnie – dogonić czołówkę. Poznaniacy muszą wykorzystać fakt, że terminarz jest dla nich bardzo korzystny i mają teraz serię, jak się wydaje, łatwiejszych spotkań. Zwłaszcza przy Bułgarskiej, gdzie „Kolejorz” powinien kosić punkty jak szalony. Zdecydowanie jest co nadrabiać w tabeli, a niewykorzystanie takiego terminarza byłoby grzechem dla Lecha i oznaczałoby, że o mistrzostwo może być trudno.
Stal Mielec, Raków Częstochowa, Pogoń Szczecin, Puszcza Niepołomice, ŁKS Łódź i Jagiellonia Białystok – tak prezentuje się terminarz Lecha na następne tygodnie. Do 24 października „Kolejorza” czeka sześć spotkań, z czego pięć na Enea Stadionie. Rywale też nieporywający lub borykający się ze swoimi kłopotami. John van den Brom na dobrą sprawę do każdego spotkania będzie miał tydzień, aby przygotować zespół, więc jeśli gdzieś i kiedyś Lech Poznań ma złapać kontakt z czołówką i budować przewagę nad głównymi faworytami do mistrzostwa, którzy będą grywać w czwartki w europejskich pucharach, to właśnie na przełomie września i października.
Lech Poznań ma łatwy terminarz
Być może na pierwszy rzut oka wszystkie drużyny mają swoje argumenty, aby pokonać Lecha, ale jeśli ten myśli o mistrzostwie, a myśli, to musi wykorzystać fakt, że ma korzystny terminarz. Zrobić swoje na boisku, a dopiero później oglądać się na rywali. Tak to powinno wyglądać, tym bardziej że „Kolejorz” nie musi się martwić, czy ma wystarczająco zawodników, czy nie dotknie ich zmęczenie. Mając jeden mecz w tygodniu, trzeba wyjść na murawę, udowodnić wyższą jakość i zdobyć pewne trzy punkty.
Na pierwszy ogień Stal Mielec. Wiadomo, że w tym momencie w tabeli są przed Lechem, że wyjątkowo nie leżą „Dumie Wielkopolski”, ale to jest przecież Stal Mielec. Takie drużyny powinny być na Bułgarskiej tłamszone, a spotkania zamykane jeszcze w pierwszej połowie. Do zespołu z Mielca dołączyło latem 15 zawodników, tam jest ciągła rotacja. Mogą mieć dobry okres, ale bez przesady. To jest przeciwnik, który jeśli Lech zagra swoje, nie powinien mieć żadnych szans. Nawet swoimi słynnymi autami nie powinni zagrozić. Wiemy jednak z przeszłości, że potrafią narobić wiele złego stałymi fragmentami gry. Kibice z Poznania też pamiętają te mecze.
Efekt zwycięstwa widziałem na treningach. Dużo lepiej nam się pracowało w ostatnim tygodniu – John Van den Brom. pic.twitter.com/BvFLOHrfmm
— Radosław Laudański (@radek_laudanski) September 22, 2023
Ktoś powie, że później czeka Lecha spotkanie z mistrzem Polski. Jest to jednak spotkanie przy Bułgarskiej w środku tygodnia. Nie ma co ukrywać, że Raków odczuwa już skutki tego sezonu. Na domiar złego przyszły jeszcze kontuzje. Wstydem byłoby tego nie wykorzystać. Pogoń Szczecin to ligowa czołówka, ale ostatnimi tygodniami nie bryluje. W klubie jest gorąco. Jest to jednak wyjazd do Szczecina. Ewentualną stratę punktów można wybaczyć Johnowi van den Bromowi. Myśląc jednak o mistrzostwie, trzeba pokazać „Portowcom”, że w starciach z tak jakościową drużyną jak Lech Poznań nie mają czego szukać.
Następnie nadchodzą trzy spotkania na własnym stadionie z zespołami, które przed sezonem raczej bardziej typowalibyśmy do walki o utrzymanie niż o europejskie puchary. ŁKS i Puszcza to beniaminkowie. Strata punktów w tych meczach jest niedopuszczalna. Jagiellonia przed 9. kolejką jest wiceliderem i naprawdę dobrze gra w piłkę pod batutą Artura Siemieńca, ale to wciąż jest tylko „Jaga”. Mają Jesusa Imaza, ale „Kolejorz” już nie takich zawodników zatrzymywał. Mają przebłyski i potrafią być groźni, ale mają również wiele mankamentów, które Lech musi wykorzystać. Z całym szacunkiem, taki klub jak „Duma Wielkopolski” nie powinien obawiać się Jagiellonii, choćby nawet ta była w jakimś transie.
Wykorzystać odpadnięcie z europejskich pucharów
Na tych sześć spotkań minimum punktowym powinno być 15 punktów. Wiadomo, że noga może się gdzieś powinąć. W końcu w terminarzu jest też spotkanie z mistrzem Polski, który będzie trochę osłabiony na mecz w Poznaniu, ale to wciąż mistrz Polski. Nie można ich też lekceważyć. Lech jednakże ma dużą jakość i nie musząc się martwić grą co trzy dni, powinien wykorzystać ten fakt i na każdy z tych meczów wyjść na takim „powerze”, by przed listopadowym okienkiem reprezentacyjnym wszyscy widzieli różnicę pomiędzy drużynami, które grają w fazach grupowych europejskich pucharów, a „Kolejorzem”, który wszystkie siły rzuca na PKO Ekstraklasę.
Ostatni trening przed meczem 🔛 pic.twitter.com/S8YKBHKQfu
— Lech Poznań (@LechPoznan) September 22, 2023
Zwłaszcza że zespół Johna van den Broma na samym początku trochę pogrzebał swoją sytuację w tabeli. Teraz musi po prostu odrabiać straty. Nie są one jakieś ogromne, bo tracą dwa i trzy punkty do Rakowa i Legii, ale to jednak pokazuje, że Lech nie poradził sobie z grą co trzy dni. Z tej perspektywy mecz z Rakowem będzie bardzo ważny. Do Jagiellonii tracą pięć punktów, trzeba jednak pamiętać, że Lech ma jeden mecz zaległy więcej. Te spotkania są naprawdę idealną okazją, żeby wyjść z lekkiego dołka i udać się na prostą drogę. Zbudować maszynę, być może przetestować różne rzeczy w spotkaniach z beniaminkami, tak żeby udowodnić, że słowa rzucane przed sezonem nie miały tyle znaczenia co politycy obiecujący „kiełbasy wyborcze” przed wyborami.
Piotr Rutkowski, John van den Brom czy Tomasz Rząsa. Wszyscy jasno deklarowali, że chcą walczyć o mistrza i fazę grupową. O fazie grupowej można już dawno zapomnieć, ale trzeba się w 100% skupić na rozgrywkach ligowych. Pokazać tam swoją jakość. Jeśli jednak myśli się o powrocie na tron, trzeba wygrywać w spotkaniach, w których jest się faworytem, a takie właśnie mecze czekają Lecha. Nie muszą jeździć po Bergamo, Alkmaar czy Mostarze, zatem oczekuje się, że godnie zaprezentują się przeciwko Stali, ŁKS-owi, zmęczonemu Rakowowi czy nawet Pogoni na wyjeździe.